Na antenie prowadzonego przez Rafała Mossakowskiego kanału Centrum Edukacyjne Polska znany ostatnio bardziej z interwencji poselskich z gaśnicą poseł Grzegorz Braun zaklasyfikował w jednej z audycji kwestie przeciwdziałania aborcji i zboczeniom seksualnym do obszaru „bezpieczeństwa narodowego”.
Bezpieczeństwo narodowe
Termin „bezpieczeństwo narodowe” zaistniał szerzej w zachodniej literaturze przedmiotu wraz z opublikowaniem przez USA „National Security Act of 1947” i powołaniem instytucji odpowiedzialnych za wdrażanie jego zapisów. Znawca zagadnienia (i zarazem poseł na Sejm X kadencji z listy Konfederacji Korony Polskiej) Andrzej Zapałowski zdefiniował więc nationalibus securitatem jako „zdolność narodu wyrażoną przez jego organizację w formie instytucjonalnych organów obronnych do ochrony jego populacji, terytorium, wartości kultury oraz potencjału materialnego zarówno wewnątrz państwa jak i w środowisku międzynarodowym” (A. Zapałowski, hasło „Bezpieczeństwo narodowe”[w:] L. Sykulski (red.), „Mały leksykon geopolityki”, Częstochowa 2016, s. 19-20).
Bezpieczeństwo narodowe jest ochroną tych wartości, zagrożenie których stwarzałoby w bliższej lub dalszej przyszłości niebezpieczeństwo dla przetrwaniu narodu, oraz neutralizacją tych zagrożeń wewnętrznych i zewnętrznych, których aktualizacja zagrażałaby w bliższej lub dalszej przyszłości przetrwaniu narodu. Bezpieczeństwo narodowe jest więc związane z przetrwaniem i życiem narodu, zajmując wśród celów polityki narodowej miejsce naczelne.
Interes narodowy
Kategoria „bezpieczeństwa narodowego” nakładałaby się w tym sensie na kategorię „interesu narodowego”. Ten ostatni, według faktycznego założyciela warszawskiej szkoły stosunków międzynarodowych Józefa Kukułki (Tenże, „Problemy teorii stosunków międzynarodowych”, Warszawa 1978, s. 262, 264-265 i in.), jest wypadkową potrzeb danej społeczności i możliwości ich zaspokojenia przez nią; wyartykułowane i przystosowane do zaspokojenia potrzeby stają się interesami, na podstawie których ośrodek decyzyjny wskazuje cele polityki.
Cele egzystencjalne
Cele warunkujące przetrwanie i życie danego organizmu politycznego J. Kukułka nazywa „egzystencjalnymi” (odróżniając je od celów „koegzystencjalnych” i „funkcjonalnych”), łącząc je z dążeniem do zaspokojenia „materialnych i świadomościowych potrzeb państwa, w stopniu zapewniającym jego przetrwanie, bezpieczeństwo, identyczność i rozwój”(J. Kukułka, „Polityka zagraniczna jako element procesu oddziaływań międzynarodowych”, „Stosunki Międzynarodowe” t. 4/1987, s. 11). J. Kukułka odnosi swoje rozważania co prawda jedynie do zewnętrznych działań państwa, naszym zdaniem, podobnie trafnie charakteryzują one jednak także resztę działań politycznych państwa.
Etnopolityka
Twórca pojęcia „geopolityka”, szwedzki politolog i konserwatywny polityk Rudolf Kjellén (1864-1922) w swoim najgłośniejszym poza Szwecją dziele „Państwo jako żywy organizm” (1916), za jeden z wymiarów tytułowego organizmu politycznego uznał „etnopolitykę” (tak zatytułowany jest III rozdział jego wspominanej pracy – „Staten som folk (etnopolitik)”, strony 76-124 wydania sztokholmskiego z 1916 roku), obejmującą takie czynniki jak liczba ludności, spójność etniczna, zdrowie populacji, jej tożsamość historyczna, narodowe morale. Czynniki te szwedzki konserwatysta i zarazem uczony uznawał za zmienne określające żywotność i kondycję danego organizmu politycznego.
We wszystkich tych teoretyzacjach przewija się wątek biologicznych i kulturowych „zasobów ludzkich”, współtworzących dany organizm polityczny (wspólnotę polityczną), czy też – inaczej to ujmując – jakimi dysponuje państwo. Są one elementarną i przez to niezbędną składową każdego organizmu politycznego, bez której nie może on istnieć.
