life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Prof. Leopold Caro: Przeciwko liberalizmowi i teoriom Misesa

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Liberalizm doczekał się po wojnie zmartwychpowstania. W Niemczech jednym z głównych jego heroldów i obrońców jest Dr Ludwik Mises, profesor uniwersytetu wiedeńskiego, autor dzieł: Die Gemeinwirtschaft (str. 503. Jena, Fischer 1922) i Liberalismus (str. 175. Jena, Fischer 1927), we Francji Francis-Delaisi, autor książki: Les contradictions du monde moderne (Paris Payot 1925, str. 560).

Zacznijmy od Misesa. Ułatwia on sobie polemikę z wszystkimi zwolennikami odmiennych od niego poglądów, określając ich w czambuł jako socjalistów lub pseudosocjalistów. Wobec tego należeli by tu: Arystoteles, ponieważ mówił o  κοινὰ τῶν φίλων, więc o dobru wspólnym bodaj wśród przyjaciół w razie potrzeby, Plato, św. Tomasz z Akwinu, liczni ojcowie Kościoła, z nowszych pisarzy Carlyle, Gide, Schmoller, Wagner, Pesch i wielu innych. W drugim dziele nazywa przeciwników liberalizmu „neurastenikami” i „załganymi, zazdrosnymi indywiduami” (str. 12) oraz „podupadłymi literatami” (str. 166).

Zdawałoby się, że broniąc własności prywatnej á outrance [fr. „do przesady” – przyp. red.], wraz z prawem jej używania choćby ze szkodą dla innych lub dowolnego zaniechania produkcji, a więc zarzuconego w nowszym prawie ius abutendi [łac. „prawo do nadużycia” – przyp. red.], wystrzegać się będzie bodaj cynicznego przyznania, że początkiem własności było przywłaszczenie sobie cudzego dobra. Tymczasem tak właśnie twierdzi, dodając, że zadaniem prawa jest ochrona dokonanego przywłaszczenia, a więc sankcja i utrwalenie dokonanego bezprawia!

A jednak jest to fałsz oczywisty. Prawa, nadane przez Hammurabiego, Mojżesza czy dwanaście tablic rzymskich miały źródło czyste i cel nieskalany. Były inspirowane przez wiarę w Bóstwo, pragnące panowania dobra i sprawiedliwości na ziemi. Brutalnym swym atakiem podkopuje Mises własność prywatną, której obronę głosi. Jeśli bowiem prawo wywodzi swój początek z bezprawia, to nie ma powodu go bronić i w jego obronie życie swoje narażać.

Podobny błąd popełnił swego czasu Ricardo, wywodząc wartość wyłącznie z pracy. Wprawdzie się okazało, że tak nie jest i że wartość pochodzi przede wszystkim z użyteczności i rzadkości, a praca jest tylko o tyle jednym z czynników wartości, że nie może ona zejść trwale poniżej jej kosztów. Ale socjaliści zyskali w argumentacji Ricarda doskonały argument. Skoro kapitał w najrzadszych wypadkach powstaje z samej pracy właściciela, a tylko praca może być rzekomo źródłem wartości, przeto rozumowali logicznie, że własność wielkich przemysłowców, wielkich banków i wielkich właścicieli ziemskich winna być znacjonalizowana czy uspołeczniona.

Państwo nazwał Nietzsche nowym bożyszczem. Sąd ten krytyczny cytuje Mises z upodobaniem, dodając pod adresem państwa dalsze ujemne określenia. Nazywa je „najzimniejszym z pomiędzy wszystkich zimnych potworów”, „istotą tajemniczą wzniesioną na tron bożka”. Dla Misesa nie ma znaczenia, „czy ta lub owa ziemia jeszcze »do nas« należy, czy też nie” (str. 213 pierwszej książki). W świecie kapitalistycznym wedle Misesa granice państw są bez znaczenia (str. 221). Wszelka czynność państwowa to „zło, które jeden człowiek wyrządza innym” (Liberalizm str. 51).

