Jakiś czas temu Leszek Miller stwierdził, że za program w nadchodzących wyborach parlamentarnych wystarczy hasło odsunięcia PiS-u od władzy. W pewnym zakresie jest to myśl genialna w swojej prostocie. Jednak dla mnie odsunąć PiS od władzy to dużo za mało. No bo niby co miałoby się stać z państwem polskim po odsunięciu PiS-u od władzy? Wątpię czy w różnych politycznych kręgach, gdzie chce się PiS od władzy odsunąć, istnieje świadomość w jakim stanie znajduje się państwo polskie i co trzeba zrobić, żeby je z tej fatalnej sytuacji wydobyć. Na razie trwa licytacja, kto więcej obieca. PiS ma w tym względzie łatwiej, ponieważ jego elektorat w większości był od zawsze przekonany, że pieniądze się drukuje, a nie wypracowuje. Każdy kolejny rok rządów tej partii coraz mocniej utwierdzał w tym przekonaniu jej wyborców.
Jedną z miar upadku państwa polskiego jest degeneracja świadomości wyborców PiS-u. Sprowadza się ona do pogodzenia się z przekonaniem, że ludzie u władzy z natury muszą kraść. To przekonanie przeradza się nawet w akceptację; niech kradną, byle się dzielili. Chodzi więc o to, żeby władza coś rozdawała, czego się samemu nie wypracowało. Z resztą całość relacji między PiS-em, a jego wiernym elektoratem w całej rozciągłości potwierdza ukutą przeze mnie polityczną mądrość, wedle której, jeszcze się nikt nie zawiódł, kto liczył na głupotę Polaków.
Największa partia opozycyjna zdaje się dostrajać do poziomu przekazu PiS-u. Politycy PO i szerzej – Koalicji Obywatelskiej, obiecują, że nie zabiorą niczego, co daje PiS. Jednocześnie obiecują, że ulżą tym, którzy muszą ciężko pracować na to, co rozdaje PiS, czyli przedsiębiorcom i w ogóle ludziom pracującym na własny rachunek. To coś jak i rubla zarobić, i cnoty nie stracić. Politycy PO z Donaldem Tuskiem na czele, prezentują się przy tym jako kompetentni, odpowiedzialni i wiarygodni. Ja również uważam się w sprawach polityki za kompetentnego, odpowiedzialnego i wiarygodnego i przede wszystkim dlatego w niczym nie przekonuje mnie metoda „i rubla zarobić, i cnoty nie stracić”. To tak, jakby pomylić złodziejski spryt z inteligencją. Niestety, w polskim życiu politycznym już od dawna mylono te dwa pojęcia, a teraz wprost poczytuje się ten złodziejski spryt za inteligencję. To jedna z tragedii polskiego życia publicznego, a ten tragizm powiększa fakt, iż wypieranie inteligencji przez złodziejski spryt jest procesem niemal nieodwracalnym.
Złodziejski spryt lubi chadzać w szatach realizmu politycznego. Dlatego obecnie politycy prawie wszystkich opcji chcących odsunąć PiS od władzy, kierują się złodziejskim sprytem, ale w imię deklarowanego realizmu politycznego. Zatem ani słowa nie mówią o tym, jak trudnych i w sumie dotkliwych dla wyborców decyzji i działań wymaga przywrócenie państwa polskiego do jakiej takiej normalności. Oczywiście, uświadamianie, publiczne mówienie o wprowadzaniu trudnych i niepopularnych zmian, ale obiektywnie rzecz biorąc koniecznych, jest liczeniem na inteligencję Polaków. Jak od dawna wiadomo, to nie zwiększa szans na sukces w polityce. Sukces zazwyczaj daje złodziejski spryt, czyli liczenie na głupotę Polaków. Mam wrażenie, że są politycy, którym wydaje się, że wprowadzą niepopularne, ale konieczne do naprawy państwa zmiany po tym, gdy obejmą władzę. Jednak żeby ją przejąć, muszą najpierw w wyborach obiecywać i kłamać. W ten sposób sami się oszukują i wpadają w błędne koło. Taki wybieg jeszcze nikomu się nie udał. Żeby to zrobić trzeba by zlikwidować wybory, jako formę wyłaniania władzy i ustanowić jakąś dyktaturę. Nawet byłbym za tym, gdybym miał pewność, że jest w Polsce polska siła polityczna zdolna i zdecydowana tego dokonać. Póki co, sądzę, że w PiS o tym intensywnie myślą i może im się nawet to uda, ale efektem na pewno nie będzie naprawa czegokolwiek w fatalnym funkcjonowaniu państwa, lecz utwierdzenie obecnych patologii i zapewnienie sobie bezkarności.
