Po 3 miesiącach od wyborów parlamentarnych 15 października ubiegłego roku, można już powiedzieć, w jakim kierunku tak naprawdę zmierzają poczynania „Koalicji 13 grudnia” pod przewodnictwem Volksdeutsche Partei Donalda Tuska. Jak już wcześniej wielokrotnie pisałem, Niemcy są państwem poważnym, które – chociaż niekiedy robi głupstwa – to jednak z zadziwiającą konsekwencją realizuje projekty, które wcześniej uznały za zgodne ze swoim interesem państwowym i niemieckim interesem narodowym. Tak właśnie było w 1990 roku, kiedy to Niemcy odzyskały w Europie swobodę ruchów i natychmiast przystąpiły do wysadzania w powietrze Heksagonale – porozumienia 6 państw Europy Środkowej, którego celem było odzyskanie politycznej samodzielności po ewakuacji imperium sowieckiego z tej części Europy. Jak pamiętamy, sygnatariusze Heksagonale zamierzali wykorzystać pojawienie się w Europie środkowej politycznej próżni dla stworzenia systemu reasekuracji niepodległości. Ale Niemcy natychmiast przystąpiły do wysadzania tego porozumienia w powietrze, inicjując rozpad Jugosławii, zawsze będącej solą w niemieckim oku, co doprowadziło do pogrążenia tego kraju w otchłani krwawej wojny domowej. W ten sposób Niemcy stworzyły warunki polityczne do reaktywowania swego planu „Mitteleuropa” z roku 1915, którego celem było zainstalowanie na obszarze Europy Środkowej niemieckich protektoratów o gospodarkach niezdolnych do konkurowania z gospodarką niemiecką, tylko peryferyjnych i uzupełniających. Ta operacja zakończyła się całkowitym sukcesem 1 maja 2004 roku, kiedy to państwa Europy Środkowej zostały przyłączone do Rze… – to znaczy pardon – na razie nie do żadnej „Rzeszy”, tylko do Wspólnot Europejskich – bo 2004 rok to jeszcze etap umizgów. Przy pomocy traktatów oraz orzecznictwa Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który zawsze orzeka zgodnie z niemieckim interesem państwowym, Niemcy od 30 lat systematycznie wypłukują z przyłączonych do Unii Europejskiej środkowo-europejskich bantustanów, polityczną suwerenność, w czym skwapliwie pomagają im skorumpowane polityczne gangi, administrujące poszczególnymi bantustanami.
Ale plan „Mitteleuropa”, chociaż z powodzeniem realizowany, najwyraźniej nie wystarczał niemieckim ambicjom, które coraz widoczniej zmierzały do zbudowania na gruzach III Rzeszy – Rzeszy IV – w stosunku do swego pierwowzoru uzupełnionej i poprawionej. Polityczne warunki do przyspieszenia zaistniały po wizycie w marcu ub. roku niemieckiego kanclerza w Waszyngtonie, kiedy to amerykański prezydent Józio Biden, w nagrodę za dobre sprawowanie, to znaczy – za odstąpienie od strategicznego partnerstwa z Rosją na rzecz strategicznego partnerstwa z bezcennym Izraelem, pozwolił Niemcom na urządzanie Europy po swojemu. W tym momencie zaistniała polityczna sposobność do przystąpienia do realizacji kolejnego projektu, którego nie udało się zrealizować wybitnemu przywódcy socjalistycznemu Adolfowi Hitlerowi, mianowicie do Generalplan Ost, czyli Generalnego Planu Wschodniego. Ten projekt został opracowany pod kierunkiem Reichsfuhrera Henryka Himmlera w roku 1941 i zakładał rozciągnięcie niemieckiej hegemonii na całą Europę, od Portugalii po Ural. Wymagało to rozmaitych przygotowań, spośród których pewne elementy zostały zrealizowane, na przykład – ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej. Inne były w różnym stopniu zaawansowania, ale na skutek militarnych niepowodzeń III Rzeszy, a wreszcie – na skutek całkowitego jej rozgromienia i nawet przejściowej likwidacji państwa niemieckiego, które zostało odtworzone w roku 1949, ich realizacja została przerwana. Ale jak wiemy, słuszna myśl raz rzucona w przestrzeń, prędzej czy później znajdzie swego amatora, toteż nic dziwnego, że porywające założenia Generalnego Planu Wschodniego też znalazły amatorów, między innymi w osobie obecnej Reichsfuhrerin, która wszelako wyciągnęła wnioski z niepowodzeń poprzedniej fazy realizacji i teraz postępuje ostrożniej, unikając niepotrzebnej – jak mawiał Adolf Hitler – „fanatycznej” brutalności. Inna rzecz, że nie zawsze udaje się uniknąć pewnych niezręczności, zwłaszcza w sytuacji zmuszającej do pośpiechu – bo Niemcy chcą zdążyć przynajmniej ze wstępną fazą budowania IV Rzeszy przed tegorocznymi, listopadowymi wyborami w Ameryce.
