Kmicicowe „kończ waść, wstydu oszczędź” to jeden z cytatów, który zna niemal każdy, ale zdecydowana większość snobujących się na erudytów używa go niewłaściwie. Prawdopodobnie dlatego, że współcześni Polacy, a być może w ogóle: współcześni ludzie, nie są zdolni do odczuwania wstydu tak silnego, że woleliby umrzeć. Od urzędników państwowych i dygnitarzy uczelnianych, rzecz jasna, nikt harakiri nie oczekuje; zwyczajna dymisja — w sytuacji, gdy skompromitowali się dokumentnie, i o szacunku niezbędnym do pełnienia funkcji mowy być nie może — wystarczyłaby w zupełności. Jednak, jak powiedział Arystydes Briand o pewnym nowomianowanym ambasadorze, który w stresującej sytuacji nie zapanował nad perystaltyką jelit: „Czy ja wymagam wiele? Tyle tylko, żeby nie robili w spodnie podczas oficjalnych uroczystości. A i tego nie mogę się doprosić…”
Zupełnie niedawno, 29 stycznia br. (notabene: na dwa dni przed wspomnieniem św. Jana Bosko, wychowawcy młodzieży) przedstawiciele nie najlepiej wychowanej młodzieży postanowili nakrzyczeć na magnificencje i senatorów podczas posiedzenia Senatu UJ [patrz: https://krakow.eska.pl/krakow-dantejskie-sceny-na-posiedzeniu-senatu-uj-agresywni-studenci-przerwali-obrady-spor-o-akademik-kamionka-aa-o6Am-V2kw-mxnf.html] transmitując całość (to znaczy, jak dzielnie krzyczą i wygrażają uniwersyteckim dostojnikom) w mediach społecznościowych. Pretekstem do tej facecji był rzekomy „spór” o akademik Kamionka (piszę rzekomy, bo stroną w sporze jest stowarzyszenie zrzeszające dwóch — sic! — studentów UJ i kilkudziesięciu aktywistów z różnych stron Polski, które nie posiada umocowanie aby wchodzić w jakiekolwiek spory z władzami UJ), który ciągnie się od niemal roku niczym brazylijska telenowela. Kamionka to zabytkowy (i — jak to z zabytkami bywa — wymagający kosztownego remontu) akademik położony na północy Krakowa, otoczony parkami i innymi miejscami rozrywkowymi, który ma jednak tę wadę, że — z racji oddalenie od Kampusu 600 lecia na Ruczaju — nieszczególnie sprzyja studiowaniu… Co, rzecz jasna, zawodowym aktywistom w niczym nie przeszkadza.
Energiczny młodzieniec (na oko: około trzydziestki), naczytawszy się zapewne o tym, jak podczas chińskiej rewolucji kulturalnej studenci (z niemałą pomocą aktywistów z innych sfer…) wyrzucali „reakcyjnych” profesorów przez okna, ruszył nawet energicznie w stronę zaskoczonej pani Kanclerz z bliżej nieokreślonymi zamiarami, drogę zastąpił mu jednak dobrze zbudowany strażnik i popatrzył nań spode łba, co skłoniło początkującego maoistę do opuszczenia sali senatu i wyjścia na przestronną klatkę schodową Collegium Novum, gdzie nie niepokojony kontynuował transmisję fantazjując co niemiara na temat doznanych krzywd. Zdolność odczuwania wstydu? Zerowa…
Całe zdarzenie byłoby śmiechu warte, gdyby nie całkowicie jednostronne relacje mediów głównego nurtu, z Der Onet na czele, które przyjęły wynurzenie naszego wielbiciela Mao za prawdę objawioną i przystąpiły ochoczo do stawiania władz UJ pod pręgierzem. Skąd taka postawa? Czyżby powodem była niedawna decyzja prezydenta Trumpa o wstrzymaniu finansowania organizacji pozarządowych poza granicami USA? [patrz: https://www.tysol.pl/a134729-wiele-ngo-sow-w-polsce-okazalo-sie-byc-finansowanych-z-usa-ale-z-tym-koniec] Osławione „kantorki” pana Sorosa et consortes mają od teraz zdecydowanie mniej funduszy na opłacanie wszelkiej maści aktywistów, i tych na ulicach, i tych w redakcjach „opiniotwórczych gazet”; nic zatem dziwnego, że ci ostatni dwoją się i troją, aby przekonać mocodawców o swojej przydatności. Redukcje etatów wydają się bowiem nieuniknione, a dymisja ze stanowiska agenta wpływu nie wchodzi przecież w grę. (Niewykluczone, że eurokołchoz wielu spośród lewicowych aktywistów uratuje; nieskrywana radość polskich trumpistów może okazać się przedwczesna…).