Rojenia marksistowskie
Do kosza należy wyrzucić spekulacje marksistowskie, jakoby czynnik demograficzny i etniczny straciły znaczenie dla utrzymania ładu politycznego i cywilizacyjnego w przyszłości, pracę człowieka zastąpi bowiem praca maszyn. Po pierwsze, z rozmaitych przyczyn – o czym więcej za chwilę – maszyny mogą zastąpić jedynie pewne rodzaje pracy ludzkiej; dokładniej rzecz biorąc, pracę mechaniczną, nie wymagającą myślenia jakościowego i głębokiego rozumienia, wbrew zaś pozorom, wymogi w tym zakresie dotyczą również wielu działań i rodzajów pracy nisko cenionych i słabo opłacanych w dzisiejszej ginekokratycznej cywilizacji Zachodu.
Rojenia futurologiczne
Po drugie, co pośrednio zasygnalizowaliśmy wyżej, do śmietnika nadają się również prognozy entuzjastów sztucznej inteligencji, która miałaby rzekomo zastąpić myślenie człowieka. Sztuczna inteligencja, literalnie rzecz ujmując, jest zdolnością uczenia się przez komputery bez udziału człowieka. Wynika ze zwiększonej szybkości i mocy obliczeniowej komputerów. Jej natura jest czysto „ekstensywna”, wciąż pozostając na antypodach zjawisk i przymiotów takich jak „życie, „osobowość”, „myślenie”, czy „rozumienie”. Sztuczna inteligencja to wciąż tylko komputer – sprawniej przeliczający ale nie zbliżający się nawet, nie tylko do człowieka ale nawet do dowolnego innego żywego organizmu w zakresie „świadomości” i „rozumienia”.
Organizm, nie mechanizm
Komponując dwa powyższe akapity, dochodzimy do kwestii naturalnej dla człowieka potrzeby wspólnot organicznych i grup pierwotnych, poprzez które kształtuje on swoją tożsamość, tak więc również rozumienie rzeczywistości. Potrzeba ta wynika z myślenia „jakościowego”, rozumienia „znaczeniowego”, obejmując postrzeganie symboliczne. To natura nieosiągalna dla nienaturalnej sztucznej inteligencji oraz falsyfikująca programowo przeciwne naturze, ekonomistyczne (niegdyś) czy też „kulturalistyczne” (współcześnie) koncepcje marksistów. Nie tylko człowieka nie zastąpią mające taką czy inną formę maszyny, Życia nie zastąpi algorytm, ale też człowiek nie stanie się jedynie trybikiem w światowej maszynie produkcyjnej.
Bezpieczeństwo biologiczne
Dla organizmu politycznego wciąż kwestią bezpieczeństwa narodowego pozostaje zatem biologiczna reprodukcja jego ludności (Kjellenowska „etnopolitik”). W rozmaitych okolicznościach historycznych, organizmy polityczne mogą „chorować” również z powodu zbyt dużej dynamiki demograficznej. Historia zna wiele takich przypadków, z których ostatnie głośno dyskutowane to choćby eksplozja demograficzna w Bharacie po II wojnie światowej. Polska tego problemu doświadczyła po raz ostatni na przełomie XIX i XX wieku, gdy przeludnienie (stosownie do ówczesnego poziomu organizacji gospodarczej) dotknęło wieś galicyjską, oraz w II RP, gdy wciąż wychodźcy z polskiej wsi wyjeżdżali do Ameryki.
Tu i teraz jednak dynamika demograficzna Polski jest niewystarczająca i w średnioterminowej perspektywie rodzi zagrożenie dla utrzymania odpowiedniej wydajności gospodarki oraz dalszego funkcjonowania nie tylko repartycyjnego systemu emerytalnego ale systemu zabezpieczeń społecznych i opieki zdrowotnej. Kwestia zwiększenia współczynnika urodzeń choćby do poziomu prostej zastępowalności pokoleń jest więc dla Polski potrzebą egzystencjalną.
Bezpieczeństwo kulturowe
Gdy wskażemy instytucjonalne ramy dla osiągnięcia tego celu politycznego, to będzie to niewątpliwie będąca podmiotem reprodukcji biologicznej rodzina nuklearna i małżeństwo. Gdy uwzględnimy w analizie także kwestię reprodukcji kulturowej (formacji moralnej i aksjologicznej, kształcenia do twórczego i społecznie wartościowego życia, szeroko pojętego bezpieczeństwa socjalnego, przekazu tradycji i mądrości itp.), to dostrzeżemy potrzebę odrodzenia szerszych szczepów i społeczności jak klany i gromady.
