Wychodząc z założenia, że jakościowe i wielostronne musi być uważane za doskonałe, natomiast ilościowe i pozbawione formy – za niedoskonałe, łatwo dochodzimy do wniosku, że w tak wychwalanej kulturze zachodniej widzimy oznaki nie stopniowego rozwoju, ewolucji, tylko stopniowego upadku, inwolucji.
W obecnej chwili rozmaite tragiczne wydarzenia zmusiły większość do porzucenia jałowych mitów taniego optymizmu, a więc jesteśmy w stanie odczuwać prawdziwość tego rzekomego paradoksu. W ciągu wieków świat zachodni był poddawany okropnemu procesowi zacieraniu różnic. Rodzaje objawów tego procesu – od liberalizmu i demokratyzmu do bolszewickiej kultury masowej – są osobnymi i wyłącznie zewnętrznymi zjawiskami. Zniszczone są dziś nie tylko różnice kastowe i różnice wewnętrznej godności, którym nasze starożytne tradycje zawdzięczają swoją świetność: taki sam proces stopniowego upadku prowadzi również do tego, że ideałem przyszłości po kompletnym zatarciu różnic między człowiekiem a człowiekiem będzie zatarcie różnic między płcią a płcią. Na tym antyarystokratycznym i antyhierarchicznym dążeniu, które gołym okiem zauważamy we współczesnym świecie, opiera się zjawisko feminizmu, który najwyraźniej jest zauważany w tych dwóch krajach, które jak dwa ostrza jednych nożyc, ze wschodu i zachodu otaczają naszą Europę: w Rosji i Ameryce.
Bolszewickie równouprawnienie kobiety z mężczyzną pod każdym względem zupełnie odpowiada emancypacji, którą kobieta za pomocą feminizmu już osiągnęła za Oceanem. Pomoże nam to zrozumieć kontrast. Żeby odkryć błędy, będące podstawą tych współczesnych zmian, a jednocześnie pokazać wartości, mogące doprowadzić nas z powrotem do normalnej relacji, przytoczmy pokrótce światopogląd właściwy wszystkim wielkim kulturom aryjskim, zwłaszcza klasycznemu, greko-rzymskiemu, a potem i nordycko-rzymskiemu światu. Kult formy – formy jako zasady uporządkowania i rozróżnienia – był podstawą takiego światopoglądu. Świat nie jest Chaosem, tylko Kosmosem, albowiem składa się, podobnie jak organizm doskonały, z pewnej liczby odosobnionych i niewymiennych części i funkcji. Celem ostatecznym takich części bynajmniej nie jest roztopienie w całości i powrót do stanu, w którym już kiedyś się znajdowały: im bardziej taka część jest sobą, tym bardziej się przejawia jej własna natura, aż do pojawienia się osobistości doskonałych, co zapowiadało powstanie największej rozmaitości i pewności wszechświata.
W taki sposób została założona podstawa porządku hierarchicznego w rodzinie, rodzie, mieście, i w końcu w państwie, hierarchia, opierająca się nie na przemocy i ucisku, lecz spontanicznie, na uznaniu różnic naturalnych między ludźmi, płciami oraz rasami.
W empirycznej bezpośredniości oczywiście brak jest jakiegokolwiek bytu, oprócz niego samego. Przeciwległe natury powstają i walczą w nim. Taki stan mieszanki był odbierany jako niedoskonałość, a celem etyki, a zwłaszcza ascetyki jest przezwyciężenie tego stanu aż do końca, czyli powstania typów, które są tylko i wyłącznie samymi sobą: jakby żywe posągi, wyrzeźbione przez jakiegoś artystę z pozbawionej formy materii. Dzisiaj musimy pamiętać, iż mężczyźni i kobiety reprezentują się jako dwa typy – urodzony mężczyzną musi pozostać mężczyzną, urodzona kobietą – kobietą, pod każdym względem, duchowym i cielesnym, przezwyciężając jakąkolwiek mieszaninę. W planie duchowym każdy mężczyzna i każda kobieta powinni wybrać swoją drogę, której nie wolno opuścić, nie wywołując przy tym sprzeciwu i zamieszania. W świecie uważanym przez nas za normalny, w którym na wyżynach panowały ojczysta wolność i wewnętrzne męstwo, bez których życie jest bezsensowne i brudne – w takim świecie istotną cechą męskości były wewnętrzna dostateczność i władztwo, „bycie w sobie”, mocą była uformowana czystość – i ku temu celowi prowadziły dwie wielkie drogi: droga akcji i droga kontemplacji. Oba rodzaje męskości znajdowały swój wyraz w wojowniku/bohaterze i w ascecie/pustelniku. Tym