Inna sprawa, że Uniwersytet Jagielloński od dawien dawna ma wrogów w wielu środowiskach, którzy rekrutują się najzwyczajniej w świecie z szeregów niedoszłych studentów, co to na wymarzone studia dzienne się nie dostali, a winną za taki obrót sprawy obarczają wszystkich oprócz siebie. Miałem okazję się o tym przekonać około 20 lat temu, kiedy to jako młody asystent postanowiłem zgłosić na policję kradzież roweru, z którym rozstałem się w okolicach Collegium Novum właśnie. Sympatyczna z początku pani policjantka, przyjmująca ode mnie zgłoszenie natychmiast zjeżyła się po informacji, że pracuję w UJ i wygarnęła co myśli o nieprzejrzystych — podobno — zasadach rekrutacji na socjologię. Na szczęście udało mi się przekonać interlekutorkę, że jako ścisłowiec nic-a-nic z rekrutacją na socjologię nie mam wspólnego; na dodatek, kiedy w toku dalszego przesłuchania wyszło na jaw, że mój rower nie był ubezpieczony, a zatem powodem wizyty nie jest usiłowanie wyłudzenia odszkodowania a jedynie zwykłe, młodzieńcze zagubienie (bo naprawdę wówczas myślałem, że skoro ukradziono mi rower, to zgłaszając kradzież na policję zrobię dobrze…) okazało się, że nie jestem już o nic podejrzany i mogę wracać do domu. Przygoda ta nauczyła mnie, aby nigdy więcej bez potrzeby nie wchodzić w interakcje z organami ścigania; jak również, że naiwne przeświadczenie o jakiejś wspólnocie ducha, poczuciu solidarności przedstawicieli różnych części tzw. sfery budżetowej — pracujących dla państwa polskiego — chyba mogę między bajki włożyć. Osobliwą puentę historii z rowerem dopisały kilka lat później autorki pamiętnego filmu „Trzech Kumpli”, z którego dowiedziałem się, że kiedy ja zwiedzałem komisariat przy ulicy Szerokiej w Dziale Nauczania UJ pracował jeszcze emerytowany pułkownik Służby Bezpieczeństwa, który swego czasu „opiekował się” Stanisławem Pyjasem. Gdybym tylko wiedział, że cappo urzęduje tak blisko…
Na marginesie wypada dodać, że doprowadzona przez aktywistów studenckich do karykaturalnych form awantura o ujotowskie akademiki ma mimo wszystko jądro racjonalne, zaś władze uczelni nie są tu bez winy. Setki milionów wydano na budynki i laboratoria na Kampusie 600–lecia, niemałe kwoty idą corocznie na ich utrzymanie, podobne — na uposażenie naukowców po to, aby studentów uczyli przyzwoici fachowcy prowadzący badania naukowe o aktualnej tematyce. W takiej sytuacji, rozsądne wydaje się 10–20 procent wspomnianych kwot na poprawę warunków bytowych studentów, tak aby przynajmniej większość z nich miała szansę skoncentrować się na nauce, bez nerwowego łatania budżetu. Budowa kampusu bez jednego akademika (sic!) zapewne nadaje się do księgi Guinnessa; utrzymanie tego stanu rzeczy przez niemal dwie dekady — tu już kuriozum. Na domiar złego władze rektorskie (a także samorządowe, które tak się lubią chwalić uczelniami…) najwyraźniej przespały ostatnie lata, kiedy to niekontrolowana imigracji zarobkowej ze wchodu spowodowała wzrost realnych cen najmu kwater prywatnych w Krakowie o około 100 procent, co skłoniło studentów uczelni z lepszą infrastrukturą do zamieszkania w akademikach, w efekcie — pula miejsc wynajmowanych co roku przez UJ od innych krakowskich uczelnie gwałtownie się skurczyła. Jednym słowem nic, czego nie dałoby się przewidzieć.
Jakiekolwiek byłyby błędy popełnione przez władze, hołubieni przez prasę kandydaci na hunwejbinów mają do zaproponowania wyłącznie destrukcję tego, co na Uniwersytecie najcenniejsze: kultury dyskusji i umiejętności słuchania drugiej strony, wynikających z przekonania, że dyskusja — jak niegdyś honorowy pojedynek — nie jest po to, aby postawić na swoim, lecz aby dowiedzieć się, gdzie leży prawda. Z poglądami wielu senatorów UJ można się nie zgadzać, jednak intelektualny plebs (póki co…) w gronie senatorów się nie odnajdzie. Ale skąd takie rzeczy (zwłaszcza te o honorze…) mają wiedzieć młodzi ludzie, jeśli przykłady płynące z góry sugerują co innego? Kilka tygodni temu całą Polskę obiegła wiadomość, że dyrektor jednego z instytutów wchodzących w skład Uniwersytetu Warszawskiego, a zajmującego się w szczególności… kształceniem kadr tajnych służb, miał zostać pobity przez agentów wywiadu rosyjskiego lub białoruskiego przebranych za strażników miejskich. Z dalszych ustaleń (w tym zapisów monitoringu) wynikło jednak, że — jak się wydaje — żadnych prawdziwych ani fałszywych strażników miejskich w okolicy nie było, dyrektor maszerował samotnie przez park w środku nocy i rozbił sobie głowę w wyniku… no, poprzestańmy na stwierdzeniu, że w wyniku utraty równowagi; a po wszystkim wymyślił historię o szpiegach, bo akurat miał… przypływ fantazji Czy taka osoba może być autorytetem dla młodych ludzi? Jeśli przedstawiona wersja okaże się prawdziwa: dymisja natychmiast!
