Odkrycie złóż gazu łupkowego na Pomorzu i Lubelszczyźnie na nowo podsyciło temat Polski jako gazowego eldorado. Prawdziwa gorączka gazowa, chciałoby się rzec, patrząc na poczynania międzynarodowych koncernów, które drzwiami i oknami walą do Polski, wietrząc w tym całkiem dobry „geszeft”. Do tej pory na poszukiwania gazu w Polsce, Ministerstwo Środowiska wydało ponad sto koncesji (stan na 1 września 2011), między innymi amerykańskim koncernom ExxonMobil, Chevron, Maraton, ConocoPhillips a także brytyjskiemu Lane Energy. Nie brakuje też akcjonariuszy rosyjskich, powiązanych z Gazpromem. Dodatkowo, jak podaje dziennik „Gazeta Prawna”, co trzecia przyznana koncesja posiada bardzo skomplikowaną strukturę właścicielską, co pozwala na rozpowszechnienie zjawiska handlu udziałami. W ten sposób część koncesji nabyła należąca do Georga Sorosa firma San Leon Energy. W sumie przedsiębiorstwa mające powiązania z Sorosem mają prawa do dziewięciu licencji poszukiwawczych. W ten sposób scenariusz uczynienia z Polski prawdziwej kolonii na wzór XIX wiecznej Brazylii, ogarniętej wówczas szałem poszukiwania kauczuku, zaczyna przybierać niepokojąco realny wymiar.
Pęd obcego kapitału do zysków z eksploatacji złóż polskiego gazu odbywa się oczywiście przy błogosławieństwie nadwiślańskiej kasty polityków. W kwestii przyszłego pakietu ustaw o gazie łupkowym, ułatwiającego dalsze poszukiwanie złóż surowca, porozumiały się niedawno rządząca PO i „opozycyjne” PiS. Ta jedność pozornych antagonistów sceny politycznej nie powinna nikogo dziwić, wszak zyski z przyszłego wydobycia będą niemałe. Wartość licencji to 4 zł 90 gr za wydobycie i pozyskanie 1000 metrów sześciennych gazu. Wartość handlowa tej ilości gazu to ok. 330 USD. Biorąc pod uwagę, że złoża gazu łupkowego szacowane są na prawie 6 mld metrów sześciennych, zdecydowanie jest w co ryj włożyć. Co prawda z biliona „zielonych” oczekiwanego zysku, Polsce przypadnie per saldo jakieś 20 proc. tej kwoty, jednak i tak stanowi to ładny kawał „paszy” dla koryciarzy znad Wisły. Będzie się o co bić, ewentualnie czym dzielić.
Nie można też pominąć kwestii degradacji środowiska, która pojawia się coraz częściej przy okazji dyskusji o pozyskiwaniu gazu z łupków. Obecnie w Kanadzie przeprowadza się badania mające wykazać, czy zachodzi związek między technologiami wydobycia gazu, a trzęsieniami ziemi. Oil and Gas Commission, czyli urząd regulujący sprawy energetyki w prowincji Kolumbia Brytyjska, analizuje dane o ponad 30 trzęsieniach ziemi, do których doszło od 2009 roku. Przykład Stanów Zjednoczonych, gdzie również zostały przeprowadzone podobne badania, pokazuje, że takie związki istotnie zachodzą. Setki wstrząsów na terenach eksploatacji w USA zmusiły władze stanu Arkansas do wydania zakazu wydobywania gazu metodą szczelinowania hydraulicznego, prowadzonego obecnie w Polsce. Technika wydobycia gazu, zwana szczelinowaniem hydraulicznym polega na wpompowywaniu pod ziemię mieszanki wody, piasku i środków chemicznych, między innymi polimerów i środków dezynfekujących, która powodując pęknięcia w skałach wypychają gaz do góry. Badania amerykańskiego Duke University przeprowadzone w maju br. wykazały ponadto, że woda używana przez mieszkańców terenów sąsiadujących z miejscami eksploatacji gazu, stężenie metanu było kilkanaście razy większe niż dopuszczalna norma!
Wśród mieszkańców prowincji Ontario i Nowy Brunszwik rośnie zaniepokojenie związane z możliwymi zanieczyszczeniami wody. Przez amerykańskie plany spuszczania oczyszczonych ścieków po szczelinowaniu hydraulicznym do granicznej rzeki Niagara, zagrożony będzie ekosystem Wielkich Jezior, w tym jeziora Ontario, które jest źródłem pozyskiwania wody pitnej dla 9 mln osób, w tym miasta i zespołu metropolitalnego Toronto.
4 października 2011 o 21:39
Jeżeli istnieje prawdopodobieństwo, że przy pozyskiwaniu gazu łupkowego może dojść do zanieczyszczenia i degradacji środowiska, to wydobycie powinno być zakazane do czasu wyjaśnia sprawy.