Wrogie działania
Na obydwu tych poziomach – reprodukcji biologicznej i kulturowej, spędzanie płodów stanowi zagrożenie egzystencjalne: zagraża reprodukcji biologicznej, jak i stanowi czynnik dezorganizujący instytucje społeczne i kompromitujący postawy i światopoglądy konieczne dla jej podtrzymania. Występowanie aborcji należy uznać za zjawisko z zakresu zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego a jej propagowanie za stwarzanie takiego zagrożenia, tak więc za działanie szkodzące całości organizmu politycznego, czyli za działanie szkodliwe.
W przypadku bezpośredniego lub pośredniego (np. poprzez finansowanie) propagowania aborcji przez podmioty zewnętrzne jak organizacje międzynarodowe, państwa lub organizacje „pozarządowe”, podmioty takie traktować należy jako podejmujące działania szkodliwe. Jako instytucjonalna reprezentacja wspólnoty politycznej, państwo powinno zadeklarować uznanie biologicznej reprodukcji i kulturowych instytucji swojej populacji za wartość egzystencjalną i przestrzec przed wszelkim nastawaniem na nie.
Propagowanie aborcji, wbrew takim deklaracjom państwa, powinno być uznawane za akt wrogi; agresję aksjologiczną, agresję informacyjną, ideotoksyfikację, czy wręcz – w skrajnych przypadkach – środek „wojny prowadzonej metodami niewojskowymi”. Kategoria takich zagrożeń znana jest dobrze z czasów sąsiadowania przez II RP z Sowietami i podejmowanych wówczas przez Moskwę prób transgranicznej komunistycznej penetracji. Z kolei w okresie okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej, nieprzypadkowo Niemcy sprzyjali propagowaniu aborcji wśród Polek.
W pierwszych dekadach Zimnej Wojny z analogiczną penetracją komunistyczną mierzyć się musiały państwa Zachodu, od 1975 roku zaś same, przy pomocy uniwersalizmu „prawoczłowieczego”, podejmują takie rozkładowe próby w innych krajach świata. Na kwestię demoliberalnej ideotoksykacji wyczuleni byli już uczestnicy Systemu Wiedeńskiego (utworzonego w 1815 roku) a następnie wschodnioeuropejskiego „sojuszu trzech cesarzy” (Niemiec-Rosji-Austro-Węgier).
Bezpieczeństwo ontologiczne
Dochodzimy tu do kategorii „bezpieczeństwa ontologicznego”, teoretyzowanego przez socjologa Anthony’ego Giddensa („The Consequences of Modernity”, Stanford 1990) i politologa Brenta J. Steele’a („Ontological Security in International Relations. Self-Identity and the IR State”, New York-London 2008), jako swego rodzaju poczucia tożsamości i zakorzenienia kulturowego i społecznego, będących źródłem komfortu psychicznego jednostki. „Bezpieczeństwo ontologiczne” można by w tym sensie zestawić z kategorią Dasein („bycia w świecie”) niemieckiego filozofa Martina Heideggera. A. Giddens bezpieczeństwo ontologiczne wiąże ściśle z czynnikami ideacyjnymi, czyli z wpływem idei, wierzeń, wartości, tradycji, kultury i innych czynników niematerialnych na zachowania ludzi i procesy społeczne.
Bezpieczeństwo ontologiczne polskiej wspólnoty politycznej to zatem jej tożsamość a dokładniej – adaptacyjne elementy tej tożsamości, czyli to wszystko, co zapewnia polskiej wspólnocie politycznej przewagę konkurencyjną nad innymi społecznościami. Należą tu niewątpliwie te elementy tożsamości kolektywnej polskiej kulturosobowości, te elementy temperamentu i mentalności etnosu polskiego, te postawy oraz instytucje społeczne polskiego organizmu politycznego, które podtrzymują biologiczną reprodukcję populacji oraz środowiska przyrodniczego i kulturową reprodukcję ludności. Należą więc tu niewątpliwie tożsamość płciowa, zdrowa seksualność, małżeństwo, rodzina, dzietność. Ewentualną dyskusję należałoby podjąć nad klanowością i silniejszym zaznaczeniem patriarchatu.
