Narastający kryzys gospodarczy roznieca ponownie dyskusje na temat właściwej drogi rozwoju gospodarczego. „Prawicowi” zwolennicy „wolnego rynku” argumentują, że winą za kryzys obarczyć należy niewystarczającą ilość tej „wolności” w gospodarce. „Lewica” odkurzać zaczyna dzieła Marksa, twierdząc że ponieważ „kapitalizm” się nie sprawdził, należy wrócić do „socjalizmu”.
Największy majstersztyk szarlatańskiej demagogii prezentują jednak „globaliści”, uważając że jedynym rozwiązaniem jest totalny „wolny rynek” ale pod (totalną) kontrolą rządu światowego, który trzeba możliwie szybko skonstruować.
Jedyne co takowa dyskusja przynosi, to kolejne porcje konfuzji i zamieszania społecznego. Większość dyskutantów pod pojęciem „kapitalizmu” rozumie „własność prywatną”, w przeciwieństwie do „socjalizmu”, czyli „własności państwowej”. „Globalizm” pojmują jako naturalny proces spowodowany rozwojem nauki i techniki. Również wbrew ich demagogicznym twierdzeniom, przyczyny kryzysu są łatwo identyfikowalne, a jego katastrofalne efekty przewidywane były od lat przez autentycznych ekonomistów (niekoniecznie noblistów). Główną przyczyną obecnej sytuacji jest całkowite wycofanie się instytucji państwowych z nadzoru gospodarki i związany z nim gwałtowny rozwój tzw. „nowoczesnych instrumentów finansowych”.
Nawet najbogatszy (a więc najzręczniejszy) amerykański „finansowy guru”, Warren Buffett, przyrównuje je, w zakresie szkodliwości, do „broni masowego rażenia” i uważa że są całkowicie niezrozumiałe dla inwestorów. Próbując rozwikłać ich zagadkę stwierdził:
Czytając informacje pochodzące z instytucji handlujących tymi instrumentami, doszedłem do wnioski, że wiem, że nic nie wiem, po czym sięgnąłem po aspirynę.
Rozwikływanie zawiłości, wspomnianej powyżej dyskusji społecznej, warto zacząć od zdefiniowania zasadniczych pojęć.
Socjalizm (łac. societas – wspólnota) – wieloznaczne pojęcie, odnoszące się do prób zmniejszenia nierówności społecznych i upowszechnienia świadczeń socjalnych, lub poddania gospodarki kontroli społecznej (poprzez instytucje państwowe, samorządowe, korporacyjne lub spółdzielcze). Częścią wspólną wszystkich odmian socjalizmu jest (częściowe lub całkowite) odrzucenie idei kapitalistycznego wolnego rynku, ograniczenie własności prywatnej oraz promowanie idei sprawiedliwości społecznej.
Kapitalizm – system gospodarczy opierający się o zasadę, że właściciel kapitału winien go maksymalizować. Przeciwieństwem kapitalizmu jest woluntaryzm – gdzie kapitałów używa się do różnych innych celów. Nigdzie nie istnieje ustrój w pełni „kapitalistyczny” ani w pełni „woluntarystyczny”.
Globalizm ( łac. globare – tworzyć kulę, gromadzić się) – trend, polegający na dążeniu do utworzenia jednolitego organizmu, którego zadanie polegałoby na kierowaniu całym światem. Pojęcie to zostało wprowadzone w latach 60. XX wieku , zostało jednak rozpowszechnione dużo później, na przełomie XX i XXI wieku.
Zwolennicy globalizmu (globaliści) uznają ten proces za jakościowo nowy, nieunikniony etap rozwoju cywilizacyjnego. Podkreślają pozytywne skutki globalizacji dla całej ludzkości i doceniają wysiłki państw i organizacji wspierających ten proces. Popierają zniesienie barier, które uniemożliwiają swobodę przepływu towaru , usług i zasobów ludzkich , takich jak cła lub wizy.
Jak widać z powyższego, socjalizm i globalizm to ideologie, podczas gdy kapitalizm jest systemem gospodarczym. Pozbawionym logiki jest więc porównywanie tych „izmów” tylko dla tego, że ich nazwy mają tą samą końcówkę; równie dobrze można by porównywać przydatność rowerów i selerów.
