Don’t even try to out-Jew me, Ed! – krzyknęła podczas przedwyborczej debaty kongresmenka Bella Abzug z Nowego Jorku i jej powiedzenie, które można przetłumaczyć „Edek, nawet nie próbuj być Żydem bardziej niż ja”, weszło na stałe do nowojorskiego słownika politycznego.
W ćwierć wieku później multimiliarder Edgar Bronfman podjął próbę bycia Żydem bardziej niż ktokolwiek inny. W zasadzie mu się to udało. „Bronfman jest najpotężniejszym Żydem na świecie – mówi Abraham Foxman, prezes walczącej ze zniesławianiem żydów ligi Bnai Brith – Bronfman jest spełnieniem snów każdego Żyda … i snów każdego antysemity”.
Rezultatem jest polityczna awantura spinająca dwa kontynenty i budząca wśród wiekowych ofiar Holokaustu nadmierne nadzieje na odszkodowania i odzyskanie nieraz mitycznych pieniędzy zdeponowanych w bankach szwajcarskich.
Edgar Bronfman jest prezesem Światowego Kongresu Żydowskiego, organizacji mającej siedzibę na nowojorskiej Park Avenue w budynku koncernu Seagrams, która jest własnością rodziny Bronfmanów. Nie jest możliwe dokładne ustalenie jak liczną organizacją jest Światowy Kongres Żydowski, który podaje posiadanie oddziałów i przedstawicielstw w 68 krajach i zrzeszających trzy miliony osób. Ponawiane telefonem i faxem zapytania o ilość rzeczywistych członków w USA i innych krajach Światowy Kongres Żydowski pozostawia bez odpowiedzi..
Pewne jest natomiast, że jest organizacją bogatą, prężną i umiejącą docierać do środków przekazu. Wszczęta przed dwoma laty kampania przeciwko bankom szwajcarskim oskarzanym przez Kongres o zawłaszczenie 7 miliardów dolarów zdeponowanych przez europejskich Żydów, którzy następnie zginęli w hitlerowskich obozach śmierci, co kilka tygodni wybucha nowymi informacjami na łamach prasy amerykańskiej i europejskiej.
Banki szwajcarskie zostały przez kampanię Kongresu zmuszone do opublikowania list wszystkich możliwych do odnalezienia w archiwach nazwisk posiadaczy kont, które pozostają martwe od zakończenia II wojny światowej. Złożyły obietnicę, że wszyscy żyjący właściciele i spadkobiercy nieżyjących odzyskają swoje pieniądze z naliczonym za ostatnie kilkadziesiąt lat oprocentowaniem. Rząd Szwajcarii obiecał utworzenie wielomilionowego funduszu charytatywnego dla ofiar Holokaustu, dożywających swoich dni nieraz w warunkach bliskich nędzy. Międzynarodowa konferencja w grudniu ma podjąć decyzję, że ostatnie sześć ton złota hitlerowskiej III Rzeszy nie zostanie rozdzielone między rządy państw obrabowanych podczas wojny, ale przeznaczonę na renty dla ofiar Holokaustu.
Wszystko to stało się możliwe z inicjatywy Edgara Bronfmana, urodzonego w Kanadzie syna ubogiego imigranta z Ukrainy, który jest prezesem największej na świecie firmy spirytualiów Seagrams. Aktywa jej są oceniane na 22 miliardy dolarów. Osobisty majątek Edgara Bronfmana szacuje się na 3 miliardy dolarów. Kiedy sączy się szklaneczkę szkockiej whisky Chivas Regal, smakuje koniak Martell, popija rum Captain Morgan czy kanadyjską żytniówkę Crown Royal lub wypija szklankę soku pomarańczowego Tropicana, wkłada się pieniądze do kieszeni Bronfmana, ponieważ Seagrams jest producentem wszystkich tych napojów.
Ojciec obecnego króla spirytualiów Samuel Bronfman zrobił gigantyczne pieniądze na prohibicji w USA. Był nazywany „piratem żydowskiego morza”, ponieważ załogi jego stateczków szmuglujących alkohol z Kanady do USA przez jezioro Erie dokonywały abordaży łodzi należących do konkurencynego gorzelnika i przemytnika Lewisa Rosenstiela. Sam Bronfman za wszelką cenę chciał wejść do kanadyjskiego establishmentu. Synowie nie otrzymali religijnego żydowskiego wychowania, Edgar skończył najbardziej ekskluzywną szkołę prezbiteriańską w Toronto.
