Celem człowieka jest Bóg. Po to żyjemy, żeby ten cel osiągnąć. Całe życie musi być drogą do tego wielkiego i ostatecznego celu. Żeby zbliżyć się do Boga, musi człowiek przejść proces rozwoju drzemiących w duszy jego wartości, musi podnieść swój charakter, zwalczyć jego egoistyczne, dośrodkowe cechy. Nie można dwóm panom służyć, nie może wziąć człowiek samego siebie za cel życia, jeśli nie porzuci Boga i Narodu.
Nauka katolicka stwierdza, że duszę ludzką cechuje przede wszystkim nieskończona potencjalność, możność przetwarzania, rozwoju, wydobywania z siebie coraz to nowych wartości i kształtowania ich wolną wolą działania w coraz to doskonalsze formy. Personalizmem nazywa ona dążenie do osiągnięcia najwyższego stopnia tego rozwoju. Personalizm choć jednostka jest jego istotą – staje się przeciwieństwem indywidualizmu, rozwijającego wszystkie bez wyboru, a więc i ujemne cechy człowieka. Ale to dążenie do Boga do – nadprzyrodzonego celu wiecznego – odbywa się w porządku przyrodzonym, w ciągłym współżyciu ludzkim, w jego najdoskonalszej postaci – w Narodzie.
Naród — jako więź najpełniejsza współżycia ludzi, związanych wspólną przeszłością, ukochaniem ziemi ojczystej, wspólnotą losów i dążeń dziejowych — niezatarte na duszy ludzkiej wywiera piętno. Jego rozwój, potęga, zdrowie pozwala jednostkom osiągać pełnię własnego rozwoju. Naród nie jest celem najwyższym, jak twierdzi neopogański nacjonalizm – to trzeba sobie powiedzieć jasno. Jest celem ziemskich dążeń człowieka, jest sposobem powszechnym osiągnięcia rozwoju duchowego jednostki w poświęceniu i pracy dla Narodu – Bóg — jako jedyny cel najwyższy prześwietla wszystkie działania człowieka, sprawia, że nie może być osobnej etyki narodowej bez zachwiania tej hierarchii nadrzędności porządku nadprzyrodzonego nad przyrodzonym.
Jednakże praca dla Narodu stwarza powszechnie każdemu człowiekowi najdoskonalsze warunki do osiągnięcia rozwoju jego ducha, do wytworzenia w nim nieprzemijających wartości dla udoskonalenia się wewnętrznego. Szczyt rozwoju osiąga się przez wyrzeczenie się samego siebie przez ofiarę całego życia i ofiarę śmierci, złożoną na ołtarzu Ojczyzny. Cudownie prosto pojmowali tę drogę przodkowie nasi: na sztandarach swych z Bogurodzicą pisali dwa słowa – Bóg i Ojczyzna, na swych stalowych pancerzach wieszali Krzyż i mieczem bronili go do ostatka. Postaci Żółkiewskich, Chodkiewiczów, Czarnieckich i Sobieskich, postaci Skargi, Kordeckiego, ks. Skorupki — to najwyższy szczyt personalizmu, szczyt ofiary spełnionej. To żywa ilustracja naszej tezy, że „myśl narodowa Polski budowana jest na prawdach katolickich, a myśl religijna polska przepojona jest duchem miłości dla Narodu”. Istnieją też więzy nierozłączne, więzy krwi – między czynem katolickim i narodowym, więzy te są święte i nierozerwalne.
Ale nie wystarczy umieć umrzeć dla Narodu, trzeba umieć dlań żyć, umieć działać, każdym swym czynem dokumentować swą wartość duchową w służbie Narodu. Czeka nas ciężka droga, droga wielu wyrzeczeń, wielu ofiar. Nie dość będzie wstrząsnąć Przełomem dzisiejszą ponurą rzeczywistość Polski, ale trzeba Ją przebudować na nowo. W myśl wielkiej idei natchnąć duchem sprawiedliwości społecznej, zorganizować w potęgę, aby realizować potem nową erę ludzkości — erę katolickich Państw Narodowych. Jesteśmy gotowi, wstępując na tę drogę, do szczytnej, jak ojcowie nasi ofiary z życia i wierzymy, że nas — podobnie jak ich — doprowadzi do Boga.
Stanisław Cimoszyński
Pismo Narodowo-Radykalne „Falanga”, 1937.
20 czerwca 2018 o 13:55
Teksty naszych ideowych poprzedników mają ponadczasowy charakter.