Nieco lepiej wypada na tym tle były już minister nauki, inżynier-elektryk Wieczorek, który po serii wpadek ostatecznie złożył dymisję w grudniu ubiegłego roku; lecz cóż z tego, gdy słowo „kompromitacja” nie po raz pierwszy zdefiniowała na nowy pani Minister Mastur… o, przepraszam, oczywiście: Edukacji Narodowej, która dowiodła niezbicie, że nie potrafi odczytać z kartki nieskomplikowanego zdania. Mając napisane „na terenach okupowanej Polski, naziści zbudowali obozy koncentracyjne” pani minister (posiadająca „aż” tytuł magistra) przeczytała: „na terenach okupowanych, polscy naziści” […]. Wielu komentatorów zwraca uwagę, że przejęzyczenie nie mogło być przypadkowe, bo doskonale wpisuje się w zakrojoną na dekady strategię przenoszenia winy za zbrodnie II wojny światowej ze sprawców na — mniej wartościowe, ma się rozumieć — ofiary. (Ważnym etapem tej strategii było uznanie przez ONZ w 2005 roku dnia wyzwolenia obozu w Oświęcimiu, czyli 27 stycznia, za Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Pomimo, że obóz ten został zbudowany, i przez długi czas funkcjonował, jako obóz koncentracyjny dla Polaków.) Nie zamierzam z przedstawionym wyżej poglądem polemizować; smaczku całej sprawie dodaje fakt, że według niektórych źródeł baraki obozowe budował ponoć teść byłej prezydent Warszawy; ponad wszelką wątpliwość — dla obserwatorów z zewnątrz — brak dymisji musi oznaczać, że stwierdzenie pani minister… jest stanowiskiem rządu RP. Bo jakże mogłoby być inaczej?
Co ciekawe, w sprawie milczy jak zaklęty prezydent RP, a jego szef gabinetu… wręcz pani minister broni (sic!) [patrz: https://www.tvp.info/84744282/barbara-nowacka-oceniona-przez-marcina-mastalereka] Stara się widać prezydent Duda o intratną posadę po zakończeniu kadencji, oj stara, a środowiska „rzymiańskie” mogą mieć w tej sprawie niemało do powiedzenia. Jasne jest zatem, że temu samemu celowi służyć musiał dziwaczny taniec wokół wizyty-widma premiera Netanjahu na uroczystościach wyzwolenia obozu w Oświęcimiu, kiedy to prezydent RP energicznie zabiegał o tzw. list żelazny gwarantujący Netanjahu swobodę poruszania się po Polsce (w sytuacji, gdy jest ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze) a jak się okazało — ten ostatni w ogóle do Polski przyjeżdżać nie zamierzał. Czy taki akt czołobitności zostanie doceniony przez adresatów? Zobaczymy. Domagać się rezygnacji pana Dudy ze stanowiska prezydenta RP akurat już nie ma sensu, bo kadencja kończy się w sierpniu, a ewentualny zastępca w osobie obecnego marszałka sejmu nadziei na poprawę wizerunku Polski zdecydowanie nie rokuje.
O honorze Polski myśli obecnie — jak się zdaje — jeden tylko poseł Braun, który hucpiarską minutę ciszy, zarządzoną 27 stycznia w eurokołchozowym parlamencie w ramach składania hołdów tym, którzy uzurpują sobie monopol na bycie „ofiarami” o wiele zręczniej, niż ów młody kandydat na hunwejbina, od którego perypetii rozpocząłem niniejszy artykulik, przerwał stwierdzeniem, że „modli się za ofiary izraelskiego ludobójstwa w Gazie”. Oczywiście za tę „zbrodnię” został niemal natychmiast wyprowadzony z sali przez wykidajłów w smokingach i białych rękawiczkach (bądź co bądź Strasburg to jednak Francja…), którzy nie omieszkali polskiego posła poszarpywać, choć ten zbierał się do wyjścia całkiem sprawnie. Być może oni też szukają lepszych posad, a dla powodzenia tych poszukiwań „rzymiańska” życzliwość wiele znaczy? Dobrze byłoby, gdyby w tej sytuacji pan prezydent Andrzej Duda zaczął chodzić w smokingu i białych rękawiczkach, nie wypada przecież, aby prezydent RP prezentował się gorzej od eurokołchozowych wykidajłów. Jeszcze z nimi przegra wyścig o wymarzoną posadę, a wówczas my wszyscy najemy się wstydu…
Stanisław Stworzony
Zdjęcie: zrzut ekranu YouTube
Najnowsze komentarze