W gospodarczym wymiarze, socjalizm, globalizm, a także faszyzm, ilustrują filozofię zarządzania kapitalizmem i w tym aspekcie są one niejako „dziećmi” tego systemu, z wszelkimi tego praktycznymi i moralnymi konsekwencjami. Gwoli klarowności przyjmijmy więc, że dyskusja ta dotyczy metod sterowania tym systemem gospodarczym.
W kontekście stosunków własnościowych, faszyzm, wraz z jego najbardziej zbrodniczą odmianą, nazizmem, preferował system mieszany prywatno-państwowy, który z perspektywy czasu można uznać za umiarkowanie efektywny.
Socjalizm, wraz ze swą utopijną mutacją, komunizmem, opierał się na własności państwowej, która okazała się wyjątkowo niewydajną.
Wbrew pozornym różnicom, globalizm jest właściwie niczym innym, niż nową, bardziej zakamuflowaną, formą socjalizmu.
Ideą przewodnią socjalizmu była „dyktatura proletariatu”, do której prowadziła „nieunikniona walka klasowa”. Sanctum globalizmu stanowi „wolny rynek”, do którego „nieuchronnie” wiedzie globalizacja, spowodowana rozwojem nauki i techniki. „Wolny rynek” jest taką samą niezwykle szkodliwą utopią, jak życie w komunie, czyli wspólnocie bez jakiejkolwiek własności prywatnej. Również „nieodwołany charakter” nastania tych ustrojów (komunizmu czy wolnego rynku) są czystą demagogią. Równie dobrze można by argumentować, że wejście Ludzkości w erę atomową musi doprowadzić do wojny nuklearnej. Może, ale nie musi; wszystko zależy od przemyślanych (oby) decyzji ludzi.
Podobieństwo tych dwu odmian kapitalizmu (socjalistycznej i globalistycznej) występuje również w formie preferowanej własności. Zarówno bowiem proces „socjalizacji” jak i „globalizacji” prowadzi do zaniku własności prywatnej. Planowany proces „upaństwowiania” gospodarki, miał w ostatecznym rozrachunku doprowadzić do „komunizmu”, czyli stanu bez własności prywatnej, w którym to właścicielami (udziałowcami) gospodarki byliby wszyscy członkowie społeczeństwa. Globalizacja ma doprowadzić do tego samego, za pomocą rozwoju globalnych konglomeratów stanowiących teoretycznie „własność publiczną” (czyli spółek akcyjnych znajdujących się w obrocie giełdowym). Ostateczny etap globalizacji to jedne globalne przedsiębiorstwo ( holding) , którego właścicielami (akcjonariuszami) będą wszyscy mieszkańcy kuli ziemskiej, czyli również komunizm. Jedyną różnicę pomiędzy socjalizmem a globalizmem stanowi droga dochodzenia do tego celu. W pierwszym przypadku było to szerzenie rewolucji, w drugim szerzenie „wolnego rynku”. Przy czym globalizm jest o tyle niebezpieczniejszy od socjalizmu, że swoją destrukcję prowadzi niepostrzeżenie, równocześnie na całym obszarze kuli ziemskiej, podczas gdy socjalizm rozprzestrzeniał się stopniowa, jak zaraza.
W obu tych systemach rzeczywistą władzę sprawowali i sprawują kliki powiązane wspólnym interesem i więzami krwi: partia i plutokracja. I znów, w przypadku globalizmu, plutokracja, jako nieformalny związek, jest dla społeczeństw świata znacznie bardziej niebezpieczna, niż kompartia.
Gospodarcze i cywilizacyjne rezultaty obu tych omawianych odmian kapitalizmu są równie katastrofalne. Zapaść gospodarcza, atomizacja społeczeństwa, demoralizacja, degradacja środowiska naturalnego, itd.
Konkludując, należy stwierdzić, że wszystkie odmiany kapitalizmu, nie wyłączając tej XIX -to wiecznej pierwotnej i dzikiej, są całkowicie skompromitowane i niereformowalne. Alternatywy są tylko dwie; albo koniec kapitalizmu (w jakiejkolwiek formie), albo koniec Ludzkości.
Jedyny sensowny system gospodarczy musi opierać się na autentycznej własności prywatnej indywidualnych jednostek lub rodzin. Z systemu tego muszą być wyłączone te elementy, których cele są inne niż zaspokajanie materialnych potrzeb ludzi, takie jak opieka zdrowotna, kultura, sztuka, nauka, itp. Te ostatnie powinny stanowić domenę społeczną.
