life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Gustaw Herling-Grudziński: Żeromski i Hitler. Nieznany epizod z życia pisarza

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

W nr. 173 „Wiadomości” przeczytałem w „Silva rerum” następującą wzmiankę: „Żeromski, podobnie jak Wyspiański, był jednym z największych nacjonalistów, jakich wydała Polska, i ten nacjonalizm łączył z radykalizmem w sprawach społecznych (np. reforma rolna). Gdyby istniał sublimowany O.N.R., można by sobie wyobrazić, że wybrałby Żeromskiego na swego patrona a „Wyzwolenie” uznałby za swój katechizm narodowy. Apologia walki rewolucyjnej i Piłsudskiego w „Róży”, odejście od obozu niepodległościowego w czasie wojny, potępienie przysięgi złożonej przez legiony, uderzenie na kartach „Charitas” w orientację austriacką, zblizenie do Narodowej Demokracji, wysunięcie kandydatury Dmowskiego na premiera rządu polskiego, zażarty udział w walce o ziemie zachodnie, współpraca w „Rzeczypospolitej” – oto etapy ewolucji ideowej Żeromskiego, które zasługują na pilniejszą uwagę”.

Naturalnie że zasługują! Autora tej wzmianki musiał chyba nawiedzić duch proroczej intuicji, gdy pisał że Żeromski „nacjonalizm łączył z radykalizmem w sprawach społecznych”. A cóż to jest „nacjonalizm połączony z radykalizmem społecznym”? Narodowy socjalizm. Tak, właśnie tak. Postaram się dowieść, że Żeromski był pierwszym w Polsce hitlerowcem, i to dowieść nie na podstawie jego dzieł, – boć przecież wiadomo, ze najwięksi nawet pisarze orientują się nieraz w głoszonych przez siebie poglądach gorzej od swych czytelników, a już na pewno gorzej od swych uczonych egzegetów, – ale na podstawie jego życia. Mam w ręku niezbite dowody, że Żeromski był od najwcześniejszych lat swej młodości prekursorem i twórcą hitleryzmu w Polsce.

* * *

Tradycja poszukiwania i zbierania pamiątek po Żeromskim, tak żywa w całej Polsce po jego śmierci, dorównywała wręcz manii zbierania znaczków pocztowych lub obrazków Lardellego – wśród młodzieży gimnazjum jego imienia w Kielcach. Nic w tym dziwnego. W r. 1929 zdałem egzamin wstępny do gimnazjum im. Mikołaja Reja, które już w rok potem uczciło swego dawnego ucznia w ten sposób, że zmieniło nazwę na gimnazjum im. Stefana Żeromskiego i na oczach zebranych tłumnie uczniaków i dorosłych kielczan odsłoniło wspaniałą tablicę ze złoconym popiersiem pisarza i wyrazami czci od jego następców na ławie szkolnej, wyrytymi w żółtym piaskowcu. Od naszych nauczycieli wiedzieliśmy, że archiwum gimnazjalne przechowuje świadectwa roczne i półroczne Żeromskiego; na starych ławkach rosyjskich z ruchomymi pulpitami próbowaliśmy odnaleźć, wśród niezliczonej ilości inicjałów w przebitych strzałą sercach, litery S. Z.; siwiuteńkiego pedla ze złotym dzwonkiem, pana Słonia, zamęczaliśmy pytaniami na temat młodego Stefanka; znaliśmy też w pobliżu browaru stancję, w której mieszkał Andrzej Radek; oglądaliśmy wielokrotnie na Św. Katarzynie kapliczkę z koślawym napisem pod szkłem „Stefan Żeromski uczeń klasy drugiej”; odwiedzaliśmy szkółkę ludową w Psarach pod Bodzentynem, do której z takim lękiem jechał Marcinek Borowicz; rozmawialiśmy w rodzinnej wsi Żeromskiego, Ciekotach u stóp Bukowej Góry, z dziewięćdziesięcioletnim chłopem Jędrzejem Gałą, który wodził Żeromskiego na pierwsze polowania i tak niecnie się upijał, każąc niedoświadczonemu chłopcu nasłuchiwać tokowania głuszców; w letnie wieczory omijaliśmy z czcią na głównej ulicy Kielc – uchylając często czapek – starą Birutę, która w wypłowiałej mantylce, aksamitnym kapeluszu z woalką, z rękami w dużej mufce z tiulowymi koronkami, szła wolno przed siebie, utkwiwszy w odległych wspomnieniach wyrudziałe jak jej czarne futerko oczy, jakże często zaczerwienione od płaczu i ledwie gorejące w pomarszczonej twarzy.