Po przeniesieniu głównej siedzby koncernu do Nowego Jorku, frustracja towarzyska Bronfmanów jeszcze się pogłębiła. W żydowskiej elicie amerykańskiej byli uważani za parweniuszy, zaś Edgar marzył o zyskaniu statusu równego rodzinom mającym „stare pieniądze”, Warburgom, Ochsom i Sultzbergerom. W roku 1981 nadarzyła się okazja.
Przewodniczącym założonego w roku 1936 Światowego Kongresu Żydowskiego był wielce zasłużony, ale nieco już zniedołężniały patriarcha Nahum Goldman. Otrzymawszy solenną obietnicę Bronfmana, że przy pomocy pieniędzy i wpływów zgalwanizuje Kongres, sędziwy działacz wyznaczył niespecjalnie dotąd znanego z działalności w organizacjach żydowskich multimilionera swoim następcą. Bronfman przyrzeczeń dotrzymał, w pewnej chwili ogłaszając że z własnych pieniędzy dołoży drugie tyle do każdego datku na Kongres nie przekraczającego 25 tysięcy dolarów.
W nowym wcieleniu Edgar Bronfman poczuł się znacznie pewniej. W wydanych przed rokiem swoich pamiętanikach opisuje jak z grupą żydowskich byznesmenów z USA podróżował po Bliskim Wschodzie i gdy autobus przejeżdżał po moście Allenby granicę Izraela na rzece Jordan, wydarł kierowcy mikrofon i obwieścił tryumfalnie „A teraz: goje na tył autobusu!”. Dla każdego Amerykanina, nauczonego już w szkole podstawowej jak za czasów segregacji rasowej Murzyni musieli jeźdźić z tyłu autobusu, obelga musi być oczywista.
W wywiadach prasowych Bronfman przyznaje, że bezpośredni impuls do walki z bankami szwajcarskimi dało mu przeczytanie w roku 1994 sensacyjnej powieści Paula Erdmana „Szwajcarskie konto” o zablokowaniu przez helwetyckich bankierów dostępu do przedwojennych kont prawowitym ich właścicielom. W niespełna rok później pojechał do Szwajcarii z zadaniem aby banki oddały Żydom ich wkłady, które Kongres Żydowski szacował na 7 miliardów dolarów. Do dzisś nie wiadomo skąd wzięła się ta liczba, ponieważ suma wszystkich wkładów, we wszystkich bankach Szwajcarii podczas wojny nie przekraczała 5 miliardów dolarów. Bronfman ocenia obecnie roszczenia żydowskie na 9,6 miliarda dolarów, gdyż dolicza należne oprocentowanie.
Szwajcarzy odpowiedzieli zimno, że po ofiarach Holokaustu i wszystkich innych osobach zaginionych podczas II wojny światowej pozostały zaledwie 43 miliony franków szwajcarskich, nieco ponad 31 milionów dolarów. Bronfman twierdzi w swoich pamiętnikach, że bankierzy przyjęli go na stojąco, w pokoju pozbawionym umeblowania, co odczuł jako zamierzone upokorzenie i bodziec do bardziej agresywnych działań. Szwajcarzy przeczą, twierdząc że spotkanie odbyło się w zwykłej salce konferencyjnej jednego z banków.
W Nowym Jorku zwerbował Bronfman potrzębnego sojusznika, republikańskiego senatora Alfonse D’Amato, przewodniczącego senackiej komisji bankowości, który jest bardzo silny w Waszyngtonie, ale był poważnie osłabiony we własnym stanie, w którym ubiegać się musi o ponowny wybór do Senatu już w przyszłym roku. Gdy Bronfman zaproponował współpracę, notowania popularności D’Amato były rozpaczliwie niskie. Wyniki jednej z ankiet wykazywały, że zamierza oddać na niego głosy zaledwie 21 procent wyborców. Ujrzawszy szansę na pozyskanie żydowskich wyborców w największym na świecie skupisku Żydów, senator włączył się do działań.
Aż trzykrotnie komisja senacka D’Amato przesłuchiwała jako świadków żydowskich imigrantów z Europy, święcie przekonanych że ich rodzinne oszczędności zniknęły w skarbcach szwajcarskich banków. Opowiadano jak szwajcarskie banki badały świadectwo zgonu właścicieli kont, którzy zostali wymordowani w ghettach i obozach śmierci. Relacjonowano przypadki kiedy bankierzy w ogóle odmawiali rozmów bez przedstawienia książeczek bankowych lub innych dowodów na piśmie o posiadaniu konta.
