Profesor Koneczny pisał o niemczeniu Śląska m.in. poprzez wypędzanie polskich kanoników, nadawanie wolności podatkowych niemieckim osadnikom czy zmuszanie do nauki języka niemieckiego mieszkańców tej od zarania dziejów polskiej ziemi. Dziś, u progu drugiej dekady XXI w., historia zatacza koło. Tym razem to nie naród niemiecki, lecz uzurpujący sobie prawo do miana narodu Ślązacy, a mówiąc ściślej – autonomiści czy separatyści śląscy, fałszują i tworzą własną historię (m.in. oskarżając Polaków o mordy na tzw. narodzie śląskim w obozie NKWD w Zgodzie), a także nawołują i prowokują do działań dążących do oderwania Śląska od macierzy.I choć nie używają metod przymusu czy groźby, to jednoznacznie ukazują swoje cele (słynny cytat z pracy niejakiego Dariusza Jerczyńskiego, „Niech żyje niepodległy Górny Śląsk”, mówi sam za siebie).
W dobie plucia na groby i szkalowania pamięci powstańców śląskich rzeczą obowiązkową każdego Polaka, a już na pewno narodowego radykała, jest zapoznanie się z dziejami Śląska. W sposób ciekawy, rzetelny i – co najważniejsze – obiektywny przedstawia je Profesor Koneczny; jego wiedza jest niezwykle potrzebna w walce intelektualnej z autonomistami i separatystami.
Choć oczywiście nie potrafię streścić wybitnego dzieła, jakim są „Dzieje Śląska”, postaram się jednak pokrótce przybliżyć historię mojego regionu i przedstawić kilkanaście faktów dobitnie świadczących o polskich korzeniach tej ziemi, które zawarł Profesor Koneczny w swej pracy. Faktów, które wywołają szok naszych wrogów, a dla nas samych będą powodem do dumy. Faktów, które będą niepodważalnymi dowodami polskości całego Śląska, a także imperializmu niemieckiego, którego zwolennicy nieprzerwanie od X w. dążą do odłączenia od Polski i zniemczenia Śląska.
Im bardziej ludność jakiegoś regionu Macierzy garnęła się do pracy i wypełniała swoje obowiązki względem Boga, reszty Narodu i Kraju, tym chwalebniejszą czyniła swoją historię. Taki właśnie charakter mają dzieje Śląska, a naszym obowiązkiem jest kultywować, pamiętać i przekazywać dziedzictwo oraz historię drzewa polsko-śląskiego, nad którym pieczę dał nam Bóg. Profesor Koneczny pragnie nam pokazać, że my, Polacy, nie jesteśmy na Śląsku od wczoraj. Choć ten region przechodził najgorsze klęski, jak i historyczne zawieruchy, polskość nigdy nie zginęła wśród tutejszych mieszkańców. U początku państwowości polskiej poszczególne plemiona penetrowały najbliższe, okoliczne tereny; gdy dochodziło do przeludnienia – przenosiły się na kolejne obszary. W ten sposób doszło do dwóch kolonizacji Śląska przez ludy z Wielkopolski. Jest to dowód, że dzisiejsi potomkowie Polan, czyli nas – Polaków, byli na tych ziemiach pierwsi, i to oni pierwsi zaczęli rządzić tą ziemią. Część naszych przodków osiadła w dolinie rzeki Widawy, druga zaś część – po przeprawieniu się przez Odrę – nad rzeką Ślężą, od nazwy której wywodzi się określenie tych ostatnich: Ślężanie. Podczas drugiej kolonizacji Polanie osiedlili się nad rzeką Bóbr; od nazwy tej rzeki zaczęli tytułować się Bobrzanami. Ślężanie w ciągu kilku pokoleń skolonizowali i podporządkowali sobie tereny całego Śląska; wkrótce również podbili Bobrzan i tak oto potomkowie Polan stali się podwalinami Śląska, który poniekąd swą nazwę od Ślężan wywodzi, uczynili go swą ziemią. Polską ziemią.
Nadszedł z czasem okres w historii ludzkości, kiedy to ludzie zorientowali się, że życie w większej gromadzie o pewnej organizacji społecznej jest korzystniejsze. Na ziemiach polskich taką organizację jako pierwsi stworzyli Polanie. Ślązacy wykorzystali to: postanowili się przyłączyć do sąsiadów i poniekąd krewnych. Faktem popierającym ten stan rzeczy była także sytuacja Słowian połabskich; rozbici na małe plemiona, bez jakiejkolwiek organizacji państwowej, zostali przetrzebieni i wycięci w pień przez Niemców, którzy w ten sposób rozpoczęli swój marsz na wschód – Drang nach Osten – trwający po dziś dzień. Można tylko przypuszczać, co by się wydarzyło, gdyby państwo polskie sto lat wcześniej wykształciło zalążek państwa i uprzedziło Niemców. Może dziś rzeką graniczną byłaby Łaba, a nie Odra?