dwóm archetypom odpowiadają dwa rodzaje kobiecości. Kobieta odnajduje siebie jako taką i podnosi się na ten sam poziom, który mężczyzna osiąga jako wojownik albo asceta, o ile jest oblubienicą albo matką. Tak jak istnieje bohaterstwo czynne, istnieje również bohaterstwo bierne. Naprzeciwko bohaterstwu absolutnej dominacji stoi bohaterstwo absolutnego poświęcenia – i ono może być również jaskrawe, tak jak to pierwsze, o ile jest przeżywane z czystym poświęceniem, jako rytualne ofiarowanie. Ta dwoistość bohaterstwa określa różnice dróg do doskonałości dla mężczyzny i kobiety. Postawie wojownika i ascety, z których pierwszy przez czystą działalność, drugi zaś przez godne mężczyzny osamotnienie utwierdza siebie w życiu, które jest po tamtej stronie życia – odpowiada w kobiecie bohaterstwo impetu, przez które ona oddaje się zupełnie komuś, dla kogoś się poświęca i dla kogoś innego istnieje – czy to dla męża (postawa oblubienicy, odpowiadająca postawie wojownika), czy to dla syna (postawa matki, odpowiadająca postawie ascety), i w takiej relacji odnajduje ona wyższy sens własnego życia, swoją radość, a w skrajnym przypadku swoje zbawienie. Stanowcza realizacja tych dwóch, podzielonych i nie nadających do mieszania kierunków bohaterstwa, z eliminacją wszystkiego kobiecego w mężczyźnie i męskiego w kobiecie, aż do osiągnięcia doskonałości, gdy naprzeciwko sobie staną absolutny mężczyzna i absolutna kobieta – to zakorzenione w tradycji normalne prawo dla płci.
Nie trzeba wyjaśniać, w jakim przeciwieństwie takie poglądy znajdują się z ujednolicającymi i humanitarnymi aksjomatami, które na przestrzeni wieków zdominowały moralność, prawo, porządek społeczny, a nawet ideały percepcji i twórczości ludzi zachodnich. Na podstawie tych zasad możemy określić ducha i oblicze współczesnego feminizmu.
Doprawdy nie do pomyślenia jest to, że świat, który „przezwyciężył” kasty i, mówiąc żargonem jakobińskim, przywrócił im „godność” i „prawa”, zachowałby poczucie dobrych relacji między płciami. „Emancypacja” kobiety była nieuniknionym skutkiem tych samych zmian w stosunku do niewolników i gloryfikacji bezstanowości i beztradycyjności, czyli doprowadzeniu do stanu starożytnego pariasa. Zrzeczono się wszelkich zdobyczy.
Po wiekach „zniewolenia” kobieta zachciała zostać wolną i żyć dla siebie. Feminizm jednak nie był w stanie pożyczyć kobiecie jakiejś innej osobowości, niż głupie imitowanie męskości. Dlatego wszystkie jej roszczenia są tylko maską, za którą czai się głęboka nieufność nowej kobiety do niej samej, czyli do niezdolności bycia i docenienia tego, kim jest: kobietą, a nie mężczyzną. Feminizm wychodzi z założenia, że kobieta jako taka nie ma żadnej wartości, tylko zdobywa tą wartość im bardziej stanie się mężczyzną i zażąda dla siebie tych samych przywilejów, co mężczyzna. Tym samym feminizm jest symptomem zwyrodnienia w najbrutalniejszym znaczeniu tego słowa. I tak jak etyka zakorzeniona w Tradycji wymagała, by mężczyzna i kobieta ciągle coraz bardziej stawali się sobą, z coraz większym podkreśleniem tego, co jest charakterystyczne dla mężczyzny, a co dla kobiety – tak dzisiaj widzimy, że „nowoczesne” ruchy podążają do ujednolicenia, do pewnego stanu, który znajduje się nie po tamtej, lecz po tej stronie relacji między płciami. Z innej strony, tym, co feminizm miał przed oczami na płaszczyźnie praktycznej, był homunkulus utworzony przez banki, giełdy, markety i inne błyszczące centra nowoczesnego życia. Feminizmowi nie sprawiło trudności udowodnienie, że kobieta ma mniej więcej takie same intelektualne i praktyczne predyspozycje, na których bazują się prawa, autonomia i „wyższość” nowego gatunku mężczyzn, będącego cieniem samego siebie. Natomiast mężczyzna pozostał bierny, spowodowawszy tym ruch kobiety w kierunku życia społecznego, ku posadom, szkołom, fabrykom i innym zgubnym przejawom współczesnego społeczeństwa i kultury. Przez to został zadany ostateczny ujednolicający cios.