I właśnie wskutek tego pośpiechu, który ma oczywiście swoje plusy ujemne, ale również – plusy dodatnie, możemy już zorientować się w jakim kierunku zmierzają poczynania „Koalicji 13 grudnia”. Wiele wskazuje na to, że stanowią one wstępną fazę realizacji Generalnego Planu Wschodniego. Na przykład feministra od edukacji w vaginecie Donalda Tuska, Wielce Czcigodna Barbara Nowacka, właśnie ogłosiła nie tylko, że odtąd uczniowie nie będą odrabiali żadnych prac domowych, ale że w ogóle – zakres edukacji ma zostać zredukowany o około 20 procent. Jeśli wierzyć rządowym funkcjonariuszom Propaganda Abteilung w niezależnych mediach głównego nurtu, nauczyciele są niemal w euforii, bo nie będą już usieli się tak wysilać, jak poprzednio, a za to dostaną podwyżki. Te plany można z dużym prawdopodobieństwem potraktować jako wstęp do realizacji Generalplan Ost, który – jak pamiętamy – też przewidywał drastyczne obniżenie poziomu edukacji ludności tubylczej – z tym, że wtedy nieostrożnie opublikowano to od razu, podczas gdy teraz, program rozłożony jest na etapy. Ale jeśli nawet, to docelowo może być tak samo, jak i w roku 1941, kiedy to przewidywano, by przedstawiciele mniej wartościowych narodów tubylczych potrafili n a r y s o w a ć swoje imię i nazwisko, rozeznawać się w znakach drogowych i umieć liczyć do 500. Jestem pewien, że wielu nauczycieli podejdzie do tego programu edukacyjnego z entuzjazmem, oczywiście pod warunkiem stałego podnoszenia zarobków.
Ale oprócz marchewki mamy również kij, a właściwie – wiele kijów. Oto kolejna feministra w vaginecie Donalda Tuska, Wielce Czcigodna Katarzyna Kotula ogłosiła, że – po naradzie ze środowiskiem sodomczyków i gomorytek – do ustawy o tak zwanych związkach partnerskich, jaki – mówiąc nawiasem – ona sama zmierza zarejestrować w urzędzie stanu cywilnego w pierwszej kolejności – zamierza też wprowadzić nowelizację kodeksu karnego, poprzez wpisanie doń penalizacji „mowy nienawiści”. A co to jest mowa nienawiści? To proste, jak budowa cepa; to każda opinia niezgodna z aktualną linią partii. Może to być bardzo podobne w skutkach do dekretu Generalnego Gubernatora o zwalczaniu zamachów na niemieckie dzieło odbudowy w Generalnym Gubernatorstwie – bo tym razem niemieckie dzieło odbudowy w Generalnym Gubernatorstwie może zostać potraktowane jeszcze szerzej, niż wtedy tym bardziej, że sodomczykowie i gomorytki, podobnie jak postępowe kobiety, są proletariatem zastępczym na obecnym etapie komunistycznej rewolucji i z tego tytułu mogą zostać objęci jeszcze surowszą ochroną, niż za pierwszego Generalnego Gubernatorstwa linie kolejowe i mosty. Krótko mówiąc, jeśli tylko organizacje delatorskie imienia Pawła Morozowa nie będą się leniły, to już wkrótce nienawistników znajdzie się u nas tyle, że trzeba będzie ponownie uruchomić chwilowo nieczynne ośrodki odosobnienia – bo przecież obóz koncentracyjny w Gostyninie nie wystarczy.
Zmiany nastąpią też na odcinku demokracji. Jak wiadomo, mikrocefale są bardziej szczerzy niż pozostali ludzie, toteż nic dziwnego, że uskrzydlony powstaniem vaginetu Donalda Tuska Kukuniek przedstawił swoją wizję rozwoju wypadków na odcinku demokracji. Jeśli – powiada – już się załatwimy, to trzeba będzie zwyczajnie zakazać takich partii, jak Konfederacja. Co Kukuniek ma na myśli mówiąc o „załatwieniu się” – tajemnica to wielka, ale poza tym wszystko jest jasne. Z punktu widzenia starych kiejkutów Konfederacja była rodzajem wypadku przy pracy, który nie miał prawa się zdarzyć, toteż gdy się wyjaśniło, że ten wypadek wykazuje znamiona trwałości, stare kiejkuty zorganizowały operację obezwładniania tej formacji, żeby – jeśli nawet by przetrwała – już nie zagrażała demokratycznemu porządkowi, ustalonemu z udziałem Kukuńka i innych autorytetów moralnych w Magdalence. Najwyraźniej jednak Kukuniek jest bardziej nieufny, niż stare kiejkuty starsze i mądrzejsze, więc na wszelki wypadek wolałby urządzić na odcinku demokracji porządek – jak to mówią – „na rympał”, to znaczy – przejść na demokrację kierowaną – jak to było za pierwszej komuny. Tedy dzięki szczerości Kukuńka już wiemy, w jakim kierunku będą zmierzały również przemiany demokratyczne.
Stanisław Michalkiewicz
„Ministra” edukacji w rządzie Tuska. Złośliwi mówią, że ma dostać obie role w filmie „Głupia i głupsza”
Tekst ukazał się w tygodniku „Najwyższy Czas!”. Źródło: michalkiewicz.pl.
17 stycznia 2024 o 13:51
Głupia, głupsza, Kotula.