„Nie płoszmy ptaszka; niech mu się zdaje
Że naszej partii siły nie staje (…)
Aż o poranku za oknem dojrzy kontury tanku,
Potem na schodach usłyszy kroki…
Wnet się posypią piękne wyroki!”
Dzisiejsza młodzież już nie pamięta tego pięknego wiersza Janusza Szpotańskiego, napisanego z okazji proklamowania stanu wojennego, kiedy to został internowany w Jaworzu, gdzie zebrała się „creme de l’extreme”, czyli sama śmietanka „ekstremy”. Ja trafiłem do „internatu” trochę później i nie do Jaworza, tylko zwyczajnie – do Białołęki – chociaż i tam było interesujące towarzystwo. Na przykład pułkownik Antoni Heda „Szary”. Kiedy dowiedziałem się, że siedzimy w tym samym baraku, uprosiłem strażnika, żeby puścił mnie do jego celi, a gdy już przed nim stanąłem, zameldowałem mu się przepisowo, co zrobiło mu widoczną przyjemność. Razem z nami internowano również podejrzanych o przestępstwa kryminalne, którym „organy” nie mogły niczego udowodnić, więc profilaktycznie ich odosobniły. Czuli się nobilitowani, że siedzą z „politycznymi” – a w każdym razie sprawiali takie wrażenie.
Zebrało mi się na te wspominki nie tylko dlatego, że w ostatnich tygodniach sam otrzymałem piękny wyrok karny, a 19 lutego dostanę kolejny, tyle, że nie karny, a w sprawie cywilnej, w której moja Prześladowczyni domaga się ode mnie kolejnych 150 tys. złotych. Wyrok karny natomiast opiewa na grzywnę i mnóstwo rozmaitych kosztów, których wysokość chyba przekroczy wysokość grzywny. W związku z tym myślałem, że oznacza on również szlaban na kandydowanie do Parlamentu Europejskiego – ale tak było na nieubłaganym gruncie ordynacji z 2004 roku. Późniejszy Kodeks wyborczy okazał się dla takich szubieniczników, jak ja, trochę łaskawszy. Szlaban na kandydowanie do PE dotyczy tylko skazanych na karę więzienia, podczas gdy szubienicznicy skazani na grzywnę mogą sobie kandydować, ile dusza zapragnie. Ale już na wójta kandydować bym mnie mógł, od czego chyba nie pęknie mi serce.
Ale ważniejsze wydaje mi się to, że skoro już raz zdarzyło się masowe pozbawianie wolności pod pretekstem „działalności antysocjalistycznej”, to któż może zagwarantować, że to się nie powtórzy, zwłaszcza, że vaginet Donalda Tuska właśnie prowadzi ofensywę na odcinku praworządności? Ja nawet próbowałem polemizować z oskarżeniem o „działalność antysocjalistyczną”, w liście do generała Kiszczaka przypominając, że Lenin definiował socjalizm, jako „władzę radziecką plus elektryfikację całego kraju”. Dowodziłem tedy, że nic nie mam przeciwko elektryfikacji, zwłaszcza „całego kraju”, a co do władzy radzieckiej, to jakże można tu ją mieszać, skoro generał Jaruzelski z naciskiem publicznie podkreślał, iż stan wojenny nastał wskutek jego „suwerennej decyzji”, a nie żadnych podszeptów „władzy radzieckiej”? Teraz pretekstem może być co innego; właśnie Wielce Czcigodna Katarzyna Kotula, będąca w vaginecie Donalda Tuska feministrą do spraw równości, zapowiada włączenie do kodeksu karnego „mowy nienawiści”. To jest bardzo podobne do „działalności antysocjalistycznej”, i nawet podobno pojawił się już wybitny teoretyk tej rewolucyjnej praktyki.