Wracając do faktów, należy wspomnieć o sprawie chrystianizacji Polski i Śląska. Religia kształtowała i nadal kształtuje narody. Tak było także z Polską, a zatem również ze Śląskiem. Zanim o jednak tym opowiem, należy zapoznać się z pewnym ciekawym poglądem Profesora Konecznego; mianowicie Profesor stwierdza, że Cesarstwo rzymskie upadło, gdyż wykonało swoje zadania dane mu przez Opatrzność; w związku z tym tworzenie takich uniwersalnych państw nie będzie miało sensu w przyszłości, a to dlatego, że ludzkości do rozwoju takie państwa już nie będą potrzebne. Historia pokazała, że Profesor Koneczny miał rację. Upadło państwo Karola Wielkiego, upadł Związek Radziecki; istota historii zawsze leży u źródeł, jej rozwoju nie da się zatrzymać – teraz czas na Unię Europejską.
Ale wróćmy do początków ewangelizacji Śląska. Wiara na śląską ziemię przyszła z północy, czyli znów z Wielkopolski; lecz zanim do tego doszło, zaistniało kilka faktów historycznych, o których nie można zapomnieć. Państwo polskie jako jedyne na świecie przyjęło wiarę Chrystusową bez ani jednej przelanej kropli krwi czy buntów ówczesnych poddanych Mieszka I. Całkowicie odmiennie przebiegła ewangelizacja Niemiec. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ Niemcy – sami nawracając mieczem i siłą najpierw Czechów, a potem Polaków (choć jedni i drudzy byli już w ten czas ochrzczeni) – ukazują swój pociąg do imperializmu pod przykrywką szerzenia wiary, który zaważy na przyszłych losach Śląska, a także Czech. Należy dodać, że chrystianizacja Słowian, a w szczególności Czechów, szła opornie, a to z powodu właśnie naszych sąsiadów zza Odry. Otóż Czechom nasza wiara nie kojarzyła się z niczym innym, jak z niemieckim gwałtem i podporządkowaniem. Nie można więc się dziwić, że wiarę Chrystusową odbierali Czesi właśnie w taki sposób. Perfidię niemiecką oddaje również postępowanie duchownych tej nacji, którzy uciekali się do porwań, podstępów i szykan św. Cyryla i Metodego podczas ich misji nawracania poddanych Państwa Wielkomorawskiego. Być może gdyby nie owa perfidia niemiecka, nasza święta wiara przybyłaby najpierw na Śląsk, który był częścią państwa wielkomorawskiego, a ze Śląska na północ. Jak wiemy, stało się odwrotnie. Śląsk jeszcze przez sto lat pozostawał pogański, a to właśnie ze Śląska mogła ruszyć ewangelizacja reszty kraju. Mogła, ale stało się inaczej. Pamiętać należy także, iż uczniowie św. Metodego wybrali się do Wielkopolski przechodząc przez Śląsk, ale próby nawracania tutejszej ludności okazały się bezowocne. Niemniej wkrótce również Polska przyjęła chrześcijaństwo.
Nastał czas Mieszka I i chrztu Polski. Podróżując z Czech do Wielkopolski, przyszła żona naszego władcy – Dobrawa – wraz z późniejszym biskupem poznańskim Jordanem nie mogła ominąć Śląska. Ku zdziwieniu i zadowoleniu biskupa Jordana Ślązacy nawracali się bez podnoszenia buntów i bez przelania ani kropli krwi. Podbudowało to biskupa i zapowiadało sukces chrystianizacji reszty kraju. Trzeba także nadmienić, że to biskup poznański Jordan stał się pierwszym biskupem Śląska i to Śląsk był pierwszą ziemią polską, na której Jordan stawiał pierwsze krzyże w powstającym państwie Mieszka I. Profesor Koneczny nadmienia także o osobliwych losach naszej religii na Śląsku, kierowanych Opatrznością Bożą. Oto bowiem Morawianie, a także Ślązacy, po śmierci św. Metodego dostali biskupa niemieckiego zamiast słowiańskiego i być może dzięki temu uniknęli schizmy wschodniej (obrządek słowiański nie zachował się u Słowian Zachodnich), a w której do tej pory pogrążeni są Słowianie wschodni i południowi.
Należy podkreślić, że Śląsk jest ważnym punktem historycznym w dziejach powstawania państwa polskiego. Mieszko I bowiem odziedziczył Wielkopolskę wraz ze Śląskiem i od tych dwojga ziem rozpoczął budowę właściwego państwa polskiego. To właśnie na Śląsku doszło do pierwszej wojny w dziejach nowo powstałego państwa polskiego: z Czechami w 986 r., w wyniku której przyłączono Morawy do Polski na ponad 30 lat.