Ignacy Nowopolski
2 kwietnia 2025 o 23:12
Z całym szacunkiem ale czy autor celowo robi sobie jaja porównując socjalizm ( w wersji nadwiślańskiej ) do globalizmu ? Ja rozumiem że system PRL miał ewidentne wady ale trzeba zaprawdę dużo celowej złej woli by postawić znak równości między nim a tym NWOwskim ścierwem. Przecież globalizm mógł zaistnieć wyłącznie na gruzach poprzednika. Wszystko to co było dobre odrzucono i wyszydzono. Wszystko co było wypaczone podniesiono do rangi cnoty i przeszczepiono jako postęp. Właśnie niszcząc założenia kolektywistyczne które bardzo niebezpiecznie ( dla tych którzy tego nie chcieli , nazwijmy ich symbolicznie Masonami Synagogi Szatana ) zaczęły przechylać się w stronę teoretyzmu nacjonalistycznego filarując pojęciom Państwa i Narodu ( które miały przecież wymrzeć wraz z rewolucjami i wojnami w Europie ) a w tym pojęć posiadanych ,, zasobów „. Wrogowie tak mutującego socjalizmu słusznie czuli pismo nosem iż z czasem kolejnym filarującym pojęciem stanie się Obywatel. Masonom Synagogi Szatana groziło iż ich projekt komunizm nie zaistnieje zaś jego odprysk lokalny czyli socjalizm nasiąknięty filarami P+N+O przejdzie w nacjonalizm. To dlatego w to miejsce szybko wstawiono sztuczne ,, indywiduum ” oderwane w globalizmie od jakiejkolwiek matrycy tożsamości. Jakim to niby cudem – ,,…ostateczny etap globalizacji to jedne globalne przedsiębiorstwo którego właścicielami , akcjonariuszami będą wszyscy mieszkańcy kuli ziemskiej…” ? Wszyscy mieszkańcy kuli będą mieli ( co najwyżej ! ) prawo do odpłatnego wynajmu od realnych właścicieli. Tu nawet nie ma iluzji władzy bliskiej człowieka. Tu nie ma iluzji wpływu na cokolwiek. W tym projekcie nie ma miejsca na człowieka ! Jest typowe ,, goim ” , zwierze hodowane w kanciapach udających mieszkania. Rodzaj bydła hodowanego dla perwersji i zabawy. Role strategiczne odgrywają maszyny zaś ,, goim ” jest zasobem utrzymywanym w imię zachcianki. Przy wszystkich wadach socjalizmu jedna koncepcja koło drugiej nawet nie stoi. W socjalizmie mimo wszystko chodziło o rozwój a człowiek nie tylko w ujęciu materialistycznym był integralną częścią systemu. W globalizmie zmierzającym do NWO nie ma rozwoju. Jest tak jakby ,, zatrzymanie czasu „. By tego jednak dokonać trzeba zlikwidować element który go pochłania i blokuje model zawłaszczeniowy. Czyli osobę ludzką formatując ją w goja który poddany będzie kontrolowanej anihilacji. Autor stwierdza – ,,…jedyną różnicę pomiędzy socjalizmem a globalizmem stanowi droga dochodzenia do tego celu…”. Moim zdaniem nie jest to prawda co starałem się wykazać. Autor pisze także iż – ,,…w przypadku socjalizmu było to szerzenie rewolucji w globalizmie szerzenie wolnego rynku…”. Starałem się opisać iż samo szerzenie rewolucji o niczym nie świadczy ponieważ wbrew zamierzeniom Masonom Synagogi Szatana projekt socjalizmu mutował w stronę zupełnie przeciwną niż zakładali jego projektanci. Swoją drogą jakby to paradoksalnie nie zabrzmiało jest to chyba jedyna zasługa Józefa Stalina choć bez wątpliwości niezamierzona ( chyba żeby przyjąć teorię spiskową iż nieświadomie w części jego decyzji przewijał się autodywersyjny duch jego wcześniejszej matrycy tożsamościowej prawosławno-gruzińskiej ). Jego konflikt ( po zdechnięciu żyda Blanca-Lenina ) z innym żydem Lejbą Trockim właśnie o koncept drogi ideologii ( czy mutującą w jednym kraju jak chciał Stalin czy też syfilizującą globalnie poprzez permanentną wojnę jak chciał Bronsztejn ) koniec końców doprowadził do mutacji