Dominique Venner to postać, której Czytelnikom portalu Nacjonalista.pl nie trzeba przedstawiać. Po swoim dramatycznym geście, mającym zwrócić uwagi na plagi demoliberalnego Systemu, został w kręgach narodowo-rewolucyjnych i tożsamościowych nazwany Samurajem Zachodu. Zawsze niepokorny, zawsze przeciwko współczesnemu światu, zawsze wierny ponadczasowym Wartościom. Z pewnością jego teksty zagoszczą jeszcze na łamach naszego portalu oraz pisma „Szczerbiec”. Tymczasem polecamy archiwalny wywiad z człowiekiem, który żył zgodnie ze swoim światopoglądem, a nie odgrywał roli jednego z tysięcy internetowych guru, będących karykaturą realnego zaangażowania.
*
Kim jest buntownik? Czy człowiek rodzi się buntownikiem, czy staje się nim? Czy istnieją różne rodzaje buntowników?
Dominique Venner: Można być intelektualnie zbuntowanym, drażniącym dla stada, bez bycia buntownikiem. Dobrym tego przykładem jest Paul Morand [dyplomata i pisarz, współpracownik rządu w Vichy]. W młodości był kimś w rodzaju wolego ducha błogosławionego przez fortunę. Jego powieści przyniosły mu sukces. Ale nie było w tym buntu czy nawet niezgody. Dopiero opowiedzenie się w latach 1940-44 po stronie narodowej rewolucji, uparty sprzeciw wobec władz powojennych i poczucie wyobcowania uczyniły go buntownikiem jakiego znamy z jego „Dzienników”.
Kolejny, choć odmienny przykład to Ernst Jünger. Mimo, że był autorem ważnego traktatu o buncie, Jünger nigdy tak naprawdę nie był buntownikiem. Nacjonalista w czasach nacjonalizmu, outsider, jak wielu innych ludzi kultury, w czasach Trzeciej Rzeszy, związany ze spiskowcami Stauffenberga, ale z powodu zasad etycznych przeciwny zamachowi na Hitlera. Jego ustawienie się na marginesie mody uczyniło go anarchą, figurą którą sam wynalazł i której doskonałym reprezentantem był po 1932 r. Anarcha to nie buntownik. To widz siedzący wysoko ponad błotem.
Przeciwieństwem Moranda i Jüngera był irlandzki poeta Patrick Pearse, autentyczny buntownik. Można wręcz powiedzieć, że był urodzonym buntownikiem. Już jako dziecko został wciągnięty w długą historię buntowniczej Irlandii. Potem zbliżył się do nurtu Gaelickiego Odrodzenia który dostarczył podstaw do zbrojnego powstania. Był współzałożycielem pierwszej IRA i prawdziwym przywódcą powstania wielkanocnego 1916 r. Dlatego zginął. Umierając nie wiedział, że jego poświęcenie zapewni triumf jego sprawy.
Czwarty, zupełnie odmienny przykład to Aleksandr Sołżenicyn. Do chwili aresztowania w 1945 r. był lojalnym obywatelem ZSRR, niekwestionującym systemu i sprawnie wykonującym obowiązki jako oficer Armii Czerwonej. Jego aresztowanie, odkrycie Gułagu i koszmarów jakie wydarzyły się po 1917 r. całkowicie go odmieniły, zmusiły do odrzucenia systemu, który kiedyś ślepo akceptował. Wtedy stał się buntownikiem – nie tylko przeciwko komunizmowi, ale także przeciwko kapitalizmowi, gdyż oba zjawiska postrzegał jako niszczące tradycję i przeciwne wyższym aspektom życia.
Powody, które uczyniły buntownikiem Pearse’a, były inne niż u Sołżenicyna. Wstrząs wywołany pewnymi wydarzeniami i heroiczna walka wewnętrzna legły u podstaw buntu Sołżenicyna. Obaj jednak, choć na inne sposoby, odkryli całkowitą niezgodność między własną istotą a światem do którego zostali rzuceni. Oto pierwsza cecha buntownika. Drugą jest odrzucenie fatalizmu.
Czym różnią się bunt, rewolta, niezgoda i opór?
DV: Rewolta to spontaniczny ruch wywołany niesprawiedliwością, lub skandalem. Jako dziecku gniewu, rzadko udaje się jej dłużej utrzymać. Niezgoda, jak herezja, jest zerwaniem ze społecznością, polityczną, społeczną, religijną czy intelektualną. Jej motywy często są zależne od okoliczności i nie zawsze implikują walkę. Co do oporu, oprócz mitycznego znaczenia jakiego nabrał on w czasie wojny, oznacza on opozycję, nawet bierną wobec określonej siły czy systemu, nic więcej. Być buntownikiem to coś innego.
Co zatem stanowi istotę buntownika?
DV: Buntownik występuje przeciwko wszystkiemu co wydaje mu się nieprawe, oszukańcze bądź bluźniercze. Buntownik stanowi własne prawa. To go wyróżnia. Jego druga cecha wyróżniająca to gotowość to zaangażowania się w walkę, nawet jeśli nie ma nadziei na zwycięstwo. Jeśli walczy z władzą, to dlatego, że odrzuca jej legitymizację, odwojuje się do innej legitymizacji, pochodzącej od duszy lub ducha.