Za czasów panowania Bolesława Chrobrego św. Wojciech męczennik budował pierwsze drewniane kapliczki na Śląsku, wędrując do Prus, a także przypominał Chrobremu o konieczności budowy kościołów na Śląsku. Lata panowania pierwszego polskiego króla, Bolesława Chrobrego (koronowanego przez Cesarza niemieckiego Ottona III, który dążył do stworzenia chrześcijańskiego cesarstwa z równorzędnymi państwami, w którym Bolesław Choroby miał być władcą Słowiańszczyzny), składały się na czasy wielkich ludzi (św. Wojciech, Otton III i sam Bolesław Chrobry). Św. Wojciech – co ważne, przyjaciel i mentor Ottona III – oddał coś najcenniejszego dla Chrystusa Pana: własne życie, jako męczennik (wysłany przez Chrobrego do Prus w celu nawracania tamtejszych mieszkańców, przez których został zamordowany). Otton III na zdecydowaną prośbę Chrobrego ustanowił pierwsze polskie (słowiańskie) biskupstwo w Gnieźnie (niezależne od niemieckich) i podległe mu biskupstwo we Wrocławiu. Po śmierci Ottona III cesarzem został Henryk II, który prowadził długoletnie wojny z Polską. To on po raz pierwszy zbrojnie jako Niemiec najechał Śląsk w 1005 r. Wyprawa ta zakończyła się klęską Henryka II w Wielkopolsce. Jednak już cztery lata później, z czeską pomocą, cesarz Henryk II znów wdarł się na Śląsk. Tym razem Ślązacy stawiali zacięty opór, zmuszając wojska niemieckie do wycofania się ze Śląska.
Po śmierci Chrobrego na tronie zasiadł jego syn – Mieszko II. Niestety, polscy sąsiedzi zmówili się przeciwko naszemu krajowi i napadli nań ze wszystkich stron. Król nasz uciekł na jedyną ziemię, która ani myślała poddać się któremuś z sąsiadów i broniła się dzielnie przed nawałą wroga – na Śląsk. Ów region pozostał wiernie przy Macierzy, ale niebawem doszło tu do tragicznych wydarzeń. Po śmierci Mieszka II na Śląsk i Wielkopolskę najechał książę czeski Brzetysław, który złupił Wrocław i Gniezno. Należy pamiętać, że opór, jaki Ślązacy stawiali Czechom, tak rozgniewał Brzetysława, iż po zdobyciu Wrocławia zniszczył go doszczętnie. Cesarz niemiecki pozwolił zostawić Śląsk przy Czechach. Szkoda, że nie zapytał, co na ten temat mieli do powiedzenia jego mieszkańcy. Gdy na tronie polskim zasiadł Kazimierz zwany Odnowicielem, nadeszły lepsze czasy dla Śląska. Odbudował on kościoły we Wrocławiu, a Polacy ze Śląska – tęskniąc za prawowitym królem i panem tych ziem – pomagali polskiemu władcy, zaciągając się na jego dwór czy do wojska. Sam cesarz niemiecki, widząc zapał polskiego Śląska, zastanawiał się, kiedy Kazimierz ruszy odzyskać tę polską dzielnicę. On jednak załatwił tę sprawę inaczej. Nie chciał wojnami niszczyć Śląska, więc związał się z Brzetysławem umową, na mocy której Śląsk wracał do Polski jako dzierżawa za 500 grzywien srebra i 30 złota rocznie. Profesor Koneczny komentuje to następująco: „Przystał na to Brzetysław, bo widział, ze i tak wcześniej czy później Śląsk musiałby wrócić do Polski, skoro Ślązacy sami tego pragnęli.”
Po Odnowicielu królem został jego syn, Bolesław Śmiały. Jako zaledwie 17-letni władca zaatakował Czechy i zmusił do zniesienia dzierżawy Czechów. Kto wie, może Polska stałaby się potęgą już za jego czasów, gdyby nie konflikt z biskupem Stanisławem, śmierć duchownego i ucieczka Bolesława z Polski. Następcą Śmiałego został jego brat – Władysław Herman. Ten również próbował nie płacić daniny księstwu czeskiemu, lecz Czesi sami się upomnieli o datek – napadli na Śląsk, pustosząc go całkowicie. Kolejnym epizodem w historii Śląska była wojna pomiędzy dwoma synami Hermana – Zbigniewem i Bolesławem zwanym Krzywoustym, późniejszym władcą Polski. Zbigniew, nieprzeznaczony na władcę Polski, zajął Śląsk i uczynił go własnym państewkiem. Herman wyprawił swego młodszego syna Bolesława do władcy Czech z prośbą, aby ten nie wspierał Zbigniewa. Brzetysław II Czeski zgodził się, nadając ziemię kłodzką Bolesławowi. Będąc otoczonym, Zbigniew stracił cały Śląsk, dłużej utrzymując się jedynie we Wrocławiu, który również z czasem przeszedł na stronę jego ojca. Przy kolejnym podziale kraju to właśnie przyszłemu władcy Polski – Krzywoustemu – przypadł Śląsk wraz z Małopolską, a śląska ziemia stała się najmilsza i najbliższa temu utalentowanemu władcy.
