Chcąc zaobserwować tę formację w jej czystej postaci, nie zaciemnionej przez złożone zjawiska pokrewne, należy się przede wszystkim zwrócić do społeczności, pozbawionych jeszcze wszelkiej budowy, ale wyraźnie zarysowanych pod względem swej odrębności w stosunku do środowiska. Taką zbiorowością będzie np. klasa uczniów pewnej szkoły, mającej za sobą wiele lat istnienia. Po bliższym wejrzeniu w życie wewnętrzne tej klasy, spostrzeżemy w niej grupę uczniów, odnawiającą się z roku na rok, która, jak się mówi pospolicie, „rej wodzi” pośród ogółu kolegów. Niekoniecznie składa się ona z jednostek najzdolniejszych lub najpilniejszych, tj. z tych, które najlepiej wyrażają w sobie zewnętrzne zadania zbiorowej całości, – prymusi nawet z rzadka tylko do niej należą: tym mniej składa się z jednostek, obdarzonych największym zaufaniem przełożonych, tj. z tych, na których się opiera hierarchia organizacyjna instytucji, – zazwyczaj spotykamy właśnie fakty wprost przeciwne – tworzą je natomiast ci, którzy są uosobieniem klasy, wyrazicielami właściwych jej cech charakteru, nosicielami jej tradycji, czującymi i myślącymi za całą zbiorowość, stróżami jej honoru, słowem – żywym wcieleniem jej indywidualności i jej ducha. Zło lub dobro, które klasa przeżywa, ich najsilniej dotyka i przejmuje, oni nadają ton etyce koleżeńskiej, oni noszą w sobie ambicję zbiorowości a zarazem odpowiedzialność za wszelkie jej czyny, oni też najbardziej są gotowi za klasę się poświęcić. Towarzyszy im też pewien urok wśród współkolegów i sympatia z ich strony tym większa, im silniej ogół jest do zbiorowości przywiązany, im pełniej jej życiem żyje, słowem, im bardziej jest rozwinięty w klasie duch korporacyjny.
Istnieje również w każdej społeczności kraniec przeciwległy, oddzielony od poprzedniego szarą masą jednostek, z punktu widzenia zbiorowości bezbarwnych; zasługuje on na równoległe uwydatnienie nie tylko dlatego, że rzuca na pierwszy światło kontrastu, ale dlatego nadto, że stanowi podobnież nieodłączną część składową zbiorowej całości. Składa się nań grupa jednostek, których nic ze społecznością nie wiąże, prócz, jeżeli się tak wyrazić można, wymiany usług. Uczniowie tego typu nie żyją życiem swej klasy, nie biorą udziału w jej sprawach, nie poczuwają się do solidarności z innymi, wiąże ich z nimi tylko interes wspólny lub prosta konieczność współżycia. Od społeczności biorą oni to, co im dać może, dają zaś w zamian to, co dać są zmuszeni, aby sobie zapewnić dogodne warunki bytu, stoją więc przede wszystkim na straży swych praw osobistych; to też, ilekroć prawa te w grę wchodzą, gotowi są zawsze wyłamać się z pod norm moralno-obyczajowych, przez zbiorowość przyjętych. Związani z tą zbiorowością węzłami czysto zewnętrznymi i formalnymi, nie czują żadnej odpowiedzialności za jej czyny, przeciwstawiają jej też na każdym kroku swoje „ja”, które z trudnością tylko podporządkowują obowiązkom solidarności, jeżeli ich otwarcie nie gwałcą w imię zasady, że nikt nie ma prawa narzucać im jakichkolwiek obowiązków, poza obowiązkami, wypływającymi z regulaminu szkolnego. Są to indywidualiści w ścisłym, czysto społecznym znaczeniu tego wyrazu.
Dwa te typy spotykamy w społecznościach wszelkiego rodzaju, od najprostszych do najbardziej złożonych. Widzimy je już w rodzinie, która również dobrze zna synów, dbających o tradycje, solidarność, byt, przyszłość i honor rodziny jako całości i biorących na siebie, choćby bez odpowiedniego tytułu, moralną odpowiedzialność za jej losy, jak zna synów, widzących w związku rodzinnym tylko źródło pomocy i oparcia dla swych osobistych celów, rodzaj asekuracji wzajemnej na drodze życia, przy której jednostkowe ich prawa mają zawsze pierwszeństwo przed urojonymi w ich oczach prawami zbiorowości. Typy owe widzimy w każdym stowarzyszeniu, organizacji czy związku: zawsze znajdziemy w nich grupę przodującą, wcielającą się w całość i żyjącą życiem zbiorowości, które staje się ich własnym życiem, obok grupy, poczuwającej się do ściśle odmierzonych obowiązków, poczuwającej się do nich na to tylko, aby móc korzystać w całej pełni i rozciągłości ze służących im praw, do nich bowiem sprowadza się w ich pojęciu cała wartość i racja bytu zbiorowości.