W świecie, w którym bokser, cowboy i żydowski bankier zajęli miejsca wojownika i ascety jako idealne archetypy męskości, duchowa kastracja nowoczesnego zmaterializowanego człowieka pokazuje starą przewagę wywołującej popęd seksualny baby nad zezwierzęciałym przez uczuciowość, w bezmyślny sposób pracującym dla niej mężczyzną, który przyda się tylko do stworzenia nowego życia. Z drugiej strony: rozmaitość seksualnych deprawacji i rozgoryczenia, któremu w równym stopniu towarzyszy lekkomyślność i zwyrodnienie typu kobiecego, nawet w jego cechach fizycznych, zanik naturalnych zdolności kobiety, uduszenie jej sedna. Stąd się wziął wygląd chłopczycy, męskiej, wysportowanej dziewczyny; pustej, niezdolnej do żadnego zapału ukierunkowanego poza siebie, niezdolnej w końcu nawet do własnej seksualności; nowoczesną babę nie tylko macierzyństwo, a nawet sama miłość nie będzie interesowała tak, jak chęć pielęgnowania siebie, zdobienia się ubraniami – albo najmniejszą jak się da ilością ubrań na siebie – fizyczne ćwiczenia, tańce i tak dalej.
Łatwo jest powiedzieć, do czego z materialnego punktu widzenia powinny doprowadzić tego rodzaju relacje między płciami, wychodzące z takich założeń. W miłości, tak jak i w dziedzinie magnetyki i elektryki właściwości twórcze są tak wielkie i żywe, jak zdecydowana jest biegunowość, czyli rozdział płci: im bardziej mężczyzna jest prawdziwym mężczyzną, a kobieta prawdziwą kobietą. W świecie „wykształconej” i „wyemancypowanej” kobiety dobrze wychodzi rozwiązłość dwuznacznego koleżeństwa, bezbarwnych „intelektualnych” sympatii albo pospolitego komunistycznego naturyzmu; nikt więcej nie pojmuje miłości w jej głębokim zasadniczym sensie, w którym starożytni rozpoznawali pierwotną kosmiczną siłę.
Jak egalitaryzm społeczny zastąpił wcześniejsze żywe męskie relacje między wojownikiem a wojownikiem, wodzem a poddanymi, tak egalitaryzm feministyczny coraz dalej będzie prowadził do mdłego, wynaturzonego świata. Straż przednia tego świata – Rosja i Ameryka – już istnieje, a swoim istnieniem daje nam najważniejsze znaki ostrzegawcze. Jednak wszystko jest ze sobą powiązane, jeśli jest degradacja, jest również i odrodzenie. Kiedy się mówi o zwyrodnieniu współczesnej kobiety, należy pamiętać, że w końcu mężczyzna ponosi za to odpowiedzialność. Tak jak motłoch nigdy nie byłby w stanie wtrącać się w każdą sferę życia społecznego i kulturalnego, gdyby królowie i arystokraci naprawdę byli w stanie trzymać w swoich rękach miecz i berło, tak i kobieta nigdy by nie mogła i nie chciałaby wstąpić na drogę dzisiejszego feministycznego zwyrodnienia w społeczeństwie, które byłoby rządzone przez prawdziwych mężczyzn. Dlatego prawdziwa reakcja musi być skierowana w większym stopniu przeciw mężczyźnie niż kobiecie. Nie można wymagać od kobiety wierności swojej naturze, kiedy mężczyzna hołduje i zna tylko karykaturę samego siebie. Na przekór wszystkim zewnętrznym objawom: tylko w duchu płeć jest prawdziwa i absolutna. Ponowne zjednoczenie ludzi współczesnych, w tym znaczeniu tego słowa, które jest związane z Tradycją, czyli w znaczeniu arystokratycznej wyższości, wojowniczej i ascetycznej godności, dorycko-aryjskiej czystości jest tożsame ponownemu zjednoczeniu męskiego gatunku – choć nawet i dokonanemu tylko w obrębie pewnej elity – jest niezbędną przesłanką nie tylko naszego politycznego odrodzenia, ale i odrodzenia normalnych relacji między płciami, eliminacji feministycznych błędów w imię nowego „bohaterskiego” stylu i powrotu kobiety do jej naturalnych możliwości ognia, światła i wyzwalającego poddania się.
Julius Evola
Źródło: Xportal.press
29 stycznia 2024 o 11:47
Baron miał babę, interesował się w ogóle kobietami?
29 stycznia 2024 o 18:00
Wspieram Normalne Kobiety.Czyli Nacjonalistami.
4 lutego 2024 o 11:01
Sylwetka Juliusa Evoli:
https://www.nacjonalista.pl/2012/07/24/prof-jacek-bartyzel-julius-evola/
https://www.nacjonalista.pl/2012/11/27/bogdan-koziel-droga-ideowa-juliusa-evoli/