Zbigniew w zaistniałej sytuacji zgłosił się z prośbą o pomoc do cesarza niemieckiego – Henryka V. To właśnie podczas tej wyprawy wojennej przeciwko Polsce w 1109 r. doszło do sławetnej i chwalebnej w historii Śląska obrony Głogowa, podczas której Ślązacy walczyli do ostatniej kropli krwi. Nawet wówczas, gdy na maszynach oblężniczych zawieszeni byli ich synowie – zakładnicy niemieccy, Głogowianie, jak pisze Profesor Koneczny, „prędko odbyli naradę, na której stanęło, że ojczyzna milsza od własnych dzieci.” Opatrzność sprzyjała Polakom: zwyciężyli, a synowie ich ocaleli. Henryk V udał się w głąb kraju i poniósł sromotną klęską na Psim Polu. Widząc upór Bolesława i Ślązaków, wycofał się wkrótce z Polski. Już nigdy żaden władca niemiecki w średniowiecznej historii Polski nie upomniał się o Śląsk. Niestety, sam książę, o którym później będzie mowa, z czasem oddał się pod protekcję Cesarstwa.
Z końcem panowania Bolesława Krzywoustego nastąpił okres w dziejach naszego kraju, zwany rozbiciem dzielnicowym. Śląsk, jako ulubiona dzielnica Bolesława, stał się wraz z Krakowem częścią dzielnicy senioralnej – co podkreślało jej polski charakter. Po próbach podporządkowania sobie reszty braci Władysław II, senior Polski, został wypędzony z kraju i pozbawiony ziemi; po jego śmierci jego synowie otrzymali we władanie Śląsk, który stał się 5. dzielnicą i od tego momentu aż do czasów panowania Kazimierza Wielkiego był poddany Krakowowi.
Władysław II zwany Wygnańcem miał trzech synów do podziału Śląska. Na początek podzielono Śląsk pomiędzy dwóch z nich – Bolesława Wysokiego i Mieczysława, ponieważ trzeci – Konrad – był dopiero pacholęciem i wychowywał się w klasztorze. Gdy dorósł, Bolesław zrzekł się ziemi głogowskiej, aby zapobiec wojnie, stworzył dla Konrada księstwo głogowskie. Trzeba dodać, że po raz pierwszy doszło do podziału omawianej ziemi na Śląsk Dolny (jeszcze z Opolem) i Śląsk Górny (z Cieszynem i Raciborzem). Ponadto w XII w. do Śląska została przyłączona część ziemi krakowskiej z Bytomiem, Pszczyną, Siewierzem, Zatorem i Oświęcimiem; jest to dowód, że część dzisiejszego Górnego Śląska nie była nawet od początku śląska, lecz krakowska, czyli rdzennie polska. Ważne jest też, że aż do 1821 r. ziemie te należały do biskupstwa krakowskiego.
Rok 1211 okazał się początkiem germanizacji Śląska. We Wrocławiu objął władzę Henryk Brodaty, człowiek zniemczony, który w dzisiejszej historiografii jest ukazywany jako nadzieja na zjednoczenie państwa polskiego, a który tak naprawdę doprowadziłby do germanizacji całej Polski; niemniej w swoich zapędach do zniemczania zatrzymał się tylko na Śląsku. Ukazuje to stan obecnej wiedzy, a raczej niewiedzy dzisiejszych tzw. historyków. Henryk Brodaty sprowadzał na Śląsk osadników niemieckich; dając im swobody, stawiał ich w lepszej sytuacji niż ludność polską, której liczebność na Śląsku od tego momentu zaczęła się niestety zmniejszać.
Jego syn i następca – Henryk Pobożny, który nawet podporządkował sobie Wielkopolskę i Małopolskę, kontynuował politykę ojca. Podczas napaści Mongołów w 1241 r. ograniczał się tylko do obrony Legnicy, w której zginął. Wraz z przejściem Mongołów wyginęła na Śląsku młodzież polska, a na jej miejscu pojawili się osadnicy niemieccy, którzy wkrótce dali się we znaki polskim władcom. Kolejne lata upłynęły na dalszym rozkładzie Śląska i jego postępującej germanizacji. Z godnych do zapamiętania faktów warto wspomnieć postać Henryka Probusa, który był zgermanizowany w każdym calu. Ten właśnie człowiek, chcąc utrzymać ziemię kłodzką w posiadaniu, stał się lennikiem cesarstwa niemieckiego, zrywając więzi Śląska z Polską. Popadł również w konflikt z biskupem Tomaszem, którego sprzymierzeńcami byli Polacy. Konflikt osiągnął skalę międzynarodową, gdy osiem klasztorów Minorytów przeszło z prowincji polskiej do saskiej. Probus wypędził polskich rolników i sprowadził na ich miejsce osadników niemieckich.