Typy te widzimy przede wszystkim w społeczności narodowej. Grupa przewodnia w narodzie może nie być powołana do sprawowania w nim rządów, chociaż w państwach narodowych normalnych z niej się właśnie rekrutuje i na niej opiera sfera rządząca; wydziela się ona z pośród ogółu jedynie siłą swych właściwości, na które składają się te same wyżej zaznaczone pierwiastki, co i w społecznościach najmniej złożonych.
Do jakiej kategorii zaliczamy te właściwości, jaki jest rzeczywista ich treść i istota? Na pierwszy rzut oka stwierdzić można, że mamy tu do czynienia ze zjawiskiem natury duchowej, że należy je zaliczyć do kategorii zjawisk natury uczuciowej. Ostatni ten wniosek opiera się na zaznaczonym powyżej fakcie, wykazującym istnienie owych właściwości, niezależnie od wszelkich norm prawnych i od wszelkiej społecznej organizacji; otóż sprawy umysłowe, czy to w psychologii jednostkowej, czy zbiorowej, są z samej swej istoty sprawami systematyzacji i klasyfikacji, uwspółrzędniania i podporządkowywania jednych stanów świadomości drugim, słowem – sprawami ich organizacji, utrwalonej przez prawo.
Zdawałoby się z pozoru, że mamy tu do czynienia z uczuciem społecznym patriotyzmu, czy to rodzinnego, czy patriotyzmu stowarzyszenia, czy na koniec narodowego. Tak jednak nie jest, aczkolwiek oba te uczucia są ze sobą blisko spokrewnione, przylegają niejako do siebie, odpowiadają, sobie zazwyczaj stopniem swego napięcia i, jak dotąd, poczytywane były niemal za jednoznaczne. Tymczasem uczucie grupy przewodniej przy bliższej analizie okazuje się odrębnym, w znacznym stopniu odmiennym, a w każdym razie daleko bardziej złożonym od uczucia patriotyzmu. To ostatnie przede wszystkim się zwraca również do otaczającej przyrody i w ogóle do świata materialnego, z którym społeczność współżyje, następnie może ono przenikać wszystkich członków zbiorowości, nie wyłączając owych indywidualistów, wśród których istnieć może pewne przywiązanie uczuciowe do cech, właściwych społeczności, i do materialnego jej otoczenia, chociaż nie przybiera jeszcze przez to charakteru solidarności z ogółem. Widocznie jest tu na miejscu nowe pojęcie i co za tym idzie, nowy termin w zakresie uczuć społecznych. Nazwałbym je ojkotyzmem, uczuciem gospodarza wobec zbiorowości, do której należy, wtedy gdy patriotyzm jest tylko uczuciem duchowej i fizycznej do niej przynależności. Obok zespolenia się z całością, które jest wspólne obu uczuciom, aczkolwiek w pierwszym występuje silniej i pełniej, składają się na nie inne, bardziej złożone pierwiastki, mianowicie obejmuje ono zarówno przeszłość, jak teraźniejszość i przyszłość zbiorowości, wtedy gdy patriotyzm zadawalać się może wyłącznie niemal teraźniejszością, nie tracąc zasadniczego swego charakteru, następnie przyłącza się tu troska o wszystkie sprawy i o cały bieg życia społeczności, na koniec występuje poczucie odpowiedzialności za nie. Już sama ta krótka charakterystyka pozwala wyprowadzić wniosek, że uczucie „ojkotyzmu”, obejmując ciągłość spraw i życia zbiorowości, towarzyszy funkcjonalnemu ich rozwojowi wypływającej z pełnienia stałych funkcji strukturze, słowem organizacji społecznej, co nadaje mu charakter dynamiczny; patriotyzm, przeciwnie, jest uczuciem, towarzyszącym stanowi zbiorowości w oderwaniu od wszelkich jego funkcji, stanowi pierwiastków współżyjących, a nie całości, poruszającej się w organizacji, nosi więc charakter na wskroś statyczny.