Jakie można podać historyczne lub literackie przykłady buntowników?
DV: Pierwsza przychodzi na myśl Antygona Sofoklesa. Wkraczamy w niej w przestrzeń świętej legitymizacji. Bunt Antygony wypływa z lojalności. Sprzeciwia się decyzjom Kreona z szacunku dla tradycji i boskich praw nakazujących grzebanie umarłych, które naruszył Kreon. Nie jest ważne, że Kreon miał swoje powody – ich ceną było świętokradztwo. Antygona uznaje swój bunt za usprawiedliwiony. Ciężko wybrać z pośród tylu przykładów… Podczas wojny secesyjnej, Jankesi nazywali swoich przeciwników z Konfederacji buntownikami: „Rebels”. Było to dobre posunięcie propagandowe, ale odległe od prawdy. Konstytucja Stanów Zjednoczonych uznawała prawa stanów do secesji. Na Południu obecne było niezwykłe przywiązanie do zasad konstytucyjnych. Robert E. Lee nigdy nie uznawał się za buntownika, po złożeniu broni w kwietniu 1865, dążył do pojednania między Północą i Południem. Wtedy jednak pojawili się prawdziwi buntownicy, którzy kontynuowali walkę z okupacyjną armią Północy i jej kolaborantami.
Część z nich zeszła na drogę przestępstwa, jak Jesse James. Inni przekazali sowim dzieciom tradycję której obraz znajdziemy w literaturze. W „Niepokonanych”, jednej z najpiękniejszych powieści William Faulknera, znajdujemy fascynujący portret młodej zwolenniczki Konfederatów, Drusilli. Nigdy nie wątpiła ona w słuszność sprawy Południa i nieprawość zwycięzców.
Jak dzisiaj można być buntownikiem?
DV: Jak można nim nie być! Istnieć znaczy opierać się wszystkiemu co nam zagraża. Bycie buntownikiem nie polega na gromadzeniu zbiorów wywrotowych książek ani marzeniu o fantastycznych spiskach czy chwyceniu za broń i ucieczce do lasu. Polega na tworzeniu dla siebie własnego prawa. Samodzielnym odnalezieniu tego, co ważne. Upewnieniu się, że nigdy nie będzie się „wyleczonym” z młodości. Na tym by woleć postawić wszystkich pod murem niż pozostać biernym. Na czerpaniu ze wszystkiego, co można włączyć do swojego prawa, bez troski o to co ludzie powiedzą.
Nigdy jednak nie śniłbym o podważaniu sensu pozornie przegranej walki. Pomyślmy o Patricku Pearsie. Wspomniałem też Sołżenicyna, który uosabia „czarodziejski miecz przed którym drżą tyrani” o którym pisał Jünger. Sołżenicyn jest tu wyjątkowy i niepowtarzalny. Ale swoją siłę zawdzięczał komuś innemu. To powinno nas zastanowić. W „Archipelagu GUŁag” opisuje historię swojego „objawienia”. W 1945 r. przebywał w celi w więzieniu Butyrki w Moskwie razem z tuzinem innych więźniów o wycieńczonych twarzach i złamanych ciałach. Jeden z więźniów był inny. Był to stary pułkownik Białej Gwardii, Konstanty Isajewicz. Uwięziono go za rolę jaką odegrał w czasie wojny domowej. Sołżenicyn pisze, że pułkownik nigdy nie mówił o swojej przeszłości, ale każda cząstka jego istoty głosiła, że walka nigdy się dla niego nie skończyła. Mimo chaosu jaki opanował dusze innych więźniów, on zachował wyraźny, zdecydowany pogląd na otaczający go świat. Dało to jego ciału postawę, gibkość i energię przeczącą jego wiekowi. Każdego ranka mył się w lodowatej wodzie, kiedy inni więźniowie porastali brudem i pogrążali się w lamencie.
Rok później, po przeniesieniu do innego więzienia w Moskwie, Sołżenicyn dowiedział się, że pułkownik został stracony.
“Przebijał więzienne mury spojrzeniem oczu, które pozostały wiecznie młode (…). Ta niezniszczalna wierność sprawie za którą walczył dała mu niezwykłą moc.”
Myśląc o tym powtarzam sobie, że chociaż nigdy nie będziemy jak Sołżenicyn, każdy z nas może naśladować starego pułkownika Białej Gwardii.
Zdjęcie: institut-iliade.com
Źródło: Xportal.press
*
Dominique Venner: Ku krytyce pozytywnej
Christian Bouchet: Narodowi rewolucjoniści i Dominique Venner
Dominique Venner: Ostatnie przesłanie do młodzieży
Dominique Venner: Radykalna prawica w Europie – wspomnienie heroicznego zrywu
Dominique Venner o możliwym odrodzeniu Europy
*
11 listopada 2023 o 16:28
Wywiad rewela. Krótki, ale mnóstwo ciekawych uwag i dobrego przekazu.