Osobliwe bywają jednak zakręty historii. Książę śląski, poniekąd zachowujący się jak pełnokrwisty Niemiec, tuż przed śmiercią nawrócił się. Probus, aktywny germanizator Śląska i najeźdźca Krakowa, tuż przed śmiercią zapisał swój spadek wszystkim przyjaciołom polskości na Śląsku, całkowicie pomijając tych, którzy mu wiernie służyli podczas germanizacji. Należy także zaznaczyć, że przy koronacji Przemysła II brał udział biskup wrocławski – Romka, który w ten sposób uratował honor polskości Śląska. Nie w pełni jednak zaginął duch polski na Śląsku. Podczas panowania Wacława I na tronie czeskim Wrocław chciał poddać się temu władcy. Wacław I, obawiając się polskiego żywiołu na tej ziemi, odmówił. Obawiał się, że w tym okresie, a był to czas odbudowy państwa polskiego, żywioł ten ulegnie przebudzeniu, niwecząc całkowicie plany germanizacji Śląska i przyłączenia go z powrotem do Polski. Niestety, zniemczeni i coraz bardziej ulegli książęta śląscy podzielili swe ziemie na coraz to mniejsze księstwa, w wyniku czego swoją władzę nad Śląskiem ostatecznie umocniła dynasta Luksemburczyków. Ciosem dla Polaków ze Śląska było wreszcie oddanie Wrocławia nie jako lenna, ale w wieczyste posiadanie Czech. Nasuwa się pytanie: dlaczego Piastowie śląscy prowadzili taką politykę, w wyniku której lud polski, prawowity pan śląskiej ziemi, został zaprzedany na 600 lat w niemiecką niewolę? Odpowiedź jest prosta: nie mogli znieść, że na tronie polskim zasiadła inna niż śląska linia Piastów. Przez swą zazdrość, zawiść i nienawiść do wszystkiego co polskie woleli służyć obcym panom. Dopełnieniem faktu utraty Śląska był układ w Tenczynie, który zawarł Kazimierz Wielki, gdzie – wbrew oficjalnej wersji historii – król polski nie zrzekł się praw do śląskiej ziemi, ale zrzekł się jedynie praw do zwierzchnictwa nad tymi książętami śląskimi, którzy uznali zwierzchnictwo Czech. Ten, kto zwierzchnictwa czeskiego nie chciał, mógł zostać przy Polsce. Ostateczny rozbrat książąt śląskich miał miejsce pod koniec XIV w., gdy miejsce białego, piastowskiego orła zajął orzeł czarny. Lud polski w odpowiedzi na tę zniewagę wyrzekł się zdrajców i zabronił wszystkim przedstawicielom Piastów śląskich zajmowania wysokich urzędów w Koronie. W ten właśnie sposób oddalił się Śląsk od pnia ojczystego, gdy ten na nowo zakwitał.
Zachowały się jednak silne argumenty za polskością Śląska. Kazimierz Wielki dzielnie bronił biskupstwa wrocławskiego przez oderwaniem go od metropolii gnieźnieńskiej i przyłączeniem do archidiecezji praskiej. Jego starania zostały uwieńczone sukcesem. Ważna okazała się także postać Bolka Śląskiego, który jako jeden z trzech książąt nie uznał nad sobą władzy czeskiej i do końca XIV w. rządził niezależnym księstwem, które niestety później zagarnęli Czesi. Pamiętać należy o Wrocławiu, który do czasów Jagiełły jeszcze okazywał krztę polskości, najpierw w 1370 r., spiskując za oderwaniem Śląska od Czech (owe starania Wrocławia przerwała śmierć Kazimierza Wielkiego), a potem za panowania Jagiełły, gdy król przybyły na Śląsk obudził w tutejszej ludności uczucia narodowe. Skomplikowana sytuacja z Krzyżakami nie pozwoliła mu jednak zająć się sprawą śląską. Po wojnach husyckich, które zniszczyły doszczętnie Śląsk, starali się go odzyskać synowie Jagiełły: Władysław i Kazimierz. Bracia wkroczyli na Górny Śląsk, niedręczeni przez tamtejszych książąt, ale także bez ich pomocy (książęta być może zaatakowaliby Polaków, ale bali się reakcji polskiej ludności, która tam wówczas przeważała). Wkrótce wycofali się. Kilka lat później nadarzyła się kolejna okazja do odzyskania Śląska. W 1439 r. umarł Albrecht, król Węgier i Czech, nie pozostawiając męskiego potomka (syn Albrechta urodził się dopiero po jego śmierci). Władysław zwany Warneńczykiem wykorzystał to i wkroczył na Śląsk. W tej zawierusze Czesi nie byli w stanie bronić swych praw do Śląska. Niemcy stanowili mniejszość wobec sporego odsetka polskiej ludności Śląska, a sprzedajni książęta śląscy oddaliby wszystko, byleby otrzymać jakieś korzyści z przyłączenia ich ziem do Macierzy. Niestety, niepokoje związane z Turcją spowodowały, że Władysław porzucił sprawę śląską.
