life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Hilaire Belloc: Ani kapitalizm, ani socjalizm

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Dystrybucjonizm to długie i niezdarne słowo, które wchodzi do użytku opisując bardzo prostą i normalną rzecz: system społeczeństwa, w którym przeciętny obywatel posiada tyle własności, ile potrzeba aby zapewnić mu i jego rodzinie wolność gospodarczą. Był czas, kiedy wszyscy brali za pewnik, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, że przeciętny wolny obywatel jest właścicielem — przeważnie właścicielem ziemi, a jeśli nie właścicielem ziemi, to właścicielem firmy, lub mistrzem w swoim rzemiośle. Jednak dzisiaj, wszędzie tam, gdzie rządzi kapitalizm przemysłowy — a rządzi on naszymi głównymi gałęziami przemysłu, w tym systemem transportu — zaistniał niebezpieczny i nienaturalny stan rzeczy.

Większość ludzi nadal określa się mianem wolnych obywateli, ponieważ pozostaje politycznie wolna; jednakże nie są to osoby wolne gospodarczo. Nie posiadają już niezbędnych środków do życia. Żyją jedynie na łasce pracodawców posiadających takie środki — rezerwy żywności, odzieży, wolne pokoje i środki produkcji — lub dzięki wsparciu ze strony społeczności, wydzielanemu przez funkcjonariuszy.

W obecności tego bezprecedensowego urządzania społeczeństwa, trzeba było znaleźć nowe słowo na opis dawnej rzeczy, która istniała bezimienna głównie dlatego, że brano ją za oczywistość i dlatego, że była powszechna. Osobiście wolałbym określenie „ustrój własnościowy”, choć jest stosunkowo długie i pedantyczne. Ale odpowiadając na istniejące modele socjalizmu i kolektywizmu, uzgodniono słowo dystrybutyzm. Skoro socjalista pragnie lub akceptuje ustrój społeczeństwa, w którym środki produkcji przysługują wspólnocie (samemu społeczeństwu, zbiorowości), to dystrybutysta pragnie społeczeństwa, w którym środki produkcji są rozpowszechniane jako własność pośród wielu jednostek państwa — tzn. pośród rodzin i osób, które je tworzą.

Zacznijmy teraz od tego, że pozwolę sobie podkreślić pewne negatywne punkty związane z tym naszym credo, które stanowiło część żywej pamięci, a teraz brzmi tak dziwnie w uszach wielu współczesnych osób. Dystrybutyzm nie proponuje równego podziału środków między kilka osób lub rodzin danego państwa. To koncepcja mechaniczna, nieludzka i przeciwna, a nawet sprzeczna z duchem, który skłonił ludzi do wysiłku związanego z powrotem (o ile to jeszcze możliwe) do słusznego podziału własności prywatnej. Człowiek nie staje się nieszczęśliwy ani nie zaznaje poczucia degradacji tylko dlatego, że inny człowiek jest bogatszy niż on sam; jego cierpienie staje się nieludzkie i nietypowe tylko wówczas, kiedy nie ma możliwości życia jako człowiek wolny. Można być wolnym nie będąc bogatym, ale nie sposób być wolnym będąc pozbawionym środków do życia.

Znowuż, dystrybutyzm nie oznacza posiadania wystarczającej ilości ziemi lub kapitału przez wszystkie rodziny lub osoby w państwie. Taki może być ideał, lecz nie jest to cel praktyczny, do którego zmierzamy i który uznajemy za możliwy. W praktyce, nawet gdy własność jest gwarantowana i dobrze rozdzielona, to wśród ludzi zawsze znajdzie się mniejszość, która nie może tego wytrzymać, pewna, mniej lub bardziej liczna, wyjątkowa grupa niepoprawnych rozrzutników. Co więcej, zawsze znajdzie się też pewna, mniej lub bardziej liczna, wyjątkowa grupa osób, które nie tylko nie mają apetytu na wolność gospodarczą, a wręcz traktują ją z niechęcią i preferują zrzucenie odpowiedzialności za utrzymanie się przy życiu na barki osób trzecich.