To są wszystko fakty powszechnie znane. Istnieje natomiast odkrycie, którego zasługę przypisuję wyłącznie sobie i nie mam zamiaru z nikim dzielić sławy po ujawnieniu jego historyczno-politycznej doniosłości. Nawet z kolegami z gimnazjów kieleckich: synem skromnego urzędnika izby skarbowej, ppłk. J. A. Królem, który dzisiaj uchodzi w Polsce za „chłopa”, jest redaktorem naczelnym „Wsi”, działaczem Związku Samopomocy Chłopskiej i posłem na sejm warszawski; ppłk. Józefem Ożgą – Michalskim, młodym poetą ludowym i również posłem na sejm, któremu na stancji przy Niecałej udzielałem pierwszych nauk rewolucyjnych, poetą i publicystą z „Kuźnicy”, Adolfem Sowińskim, który napisał książkę o ks. Ściegiennym i – jak słyszę – pisze teraz książkę o Żeromskim. Gdyby zaś zmienne fale kursu politycznego w Polsce kazały im zmienić dawny stosunek do Żeromskiego i głosić, że nasz starszy kolega z gimnazjum klerykowskiego był pierwszym w Polsce hitlerowcem, choć nie przewidział historycznej doniosłości paktu Ribbentrop – Mołotow, niech nie zapomną dodać w odsyłaczu petitem: „Zwrócił na to pierwszy uwagę młody pisarz emigracyjny, socjal-zdrajca i lokaj imperializmu anglo – amerykańskiego, Gustaw Herling – Grudziński, w artykule drukowanym w nr. 181 londyńskich „Wiadomości” (organie kliki zbankrutowanych faszystów i białych emigrantow)”.

Rzecz zaś sama polega na tym, że ja pierwszy (jak mawiał nieboszczyk Irzykowski) odkryłem istotę związków łączących ucznia gimnazjum rosyjskiego w Kielcach, Stefana Żeromskiego, ze starym Żydem Ickiem, który od niepamiętnych czasów (oczywiście w okresie późnej akumulacji kapitału i nieograniczonej swobody sektora inicjatywy prywatnej) sprzedawał przy ul. Małej używane podręczniki szkolne paru pokoleniom młodzieży klerykowskiej obojga płci. Do owego Icka wchodziło się przez podwórze po schodach do małej izdebki, w której śmierdziało zawsze czosnkiem i rybą. Stary Żyd w jedwabnym chałacie i czarnej, sztywnej czapeczce z maleńkim daszkiem wyciągał spod stosu pierzyn (handel był półlegalny) prawie nowe lub ledwie używane książki „za pół ceny”. Czego tam nie było! Wypisy z literatury polskiej, tomiki „Biblioteki Narodowej”, tablice logarytmiczne, atlasy, algebra, geometria, historia Polski i powszechna, bryki Zukerkandla ze Złoczowa, podręczniki niemieckie i francuskie, czyściutenkie bruliony z chemii i fizyki z pięknymi rysunkami w kolorach, zielniki przyrodnicze, rulony kartonów geometrycznych z wykresami tuszem i – co najważniejsze – Owidiusz, Horacy, Cycero i Liwiusz z przekładem polskim, wpisanym dobrze zaostrzonym ołówkiem ręką prymusów nad wierszami tekstu łacińskiego. Tych Icek nie sprzedawał nigdy „za pół ceny”. Wprost przeciwnie, uczniowie płacili za nie zawsze więcej niż za nowe egzemplarze w księgarni Leona lub – w okresie bojkotu handlu żydowskiego – u Króla, Icek był bowiem w Kielcach kupcem jedynym w swoim rodzaju i nie obawiał się konkurencji aryjskiej.