Po zakończeniu wojny trzynastoletniej w Polsce (1466 r.) w Czechach doszło do ponownej husyckiej herezji. Popierający husytów władca Czech – Jerzy Podiebradzki – został objęty klątwą papieską, a koronę Czech papież i katolicka szlachta czeska zaoferowali Kazimierzowi Jagiellończykowi. Ten odrzucił ich propozycję, chcąc pozostać uczciwym wobec niedawnego sojusznika w wojnie z Zakonem. Kolejnym epizodem była wojna z królem Węgier Marcinem Korwinem, który na krótko zajął Śląsk. W tym samym czasie umarł Jerzy Podiebradzki, a na tron został wezwany królewicz Władysław Jagiellończyk, co oznaczało zwierzchnictwo jego dynastii nad Czechami. Korwin ani myślał jednak ustępować ze Śląska, choć – co ważne – nikt poza samym Wrocławiem nie popierał jego władzy na Śląsku. Doprowadziło to w 1474 r. do wojny o Śląsk. Po wyczerpujących walkach doszło do układu w Ołomuńcu, na mocy którego Korwin stał się dożywotnim dzierżawcą Śląska. Po jego śmierci Śląsk z Czechami i Węgrami przeszedł pod panowanie Jagiellonów. Gdy na tronie polskim zasiadł Jan Olbracht, był on już księciem śląskim; w 1494 r. przyłączył ostatecznie Zator do Polski i Galicji, uszczuplając terytorium Śląska. Odnotować należy także fakt, że jego następca – Zygmunt Stary – doprowadził na Śląsku do uporządkowania spraw monetarnych i omawiane ziemie zaczęły rozkwitać gospodarczo. Dzieło Zygmunta sławił poeta i to niemiecki poeta! W swoim dziele wychwalał on jeszcze wtedy królewicza Zygmunta.
W 1515 r. doszło do ważnej dla Śląska umowy w Wiedniu pomiędzy Jagiellonami a Habsburgami. To właśnie zawarta w niej klauzula, dotycząca korony Węgier i Czech, doprowadziła po bezpotomnej śmierci Ludwika Węgierskiego do przejścia w ręce Habsburgów tych krajów, czyli także i Śląska.
Wiek XVI to również okres reformacji. Na Śląsk sprowadził ją Jerzy Hohenzollern, brat Albrechta – tego samego, który składał hołd lenny Polsce w 1525 r. Herezja Lutra rozprzestrzeniła się w zatrważającym tempie przy dużym udziale ludności niemieckiej. Już w II poł. XVI w. nie było na Śląsku ani jednego księcia katolika. Jedynie ludność rdzennie polska pozostawała wierna Rzymowi. Wraz z reformacją postępowała germanizacja Śląska. Zamykanie klasztorów czy wypędzanie polskich kanoników to tylko szczyt góry ludowej. Najgorzej było na Śląsku Dolnym, Górny zaś dzielnie odpierał te ataki aż do początków XIX w. Nadzieją na powstrzymanie germanizacji był Kraków, a konkretnie Uniwersytet Jagielloński. Sami Niemcy przyznawali bowiem, że kultura i sztuka Śląska wywodziła się właśnie z Krakowa.
Pod koniec XV w. zaczął się rozwój górnictwa na Dolnym Śląsku. Na Górnym Śląsku początek kopalnictwa datowany jest na XII i XIII w. Rozwijał się także handel, a wśród głównych miast handlowych były Wrocław, Głogów i Brzeg. W tym czasie już tylko troje książąt piastowskich zasiadało na tronach małych księstewek śląskich. Tymczasem gdy w Polsce doszło do II elekcji, jednym z kandydatów został całkowicie zgermanizowany książę Henryk XI, pan Legnicy. Oczywiście został on odprawiony z kwitkiem.
