Dynastia jagiellońska w osobie swego ostatniego potomka, Zygmunta Augusta, zrealizowała nie tylko testament piastowski, polegający na uzyskaniu dla Polski dostępu do Bałtyku, lecz nawet przystąpiła do eksploatacji tego dostępu, kiełznając ostro uzurpujący sobie prawa monopolizacji w polskim handlu zagranicznym Gdańsk, tworząc marynarkę wojenną i popierając handel morski pod własną banderą oraz rzucając myśl o unii dwu mocarstw nadbałtyckich, Polski i Szwecji, zamieniającej Bałtyk w wewnętrzne prawie jezioro tych państw. Te wielkie myśli ostatniego Jagiellona znalazły oddźwięk w ówczesnym pokoleniu polskim i sprawa bałtycka stanowi oś polityki polskiej od elekcji Henryka Walezjusza aż do obioru Jana Sobieskiego. Szczególnie jaskrawo występuje ona w pierwszym czterdziestoleciu XVII wieku i w ostatnich dziesiątkach tego stulecia. Tu dodać należy, że w pierwszym okresie, t. j. w czasach Zygmunta III i Władysława IV, rozbrzmiewa jagiellońskie hasło eksploatacji morza, a w drugim, t. j. za panowania Sobieskiego, idzie już tylko o wcielenie niezależnych od epoki krwawego „potopu” Prus Książęcych do Rzeczypospolitej. Za Wazów jeszcze więc bucha kinetyczna energia w dziedzinie morskiej, a za Jana III mamy już tylko potencjalną. To zamieranie idei morskiej łączy się jednocześnie z zachodem słońca potęgi polskiej, która z mocarstwa, stanowiącego jeden ze słupów budowy europejskiej, zaczyna się przeistaczać naprzód w przedmiot targów innych państw podczas każdorazowej elekcji, a potem w domenę użytkowniczą trzech swoich najbliższych sąsiadów: cesarza niemieckiego, Prus i przekształcającej się w europejską Rosję azjatyckiej Moskwy.
Powszechne zrozumienie doniosłości zagadnienia bałtyckiego wyraziło się po śmierci Zygmunta Augusta w odrzuceniu kandydatury niemieckiej arcyksięcia Ernesta i w obiorze Henryka d’Anjou, brata króla Francji. Zrozumienie to wyraziło się w 3-im i 4-ym punkcie warunków polskich, jakie zostały przedstawione ambasadorowi francuskiemu w dniu 14 grudnia 1572 r. Zawierały one trzy następujące żądania: 1) nawiązanie stosunków handlowych polsko-francuskich, 2) zabezpieczenie tych stosunków wystawieniem odpowiednio silnej marynarki wojennej i 3) zniszczenie t. zw. „żeglugi narewskiej”, innemi słowy przerwanie komunikacji morskiej między Moskwą a Europą Zachodnią (z Iwanem Groźnym był zawarty wówczas rozejm, ale wojna o spuściznę po Kawalerach Mieczowych była nieunikniona). Żądania owe zostały niezwłocznie zaakceptowane przez Karola IX, po ich otrzymaniu w Paryżu dnia 21 grudnia tegoż roku. Ostatecznie przechyliła głosy wyborcze na rzecz Henryka d’Anjou ciesząca się wielkim powodzeniem i rozchwytywana przez ogół broszura Jana Dymitra Solikowskiego, dawnego sekretarza przybocznego zmarłego Zygmunta Augusta i delegata polskiego na kongres Szczeciński, który zakończył 7-letnią wojnę Północną. W broszurze tej, p. t. „Rozmowa Kruszwicka”, odmalowywał Solikowski wszystkie korzyści, jakie daje państwu handel morski, broniony przez silną marynarkę wojenną i pisał: „…kto ma państwo morskie, a nie używa go, albo da sobie wydzierać, ten wszystkie pożytki od siebie oddala, a wszystkie szkody na siebie przywodzi, z wolnego niewolnikiem się stawa, z bogatego ubogim”. Konieczność korzystania z Bałtyku była tak oczywista, że nawet kandydaci anty-francuscy operowali głównie morzem. Car moskiewski ustami swego adherenta Piotra Mycielskiego zapewniał Polsce wszystkie porty inflanckie, a partyzanci szwedzcy, w osobach Mikołaja Mieleckiego, wojewody podolskiego i Anzelma Gostomskiego, wojewody rawskiego, obiecywali kwitnący handel morski i porty skandynawskie. W tym samym duchu działali nieliczni zwolennicy obłąkanego Albrechta Fryderyka Hohenzollerna, ciotecznego siostrzeńca zgasłego Jagiellona, mówiąc o handlu morskim i przyłączeniu Prus Książęcych. Cesarz niemiecki nic nie mógł ofiarować w dziedzinie morskiej, więc też i jego kandydat przepadł.
