W ramach cyklu „Poezja na Nacjonalista.pl” prezentujemy kolejny wiersz autorstwa Leona Zdzisława Stroińskiego, redaktora pisma „Sztuka i Naród” i nacjonalisty. Ten wielki patriota zginął 16 sierpnia 1944 roku podczas walk w powstańczej Warszawie.
*
Tylko przed świtem widać było, jak deszcz giął wierzby i łozy nad
wodą spłoszoną skrzydłem wracającej sowy.
Ale to już dawno, gdy ziemia wyrzuciła z siebie krzyk i płomień,
który zburzył domy i chorągwie.
Pamiętasz, poległy przyjacielu? – krzyk i płomień gasł w dłoniach rozwartych -
nocą wznosiły się strzały ostatnie jak srebrne bańki powietrza z ust tonących.
Niebo płynęło wtedy głębokie i spokojne, a gotyckie źdźbła trawy
pochylały się blisko, coraz bliżej, już w oczach.
I umrzeć było tak łatwo – tylko dniem w dym i słońce się pochylić,
tylko nocą gwiazdy coraz chłodniejsze dłonią z czoła odgarnąć.
Domy pękły i posypały się w gruzy popielate i pomarańczowe -
sprzątnięto je – na tym miejscu w skleconych naprędce sklepikach
prążkowany grzebień szczerzy zęby w krzywym uśmiechu i świeci łysy
pagórek cebuli. Pod murem rząd koszów z chlebem i bułkami.
Idą ludzie ulicą, na której kamień i asfalt już tylko.
Więc umierać jest trudno.
- Tam gdzie rozebrano barykady, wyrósł las pomidorów
i poranny krok robotników grzechocze po wymytych mgłą płytach,
i ostry głos trąbki samochodowej strzela z pędzącej na obławę kolumny.
Z amarantowych płatów druku, niespokojnych jak chorągiew,
znów krzyk i cisza ścieka na ulicę, na której kamień i asfalt już tylko
- Więc umierać jest trudno.
Bo pod wysokim sklepieniem salwy życie jest proste jak śmierć.
Przyjacielu, padając pod łuk salwy – uważaj, nie uderz głową
o kosz z chlebem.
*
Najnowsze komentarze