Rok 1618 był początkiem wojny trzydziestoletniej. Choć Profesor Koneczny poświęca jej sporo miejsca, nie będę wdawał się w szczegóły. Należy jednak pamiętać, że po kilku najazdach Szwedów i całkowitym bezprawiu nastąpiła degeneracja ludności śląskiej, a sam Śląsk stał się swoistą pustynią. Takim właśnie skutkiem było odłączenie się go od Korony, która w tej wojnie, jak również żadnej innej batalii religijnej, nie wzięła udziału. Na miejsce wyciętej w pień ludności polskiej pojawili się Niemcy. Ciekawostką tamtych czasów jest to, że na Śląsku do czasów Ludwika Węgierskiego obowiązywało polskie prawo obyczajowe, które zakazywało, jako jedyne w Europie, tortur (m.in. odcinania członków i kończyn). Patrząc na dzisiejsze czasy nietrudno dostrzec, że Zachód od dawna lubował się w śmierci.
Początek XVII w. to czas soboru trydenckiego, kontrreformacji i prób rekatolizacji Śląska. W 1607 r. po raz pierwszy na tych ziemiach polała się krew za wiarę. Ustawy soboru trydenckiego odniosły pewien skutek, lecz zarazy luterańskiej nic już nie zdołało w pełni wyplenić. Podczas potopu szwedzkiego księstwa opolskie i raciborskie stały się schronieniem dla polskiego króla Jana Kazimierza. Już wcześniej należały one do jego brata, królewicza Karola Ferdynanda Wazy, biskupa wrocławskiego. Władza Habsburgów potęgowała dalszą germanizację Śląska, której pomostem została czechizacja. Smutne jest to, że już szóste stulecie Czesi, Słowianie, nasi bracia, zamiast wraz z Polakami zwalczać wpływy germańskie, pomagali Niemcom, samych siebie wynaradawiając. W 1683 r., podczas ważnej dla całej chrześcijańskiej Europy wiktorii wiedeńskiej, miał miejsce śląski akcent. Król polski Jan III Sobieski, maszerując przez Śląsk, oddał się pod opiekę najświętszemu obrazowi Matki Boskiej w Piekarach Śląskich. Niemniej w tym okresie na Śląsku nadal postępowała rekatolizacja. Sprowadzeni jezuici starannie wykonywali swą posługę. Zwieńczeniem ich działań było założenie przez nich w 1702 r. uniwersytetu we Wrocławiu. Podczas III wojny północnej Śląsk ponownie nawiedzili Szwedzi, ku ogólnej radości Niemców-protestantów. Władca szwedzki – Karol XII – wymusił u cesarza austriackiego ustępstwa dla luteran z powodu obawy przed niezwyciężoną (jeszcze przez kilka lat) armią szwedzką. Koniec XVII w. to koniec dynastii Piastów, w jej ostatniej, całkowicie już niemieckiej linii śląskiej.
Po ponad 800 latach historii Piastowie wymarli w 1675 r. na Jerzym Wilhelmie, władcy Legnicy. W XVIII w. nastąpiły zmiany panujących na Śląsku. Podczas tzw. wojny o sukcesję austriacką Fryderyk zwany Wielkim napadł na Śląsk, rozpoczynając w 1740 r. pierwszą wojnę śląską. Po wspaniałym zwycięstwie pod Mollwitz w 1741 r. zmusił cesarzową Austrii Marię Teresę do zrzeczenia się Śląska. Przy Habsburgach zostały jedynie księstwa: opawskie, cieszyńskie i karniowskie. W 1744 r. wybuchła druga wojna śląska, gdy Maria Teresa bezskutecznie starała się odzyskać Śląsk. Jeszcze podczas wojny siedmioletniej w latach 1756-1763 doszło do trzeciej wojny śląskiej, ale tzw. cud domu brandenburskiego rozwiał marzenia Marii Teresy o powrocie Śląska w granice Austrii. Wraz z rządami Hohenzollernów i kongresem wiedeńskim (1815 r.), pomijając cenzurę i aparat policyjny Prus, zaczęła się rządowa germanizacja, która powolne ale skuteczne apogeum osiągnęła za czasów Bismarcka jako tzw. Kulturkampf. Tragedią okazał się fakt, że dla Polaków mowa niemiecka była czymś w rodzaju przepustki do lepszego świata, urzędów, bycia kimś ważniejszym od sąsiadów itp. Kto choć trochę władał niemczyzną, stawał się powszechnie poważany. Tacy właśnie „Polacy” (choć używanie wobec nich tego określenia to nadużycie) obejmowali posady pedagogów, zatruwając umysły młodych Ślązaków. O wiele poważniejszym problemem było sprowadzanie niemieckich duchownych w miejsce polskich księży (do 1821 r. ziemia bytomska i pszczyńska wchodziły w skład diecezji krakowskiej; od tego roku należeli już do diecezji wrocławskiej). Wraz z nadejściem nowych, niemieckich