Kiedy obrany elekt, Henryk Walezjusz, uciekł z kraju po paromiesięcznem panowaniu, to na elekcji znów w całej pełni odżyły zagadnienia morskie, a kandydatura cesarska w osobie samego Maksymiliana II dlatego nie znalazła uznania olbrzymiego ogółu wyborców, ponieważ trybun mas szlacheckich, Jan Zamoyski, od razu zwrócił uwagę społeczeństwa, że król-Niemiec na tronie łatwo pofolguje Niemcom w Gdańsku, Prusach Królewskich i Książęcych oraz w Inflantach i Kurlandii, co znowuż może doprowadzić do utraty wybrzeża morskiego. Wybrany kontr-kandydat Maksymiliana, Stefan Batory siedmiogrodzki (1576 – 86) całe dziesięcioletnie rządy swoje strawił na obronie zdobyczy morskich Zygmunta Augusta. Złamał on i upokorzył Gdańsk, żądający w zamian za złożenie przysięgi wiernopoddańczej powrotu do czasów Kazimierza Jagiellończyka, i rozbił na głowę cara Iwana Groźnego, pretendującego ustawicznie o Inflanty. Pokój w Zapolskim Jamie (15 stycznia 1582 r.) oddawał Polsce, oprócz nabytków terytorialnych na granicy litewsko-moskiewskiej, całe bez wyjątku Inflanty, łącznie z zajmowaną częściowo przez Szwedów Estonią, a zatem linia brzegowa Rzeczypospolitej rozciągnęła się, jak za Zygmunta Augusta, od jeziora Żarnowieckiego aż do Zatoki Fińskiej.
Jednocześnie z sukcesami militarnymi króla Stefana, zabezpieczającymi Polsce olbrzymi dostęp do Bałtyku na przestrzeni 1.000 km, zaczęła zyskiwać w Rzeczypospolitej coraz większy posłuch idea unii polsko-szwedzkiej, o której przed kilkunastu laty myślał już ostatni Jagiellończyk. Nadzieje na stworzenie dynastii Batorych zawiodły, a na drugim brzegu Bałtyku rządził szwagier Zygmunta Augusta, Jan III Waza, żonaty z siostrą zmarłego, Katarzyną Jagiellonką i miał wychowanego w wierze katolickiej i umiejącego po polsku syna, noszącego imię wujowskie Zygmunt. Na niego wskazywała druga siostra ostatniego Jagiellona, Anna, podówczas żona króla Stefana. O nim myśleli mężowie stanu ze szkoły Zygmuntowskiej, jak biskup Stanisław Karnkowski, pogromca Gdańska i autor słynnego memoriału o sprawach pruskich i morskich dla Walezjusza, Dymitr Solikowski, znany z „Rozmowy Kruszwickiej”, Jan ze Stangenbergu Kostka, wojewoda sandomierski, a były przewodniczący Komisji Morskiej i zwolennik zablokowania hardego Gdańska przy pomocy silnej floty królewskiej i inni. Młody wiek utrudnił królewiczowi kandydaturę na dwu poprzednich elekcjach, lecz obecnie był to już młodzieniec około dwudziestki. Coraz więcej mówiono w Rzeczypospolitej o tym Jagiellonie po kądzieli, który wzorem swych przodków miał dać Polsce unię z nowym państwem. Skłonił się do tej myśli wreszcie Jan Zamoyski, już wówczas hetman wielki i kanclerz, a prawa ręka Batorego. Ogólny pęd ku Bałtykowi, jaki wybuchnął z żywiołową siłą w społeczeństwie polskim w drugiej połowie XVI stulecia, ogarnął rzecz prosta i tak genialnego polityka, jakim był kanclerz. Unja ze Szwecją, dająca opanowanie Bałtyku znalazła w Zamoyskim gorliwego wyznawcę. Za kanclerzem szedł ogół, pobudzany podczas bezkrólewia instrukcjami królowej-wdowy Anny Jagiellonki, które wskazywały wyraźnie, że „…wiele zależy na liberum dominium maris, bez którego słabe są największe państwa, a najmniejsze państwo morską wolnością i państwem portów ku górze się wznosi”. Licznych też znajdywała czytelników praca Łukasza Chwałkowskiego, w której autor, powołując się na historyka Marcina Kromera, biskupa warmińskiego, podkreślał wielkie znaczenie nie tylko dostępu, lecz i wykorzystania morza, sięgając do wypraw na Danję bajecznego Lecha i Wizimierza, założyciela Gdańska. Głośne były też rozprawy kasztelana czerskiego Stanisława Radzimińskiego o korzyściach posiadania w jednym ręku obydwu brzegów Bałtyku, wschodniego polskiego i zachodniego szwedzkiego. Koła wojskowe również były za szwedzkim królewiczem, pamiętne na zawarte już braterstwo broni z armią szwedzką podczas wypraw inflanckich króla Stefana. Pomimo więc sprzeciwu części możnowładztwa, ciążącego tradycyjnie ku dworowi cesarskiemu, sejm konwokacyjny obrał królem królewicza Zygmunta Wazę, który wstąpił na tron pod imieniem Zygmunta III (1587 – 1632 r.).
Witold Hubert
„Myśl Narodowa”, nr 23, 1935.
Najnowsze komentarze