W przykładzie owych przodowników w życiu wewnętrznym klasy widzimy właśnie niezmiernie interesujący z punktu widzenia psychologii społecznej fakt wytwarzania się stanów umysłowych zbiorowości na podstawie stanów jej uczuciowych. Przodownicy są przeniknięci uczuciem społecznym swej klasy, budzą w innych podobne uczucia i pociągają je niemi za sobą w kierunku pewnych postępków i działań, które przez utrwalenie zamienić się mogą w funkcje stałe. Niech wtedy nastąpi formalne przyznanie im tej roli przodującej i również formalne określenie ich funkcji, a luźna dotąd na zewnątrz zbiorowość przybierze cechy organizacji, równolegle zaś uczuciowe jej stany, drogą systematyzacji i klasyfikacji, dadzą początek występującym na ich tle stanom umysłowym. „Ojkotyzm” jest więc uczuciem organizacyjnym, ale jako takie nie przechodzi w stany umysłowe, przeciwnie, służąc im za podkład, trwa samoistnie i potęguje się w miarę doskonalenia się organizacji.
Jeżeli przyjmiemy fakt skądinąd niewątpliwy, że „społeczeństwo” w znaczeniu potocznym, ścisłym i specjalnym jest to naród funkcjonalnie zorganizowany dojdziemy do wniosku, że podobnie jak patriotyzm jest podkładem uczuciowym narodu, „ojkotyzm” jest podkładem uczuciowym społeczeństwa.
Uczucie, towarzyszące funkcjom społeczeństwa, a więc jego organizacji w stanie ruchu, jest motorem tych funkcji, zaczynem duchowym tej organizacji, jest więc na wskroś uczuciem, i to uczuciem czynnym. Patriotyzm, ściśle biorąc, jest tylko odczuwaniem zbiorowości przez samą siebie, należy raczej do kategorii wzruszeń, nosi przeto charakter bierny. Z tego właśnie powodu mowa potoczna, chcąc określić uczucie społeczne ojkotyzmu, w braku osobnego terminu, nazywa je zazwyczaj patriotyzmem czynnym. Poza tym oba uczucia mają charakter syntetyczny w tym znaczeniu, że oba ogarniają sobą całą zbiorowość, ale patriotyzm obejmuje wszystkie składowe części narodu jako części, ojkotyzm zaś – wszystkie sprawy i funkcje społeczeństwa, jako jedną organiczną całość. Bez pierwszego nie ma narodu, jest tylko jednorodne plemię, pozbawione duchowości zbiorowej, bez drugiego nie ma społeczeństwa, są tylko mniej lub więcej zorganizowane luźne jego funkcje.
Grupa przodująca w społeczeństwie jest nosicielką tego uczucia, w niej dochodzi ono do najwyższego stopnia napięcia, łączy w jedną całość wszystkie przelotne stany świadomości zbiorowej, utrzymuje ich ciągłość podmiotową w czasie, słowem stanowi uczuciowe podścielisko jaźni społecznej, tak jak grupa przodująca stanowi podścielisko jej materialne. Językiem tego uczucia w społeczeństwie jest forma „my”, stosowana do wszystkich spraw, wszystkich czynów, z tego społeczeństwa płynących.
Im grupa przodującą jest szersza, im uczucie ojkotyzmu obejmuje większe zastępy członków społeczeństwa, tym będzie silniejsze to ostatnie organicznie i duchowo, tym jaźń jego osiągnie wyższy stopień samowiedzy. I na tym, a nie na czym innym, polega demokratyzacja społeczeństwa. Demokratycznym będzie ono wtedy, gdy jak najszersze warstwy przenikną się duchem interesów i zadań zbiorowości, gdy poczują się gospodarzami kraju, odpowiedzialnymi za jego losy, staną się ogniwem, łączącym przeszłość z przyszłością, uosobieniem indywidualności dziejowej zorganizowanego narodu, ośrodkiem lego jaźni. Uczucie to, przekazywane dziedzicznie w jednej tylko warstwie zamkniętej, jest podłożem ustroju arystokratycznego w społeczeństwie; wszczepione w masy i rozlane na wszystkich, co się do przynależności narodowej poczuwają, stwarza warunki ustroju demokratycznego. Oto dlaczego jeden ustrój przechodzi w drugi, zachowując cały swój typ zasadniczy. Bez tego warunku demokratyczny ustrój istnieć nie może, pomimo zrównania stanów i praw politycznych przyznanych wszystkim, bo dopóki uczucie ojkotyzmu pozostałe wyłącznie cechą sfer rządzących w państwie, a zwłaszcza gdy się dopiero na tle sprawowania rządów wyrabia, jak u biurokracji, rządy te pozostaną zawsze rządami z góry, wykonywanymi nad bierną, mniej lub więcej uległą masą, będą więc wręcz antydemokratyczne.
