Coraz częściej spotyka się z osoby poglądami, że polska młodzież zapomina o swojej kulturze i dziedzictwie, pomimo, iż w szkole i programie nauczania kładziony jest duży nacisk na polska literaturę. Dlaczego więc polska sztuka odchodzi w zapomnienie? Przecież ludzie nie stają się coraz głupsi, a nauczyciele nie byliby w stanie stworzyć ogólnokrajowego spisku. O co więc chodzi? Odpowiedzią jest system.
Ale od początku. Lekcje języka polskiego wyglądają mniej więcej tak, że w uczniów wmusza się „poprawne interpretacje” lektur, których nikt nie przeczytał, no bo po co, skoro są streszczenia, w których dodatkowo umieszczone są odpowiedzi pod klucz. Można to rozpatrzyć względem dwóch obiektów.
Pierwszym z nich są uczniowie, nieczytający książek. W tej sytuacji to oni są głównymi winowajcami. Trzeba jednak rozszerzyć swoje pole widzenia. Włączając literaturę do szerszej dziedziny jaką jest sztuka, należałoby wysnuć wniosek, że młodzi ludzie nie interesują się sztuką, co jest kompletna bzdurą. Po zauważeniu, że na ten element kultury składa się również muzyka, film, komiksy, oczywistym staje się, że młodzież „kulturyzuje” się niczym pustynia wchłania wodę. Pełno jest młodzieży ze słuchawkami w uszach, czytającej japońska mangę, oglądających anime, chodzących do kina lub na koncerty. Zdarzają się nawet osobniki czytające książki, co je w takim razie (książki) różni od takich kanonów literatury jak „Zbrodnia i Kara” czy „Dziadów”, dlaczego są lepsze, ciekawsze? Epoka. Nasi wspaniali urzędnicy z Ministerstwa Edukacji zdają się zapominać, że czas cały czas upływa, nie da się go zatrzymać. Tak jak na płynącej wodzie, można postawić zaporę, lecz za chwilę i tak poziom wody ją przewyższy i ruszy dalej. Wodzie można jednak nadać kształt oraz kierunek, ustalając jej formę. W przełożeniu na grunt systemu edukacji, nie ma powodu, aby zmuszać uczniów do czytania przeżytych treści, co w okresie buntu przynosi zupełnie inny skutek, mniej więcej taki, jak zapora na rzece – bez sensu, jak walenie głową w ścianę. W zamian za to uregulujmy jej koryto, zacznijmy analizować to co chcą poznawać ludzie, w dzisiejszej kulturze nie brakuje dzieł mogących być porównanym z kanonami literatury. Sam przeglądając mangę spotkałem się z postacią będącą inną wersją Konrada Wallenroda, a Mickiewicza i Dostojewskiego można by wprowadzać właśnie poprzez porównanie bohaterów czy przesłań dzieł współczesnych z przeszłymi.
Wprowadzi to jeszcze jeden znaczący element, mianowicie nie będzie interpretacji pod klucz. Zarówno nauczyciele jak i uczniowie sami będą musieli się zastanawiać nad tym, co chciał przekazać autor. Będzie im to o tyle łatwiejsze, o ile sami żyją w tej samej mentalności co autor danego utworu. Dalej, owocem tego może być zainicjowanie interpretowania każdej otaczającej ludzi sztuki: tekstów piosenek, czy fabuły filmu. Znacznie zwiększy to ilość produkcji dzieł kultury wyższej lub chociaż niosących jakiekolwiek przesłanie, rozpocznie się krucjata przeciw popkulturze tworzonej pod masy.
Zostanie stworzona swojego rodzaju potrzeba na sztukę, a jak wiadomo to potrzeba zmusza ludzi do działania, skoro więc będzie popyt na sztukę, trzeba będzie czymś ten popyt zaspokoić. Da to szansę na zaistnienie wielu młodym artystom, myślącym nie tak, aby ich książka dążyła do ideałów, ale żeby rzucała tym ideałom wyzwanie. Nie ma powodu, żeby tworzyć według tylko według gotowych schematów, ktoś już je zrobił, pozwólmy ustalać nowe schematy, jeśli będą złe, po prostu zostaną odrzucone. Ostatecznym skutkiem będzie nie niszczenie polskiej kultury, ale jej ewolucja.
