W ostatnim wywiadzie dla „Boulevard Voltaire”, przewodnicząca Frontu Narodowego Marine Le Pen odniosła się do kilku kwestii, które absorbują obserwatorów wydarzeń na arenie międzynarodowej. Przede wszystkim wyraziła nieformalne i ciche poparcie dla prezydenta Syrii Baszara al-Assada, zmagającego się z rebelią islamskich ekstremistów wspieranych przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników w regionie.
Zachód przygotowuje się do interwencji w Syrii. Obama zastąpił Busha, Syria Irak, a broń chemiczna broń masowego rażenia. Czy nie przypomina to Pani czegoś?
To była pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy. Zresztą nie jest to zaskakujące, gdyż Amerykanie są całkiem dobrzy w opowiadaniu różnych historii.
Powtarzamy Irak?
Zdecydowanie. Przypomina to opowieści o kuwejckich dzieciach wyrzucanych z inkubatorów, których główki rozbijały się o ściany. Albo te o broni masowego rażenia. To wszystko było amerykańską operacją informacyjną. (…) Francuzi muszą zrozumieć, iż w przypadku Amerykanów i polityki międzynarodowej, właściwą odpowiedzią jest zawsze ropa. Jaką mamy dziś rzeczywistość geopolityczną i geostrategiczną Syrii? Assad odmówił Katarowi i Arabii Saudyjskiej przecięcia swojego kraju rurociągami. Jeśli to zrozumiecie, zrozumiecie wszystko to, co dzieje się w Syrii. To nie jest walka demokracji przeciwko dyktaturze. Dzień w którym upadnie reżim Assada, będzie początkiem prawdziwego ludobójstwa mniejszości. Najpierw alawitów, z błogosławieństwem Zachodu. Więc nie rozmawiamy o obronie demokracji przeciwko totalitaryzmowi. Mówiłam to już kiedyś, w przypadku wyboru np. pomiędzy szachem Iranu a ajatollahem Chomeinim, preferowałabym szacha.
A w przypadku Saddama Hussajna i dzisiejszego Iraku?
Saddama Hussajna.
A w przypadku Baszara al-Assada i sytuacją, która się dzieje?
Prawdopodobnie preferuję Assada.
Oczywiście Marine Le Pen nie wyraża otwarcie poparcia dla prezydenta Syrii. Jednak w jej otoczeniu od dawna znajdują się osoby związane z francuskim ruchem NR, które „lobbują” w pewnych kwestiach. Jedną z nich jest były szef GUD – Frédéric Chatillon, a jednocześnie twórca portalu infosyrie.fr, prezentującego prawdziwe oblicze konfliktu syryjskiego i demaskującego kłamstwa demoliberalnych mediów. Sam Chatillon dość zdecydowanie skomentował wydarzenia w Syrii pisząc swego czasu o „syjonistycznym lobby chcącym destabilizować ten piękny kraj” i regularnie bierze udział w prosyryjskich manifestacjach.
Szefowa FN odniosła się także krótko do kwestii Palestyny.
Czy Francja ma rację wpierając przyznanie Palestynie statusu państwa obserwatora ONZ?
Oczywiście. Zawsze popierałam uznanie państwa palestyńskiego.
Z narodowo-radykalnego punktu widzenia opinie Marine Le Pen w wielu sprawach nie są w 100% satysfakcjonujące, ale należy się cieszyć tym co jest, zwłaszcza w kraju takim jak Francja, oraz życzyć „lobby NR” we Froncie Narodowym kolejnych sukcesów.
WT
23 grudnia 2012 o 16:33
Dla uzupełnienia, cytat za France24:
“She cannot cut ties with Assad and the Syrian regime because there is a very powerful radical movement within the FN that is pro-Arab purely because it is anti-Zionist,” Crépon said. “Paradoxically, she has worked hard to normalise relations with French Jews and the state of Israel since becoming party leader – she doesn’t want to throw that away. The same goes for her efforts to humanise the FN as a party.”
Istnienie silnego lobby NR w łonie FN to fakt, tak samo jak faktem jest, że w ostatnich latach, na fali ogromnego wzrostu popularności i członków, do Frontu przyczepiło się wielu prawicowych oszołomów, czy nawet syjonistów. Więc to co mówi Marine często jest efektem pewnego konsensusu wewnętrznego.
Natomiast jej ojciec popiera Assada zupełnie otwarcie. Całość artykułu:
http://www.france24.com/en/20120227-french-far-right-defends-syria-bashar-assad-jean-marie-marine-le-pen-world-war
25 grudnia 2012 o 04:45
Zdaje się, że w Syrii znajduje się grób Charlesa Maurrasa. Jeśli wygrają tam wspierani przez syjonistów ekstremiści islamscy, to biorąc pod uwagę, co robią z chrześcijańskimi cmentarzami ich odpowiednicy w Libii, z grobu Maurrasa pewnie zostaną strzępy.
25 grudnia 2012 o 04:56
Aj, gafa. Na wszelki wypadek sprawdziłem, gdzie zmarł Maurras i jednak we Francji w Tours. Ktoś mnie kiedyś wprowadził w błąd.
Tak czy siak, to co napisałem o losie chrześcijańskich cmentarzy po ewentualnym upadku Assada, pozostaje aktualne.