Do czynników ideacyjnych stanowiących zagrożenie zaliczyć należy relatywizację czy wręcz negację tożsamości płciowej, propagowanie zboczeń seksualnych, dekonstrukcję małżeństwa które zastąpić ma płciowy permisywizm, dekonstrukcję rodziny którą zastąpić ma indywidualizm połączony z pornografizacją kultury („kultura onanizmu”w miejsce „kultury rodziny”), dekonstrukcję dzietności którą ma zastąpić aborcja. Krytycznej analizie poddać by należało kiczowatą ideologię sentymentalnych „wartości rodzinnych” (rodzina nuklearna zamiast klanu), „miłości romantycznej”(rodzina jako romans zamiast rodziny jako instytucji) oraz „równości kobiet i mężczyzn” (egalitarny chaos zamiast hierarchicznej integracji wokół czynnika solarnego).
Racjonalna debata
Za zupełnie nietrafione należy uznać stanowiska tych środowisk politycznych, które forsowanie z dużym natężeniem w Polsce ideologii rozkładowych biologicznie, społecznie i kulturowo uznają za nieistotne czy wręcz „miałkie”, określając je często pogardliwie „obyczajówką”. Debata na temat wartości życia, człowieczeństwa, tożsamości, płci, małżeństwa, rodziny i dzietności została co prawda zawłaszczona przez starające się wywierać presję emocjonalną środowiska sięgające w swej argumentacji do intersubiektywnie nieperswadowalnych argumentów ideologicznych – katolickich z jednej a liberalnych z drugiej; problem w tym, ze dla niewyznającego danej religii, argumenty odwołujące się do niej są bezwartościowe, podobnie jak dla niewyznającego ideologii liberalnej nie mają żadnej siły przekonywania odwołania do „praw człowieka” i podobnych zabobonów – uczestnikom takiej wymiany zdań zostaje zatem jedynie próba ”przekrzyczenia” przeciwnika.
Nie oznacza to, że debata nad wyżej wymienionymi wartościami egzystencjalnymi dla wspólnoty politycznej jest pozbawiona podstaw i niemożliwa. Płaszczyzną takiej racjonalnej debaty są kategorie bezpieczeństwa narodowego, interesu narodowego, wartości i dóbr egzystencjalnych, bezpieczeństwa ontologicznego itp. Rację ma więc Grzegorz Braun, proponując włączyć obronę Polski przed aborcją, eutanazją i propagowaniem zboczeń seksualnych do celów polityki bezpieczeństwa narodowego. Idąc tropem rozważań J. Kukułki, należałoby wręcz zaliczyć je do egzystencjalnych celów wspólnoty politycznej i stwierdzić, że neutralizacja tych zagrożeń jest kwestią interesu narodowego.
Zdziwienie budzi natomiast, że jako takich nie widzi ich się w tych podmiotach polskiej sceny politycznej, jak na przykład kierowana przez Leszka Sykulskiego partia Bezpieczna Polska, które akurat do kategorii „bezpieczeństwa ontologicznego”odwołują się w swoim programie. Zupełnym nieporozumieniem jest, że właśnie w rozdziale programu wymienionego ugrupowania poświęconego bezpieczeństwu ontologicznemu, znajduje się deklaracja „neutralności światopoglądowej państwa”.
Sami autorzy pojęcia „bezpieczeństwa ontologicznego”A. Giddens i w szczególności B. J. Steele, wskazują bowiem na jego związek z politykami ideacyjnymi. Rozważania takie są zresztą zakorzenione już od dziesiątek lat w socjologii, by wspomnieć choćby „Etykę protestancką a duch kapitalizmu” (1905) autorstwa Maxa Webera (1864-1920), bliższą nam w czasie koncepcję „wartości azjatyckich” autorstwa malezyjskiego premiera Mahathira bin Mohammada i singapurskiego premiera Lee Kuan Yew, czy już współczesne rozważania na temat wartości i znaczenia neokonfucjanizmu (który jest chińskim odpowiednikiem konserwatyzmu – lepszym od europejskiego, bo wolnym od elementów indywidualistycznych).
Można zatem jak najbardziej dyskutować nad wartością określonych religii, ideologii, światopoglądów, tradycji i instytucji jako stwarzających bądź nie możliwości zaspokajania potrzeb danego organizmu politycznego. Jak rozpoznają to dzisiejsza psychologia społeczna i socjologia kultury, tożsamość cechują tyleż ciągłość, co zmienność. Jak wskazują tacy mistrzowie tradycjonalizmu jak choćby Julius Evola, należy więc dokonywać świadomego i rozumnego „wyboru tradycji”. Wspólnota polityczna abdykująca z „wyboru tradycji”, wyrzeka się kontroli nad zmiennymi na gruncie których może się dla niej zrodzić zagrożenie egzystencjalne.
