„Myśli nowoczesnego Polaka” Romana Dmowskiego, opublikowane po raz pierwszy w 1902 r. na łamach „Przeglądu Wszechpolskiego”, przez wielu uważane są za punkt zwrotny w historii polskiej myśli politycznej – za dzieło przełomowe, które wniosło do polskiej refleksji nad polityką zupełnie nową jakość. Przychylamy się do tej opinii. Dlaczego?
„Myśli nowoczesnego Polaka” to bodaj pierwsza napisana w Polsce rozprawa polityczna, gdzie tak mocno jako fundamentalna kategoria polityczna uwypuklony zostaje interes. Postulat uznania interesu za podstawowy (a na dobrą sprawę – jedyny) czynnik kształtujący politykę przeciwstawia się tu wyraźnie zwłaszcza fermentującemu w porozbiorowych dziejach Polski – czasem artykułowanemu wprost, a czasem nieartykułowanemu wcale – paradygmatowi czynu. Świat polityki jawi się przez pryzmat pracy Dmowskiego już nie jako sfera czynów i decyzji (dokładnie tak, jak w międzywojniu opisał ją decyzjonizm), lecz jako sfera, gdzie rozgrywane są interesy różnych grup (autor koncentruje się, rzecz jasna, szczególnie na grupowym interesie polskiego etnosu). Dążenie do jasnych rozstrzygnięć, akcję bezpośrednią motywowaną przez wyższe zasady – czyli mentalność poniekąd heroiczną – wypierają sposobiki, negocjacje i obrotność.
Jeśli za elementarną kategorię w polityce uznamy interes, to w rezultacie jako metodę działania musimy przyjąć kalkulację, tzn. ocenianie wszystkich przyszłych posunięć i wyborów z punktu widzenia ich opłacalności – na podobieństwo inwestycji. Kalkulacja zaś prowadzi konsekwentnie do wyrzucenia z polityki imponderabiliów: rzeczy, których znaczenia nie da się kupiecko obrachować, zbyt ważnych, by miały wymierną wartość. Zostają wyłącznie małe cele i materialne korzyści – jak w kramie. Takie myślenie o polityce znamionuje mentalność liberalną. Szkołę interesu i kalkulacji można inaczej określić jako liberalizm w pojmowaniu spraw politycznych.
Ta liberalna, mieszczańska mentalność miała na długo zaciążyć na obozie stworzonym przez autora „Myśli nowoczesnego Polaka”. Ferdynand Goetel (1890-1960) w swym manifeście ideowym „Pod znakiem faszyzmu” (1938) wydał o niej, z pozycji faszystowskich, następujący sąd:
„Rzeczywistość nie spełniła nadziei założycieli endecji. Skoro krew i mienie Polaków stawały się samą ojczyzną, za najdzielniejszego rodaka uchodził ten, co najwięcej miał i najzręczniej bronił swej skóry. (…)
Antyheroiczna postawa, powzięta w chwili narodzin myśli narodowo-endeckiej, zaważyła później fatalnie na całym narodowym ruchu. Mariaż nacjonalizmu z patriotyzmem nie mógł wydać wielkiego potomstwa. Pojęcia też mają swoją krew i rasę. Niektóre nie znoszą się wzajemnie i wydają twory niezdolne do życia na większą skalę.
Nacjonalizm narodu podbitego, z ojczyzną na potem, z intrygą, jako bronią przeciw wrogu, z alfabetem i kropielnicą dla ludu, posadą i interesem, jako placówką ideową, apoteozą korzyści, jako hasłem wychowawczym, nacjonalizm, który chciał kupić masy, rozmieniając idee na drobne, robić same dobre polityczne interesy, nie poświęcając niczego, wygrać Polskę za zielonym stołem, czekać na niepodległość, aż nastanie koniunktura, którą znów trzeba będzie zmierzyć krótkim łokciem małoduszności – nacjonalizm ten miał kręgosłup skrzywiony i bezbarwne oblicze metysa”.
Na przeciwległym biegunie sytuuje się szkoła czynu, przeświadczona o zasadniczym znaczeniu imponderabiliów dla działania i nacechowana głębokim antyliberalizmem w myśleniu. Po dość długim okresie milczenia odradza się ona wspaniale w Polsce na początku XX wieku. Do grona ojców owego odrodzenia należy geopolityk Władysław Studnicki-Gizbert (1867-1953), nacjonalista, konserwatysta i monarchista. Choć w swoim czasie współpracownik Dmowskiego, o pierwszej z opisanych powyżej szkół wyraził się wzgardliwie: „(…) nadmienić muszę, żem nie aprobował nigdy dążenia banalnego Polaka, mieniącego się nowoczesnym”.
Adam Danek
Źródło: legitymizm.org
Najnowsze komentarze