Uczucie ojkotyzmu, tak bliskie patriotyzmowi, zawierające w sobie jako pierwiastek składowy poczucie solidarności wewnętrznej w społeczeństwie, jest zarazem uczuciem moralnym. Etyczna jego strona na tym polega, że skierowane ku całości zbiorowej, jako swemu przedmiotowi, nosi w sobie poczucie obowiązku wobec tej całości, i w tym pierwiastku tkwi jego siła czynna, zdolna wytworzyć w społeczeństwie stany umysłowe pod postacią przepisów ustawodawczych, początkowo czysto obyczajowych, a następnie normujących urobione już funkcje i formy organizacyjne. Prawo wypływa tu z obowiązków społecznych, jest ich następstwem i koniecznym uzupełnieniem. Jest to prawo społeczeństwa wobec jednostek, które je składają.
Wspomniałem na początku o drugiej grupie członków społeczności, o grupie, wykazującej skłonności indywidualistyczne i przeciwstawiającej osobiste „ja” każdego z członków jaźni zbiorowej. Psychologia tej grupy wymaga równoległego oświetlenia.
Już samo stanowisko wymiany usług (w danym wypadku między jednostką a zbiorowością) z natury swej nie zawiera w sobie pierwiastka uczuciowego, a następnie czysto osobisty stosunek szeregu jednostek, niezwiązanych ze sobą wspólnymi ogniwami duchowymi, nie przedstawia materiału dla powstania jakiegokolwiek uczucia społecznego. Zjawia się ono dopiero wtedy, gdy wśród tej grupy zadzierzgną się węzły solidarności; otóż solidarność zrodzić się może jedynie na punkcie wspólnego przeciwstawienia się jednostek całości, w imię praw ich osobistych, mających ograniczyć prawa społeczeństwa. Na tym tle powstaje uczucie antagonizmu owej grupy wobec reszty zbiorowości, a zwłaszcza wobec grupy przodującej, które dąży do podporządkowania obowiązków przez społeczność uznanych – prawom jednostki i do uczynienia pierwszych zależnymi od drugich.
Jeżeli uczucie powyższe ma w swych tendencjach za przedmiot wyłącznie grupę, wśród której się zrodziło, treścią jego jest egoizm zbiorowy, który daje początek antagonizmowi części wobec całości, nosi przeto w swym zarodku charakter destrukcyjny; może ono jednak mieć również za przedmiot cały ogół jednostek w społeczności i ciążyć do uwzględnienia ich praw nie w imię dobra całości, lecz w imię dobra powszechnego, – wtedy nosi w sobie cechy filantropijnego altruizmu i przeciwstawia się ojkotyzmowi jako poczucie praw człowieka i grup społecznych – poczucie praw narodu i społeczeństwa.
I na tym przede wszystkim polega prąd liberalizmu w społeczeństwie. Nie ma on na widoku całości jego spraw i życia, lecz tylko te ich strony, które dotyczą praw jednostek i grup, nie potęguje jego indywidualności, przeciwnie nawet, zaciera ją w jednostajnym, niezależnym od cech narodowych typie budowy społecznej, regulującej jedynie stosunki między jednostkami, nie przyczynia się również do wzmocnienia jego jaźni, raczej przeciwstawia się jej jako prąd odśrodkowy dośrodkowemu. Zważywszy, że uczucie społeczne, na którym się opiera, jest uczuciem przenikającym nie ośrodki uczuciowe ustroju, lecz najdalej od tych ośrodków położone składowe jego części, – przełożone na język psycho-fizjologiczny, da się ono określić jako uczucie peryferyczne społeczeństwa, w przeciwstawieniu do uczucia centralnego, który nazwaliśmy ojkotyzmem.
Zygmunt Balicki
„Myśl Polska”, nr 3, 1905.
Najnowsze komentarze