Naród, jedyna prawdziwa, pulsująca życiem emanacja ulubionej w obozie liberalnym „ludzkości” – pozostawia Misesa zimnym. Dla religii, pokarmu, pociechy i prawdy setek milionów ludzi, zna tylko szyderstwa. Jedyne nietykalne tabu to dla niego własność prywatna, oparta nie na ustanowieniu Bożym, zmierzającym do solidarności rodzaju ludzkiego i stąd ograniczającym własność szeregiem obowiązków wobec bliźnich – ale na „szczególnym porządku” prawnym, sankcjonującym i uwieczniającym krzywdę i zbrodnię, wymyślonym przez ateistyczny materializm a nieoględnie przyswojonym wraz z filozofią deterministyczną przez liberalizm.

Jednostka, powtarza Mises za koryfeuszami liberalizmu w przeszłości, wie sama najlepiej, co jej przynosi korzyść lub szkodę. A kto tego nie wie, zginąć musi. A więc zwycięstwo tych, którzy są najlepiej przystosowani do walki życiowej, survival of the fittest! Znamy tę piosnkę, faktycznie brzmiącą na cześć lichwiarzy, spekulantów giełdowych oraz wyzysku robotników po fabrykach czy kopalniach!

Czyż nie bowiem te ciemne indywidua w naszych oczach zwyciężają ciągle, czyż nie one są dziś królami epoki w państwach rządzących się liberalizmem, w których spryt dzierży berło, depcąc to wszystko, co dawne epoki czciły: honor, narodowość i wiarę?

Nauka ekonomii społecznej, odpowiada Mises, nie jest nauką normatywną, nie opiera się na etyce. Wszystkie stosunki ludzkie oparte są na prawie silniejszego. Do tego faktycznego stanu rzeczy winna zastosować się nauka, nie zaś wskazywać ideały, wypracowywać programy. Oczywiście, że takie stawianie kwestii degraduje człowieka do poziomu maszyny, skazanej z góry i beznadziejnie na wykonywanie takich a nie innych czynności; wyklucza głos a niejednokrotnie przewagę czynników altruistycznych, które nawet w dżungli, wśród dzikich zwierząt, nie są pozbawione znaczenia.

Altruizmu w stosunkach ludzkich Mises nie dostrzega. A jednak, ile go jest w dziejach, ile w każdym społeczeństwie! I właśnie on stwarza ciągły postęp, zagrzewa do działania, wskazuje cel wszelkich usiłowań. Ale w deterministycznej filozofii „nadludzi”, wychodzącej na korzyść ludzi przebiegłych i sprytnych a odnoszącej się z pogardą do prostodusznych i mniej świadomych wykrętów w rzeczach gospodarczych i w rozumowaniu na tej filozofii opartym Misesa nie ma miejsca dla słabszych i dlatego nie ma miejsca dla ich ochrony przez państwo, a więc dla czegoś, co zwalcza zawzięcie jako etatyzm.

Mises nie zastanawia się nad tym, że umowy o pracę czy o cenę towaru nie zawsze przychodzą do skutku przy obustronnej równości i wolności decyzji. Zbyt często słabszy musi zgodzić się na niską płacę czy wygórowaną cenę, ponieważ nie posiada zapasów gotówki, pozwalających mu żyć choćby przez czas krótki bez płatnego zajęcia lub zaopatrywać się w namiastkę zamiast towaru o cenie wyśrubowanej przez producenta czy pośrednika. Czy krzywda wyrządzona słabszemu ma być zatwierdzoną przez państwo? Czy raczej nie jest obowiązkiem państwa, które spełniać winno zawsze szlachetną misję stawania po stronie słabszego, wyrównywać szanse tegoż, stając po jego stronie? A to właśnie nazywa się etatyzmem.