Sytuacja polityczna w Polsce wchodzi w etap, w którym nie wystarczy już krytykować PiS i deklarować wolę odsunięcia go od władzy. To stanowczo nie wystarczy za program wyborczy. Mam nadzieję, że to, co piszę, czytają Polacy potrafiący w życiu politycznym odróżnić złodziejski spryt od inteligencji. Mam nadzieję, że moi czytelnicy rozumieją, że nie może być wiarygodnym polityk, który wiele wyborcom obiecuje, ale nie ma nic do powiedzenia albo nie chce publicznie powiedzieć, w jaki sposób doprowadzić Polskę do stanu normalnego państwa. Przecież ostatecznym efektem nadchodzących wyborów musi być odsunięcie od władzy ludzi odpowiedzialnych za różne patologie, a z drugiej strony trzeba zrobić wszystko, by instytucje państwowe funkcjonowały prawidłowo. To się nie stanie przez utrzymanie stanu, który jest obecnie ani składanie kolejnych, wykluczających się obietnic. Sytuacja obecnej formy polskiej państwowości jest bardzo zła. Nie ma łatwych sposobów wyjścia z tego stanu. Polacy obdarzeni polityczną inteligencją powinni domagać się publicznej rozmowy o tych trudnych sposobach budowy normalnego państwa i nie ulegać złodziejskiemu sprytowi różnych polityków. Pewnie jesteśmy w mniejszości. I co z tego?
A Państwo wolicie słuchać obietnic czy bolesnej prawdy?
Andrzej Szlęzak
Źródło: facebook.com
Przywódca PiS i faktyczny zarządca Ukropolin, Wikimedia Commons
3 kwietnia 2023 o 16:35
To, że III Rzydopospolitą jako byt sprzeczny z wolą narodu jako wspólnoty krwi należy konsekwentnie osłabiać wewnętrznie na drodze biernego jak i czynnego pokojowego oporu (na wzór ruchu suwerennych obywateli z U$A) aż do momentu, w którym wysoce prawdopodobny będzie prospekt zdobycia władzy przez stronnictwa zorientowane narodowo.
Użyteczna w tym celu może być konfederacja, a przynajmniej niektóre jej gałęzie, vide Braun, aczkolwiek to rozwiązanie tymczasowe, motywowane pragmatyzmem, gdyż długoterminowo konfederacja nie dąży do demontażu (((systemu))) tylko urządzeniu się w nim na dobre po jego zreformowaniu.
3 kwietnia 2023 o 16:39
Konfederacja to w gruncie rzeczy pudrowani chłoptasie, garniturkowcy. Jakby hipotetycznie doczłapali się do władzy, to wszystkie chwalebne postulaty poszłyby w odstawkę.
Polexit? Może jak €urokołchoz nam łaskawie pozwoli po latach jak z Brytanią. Wydalenie jankesów? Wyjście z NATO? Zapomnij! Obrona struktury etnorasowej kraju przed dalszym rozmiękczaniem na drodze (((masowej migracji)))? Nie ma mowy! PKB się nie zepnie i żaden (((inwestor))) nie włoży tu szekli! Izolacjonizm w polityce zagranicznej? W życiu! Najwyżej dostaniecie jakieś międzymorze – piłsudczykowo-jagiellońskie rzygowiny, masońska woda po siódmym kisielu, wytwór indywiduów pokroju Zbiga Brzezińskiego, maca powszednia jankeskiego imperializmu i agentur CIA.
Mentzen w (((mediach))) wyparł się swoich przekonań dot. likwidacji mechanizmów redystrybucji, będących w istocie realizacją sztandarowego hasła Davos pt. „Nie będziesz posiadał nic”, pokrętnie się tłumacząc. Pytanie ile w tym dupokratycznej kalkulacji i licytacji na populizmy, a ile braku kręgosłupa i ordynarnego pedalstwa.