Nie, celem dystrybutystów jest społeczeństwo, w którym żyje tak duża ilość wolnych gospodarczo obywateli, że nadają oni ton całej wspólnocie. Wszyscy znamy różnicę dotyczącą wsi, gdzie rolnicy żyją bezpiecznie na własnej ziemi, i przemysłowych terenów miejskich, gdzie wielkie skupiska ludzi kierują się w stronę nieuniknionej pracy na dźwięk syreny fabrycznej. W pierwszym z tych miejsc może funkcjonować znaczna liczba osób, które nie posiadają nic, które pracują najmowane przez rolników, lub które parają się służbą domową u bogatych mieszkańców okolicy. Jednak ton tego miejsca jest tonem własności, sygnałem wolności gospodarczej. W drugim przypadku możemy dostrzec drobnego sprzedawcę posiadającego odrobinę niezależności gospodarczej, możemy zauważyć też wielu ludzi posiadających własne domy, a także znaczną grupę posiadaczy niewielkich ilości obligacji przemysłowych, municypalnych lub państwowych, jednak ton całego miejsca jest dźwiękiem proletaryzmu, tak jak ton pierwszego miejsca jest dźwiękiem dystrybutyzmu.

Wreszcie też, dystrybutyzm zdecydowanie nie oznacza własności środków produkcji w postaci niewielkich ilości nieskomplikowanych narzędzi. Nie oznacza powrotu do ławki ciesielskiej, lokalnego kowala, ręcznego tkactwa i druku; tak jak nie oznacza też w transporcie powrotu do zaprzężonych w konie furmanek. Proste społeczeństwo oparte na drobnym rzemiośle można przedkładać nad społeczeństwo wysoce złożone, które opiera się na skoncentrowanej maszynerii; można nawet utrzymywać, że drobny przemysł i drobne rzemiosło są czymś stałym, a nasze wielkie, nowoczesne skupiska muszą nieuchronnie upaść, prędzej lub później; ale wszystko to nie ma nic wspólnego z definicją dystrybutyzmu. Linia kolejowa łącząca dwa wielkie miasta wymaga wysokich nakładów kapitału, ale sama z siebie nie wymaga tego, by kapitał należał do jednego człowieka albo też kilku ludzi. Kapitał może mieć postać udziałów, które są szeroko rozpowszechnione. Zarządzanie pożyczką narodową wymaga dużej koncentracji kapitału, ale nie istnieje żadna konieczność aby obligacje znajdowały się w posiadaniu garstki osób; równie dobrze mogą należeć do osób i rodzin stanowiących masę wspólnoty.

Warto położyć nacisk na ten ostatni punkt, ponieważ wokół niego panuje wielkie zamieszanie. Nie tylko wrogowie dobrze podzielonej własności prywatnej i programu dystrybutywnego wyśmiewają go i bagatelizują jako niemożliwy do realizacji we współczesnym, wielkim przemyśle, ponieważ ten wymaga koncentracji kapitału, to jeszcze wielu przyjaciół dystrybutyzmu czuje pod tym względem zakłopotanie. Chcieliby uświadczyć wskrzeszenia drobnego rzemieślnika. Ubolewają nad szkodami wyrządzonymi społeczeństwu przez wielki przemysł, zapominają jednak, że tak jak drobne rzemiosła mogą być poddane ekonomicznej niewoli, tak i wielki przemysł może być spółdzielczą własnością gildii, lub dużej liczby akcjonariuszy. Nie było w przeszłości takich wybrakowanych form społeczeństwa, w których to drobny rękodzielnik był niewolnikiem. Nie mieliśmy też w przeszłości ani obecnie do czynienia z usterkowymi formami społeczeństwa, w których drobny rzemieślnik i drobny rolnik byli nieszczęśnie zależni od poborców podatkowych i lichwiarzy. Tych dwóch idei, tzn. drobnego rzemiosła, niewielkich hodowli, itd., oraz podziału własności, nie należy ze sobą mylić. Mają wspólne duchowe odniesienia, lecz nie są ze sobą tożsame.