Wiadomo, że zezwolenie obdłużenia i dzielenie gruntów włościańskich, udzielone np. w b[yłej] Austrii w r[oku] 1868 miało najfatalniejsze następstwa: proletaryzację wsi, rozdrobnienie posiadanych gruntów, tysiące licytacji. Powstały wskutek tego w Niemczech niepodzielne zagrody włościańskie, w b[yłej] Galicji w r[oku] 1906 włości rentowe, w Stanach Zjednoczonych nieobdłużalne, niepodzielne i niesprzedajne zagrody zwane home-steads. Cały ten ruch ma oczywiście na celu utrzymanie ziemi w rękach rolników i w rozmiarach zdolnych do produkcji, więc w gruncie rzeczy ma na celu poparcie i ochronę własności prywatnej. Dla prof. Misesa jest atoli ten ruch „komunistycznym” (str. 30 pierwszej książki) – ponieważ jest oczywistym mieszaniem się państwa do spraw gospodarczych, a więc etatyzmem!

Przeciwko kartelom nie mówi nic, choć są one oczywiście naruszeniem zasady wolności handlu. Za to potępia zmowy robotnicze. Czyż jednak strajk generalny z zaniechaniem dostawy węgla, gazu, elektryczności i wody nie byłby czysto liberalnym? Wszak gdyby robotnik nie mógł odmówić swych usług, byłby niewolnikiem. Zdaje się jednak, że Mises domagałby się w takim razie słusznie – ale niekonsekwentnie – interwencji państwowej.

Nic dziwnego więc, że p. M[ises], który nie ma zrozumienia dla idei państw narodowych, odnosi się z pogardą do ich intencji tworzenia własnego przemysłu, porównując je do usiłowań poszczególnych powiatów tego samego państwa podczas wojny światowej, zabraniających wywozu środków żywności do innych powiatów, czy też dowozu butów i ubrań, jeśli w obrębie danego powiatu istnieje czy to fabryka włókiennicza, czy garbarnia! Jak Niemcy nie powinny np. w oranżeriach sadzić kawę zamiast sprowadzenia jej z Brazylii, bo to wypada taniej, tak samo państwa rolnicze powinny sprowadzać wyroby przemysłowe z zachodu Europy (czytaj: z niem[ieckiej] Austrii i Niemiec), bo i to taniej wypada (str. 218).

Oba porównania kuleją: co innego powiaty a co innego odrębne państwa, po wtóre zaś podczas wojny głodne powiaty chciały sprowadzać środki żywności, a bogatsze w żywność powiaty chowały ją dla siebie – państwa przemysłowe natomiast nie tylko nie wzbraniają wywozu swej produkcji przemysłowej, ale pragną ją w każdym kierunku ułatwiać. Tym, który nie chce, nie jest producent, ale konsument, żyjący w państwie przemysłowo zacofanym, o ile usiłuje stworzyć własny przemysł i zastąpić nim cudzy. A tak samo co innego są przeszkody, wynikające z warunków naturalnych klimatu jako stałe i nieusuwalne, a co innego wynikające z zaniedbania czy z czasowo niekorzystnych warunków politycznych lub gospodarczych jako zmienne i przejściowe.

Zdaniem Misesa nie ma różnicy między gospodarstwem obliczonym na zysk, a mającym na celu jedynie zaspokojenie potrzeb (str. 131). Spekulacja pozostanie i w państwie kolektywistycznym (str. 194 i n[astępne]). O ile idzie o spekulację w znaczeniu przewidywania, obliczenia szans, to ona naturalnie pozostanie. Ale między taką beznamiętną czynnością mózgową człowieka gospodarującego i troszczącego się o dobro ogółu a spekulacją chciwego łupu Shylocka, mającego na celu wyłącznie korzyść własną i stąpającego obojętnie po ofiarach życia i dobrobytu swych bliźnich, istnieje głęboka jakościowa różnica.

Zdaniem Misesa nie można mówić o rozdziale dochodów, ponieważ np. robotnik czy kapitalista otrzymuje swój udział przedtem, nim gotowy wytwór nadaje się do spożycia (str. 139). Ale wszak nie idzie o czas, kiedy uczestnicy produkcji otrzymują swoje udziały ani nawet o to tylko, co każdemu z nich przydziela targ czyli chwilowa koniunktura – lecz o to także i przede wszystkim, ile powinno mu w ustroju, opartym na własności prywatnej, ale sprawiedliwym, przypaść.