duchownych zaczęło się kalanie polskiej mowy. Warto w tym momencie przytoczyć bardzo ważny fragment pracy Profesora Konecznego: „Lud widział, że kapłan mówi czystym polskim językiem (…) po niemiecku zaś nawet słowa nie umie , a nie brakuje mu przez to ani wiedzy, ani ogłady. To wzbudzało w ludzie szacunek dla polszczyzny (…) języka polskiego i narodowego poczucia. Rządowi to nie było na rękę. Chodziło o to, żeby pozbyć się księży wychowanych w Krakowie. Przysłani na ich miejsce z Wrocławia umieli po polsku (…) mniej i gorzej niż jego parafianie. (…) Nie mógł się dobrze rozmówić z parafianinem, musiał się dopiero uczyć, ćwiczyć i łamać sobie język. (…) Lud po jakimś czasie przyzwyczaił się do tego, a gdy potem niespodzianie usłyszał, tyle tylko wiedział, że to inaczej niż mówi ksiądz. To dopiero była wygoda: można było ludowi podszepnąć, że jest jakiś osobny język śląski, który nie jest polskim! (…) mógł sobie (ksiądz) przekręcać język do woli, robić błędów co nie miara i powiadać, że mówi >>po śląsku<<. Ci księża mimo woli przyczynili się do zepsucia, do skaleczenia śląskiej mowy ludowej, czyli śląskiego narzecza, które samo w sobie jest właśnie najpiękniejszem narzeczem wśród wszystkich ludowych narzeczy polskich. (…) choć co słowo, to błąd, to nic; powie się, że to >>po śląsku<<. Wszystko co źle po polsku, będzie się nazywało >>po śląsku<<.” W ten sposób dokonywała się powolna, ale skuteczna germanizacja Górnego Śląska.
Pod koniec XVIII w. nie było na Górnym Śląsku ani jednej osady niemieckiej. W 1840 r. miasta były już w dużej mierze zgermanizowane, a na wsiach język niemiecki był traktowany jako lepsza mowa. Profesor Koneczny wskazuje 1850 r. jako granicę historyczną dla Polaków śląskich. Od tego momentu polski żywioł zaczął się znów budzić, jednak tylko na Górnym Śląsku. Gdy Górnoślązacy będą wówczas tworzyć nowe karty swojej, czyli polskiej historii, reszta Śląska rozpłynie się w historii Niemiec.
Choć Profesor Koneczny ukończył swoją rozprawę w 1897 r. i pominął XX w., który tak krwawo, ale i tak pięknie wpisał się w historię polskiego Śląska, przypomnę najważniejsze fakty, o których każdy Polak, a przede wszystkim Ślązak, powinien pamiętać. Jak nie ma Śląska bez Polski, a Polski bez Śląska, tak nie można opowiedzieć historii Śląska bez znajomości historii naszej Ojczyzny. Nie wolno więc zapominać o trzech powstaniach śląskich, które podkreśliły poświęceniem i krwią powstańców tęsknotę tutejszej ludności za Macierzą, a które separatyści porównują bezczelnie do wojny domowej. Nie zapominajmy o wrześniu 1939 r., gdy ci sami weterani powstań, harcerze i ochotnicy do ostatniej kropli krwi bronili Śląska przed niemiecką nawałnicą. Nie zapominajmy o okupacji niemieckiej i radzieckiej, z którą zmagali się nasi dziadkowie i ojcowie przez ponad pół wieku, o obozie NKWD „Zgoda”, w którym ginęli nie tylko folksdojcze, ale także i przede wszystkim Polacy-Ślązacy! Nie zapominajmy o tym, że to na śląskiej ziemi rozpoczęto rozmontowywanie komunistycznego oprawcy, poprzez założone w 1978 r. przez Kazimierza Świtonia Wolne Związki Zawodowe. To na Śląsku Polacy setki tysięcy razy w imieniu Boga, Ojczyzny i Wolności oddawali najwyższą cenę – życie. Pamiętajmy o ofiarach kopalni „Wujek”, zamordowanych przez czerwonych zbrodniarzy! W dobie fałszowania historii Śląska, w czasach, gdy Niemiec nadal czyha na Nasz Dom, należy zapoznać się z tą znakomitą pozycją Profesora. Bez niej My – obrońcy polskości tego regionu, nie będziemy w stanie podjąć wojny intelektualnej, na jaką szykuje się już autonomiczny i separatystyczny wróg. A zwyciężyć w niej musimy, bo jak pokazała historia tej ziemi, prawda i opatrzność Boża jest po naszej stronie!
Tekst ukazał się pod innym tytułem w 3. numerze “17. Cywilizacja Czasów Próby”, czasopisma Narodowego Odrodzenia Polski. Przedruk całości lub części wyłącznie po uzyskaniu zgody redakcji. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Pismo do nabycia:
http://www.archipelag.org.pl
Najnowsze komentarze