socjalizmu w protonacjonalizm. Niestety Masoni Synagogi Szatana zapobiegli dokończeniu owej mutacji i zza granicy ogniskując na świat odpryski syjonizmu wskrzesili ,, myśl Trockiego ” w zdegenerowanej postaci WHO czy UE. Kończąc , co do tego iż ,,…w globalizmie było to szerzenie wolnego rynku…”. A w czymże się go dopatrzeć ? Pomijając nawet fakt koncentracji kapitału w wąskim gronie rąk jak autor sugeruje nie tylko cudzysłowem ale i opisem dalszym to nawet i mnogość podmiotów , symbolicznie licznych i równych w konkurencji o usługi bez monopolizacji nie daje żadnego wolnego rynku. Najłatwiej to wykazać na podstawie praw transmisyjnych. Monopolista państwowy czy prywatny koncentruje prawa więc blokuje wolny rynek. I nie działa tu moim zdaniem argument że ,, zapłacił najwięcej „. Tu bowiem by trzeba było zbadać pełną ścieżkę pochodzenia tego kapitału , drogi jego wypracowania. Jedyna wolna konkurencja w tym sektorze polegałaby na tym by każdy nadawca miał tę samą ofertę. Wtedy konsument siada i wybiera konkretnego nadawcę i jego transmisję z powodu czynników obiektywnych takich jak lepsze efekty czy lepszy komentator. Taki model jednak funkcjonowania mógłby zapalić w głowie konsumenta czerwoną lampkę i obudzić w nim poczucie ,, nacjonalistycznego socjalizmu ” każącego zastanowić się nad zasadnością mnogości tylu podmiotów nadawczych i tym samym dekumulacji zasobów. Na to jednak Masoni Synagogi Szatana nie mogą pozwolić. Stąd nie ma zgody ani na zaistnienie nacjonalsocjalizmu ani na wdrożenie utopii realnego wolnego rynku. Na koniec autor podsumowuje – ,,…jedyny sensowny system gospodarczy musi opierać się na autentycznej własności prywatnej indywidualnych jednostek lub rodzin…”. To znaczy konkretnie na czym ? W zasadzie do tego zmierzamy , do takiego systemu gdzie własność prywatna indywidualnych jednostek ( takich jak Musk , Cukierberg czy Gates ) bądź rodzin ( jak Trumpowie , Salmanowie czy Rothshildowie ) będzie rdzeniem globalNWO. I tak Ja wiem że autorowi nie chodzi o to ale tak to wygląda a my w Polsce zamiast powziąć głęboką refleksję opierając się na doświadczeniu empirycznym kręcimy się w kółko śniąc o nieosiągalnym ,, ideale autentyczności „.
3 kwietnia 2025 o 01:59
„Jedyny sensowny system gospodarczy musi opierać się na autentycznej własności prywatnej indywidualnych jednostek lub rodzin. Z systemu tego muszą być wyłączone te elementy, których cele są inne niż zaspokajanie materialnych potrzeb ludzi, takie jak opieka zdrowotna, kultura, sztuka, nauka, itp. Te ostatnie powinny stanowić domenę społeczną.”
XD – Chyba autor nie znał Ciborowskiego. Jak pamiętamy, za II RP wielu przedsiębiorców wycofało się z Polski, przykładowo Lilpop, ten od produkcji pociągów.
A co do reszty – nie do końca. Bo nie wyciągnęliśmy wniosków z prywatyzacji balcerowiczowskiej, a interwencjonizm gospodarczy pozwalał szybko postawić gospodarkę. Dopiero za Kwiatkowskiego poszliśmy w rozwój. Zakłady takie należało uspółdzielczyć w 1989 roku, ewentualnie zwrócić, nie zaś likwidować. Ale rządziły nami agentury niemiecka i amerykańska, które nie chciały silnej Polski. EWG/UE też nie.
Żeby podnieść w godności ekonomicznie Polskę, bo nic nigdy nie będzie w pełni równe, należałoby stworzyć mechanizm częściowej nacjonalizacji najbogatszych i przekazać w formie dotacji na zlikwidowane w III RP zakłady, niech bezrobotni sobie taki zakład odbudują i pracują, niech to będzie ich zakład na własność po odbudowie i wyeliminować system przetargów, promujący najsilniejszych.