Innymi słowy podział dochodu społecznego nie może być traktowany inaczej, jak tylko z punktu widzenia prawa naturalnego i etyki. Dowiodłem tego szczegółowo w rozprawie pt. Wesen und Grenzen der Sozialökonomik, ogłoszonej w „Archiv für Rechts- und Wirtschaftphilosophie” (kwiecień 1928) a po polsku pt. Sądy wartościujące w ekonomice w „Przegl[ądzie] Współcz[esnym]” (lipiec 1928) i na zawarte tam wywody się powołuję.

Kto lepiej produkuje, winien bezwzględnie utrzymać pole, twierdzi Mises w dziele o liberalizmie. Wszystkie cła ochronne i premie, mające na celu sztuczne wyśrubowanie własnego przemysłu, winne odpaść. Począwszy od konferencji brukselskiej z 1920 r. aż do odezwy 160 bankierów z 1926 r. słyszymy tę piosenkę. Na ten rzekomy postulat racjonalizmu niech mi wolno się zapytać: Czy Niemcy w pierwszej połowie XIX w[ieku] nie były jeszcze krajem wybitnie rolniczym? Jakim okolicznościom i wpływom zawdzięcza rozwój wielki przemysł tego państwa? Wszakże nie wolnemu handlowi, tylko opiece państwowej. I czyż wobec tego nie jest zrozumiałym, że narody opóźnione w rozwoju widzą w wolnym handlu jedynie sposób uwieczniania ich gospodarczej zależności?

Mises natomiast sądzi, że kto uważa alkohol czy nikotynę za szkodliwe, niechaj nie pije i nie pali – ale państwo mieszać się do tego nie może. Przedsiębiorca ma prawo dostarczyć konsumentowi trucizny i broni morderczej, jeśli on tego zażąda (str. 438/9). Rozstrzygającym dla Misesa jest interes producenta, nikt więc nie powinien mu przeszkadzać w zarobkowaniu.

Dlaczego liberalizm nie może być i nie wejdzie nigdy bez reszty w życie państwowe? Ponieważ wychodzi wbrew swemu założeniu i wbrew swym hasłom racjonalistycznym z irracjonalnego i całkowicie błędnego założenia o człowieku gospodarczym. Wszystkie namiętności, których nie zdołaliśmy dotąd zgładzić z życia doczesnego, krzyżują dążność gospodarczą człowieka; wojny periodyczne, które zawsze są dziełem irracjonalistycznych pobudek, przedzierają mozolnie utkaną nić zarobku i zysku. Wszelkie imponderabilia z dziedziny miłości i nienawiści nie tylko rozstrzygają w gruncie rzeczy o losach gospodarczej działalności miliarda ośmiuset milionów ludzi, zamieszkujących kulę ziemską, ale wdzierają się nawet do londyńskiej City i na New-Yorską Wall Street i biorą i tu udział w rozstrzyganiu problemów gospodarczych. Mówiłem o tym obszernie w rozprawie Le matérialisme économique comme un des fondements du marxisme („Revue Mondiale” nr 13, lipiec 1926), w której wykazałem, że liberalizm i marksizm siedzą na tym samym niskim szczeblu drabiny, że dla obu jedyną podstawą społeczeństwa i wyłącznym źródłem dziejów ludzkich są stosunki gospodarcze, a cała tysiącletnia praca serca i myśli ludzkiej, balsam wiary, zdobycze nauki to tylko nadbudowa, okrasa i nic więcej. Wykazałem tam również gruntowną błędność i sprzeczność tego światopoglądu z rzeczywistym stanem rzeczy, częściowo rozszerzając i modyfikując doniosłe argumenty, przytoczone przez Masaryka, Tugan-Baranowskiego, Simkovitcha, Hammachera, Woltmanna, Stammlera, Wallace’a, Weismana i wielu innych przeciw materialistycznemu pojmowaniu dziejów.