Pakując wszystko w jeden ładny prezent pod choinkę, bądźmy dbali o nasze potomstwo, nie torturujmy ich, uwolnijmy od ograniczeń systemu, pozwólmy myśleć samodzielnie. Zamiast niszczyć ich zapał, wzmocnijmy go. Czy ktoś ostatnio słyszał o jakimś nowym polskim twórcy? Dlaczego współcześni i przyszli polscy artyści maja być niszczeni przez przeszłość? Niech z niej korzystają, ale nie będą nią ograniczani.
W ostatnim zdaniu chciałbym przekazać myśl która mną kierowała: to nie ludzie są dla kultury, ale kultura dla ludzi.
by Marco VitaMort
1 grudnia 2010 o 17:02
Dokładnie, powinni wprowadzić jakieś książki dotykające podobne tematy/problemy ale nowsze i napisane zarozumialszym językiem…
Nie urodziłem się w 1800 roku i np. tego Kordiana to nie sposób mi przeczytać mimo, że nie jestem jakimś debilem co tylko rozkład jazdy czy skład browara umie przeczytać. Na pewno o wiele ciekawsze były by lekcje jakbyśmy omawiali więcej współczesnych dzieł. Coś jest nie tak skoro nawet polonistka mówi, że gdyby to od niej zależało to połowy lektur byśmy nie przerabiali.
1 grudnia 2010 o 21:25
Prawda. Pamiętam jak w gimnazjum (jakieś 6 lat temu) miałem do przeczytania fragment (jedno opowiadanie) wiedźmina. Choć byłem negatywnie do tej książki nastawiony to po tym opowiadaniu „połknełem” całą sagę i 3 tomy opowiadań (ok 2,5 tys. stron). Co więcej zaraziłem nią swojich kolegów i potrafiliśmy dniami i godzinami opowiadać o książce, o postaciach, o wszystkim czego wymaga się na J.Polskim i jeszcze wiele więcej. Co więcej do tej pory mogę dyskutować o tej książce. Poprostu dano nam coś co nas zafascynowało. I choć ważne jest by znać podstawowe działa Mickiewicza, Sienkiewicza i innych wspaniałych Polskich pisarzy/poetów to ważne byśmy znali jej treść i nic więcej. By powiedzieć o tym że były to dzieła o nastawieniu patriotycznym. Teraz przerabiamy młodą polskę. 3 lektóry i tak naprawdę to samo, ten się zakochał, ta go nie chciała…i tak przez 2 tys stron ino w innej otoczce. Dajmy młodzieży coś co ją zafascynje, a potem zafascynuujmy ją tym co piękne w Polskiej literaturze. Ale zafascynujmy ją, a nie gnojmy jej bezsensownie. Za wszelkie błędy ortograficzne bardzo przepraszam.
2 grudnia 2010 o 12:17
W związku z podpisem, dodam, że tekst nie jest mojego autorstwa, ale mojego kolegi, blogera Frondy – który zgodził się na zamieszczenie go tutaj.
4 grudnia 2010 o 19:41
E tam, nie znacie się i już. ” Zbrodnia i kara”- malina, oczywiście jeśli się zrozumie w „czom dieło” „Kordian” może poza kilkoma fragmentami to samo.
„Dziady” również. Jeśli zaś chodzi o Młodą Polskę to Żeromski chyba nie jest taki zły. Zamiast „Wesela” Wyspiańskiego powinno być, moim zdaniem, „Wyzwolenie” , ale wtedy to dopiero by się podniósł lament Dlatego warto czytać lektury szkolne a nie jakieś mangi czy inne animy. Mógłbym jeszcze coś tam napisać o tym wszystkim, ale wtedy trzeba by było usunąć mój wpis.
5 grudnia 2010 o 11:34
Osobiście nie jestem zwolennikiem mangi i anime, jako wytworów obcej (azjatyckiej) kultury, ale też nie ja jestem autorem powyższego tekstu.