Przesłuchaniom towarzyszyła atmosfera sensacji, która pogłębiła się jeszcze kiedy z niewykrytego do dziś źródła, do prasy przeciekł poufny raport ambasadora Szwajcarii w Waszyngtonie, informującego swój rząd, że Szwajcaria jest obiektem ataków porównywalnych do wypowiedzenia wojny. Prasa napisała, że ambasador nakłaniał swój rząd do wydania wojny żydowskim krytykom. Ambasador musiał podać się do dymisji. Powołano trzy międzynarodowe komisje dla zbadania sprawy kont, szwajcarskich transakcji złotem z III Rzeszą i historycznego przeanalizowania jak naprawdę było ze szwajcarską neutralnością podczas II wojny światowej. Banki szwajcarskie zaczęły naprawdę serio grzebać w swoich archiwach.
Tymczasem w Ameryce trwały poszukiwania spadkobierców ofiar Holokaustu. Na specjalnej stronie internetowej pojawiały się dziesiątki listów stwierdzających, że banki szwajcarskie muszą oddać wszystkie pieniędze do ostatniego centyma. Zgłoszeń z konkretnymi nazwiskami i danymi było jednak bardzo niewiele, na przykład tylko dwa od osób pochodzących z Polski. Jedno dotyczyło rodziny która z Wiednia przeniosła się do Lwowa, drugie od człowieka stwierdzającego, że jego stryj, sadownik spod Zakroczymia „mówił, że ma konto w Szwajcarii”.
Dwaj przedsiębiorczy adwokaci, Edward Fagan z Nowego Jorku i Michael Hausfeld z Waszyngtonu złożyli w nowojorskim sądzie pozew cywilny przeciwko bankom szwajcarskim, występując jako pełnomocnicy 18 tysięcy osób, które zginęły lub zaginęły podczas II wojny światowej. Prawnicy wystąpili z tzw. „class action” domagając się wypłacenia niesprecyzowanej na razie, ale bez wątpienia bardzo wielkiej sumy, która następnie miałaby zostać rozdzielona między poszkodowanych. Rozdzielona oczywiście po odciągnięciu udziału adwokatów, który zwyczajowo wynosi w USA od 15 do 40 procent sumy odszkodowań. Kiedy w końcu lipca sąd przystąpił do rozpatrywania sprawy, okazało się, że konkretnie na liście klientów Fagana i Hausfelda jest… sześć osób.
D’Amato i Bronfman wysunęli też oskarżenia, że kupowane przez Szwajcarię od hitlerowskich Niemiec sztaby złota zawierały kosztowności zabrane Żydom podczas selekcji w obozach śmierci, a nawet złote plomby i koronki wyłuskane ze szczęk pomordowanych ofiar. Raport pełnomocnika rządu USA Stuarta Eisenstata stwierdza jednak po przebadaniu 15 milionów stron tajnych do tej pory dokumentów, że nawet jeśli Reichsbank dawał takie złoto do przetopienia na sztaby, szwajcarscy bankierzy nie mogli mieć świadomości, że kupują złoto zrabowane ofiarom III Rzeszy.
W lipcu banki szwajcarskie ogłosiły pierwszą listę prawie 1800 nazwisk posiadaczy „martwych kont”, którzy od 9 maja 1945 nie dali znaku życia. Nie mając możliwości ustalenia które konta należą do ofiar ludobójstwa, a które do innych osób Szwajcarzy włączyli na tę listę nawet sześciu hitlerowskich zbrodniarzy wojennych, w tym szefa RSHA – głównego urzędu bezpieczenstwa Rzeszy – Ernsta Kaltenbrunnera. Zbadanie listy przez ekspertów przyniosło dość zaskakujący wynik. Okazało się, że prawie połowa kont nie należy do Żydów, ale do obywateli francuskich spanikowanych w latach 1930-tych pogłoskami, że ówczesny rząd Frontu Ludowego znacjonalizuje banki. Wśród tuzina osób, które zakładając przed laty konta podały Polske jako kraj zamieszkania, tylko połowa była Żydami. W budapeszteńskim oddziale firmy Ernst&Young, prowadzącej sprawy o odzyskanie kont, powiedziano mi przed tygodniem, że z Polski wpłynęły zaledwie 22 wnioski o zwrot pieniędzy z banków szwajcarskich.