Z kolei świadomym znaczenia tożsamości (bezpieczeństwa ontologicznego) dla żywotności organizmu politycznego, należałoby sugerować rozszerzenie refleksji również na źródła obecnej demoliberalnej ideotoksyfikacji. Do legalizacji aborcji i zboczeń seksualnych przymusić dziś Polskę próbują nie Chiny, Rosja czy Białoruś, lecz USA, Anglia, Niemcy i Francja oraz kierowane przez nie ONZ, NATO i UE. To również wyłącznie z ośrodków zachodnich i zachodnimi kanałami oddziaływania (takimi jak choćby platformy społecznościowe) płynie dziś do Polski propaganda permisywizmu i dekonstrukcji funkcjonalnych instytucji społecznych.
Należy zatem wskazać źródła zagrożeń dla bezpieczeństwa ontologicznego Polski, zidentyfikować kanały ich oddziaływania, następnie zaś ograniczyć stanowiące zagrożenie wpływy tych pierwszych, eliminując te drugie. Brawurowa interwencja poselska Grzegorza Brauna z gaśnicą, pozwala mieć nadzieję, że będzie on zdolny do refleksji w tym obszarze, że będzie otwarty na dialog, i że nie zabraknie mu siły charakteru, by przynajmniej wyartykułować zagrożenia i napiętnować ich źródła.
Ronald Lasecki
Grafika: pixabay.com
Pierwodruk: „Chrobry Szlak”, grudzień 2023.
Źródło: https://ronald-lasecki.blogspot.com/
7 lutego 2024 o 09:44
Bezpieczenstwo narodowe to takze łatwiejszy dostęp do Klamek dla obywateli.Uzbrojeni cywile to tak jak druga armia kto wie czy chłopaki z WOTU nie zdezerterują w razie konfliktu zbrojnego..
7 lutego 2024 o 21:58
WOT to zwykłe ZOGboty od egzekwowania rozporządzeń sanhedrynu jak clownvidowe, bezprawne, areszty domowe. Operację psychologiczną pt. Murem Za ZOGbotem rozpoczęto w celu odwrócenia uwagi od ów poczynań jak i ilości śniadych, którzy wjechali do Polski legalnie, za rządów jedynych obrońców granic i suwerenności jakich ten kraj nosił, a ta była wyższa niż liczba koczujących na granicy. Tych drugich też by tam nie było, gdyby jankeskie dziwki z rządu raz nie wspierały zbrodniczej napaści Busha na Afganistan, a dwa nie lansowały kolorowej pedałorewolucji CIA na Białorusi. Te ścierwa typu belsat niczym nie różnią się z ich perspektywy od jakichś GazWybów i innych Jewsweeków.
7 lutego 2024 o 22:48
WOT to bardzo dobra inicjatywa zwłaszcza dla młodych ludzi, którzy mogą poznać normalnych znajomych, a nie przyjebanych pseudoradykałów o umyśle 15-latka i przy okazji wchłonąć przydatne nawyki i umiejętności. WOT jest bardzo dobrą inicjatywą nawet jeśli z obecną dyscypliną i wyposażeniem jest gorzej.
7 lutego 2024 o 13:11
Bezpieczeństwo biologiczne to również bezpieczeństwo energetyczne – węgiel, węgiel brunatny, ropa, ciepłownictwo, gaz, geotermia, wiatraki. Zamykanie tego na żądanie Brukseli z powodu religii klimatyzmu nie jest czymś rozsądnym narodowo.
7 lutego 2024 o 22:01
Dlatego trzeba położyć kres ekopatologiom i lewackiemu pedalstwu pt. „demoniczne ceodwa to klimatyczny holohoax” i uczynić kopaliny opłacalnymi zamiast brnąć w jakieś mrzonki typu atom od jankesów. Atom tak, ale wyłącznie w celach militarnych, za nasze, bez ingerencji wielkiego szatana.
Z kolei wszystkich ekodemagogów jak (((Wiech))) powinno się sądzić jak zdrajców.
9 lutego 2024 o 08:40
„Atom tak, ale wyłącznie w celach militarnych, za nasze”
Skończ tę dyskusję, bo dyskutujesz o czymś o czym nie masz zielonego pojęcia. Żeby był atom w celach militarnych to najpierw musi istnieć cała infrastruktura energetyki atomowej, bo zasada produkcji paliwa do bomby atomowej jest ta sama jak zasada produkcji paliwa do elektrowni atomowej. Tylko że do wyprodukowania paliwa do bomby trzeba więcej włożyć energii, bo musi być większa energetyczność. Kropka.
Więc nie kompromituj się nawet pisaniem takich bzdur.