Mises pomija tych autorów w zupełności, argumenty jego więc, zaczerpnięte z szczupłego bojowego rynsztunku liberalizmu przeciw marksizmowi opierają się głównie na twierdzeniu, które już dawno przed nim wypowiedział Paweł Barth w dziele: Philosophie der Geschichte als Soziologie (1897), że mianowicie przed zdobyciem żywności musiała być praca a przed pracą teleologiczny jej zamiar, że przeto myśl istniała przed gospodarstwem. To jest naturalnie prawdą, ale nie dowodzi wiele, wszak bowiem myśl w tym wypadku zwrócona jest ku ziemi, ku korzyści własnej.

Natomiast uczucia religijne i etyczne czerpią źródło swe poza tą poziomą sferą. A któż zaprzeczy, że najwspanialsze karty historii zapisane są czynami, nie płynącymi bynajmniej z pobudek gospodarczych. Idei walki klasowej zadała kłam w naszych oczach wojna światowa, w której węzły narodowe okazały się wśród różnych warstw społeczeństw europejskich o wiele silniejsze i trwalsze, niż przeciwieństwa gospodarcze. Przewagę pierwiastków ideologicznych i emocjonalnych nad gospodarczo-racjonalistycznymi udowodniło cudownie rozszerzenie się chrześcijaństwa, do którego garnęli się i „możni tego świata”, mimo że przez to narażali się na najcięższe prześladowania, a nawet w razie utrzymania życia i majątku musieli zgodzić się na ofiary dotkliwe i znaczne na rzecz ubogich współwyznawców.

A teraz z drugiego końca, ze strony nienawiści czy zemsty. Czy może prześladowania murzynów w Stanach Zjednoczonych a masowe mordy setek tysięcy wykształconych Rosjan w państwie sowietów podyktowane były względami gospodarczymi?

Engels twierdzi (Die Entwicklung des Sozialismus von der Utopie zur Wissenschaft), że nauka Kalwina o predestynacji wypłynęła z przeświadczenia o niepewności dróg morskich, zagrożonych przez piratów. Szczególna rzecz w takim razie, że rozszerzyła się nie w państwie morskim, np. w Wenecji czy w Genui, które pozostały katolickie, ale przede wszystkim w Genewie, w której rozbójników morskich na jeziorze genewskim już za czasów Kalwina nie było.

Otóż konsekwentny liberalizm idzie tu w ślady marksizmu. Jak on, i liberalizm usiłuje ściągnąć wszystko, co wzniosłe i wielkie do ciasnoty własnego widnokręgu, do punktu widzenia kreta, którego razi światło słoneczne. To też Mises powiada w „Gemeinwirtschaft”: „Nie ma niczego, co byłoby samo przez się etycznym”. Nie może się na to zgodzić, by „to, co zostało uznane za pożyteczne i rozsądne, mogło być przez jakąś ciemną i nieznaną siłę… określone jako niemoralne” (str. 390). Chrześcijaństwo wedle Misesa jest „nauką, zabraniającą ludziom tak troski o utrzymanie jak i pracy, dającą pełen ognia wyraz rozgoryczeniu przeciw bogatym, głoszącą nienawiść przeciw rodzinie i zalecającą dobrowolne pozbawienie się męskości” (str. 413). Przytaczając te nonsensy, wyrazić muszę ubolewanie, że śmiał je wypowiedzieć człowiek, zajmujący katedrę profesorską. W związku z ustępami, zwróconymi w ewangeliach przeciwko bogatym, powiada Mises: „Złe to żniwo, które wzrosło ze słów Zbawiciela. Więcej krwi popłynęło z ich powodu, więcej wywołały nieszczęść, niż prześladowanie kacerzy i palenie czarownic na stosach” (str. 411). Oto, co spotyka Syna Bożego za to, że wypędził przekupniów z świątyni Pańskiej i potępiał nieuczciwie zdobyte i samolubnie zużytkowane bogactwo!

Naturalnie, że zdaniem Misesa Kościół trzyma „każdorazowo z tym kierunkiem, który lepiej odpowiada jego interesom” (str. 414). „Destrukcjonizm dzisiejszego świata to nie w ostatniej mierze dzieło Kościoła zarówno katolickiego jak protestanckiego” (str. 415). „Pośród kultury współczesnej wierzący chrześcijanin obraca się z tajemnym drżeniem, nie mogąc jej pojąć” (tamże).