Pod koniec października ogłoszono nową listę 3.687 nazwisk cudzoziemców, którzy mieli przed 1945 rokiem konta w Szwajcarii i nie zgłosili się po odbiór pieniędzy. Przeciętny stan tych kont wynosi nieco poniżej 1700 franków szwajcarskich. Trzecia wreszcie lista to nazwiska 74 tysięcy Szwajcarów, którzy od końca wojny nie zgłosili się po swoje pieniądze. Opublikowana została ponieważ Światowy Kongres Żydowski twierdzi, że większość europejskich, a szczególnie niemieckich Żydów zakładała w Szwajcarii konta na nazwiska zaufanych obywateli szwajcarskich.
Nieco zaskakujące wydać się może, iż liczne w USA tygodniki żydowskie piszą o sprawie szwajcarskich kont znacznie mniej niż amerykańska prasa „głównego nurtu”. Także wielkie organizacje żydowskie jak Amerykański Kongres Żydowski, czy Amerykański Komitet Żydowski w ogóle nie ustosunkowują się oficjalnie do kampanii Edgara Bronfmana. Działacze Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego mówia oficjalnie, że pierwszoplanową powinna być nie sprawa kont tylko pomocy dla starych Żydów w Europie Wschodniej, którzy są podwójnymi ofiarami, najpierw hitlerowskiego ludobójstwa, potem odmowy zachodnich rządów wypłacenia rent osobom mieszkającym pod rządami komunistycznymi. Ludzie ci są najczęściej już po 80-tce, praktycznie wymierają i mogą nie doczekać się ani szeląga potrzebnej im pomocy.
Rabin Marvin Hier z Centrum im. Wiesenthala w Los Angeles twierdzi, że akcja Bronfmana jest obosieczną, ponieważ ożywić może stary stereotyp, że Żydom chodzi wyłącznie o pieniądze. Hier mówi, że jego centrum „nie szuka pieniędzy, tylko zbrodniarzy” i zwraca uwagę na możliwość odrodzenia się antysemityzmu nie tylko wśród Szwajcarów, z których wielu uważa swój kraj za niezasłużoną ofiarę propagandowej kampanii, ale nawet w Ameryce praktycznie nie znającej antysemityzmu od dziesięcioleci.
W połowie listopada zaczęto na Łotwie wypłacać pozostałym przy życiu sędziewym ofiarom Holokaustu pierwsze odszkodowania. Dostają tylko po czterysta dolarów, ponieważ tzw. Organizacja Restytucji będąca finansowym ramienie Światowego Kongresu Żydowskiego uznała że na Żydów w Europie Wschodniej da się tylko 11 z 200 milionów dolarów funduszu humanitarnego utworzonego przez banki szwajcarskie. Na co ma pójść reszta – nie jest w tej chwili jasne. Ilość żyjących ofiar Holokaustu w Europie Wschodniej jest szacowana na 50 tysięcy.
***
Powyższy tekst śp. Jacka Kalabińskiego nigdy nie ukazał się drukiem. Młodszym Czytelnikom przypominamy sylwetkę autora:
Kalabiński Jacek (1938-1998), dziennikarz, korespondent polskiej prasy, radia i telewizji w Stanach Zjednoczonych, komentator BBC. W latach 1980-1984 był prezesem warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. W 1984 wyemigrował z rodziną do Stanów Zjednoczonych, podejmując pracę w rozgłośni polskiej Radia Wolna Europa. Tłumaczył przemówienie Lecha Wałęsy w amerykańskim Kongresie, w 1991 roku został korespondentem „Gazety Wyborczej” w Waszyngtonie. W 1997 zakończył współpracę z GW i rozpoczął na trzy tygodnie przed śmiercią pracę dla „Rzeczpospolitej”.
12 stycznia 2011 o 23:31
„Don’t even try to out-Jew me, Ed!”
Edek, nawet nie próbuj mnie przeżydzić.
13 stycznia 2011 o 20:45
Bronfmanowie to są melepety. Zakładają ponoć sekty, organizacje humanitarne, pompują w to grubą kasę, a potem kłócą się z liderami tych organizacji i zamykają biznes, gdy obraca się przeciwko nim. Ot tak w kółko. Ich organizacje humanitarne wedle relacji pachną sekciarstwem. Piorą w nich brudne pieniądze zarobione na krwi swej polityki syjonistycznej, i myślą, że odkupią tak swoje winy. Może w „Talmudzie” takie zagrywki przechodzą, ale nie w rzeczywistości, która determinowana jest prawdą zawartą w tradycji katolickiej.
11 marca 2013 o 16:23
Najbogatszymi Zydami na swiecie sa:
1. Rothschils – szacowani na $ 100 trillions