Niestety w moim otoczeniu znajduje się wielu zagorzałych, liberalnych „antyfaszystów” Nie będę rozpisywał się dokładnie nad ich poglądami, gdyż wiadomo, o co im chodzi. Chciałbym teraz zwrócić uwagę na pewną różnicę między demoliberałami a „faszystami”, którą zaobserwowałem.
Walczący nacjonaliści rzadko wynoszą jakiekolwiek korzyści materialne czy pochwały z racji wyznawanych poglądów. Wręcz przeciwnie, narażeni są na szykany ze strony Systemu i lewaków oraz szyderstwa ze strony lemingów. Czasem muszą się również wyrzec niektórych przyjemności, by nie zarzucono hipokryzji. Mimo to wstępują na ową trudną drogę, by naród mógł żyć w lepszej rzeczywistości. Na górze systemu wartości Politycznego Żołnierza znajdują się (a przynajmniej powinny) sprawy ostateczne, nie zaś osiąganie chwilowych stanów satysfakcji.
Inaczej wygląda sytuacja sług systemu. Ci mogą liczyć na poklask „elit”, UE czy wpływowych organizacji. Jakakolwiek cnota nie gra tu większej roli. Wręcz przeciwnie, liberalizm ma zapewnić przyjemność (patrz. np. legalizacja narkotyków, prostytucji, itp.). Podejrzewam, iż zdecydowana większość wrogów narodu robi to, co robi, by móc się spokojnie zabawić. Wbrew pozorom miłosierdzie stanowi tu sprawę drugorzędną (aborcja, bo nie chce się nosić ciąży i wychowywać dziecka). Dobro jednostki (z wyjątkiem „płodów” oraz „faszystów”) góruje nad interesem zbiorowości. Tymczasem bez uwzględnienia grupy nie można zapewnić szczęścia jednostkom. Owocem takiego egoizmu są: niesprawiedliwość, spory, demoralizacja. Podobnie jak w wypadku bolszewizmu, obiecana utopia nie nastaje.
Udowodniłem iż, pomiędzy liberałami a nami zieje przepaść. Jak w tym wypadku obdarzać ich choćby strzępkami tolerancji? Jak darzyć szacunkiem obywateli pieniądza, rdzę ludzkości, zarazę gorszą, groźniejszą, tragiczniejszą niż epidemia dżumy?
27 grudnia 2012 o 14:55
Liberałowie to podludzie.