Od tej listy rzeczy, którymi dystrybutyzm nie jest, przejdźmy teraz do rozważań nad tym, czym jest filozofia społeczna dystrybutyzmu.

Pragniemy lepszej dystrybucji własności prywatnej, w ilości co najmniej wystarczającej do tego, aby zapewnić swobodę działania przeciętnemu człowiekowi. Posiadanie jest dla człowieka czymś naturalnym, tak jak i korzystanie z dobytku w zgodzie z własną wolą. Układać życie według uznania innych ludzi, nie mających zwierzchnictwa innego niż własność środków produkcji, nie jest normą zgodną z ludzkim instynktem. Istnieją uwarunkowania, w których życie ludzkie musi podlegać kontroli: np. w celu zaprowadzania porządku w armii lub grupie religijnej, albo ratowania osób będących w niebezpieczeństwie, takich jak dryfujący na tratwie rozbitkowie. W takich przypadkach można, a czasami trzeba tłumić działanie woli indywidualnej, a w niektórych przypadkach nawet takie jej działanie nad przedmiotami materialnymi, które nazywamy posiadaniem. Żołnierz działa na rozkaz, mnich i rozbitek nie posiadają nic; pierwszy ponieważ dla określonego celu porzucił naturalne dla człowieka prawo do własności, pozostali, ponieważ zostali do tego zmuszeni przez wyjątkowe okoliczności. Załoga rozbitków może ocaleć tylko jako ciało komunistyczne; mnich może spełnić swoje powołanie tylko jako członek ciała komunistycznego. Ale w obu przypadkach cały sens takiego członkostwa polega na tym, że stanowi ono wyjątek od powszechnego biegu wydarzeń; w pierwszym przypadku jest to wyjątek dobrowolny, w drugim zaś (przynajmniej na pewien czas) nieuchronny.

Kiedy ludzie są jednocześnie wolni politycznie i zniewoleni gospodarczo (ponieważ nie posiadają środków produkcji i nie mogą żyć za wyjątkiem tego, co pozostawi im ich pan) wówczas nazywają się proletariuszami, a w ujęciu ogólnym nazywa się ich proletariatem.

Ktoś może kłócić się także z tym terminem. Pochodzi on bowiem od starego terminu rzymskiego, który oznaczał coś zupełnie innego. Jednak znowuż, rzeczy potrzebują nazw i jest to przyjęta nazwa na określenie tych niezwykle nieludzkich warunków ludzkiego życia. Gdy pojawia się proletariat, tzn. gdy istnieje tak duża liczba obywateli wywłaszczonych z jakiejkolwiek użytecznej ilości majątku, że narzuca swojego ducha masom społeczeństwa, to mówimy, że jest to społeczeństwo kapitalistyczne.

I znowu mamy do czynienia z nienajlepszym określeniem; bez użycia kapitału nie może być mowy o jakiejkolwiek produkcji bogactwa; w tym sensie każde społeczeństwo jest kapitalistyczne. Kiedy mężczyzna mówi o zniesieniu kapitału w przemyśle, to równie dobrze może mówić o zniesieniu powietrza w oddychaniu. Dyskusja nie dotyczy tego czy powinien istnieć kapitał, ale kto powinien go kontrolować. Jednak termin ‚kapitalistyczne’ używany jest jako pewien rodzaj skrótu na opis społeczeństwa, w którym mniejszość kontroluje środki produkcji, a cała reszta, czyli proletariat, żyje w zależności od łaski takich kontrolerów. Kapitalistyczne w tym sensie stały się obszary przemysłowe świata —i wiemy, jaki jest tego wynik. Próba połączenia wolności politycznej z brakiem wolności gospodarczej nie jest zjawiskiem możliwym na stałe, a tymczasem widzimy ciągłe zamieszanie, straty i bezpośredni konflikt interesów między tymi obywatelami, którzy faktycznie tworzą bogactwo, dzięki któremu żyją, a tymi, którzy kontrolują produkcję tego bogactwa i tym samym jego producentów.

