Narodowy radykalizm od początku postuluje solidaryzm klasowy na rzecz wspólnego dobra. Niestety w społeczeństwie demokratyczno-kapitalistycznym przegrywa on z pogardą dla osób uboższych, wykluczonych, słabszych. O tym traktuje tekst „Dlaczego klasa średnia gardzi społecznymi dołami?”, który ukazał się na łamach Dziennika Gazety Prawnej.
Prawnicy, politycy, dziennikarze, intelektualiści i przedsiębiorcy mogą się różnić między sobą jak kangur z jeżem, mogą głosować na Petru czy na Razem, ale wciąż łączy ich, często nieuświadomiona, pogarda dla rezydujących w dołach społecznych jaskiniowców. My, pochłaniający sushi zwycięzcy ewolucji w garniturach, jesteśmy racjonalni, bezwłosi, rozsądni. A oni? Prości, impulsywni, poruszają się w stadzie. Lepiej nie podchodzić zbyt blisko, bo jeszcze użrą w rękę albo nasikają na buty.
Takie postrzeganie najbiedniejszych przez klasę średnią było świetnie widoczne choćby przy okazji debat o programie 500+. „Nie lepiej było zrobić z tego ulgę podatkową, żeby kasa nie trafiła do patologii?” – pytano w przekonaniu, że 500 zł w biednych rodzinach zostanie przeznaczone na przypadkowe i nieprzemyślane cele. Na przykład na alkohol, ten symbol głupoty i pogromcę rozumu.
Klasa średnia wciąż sądzi, że bieda nie jest sprawą przypadku, ale protestancko pojętą karmą, manifestacją grzechu lenistwa. Tak właśnie klasa średnia widzi tych niżej od siebie. Nieracjonalni, a przez to niezdolni do decydowania o sobie. Apatyczni systemowo, zbyt leniwi, by zmienić swoją sytuację, a więc roszczeniowi, toczeni resentymentem. Bez klasy, bez gustu. Agresywni neandertalczycy. Jak się im zdejmie kaganiec, to nas zagryzą.
Czytaj całość TUTAJ.
Na podstawie: forsal.pl
Najnowsze komentarze