Truizmem jest stwierdzenie, że ten kto ma kontrolę nad umysłami, ma kontrolę na ludźmi. Jest to szczególnie prawdziwe w dobie informatyki, elektroniki i Internetu.
Pamiętam rok 1993, kiedy to w Stanach zadebiutował komercyjny (biznesowy i prywatny) Internet. Był on praktycznie „pusty”, ale szybko zaczynał się „napełniać” informacjami. Jednakże dopiero na początku XXI wieku, zaczęły powstawać platformy społecznościowe, jako konkurencja w stosunku do propagandy korporacyjnej, dziś zwanej globalistyczną.
Przez te wszystkie lata, w miarę rozwoju, uważnie śledziłem „dialog społeczny” w tym kraju, a potem w pozostałej części anglojęzycznego Internetu, a obecnie globalnego.
Przez te lata udało mi się wyselekcjonować te platformy i portale, które są uczciwe, wiarygodne, nie propagandowe (takie które mówią prawdę, a nie kłamstwa za pieniądze).
Przypuszczam, że śledzę ich około setki(100), no ale nie wszystkie udało mi się zapewne zlokalizować. Dla celów statystyczno-rozliczeniowych, załóżmy że jest ich w całości 300 i że każdy jest inicjowany przez jednego niezależnego inicjatora.
Hipotetycznie mamy więc do czynienia z 300 postaciami nadającymi ton niezależnej i w miarę obiektywnej informacji na populację około 300 milionów Amerykanów. Stanowi to ułamek promila, co wyjaśnia przyczynę, dlaczego pomimo amplifikacji medialnej, prawda ta wolno przebija się do świadomości ludzkiej. A mamy tu do czynienia z sytuacją, gdy używany język gra rolę międzynarodowego. Porównując to z prowincjonalną sytuacją III RP, gdzie całą narrację może skutecznie kontrolować kilkudziesięciu agentów globalistycznych, szanse na przebicie się prawdy są praktycznie równe zero. Na dodatek, dzięki żelaznemu uchwytowi za gardło, „porozumienia politycznego ponad podziałami”, od Kościoła Katolickiego do globalistycznej agentury politycznej, wszyscy omijają tematy tabu. Nawet wydawałoby się „patriotyczni opozycjoniści” nie są w stanie sformułować doktryny adekwatnej do współczesnej sytuacji i pozostają w księżycowych paradygmatach Drugiej Rzeczpospolitej, upatrując zagrożenia nie tam gdzie one rzeczywiście istnieją.
Tak jak za czasów PRLu trzeba ich było wypatrywać na Kremlu, tak w III RP zwrócić się w kierunku Berlina, Brukseli, a przede wszystkim w Waszyngtonu!
Ignacy Nowopolski
Źródło: https://substack.com/@drignacynowopolski
13 lutego 2025 o 10:19
,,…tak jak za czasów PRLu trzeba ich było wypatrywać na Kremlu tak w III RP zwrócić się w kierunku Berlina , Brukseli a przede wszystkim w Waszyngtonu !…” – nie ma to jak dziecinne uproszczenia. Niezależnie od formy Państwa w danej konstelacji czasu zagrożenia nadchodzą z różnych stron choćby dlatego że druga strona wykorzystuje pod siebie skupienie się kogoś na tym innym… Dlatego mądrzy ludzie przygotowują sobie wielorakie warianty gry że posłużę się klasykiem. Skupianie uwagi Polaków na Moskwie po 1945 roku dało nam zachodni ucisk. Powtórzenie tego błędu dziś to jest jak proponuje autor na Berlinie , Brukseli i Waszyngtonie ( w tym Tel-Awiwie ) to powtarzanie matrycy błędu co da nam powtórkę czyli ucisk ale od Wschodu. Przestańmy kształcić pokolenia w ciasnocie intelektualnej zawierającej schematy a zacznijmy rozrysowywać sobie warianty gry rozumiejąc że nikt nam nie da Polski bo ona silna nie jest w niczyim interesie ani niemieckim , ani brukselsko-biurokratycznym , ani brytyjskim , ani żydowsko-amerykańskim , ani ruskim ani chińskim. Mądry człowiek patrzy przed siebie , patrzy za siebie i także na boki…