Grupa 150 osób pochodzenia polskiego 20 grudnia 2016 roku przybyła z Kazachstanu do Polski. „Symbolicznie tym dniem chcielibyśmy rozpocząć repatriację taką, jaka od dawna powinna mieć miejsce” – tymi słowami przywitał repatriantów na lotnisku wojskowym w Warszawie wicepremier Mateusz Morawiecki. Chcemy odwrócić niesprawiedliwość dziejową – mówił wicepremier. Dodał, że trudny, dramatyczny los już dawno powinien być przez Polskę naprawiony, a stracony czas nadrobiony. Morawiecki zwrócił uwagę, że niektórzy czekali kilka, kilkanaście lat na repatriację. Teraz to administracja państwowa, a nie samorządy, ma brać odpowiedzialność za proces repatriacji.
Osoby polskiego pochodzenia, które we wtorek przyjechały do Polski, trafią do ośrodka adaptacyjnego w Pułtusku. Opiekę nad nimi sprawować będzie Stowarzyszenie Wspólnota Polska, które przygotowało program adaptacyjny. Dzieci będą uczęszczać do polskich szkół. Repatrianci będą mogli przebywać w ośrodku do roku. Największa grupa repatriantów, którzy przybyli z Kazachstanu, pochodzi z okolic Kokczetaw, ze wsi Jasna Polana, Tajynsza, Kellerowka, Donieckoje, Podolskoje, Oziornoje.
Wśród osób, które zdecydowały się na przybycie do Polski, znalazły się pani Jana i jej matka Jadwiga. Do Polski zdecydowały się przyjechać po powodzi, która zniszczyła ich wieś Donieckoje. Polacy pomagali nam przez długi czas na miejscu, kupowali żywność, węgiel. Zdecydowałyśmy się przyjechać jednak tutaj, dzieci tu studiują, podoba im się. Polska wyciągnęła do nas pomocną dłoń – mówiła Jana. Do Kazachstanu zesłani zostali rodzice Jadwigi. Bardzo jestem szczęśliwa, że jesteśmy dzisiaj na tej polskiej ziemi - mówiła dziennikarzom 85-letnia pani Jadwiga. Bardzo nas tu dobrze i radośnie przywitano. Wielka radość z tego spotkania. Oby nam się tu lepiej żyło - powiedziała.
Nacjonaliści od lat powtarzają: Chcemy repatriantów, a nie imigrantów z Afryki i Azji!
Najnowsze komentarze