Jakimiś sekretnymi kanałami rewolucyjna teoria przedostała się do niezawisłych sądów – zwłaszcza do znanego na całym świecie z niezawisłości gdańskiego okręgu sądowego. Tamże niezawisły sędzia skazał był Mariusza Dzierżawskiego na rok ograniczenia wolności właśnie za „mowę nienawiści”, która polegała na ujawnieniu informacji, że wielu pedofilów jest jednocześnie sodomczykami. Najwyraźniej sodomczyków, którzy – tylko patrzeć, jak zostaną uznani przez Judenrat „Gazety Wyborczej” za sól ziemi czarnej – pod karą sądową nie wolno o nic takiego podejrzewać, bo to jest myślozbrodnia. Jestem pewien, że już wkrótce rewolucyjna teoria wzbogaci się w doktrynę i orzecznictwo, a sędzia Mieczysław Widaj, gdyby jakimści sposobem zmartwychwstał, nie posiadałby się z radości na widok takich perspektyw.
Ale to jeszcze nic w porównaniu z kondemnatkami, jakie sejmowa zgraja przyklepała Grzegorzowi Braunowi na uzasadnienie odebrania mu immunitetu. Czegóż tam nie ma! Ano nie ma oskarżenia o niemanie maseczki, za co Pani Kierowniczka poprzedniego Sejmu posła Brauna sztorcowała, kazała mu przychodzić z rodzicami i nawet potrącała mu z diety poselskiej. Można tedy uznać tę sprawę za res iudicata i pewnie dlatego niezależna prokuratura zachowała w tej sprawie chwalebną powściągliwość. Za to na innych odcinkach już sobie pofolgowała, zgodnie z zasadą, że jak oskarżać, to oskarżać! Nie da się jednak ukryć, że ta lawina oskarżeń, jaka spadła na posła Grzegorza Brauna jest tylko rodzajem lasu, którego zadaniem jest ukrycie liścia. Chesterton w „Przygodach księdza Browna” zadawał bowiem retoryczne pytanie: „gdzie mądry człowiek ukryje liść?” – i odpowiadał: „w lesie”. No dobrze – ale jak nie ma lasu? – To mądry człowiek zasadzi las, żeby ukryć w nim liść.” Toteż te wszystkie oskarżenia są rodzajem lasu, który ma ukryć liść w postaci zdmuchnięcia chanukowych świeczek, zapalonych w gmachu Sejmu przez funkcjonariuszy żydowskiej sekty Chabad Lubawicz, która w dodatku podobno wcale nie jest zarejestrowana w Polsce jako wyznanie prawnie uznane. Ale któż by w naszym nieszczęśliwym kraju odważył się zabronić tym Żydom nie tylko wstępu na teren Sejmu, ale i odprawowania tam jakichś swoich liturgii? Takiego desperata poza posłem Braunem u nas nie ma – bo i skąd miałby się wziąć, kiedy nawet taki twardziel, jak Elon Musk, co to chce ludzkość przesiedlać na Marsa, kiedy tylko rabiny tupnęły na niego, zaraz przygalopował do „Auschwitz” na pokutę? Nieomylny to znak, że obok „mowy nienawiści” następnym pretekstem do masowego pozbawiania wolności będzie „antysemityzm”. Jak wielokrotnie pisałem, o tym, co jest antysemityzmem, a co nie, decyduje Liga Antydefamacyjna w Nowym Jorku. Uznaje ona za „antysemickie” takie np. opinie, że środowiska żydowskie w USA mają duże wpływy w sektorze finansowym, mediach i przemyśle rozrywkowym. Słowem – stawia znak równości między antysemityzmem i spostrzegawczością. W tej sytuacji antysemitą może nie być tylko albo dureń, albo świnia. Jeśli bowiem nie zauważa tego znaku równości – to niewątpliwie dureń. A jeśli zauważa, ale ze strachu czy z chęci zysku udaje, że nie zauważa, no to świnia. Tertium non datur, quod erat demonstrandum.
Stanisław Michalkiewicz
Mariusz Dzierżawski – prześladowany przez totalitarny reżim „demokratyczny”. Zdjęcie: stronazycia.pl
Tekst ukazał się w tygodniku „Najwyższy Czas!”. Źródło: michalkiewicz.pl.
Najnowsze komentarze