Spośród niezliczonych przypadków zła wynikających z tak bardzo nienaturalnego i zaburzonego stanu rzeczy, najgorsze są, jak zawsze, przypadki zła duchowego.

Hilaire Belloc

Hilaire_Belloc_Dystrybucjonista

Źródło: dystrybucjonizm.pl

*

Hilaire Belloc – „Esej o przywróceniu własności”. Dystrybucjonizm w pigułce!

Hilaire Belloc: Trzecia droga. Wolność i własność

Hilaire Belloc: Czym jest kapitalizm?

*


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: ,

Podobne wpisy:

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

2 Komentarzy

  1. „Wreszcie też, dystrybutyzm zdecydowanie nie oznacza własności środków produkcji w postaci niewielkich ilości nieskomplikowanych narzędzi. Nie oznacza powrotu do ławki ciesielskiej, lokalnego kowala, ręcznego tkactwa i druku; tak jak nie oznacza też w transporcie powrotu do zaprzężonych w konie furmanek.”
    Kluczowy fragment, bo niektórzy ignoranci do dziś powielają te brednie, że dystrybucjonizm to powrót do gospodarczego średniowiecza :) A tak naprawdę to realna partycypacja i prawdziwa wolność.
    P.S. Dziękuję redakcji za ten świetny artykuł.

