Ponowny wybór na początku listopada 2024 roku Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki na kolejne cztery lata można postrzegać z religijnego lub politycznego punktu widzenia. Gdyby Bóg nie istniał, wówczas religijny punkt widzenia byłby mało lub w ogóle nieistotny, a wybory te można by uznać za pocieszający dowód tego, że naród amerykański nie stracił zdrowego rozsądku, ponieważ pokazały one, że ludzie powstali przeciwko skrajnie lewicowemu szaleństwu ostatnich czterech lat rządów prezydenta Bidena i Demokratów. Z drugiej strony, jeśli Bóg istnieje, to te wybory nie są tak budujące, ponieważ tak wiele demokratycznych wyborów w dzisiejszych czasach pokazuje, że prawicowi konserwatyści relatywnie niewiele zachowują, podczas gdy rewolucjoniści cały czas zdobywają grunt po lewej stronie. Te wybory nie były wyjątkiem.
Na przykład waleczny katolicki redaktor magazynu i strony internetowej Remnant w Stanach Zjednoczonych, Michael Matt, porównał republikański manifest Trumpa z 2016 roku, kiedy został wybrany na prezydenta po raz pierwszy, z manifestem przygotowanym na jego drugie udane wybory w 2024 roku. W 2016 roku Trump często opowiadał się przeciwko aborcji. W 2024 roku o kwestii pro-life prawie się nie wspomina, ponieważ dał do zrozumienia, że nie jest już przeciwnikiem aborcji. W 2016 roku manifest wspominał o Bogu 16 razy. W 2024 roku Bóg został wspomniany dwukrotnie. A przed wyborami w 2024 roku Trump dał szereg dodatkowych oznak szacunku dla tych antychrześcijańskich ludzi, którzy rządzą Stanami Zjednoczonymi, do tego stopnia, że można się zastanawiać, czy nie są oni pewni, że mogą go kontrolować przez następne cztery lata. W 2016 roku mogli obawiać się, że Trump wywoła powszechną akcję przeciwko nim, ale raczej mało prawdopodobne jest to w 2024 roku. W 2016 roku był człowiekiem wyznającym przyzwoite wartości związane z rodziną, krajem i Bogiem. Czy nadal jest człowiekiem, którym był w 2016 roku? A może, podobnie jak duża część jego rodaków, przesunął się na lewo?
Oczywiście to przesuwanie się w lewo, pomimo pewnych prawicowych pozorów, jak w wyborach w 2024 roku, ma miejsce nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale we wszystkich krajach postchrześcijańskiego Zachodu. Dlaczego? Ponieważ religia leży u podstaw polityki, tak jak Bóg, Pierwsza Przyczyna, leży u podstaw istnienia i działania wszystkich przyczyn wtórnych. Kiedy ludzie wyrzucają Boga ze swojego życia, oczywiście tracą poczucie jakiegokolwiek znaczenia religii i aby osiągnąć lepsze życie, polegają wyłącznie na sobie i tworzą religie zastępcze z różnych alternatyw dla Boga, zwłaszcza z polityki. Od czasów Henryka VIII Anglicy czcili swój rząd zamiast Boga, co miało katastrofalne skutki dla Anglii i dla wiecznego zbawienia angielskich dusz na Sądzie Ostatecznym przed Bogiem.
Ale On nie przestaje istnieć, ani nie przestaje czynić wszystkiego, co w Jego mocy, poza odebraniem ludziom wolnej woli, by ratować ich dusze. Dlatego mogą oni demokratycznie głosować za pozbyciem się Go i Jego Dziesięciu Przykazań, ale w rezultacie ich życie będzie stawało się coraz bardziej nieznośne, jako kara za Jego nieobecność w ich odmowie Jego obecności (parafrazując kardynała Pie). Oczywiście ludzie są świadomi, że ich bezbożne życie staje się coraz bardziej zabójcze – jedzenie, które nie odżywia, szkoły, które nie uczą, lekarze, którzy już nie leczą, szpitale, które zabijają pacjentów w każdym wieku, politycy, którzy zdradzają – lista jest bardzo długa – ale czy masa ludzi choćby zamarzy o powrocie do Boga czy do Pana Naszego Jezusa Chrystusa? To wszystko składa się na jedno rozwiązanie, które jest z góry wykluczone. Nie wolno o nich wspominać ani w grzecznej rozmowie, ani w polityce.
Oto jak i dlaczego mamy polityków i politykę, którą mamy. Polityka nie zastąpi religii. Jest ona jedynie organizacją ludzkiego społeczeństwa między człowiekiem a człowiekiem. Religia jest o wiele głębsza i wyższa niż polityka, dotyczy ona ustalenia zbawienia wiecznego, relacji między ludźmi a Bogiem, w szczególności Dziesięciu Przykazań, zwłaszcza pierwszego: Ja jestem Pan, twój Bóg, to Ja wymyśliłem twoją ludzką naturę, abyś poszedł do Nieba, a jeśli będziesz współpracował, będzie to tak wielki dar na całą wieczność, i otaczam cię w twoim życiu na ziemi tak wieloma stworzeniami, które mają ci pomóc w drodze do Nieba, że nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wymagać w zamian od ciebie miłości i posłuszeństwa. Ale jestem Bogiem zazdrosnym i dla twojego własnego dobra nie pozwolę, by inni bogowie byli przede Mną. Słuchaj tego, co mówię, nie zwracaj uwagi na kłamców, którzy Mi zaprzeczają, przestrzegaj moich przykazań, a wtedy szczęście, którego nie możesz sobie nawet wyobrazić, będzie twoje, bez przerwy, na wieki wieków. Słuchaj mojej Matki, która nigdy cię nie okłamie, a Ona wskaże ci pewną drogę do mojego Nieba, poprzez mój Kościół katolicki.
Kyrie eleison.
bp Richard Williamson
Źródło: https://fsspxr.wordpress.com
27 grudnia 2024 o 19:28
Oby biskup Richard podążał w tym kierunku – pozbycia się nadziei względem różnych świeckich „zbawców” w rodzaju Trumpa czy Putina. W przypadku tego pierwszego widzę objawy otrzeźwienia, czas na byłego oficera KGB. Tak będzie zdrowiej, bo szkoda, żeby tak świetny apologeta Wiary ulegał złudzeniom na gruncie polityki.