Zbytecznym jest chyba szczegółowe odpieranie tych wszystkich oszczerstw i potwarzy. Przytoczenie jednak tych opinii Misesa było potrzebnym ze względu na reklamę, jaką mu czynią w Polsce niektórzy ekonomiści.

W jednym tylko przyznać muszę bezwzględną rację Misesowi. Oto w opinii, że „żywe chrześcijaństwo nie może istnieć obok ani pośród kapitalizmu” (str. 421). Niestety, nasi zwolennicy kapitalizmu nie są tak szczerzy i nie chcą zdać sobie sprawy z tej nieuchronnej sprzeczności.

Mises stoi na stanowisku „międzynarodowego podziału pracy”, tym samym, jakie zajmował sam wielki kapłan liberalizmu, Ricardo. Kierunek ten wierzy w przyszłe powszechne wynarodowienie poszczególnych narodów, w powolny zanik patriotyzmu. Oto dalsza cecha, łącząca liberalizm z komunizmem międzynarodowym Lenina i Bucharina.

Cała nadzieja w tym, że póki żyć będą w stawie ludzkim obok szczupaków i karpie, co mądrzejsze karpie nie zdecydują się chyba na samobójcze oświadczenie, iż jest ich obowiązkiem dać się pożreć szczupakom, na co zgadzają się chętnie „w imię podziału pracy, kultury i postępu rodzaju rybiego”. Niemiecki poeta mówi słusznie: Nur die allerdümsten Kälber, Gehen auf die Schlachtbank selber! [niem. „Tylko najgłupsze cielęta same idą do ubojni!” – przyp. red.].

W „Zmierzchu Bogów” (Götterdämmarung) pióra jednego z najgłębszych myślicieli (nie tylko muzyków i poetów), Ryszarda Wagnera, smok Fafner przygarnia do siebie złoto Renu i jako jedyne uzasadnienie swej przewagi przytacza stan faktyczny słowami: Hier lieg’ ich und besitze [niem. „Tu leżę i posiadam” – przyp. red.].

Liberalizm przypomina smoka Fafnera. Ani na obecny podział własności, ani na przewagę własną żadnych nie przytacza racji głębszych; nie przytacza, bo ich nie ma. Kapitalizm jest dla niego nie zjawiskiem historycznym, które kiedyś ustąpi miejsca innym formom ustrojowym, ale „jedyną dającą się pomyśleć i jedyną możliwą formą gospodarstwa społecznego” (str. 210), „każda zmiana podziału własności sprowadziłaby dla całego ogółu obniżenie przeciętnego dochodu” (str. 429). Dzisiejszy podział własności jest więc wedle twierdzenia M[isesa] nieomylny i wyklucza możliwość jakichkolwiek zmian.

Faktycznie „wolnej konkurencji” dawno już nie ma. Usunęły ją kartele i trusty. Powtarza się atoli tę bajkę dla małych dzieci w podręcznikach dla najnaiwniejszych i powtarza ją także Mises. Zbyt wiele pewności siebie okazuje Mises, zbyt napastliwie obchodzi się ze wszystkimi, którzy myślą odmiennie, zbyt wiele nagromadził pseudo argumentów, z których zaledwie małą część przytoczyłem, abym mógł wierzyć, że istotnie tak myśli, jak mówi. Fatalnie świadczyłoby to o poziomie intelektualnym niemieckich profesorów ekonomii społecznej.

Porozumienie między narodami jest istotnie rzeczą wielką i w zasadzie pożądaną, ale ani Mises, ani Delaisi, ani w ogóle żaden reprezentant skrajnie egoistycznej i klasowej teorii liberalizmu nie nadają się na zwiastunów tego zbliżenia. Głosić je mogą z wiarą i skutecznością jedynie zwolennicy solidaryzmu, uznającego prawo wszystkich jednostek i wszystkich państw narodowych do pełnego i niezawisłego współżycia.

prof. Leopold Caro

LeopoldCaro

Źródło: Xportal.press


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: ,

Podobne wpisy:

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*