  2. Urodzony 27 lipca 1870 r., prawie nieznany w Polsce, Hilaire Belloc, był wybitną postacią w dziejach katolickiej literatury angielskiej. Nie można go pominąć również z innego powodu – był bowiem przyjacielem Chestertona. Tworzyli razem potężną „machinę wojenną” zwaną „Chesterbelloc”.
    .
    Polityka
    .
    Hilaire Belloc zaczął od polityki – był nawet posłem. Zrezygnował jednak z mandatu, kiedy zorientował się, kto naprawdę rządzi krajem. Władzę ma ten, kto ma pieniądze, a więc nie parlament, a „klika bogaczy”. Jako poseł niewiele mógł zrobić, zaczął więc walczyć piórem. Wypowiadał się przede wszystkim w publicystyce i w powieściach satyrycznych – Emanuel Burden (1904), Wybory Mr Clutterbucka (1908), Zmiana w gabinecie (1908). Pisał również eseje, monografie historyczne (Historia Anglii), rozprawy społeczno – ekonomiczne, wiersze. Swoje poglądy polityczne najpełniej wyraził w Niewolniczym państwie (The Servile State) w roku 1912. Przepowiadał nadchodzące przemiany ustrojowe, centralizację władzy i ograniczenie wolności obywatela. Doszedł do wniosku, że nierównomierny podział dochodu i własności prowadzi do ekonomicznego niewolnictwa.
    .
    „Chesterbelloc”
    .
    Walczyli razem o nową Anglię, Anglię chrześcijańską, wolną od „międzynarodowej finansjery”. Byli zaprzyjaźnieni do tego stopnia, że Shaw połączył ich nazwiska i tak powstał „Chesterbelloc”. Profesor Mroczkowski w Historii literatury angielskiej twierdzi jednak, że Belloc, choć obdarzony dużymi zdolnościami i temperamentem, nie dorównywał Chestertonowi błyskotliwością ani talentem, określa przy tym jego stanowisko jako bardziej zadzierżyście katolickie. Być może dlatego, że Belloc jako pół-Francuz przywykł do konieczności przeciwstawiania się angielskiemu, protestanckiemu otoczeniu. Jego ojciec był Francuzem, a matka Angielką. Dorastał w tradycji walki, stał się więc bojownikiem. Chestertona i Belloca bardzo wiele łączyło – światopogląd, koncepcja literatury, a także przyjaźń do Polski. I chociaż Chesterton robił wrażenie grubego, dobrodusznego i roztargnionego anioła, który z trudem usiłował robić srogie miny, a starannie wygolony Belloc ze szczękami buldoga i gromowładnym czołem przypominał raczej dyktatora lub wojującego kapitalistę – łączyła ich nie tylko wspólna tusza, lecz także wspólne poglądy na historię i politykę, wspólna pasja pisania ballad z „przesłaniem”, wspólne umiłowanie wina i pieśni. Obaj nie ograniczyli się jedynie do krytyki – przedstawili pozytywny program, zwany dystrybucjonizmem, ponieważ chodziło w nim o inną niż dotychczas dystrybucję podstaw bytowania.
    .
    Historia
    .
    Z działalnością polityczną Belloca łączy się jego działalność kulturalno – naukowa. Efektem zainteresowań przeszłością była na przykład czterotomowa Historia Anglii (History of England, 1925 – 1932). Tę amatorską syntezę można nazwać arcydziełem ze względu na przejrzystość języka i wykładu. Autor ujawnił w niej również swoją sympatię do Polski. Historyczne dzieła Belloca powstawały w latach 1899 – 1942. Witold Ostrowski zauważył, że tematycznie dotyczą one trzech wydarzeń w dziejach Europy: reformacji (Wolsey, Cranmer, Cromwell, Jak doszło do reformacji), rewolucji angielskiej (Charles I, James II) oraz Rewolucji Francuskiej (Danton, Robespierre, Maria Antonina, Napoleon, Kampania roku 1812 i Odwrót spod Moskwy). Właściwie nietrudno wyjaśnić takie a nie inne zainteresowania Belloca – chociażby jego pochodzeniem, zaangażowaniem w losy obu państw, losy Kościoła Katolickiego.
    .
    Satyra
    .
    Zawsze była jedną z najskuteczniejszych metod walki. Żaden utwór dydaktyczny nie ma takiej siły oddziaływania, jak dobra, ostra satyra. Belloc zapewne doskonale o tym wiedział, a w dodatku był znakomitym satyrykiem. Ośmieszał szablony literackie (Caliban’s Guide to Letters – Przewodnik Kalibana po literaturze, 1903), popularną koncepcję historii (Nowa historia Anglii pani Markham, 1926), głupio moralizującą literaturę dla dzieci (The Bad Child’s Book of Beasts – Księga bestii dla niegrzecznych dzieci, 1896; Moralny alfabet, 1899; Cautionary Tales – Opowiastki ostrzegawcze, 1907), arystokrację (Peers – Lordowie i More Peers – Więcej lordów, 1911).
    .
    Literatura
    .
    Belloc był literatem bardzo wszechstronnym: autorem biografii, powieści, reportaży z wędrówek po Europie (The Path to Rome – Ścieżka do Rzymu, 1902; Esto Perpetua, 1900; Rejs na Nonie, 1925; The Return to the Baltic – Powrót na Bałtyk, 1910), eseistą oraz poetą. Z Chestertonem dzielił zamiłowanie do pisania ballad, takich jak The Ballad of Our Lady of Częstochowa (Ballada o Matce Boskiej Częstochowskiej). Inne tytuły to Songs of the Southern Country (Pieśni o południowej Anglii, 1951), lub An Heroic Poem in Praise of Wine (Poemat bohaterski na chwałę wina, 1932). Są to utwory refleksyjne, w których Belloc wypowiedział swoją miłość do Boga, Kościoła i cywilizacji łacińskiej, swoje zamiłowanie do wędrówki, gawędy przy winie, wesołej piosence.
    .
    Zmarł 16 lipca 1953 roku w Guildford.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*