W okresie kiedy kończyłem gimnazjum Żeromskiego, byłem już w kramiku szkolnym Icka częściej dostawcą niż odbiorcą. Nie książek – bo płacił za nie licho, ale ściągaczek maturalnych z literatury polskiej i na „tematy dowolne”. Każdy, kto kończył w Polsce gimnazjum przed wojną, wie dobrze na czym polegała farsa, zwana przez programy szkolne ministerstwa oświecenia „nauką” języka polskiego. Wypracowania maturalne były wirtuozowskimi popisami wodolejstwa, a znaczenie tematów – owych „idei przewodnich” oraz „wzlotów i upadków ducha poety” -rozumiała tylko nieliczna garstka prymusów – polonistów i niekiedy co inteligentniejsi wykładowcy, którzy przepisywali je z przerażeniem na tablicy z druków kuratoryjnych. To też Icek robił na ściągaczkach maturalnych z polskiego kokosowe interesy. Przynosiło się je „za złocisza”, wypisane maczkiem na długich skrawkach cienkiego papieru i złożone w maleńką harmonijkę. Icek miał również swój własny aparat wywiadowczy, który na kilka tygodni przed maturą dostarczał mu cennych informacji poufnych na temat przewidywanych w bieżącym roku wypracowań maturalnych. Rozdzielał nam je „do opracowania” w przyległym pokoiku z tajemniczą miną, tak jak dowódca wielkiej jednostki omawia z młodszymi oficerami plan natarcia. Zaprawdę, to on, Icek, powinien był w czasie rozdania matur stać na honorowym miejscu dziedzińca szkolnego, pod masztem podniesionego przed chwilą sztandaru, obok wątłej Zosi w perkalikowej sukience i słomkowym kapeluszu z dużym rondem, która wtajemniczała maturzystów za dwa złote w pierwsze arkana miłości.

Po maturze Icek nabrał do mnie na tyle zaufania, jako do dostawcy harmonijek, na których wygrywało się wszystkie żądane melodie romantyczne i pozytywistyczne, że zwierzył mi największy sekret swego życia. Okazało się mianowicie, że inicjatorem tej wysoce dochodowej gałęzi chałupniczego przemysłu maturalnego był nie kto inny, tylko „pan Żeromski”. On to bowiem podsunął pierwszy Ickowi pomysł fabrykowania ściągaczek maturalnych i był również w Kielcach pierwszym dostawcą nie prześcignionych w swej jakości harmonijek z literatury rosyjskiej. Byłem dumny ze swego poprzednika, choć łaskawszy los pozwolił mi czerpać pokątne zyski z tego samego procederu już na niwie literatury ojczystej.

No, pięknie, – zapyta teraz czytelnik, – ale jaki to wszystko ma związek z rzekomym hitleryzmem Żeromskiego? Bardzo prosty. Stary Żyd nazywał się jak na urągowisko Icek Hitler i przypłacił później tą swoją ułomność śmiercią. Kiedy bowiem Adolf Hitler doszedł do władzy i rozpętał w Niemczech prześladowania Żydów, jego polski imiennik Icek Hitler nic jeszcze o tym nie wiedział, zatopiony po uszy w swoich używanych książkach, brykach i ściągaczkach. Któregoś dnia stary Żyd natknął się na głównej ulicy Kielc na pochód swych współwyznawców, wznoszących okrzyki „Precz z Hitlerem!”. Wbiegł do najbliższej bramy, zemdlał i nie mógł długo jeszcze potem ochłonąć z przerażenia. Był przekonany, że ściga go oto mściwa klątwa proroków izraelskich za sprzedawanie „gojowskich” książek. W kilka lat potem, zostawiwszy najstarszej córce bezcenny księgozbiór pod pierzynami, umarł na atak serca, zgnębiony i niepocieszony w bólu, jaki zadawało mu własne nazwisko.

Gustaw Herling-Grudziński

Stefan_Zeromski

„Wiadomości”, nr 38 (181), 1949.


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: 

Podobne wpisy:

  • 6 czerwca 2022 -- Cyprian Kamil Norwid: Milczenie
    I. Czy śpiącego można przebudzić grzecznie?… Podobno, że nie: gdyby albowiem budziło się go upadkiem na twarz najlżejszego listka róży, jeszcze byłoby to tylko bardzo wykwintnie a...
  • 1 marca 2022 -- Adam Mickiewicz: Żydzi w księgach pielgrzymstwa polskiego
    Jesteście między cudzoziemcami, jako gospodarze szukający gości i spraszający ich na ucztę Swobody do domu swego. Pewny gospodarz głupi spraszając gości, pokazywał im naprzód w do...
  • 26 kwietnia 2023 -- Ludwik Gumplowicz: Hołd socjologa dla Elizy Orzeszkowej
    Każde społeczeństwo składa się z kilku odrębnych światów, każdy zaś człowiek rodzi się, żyje i myśli tylko w jednym z nich, o innych nie śni mu się nawet. Dla każdego z nas świat w...
  • 4 czerwca 2022 -- Stefan Godlewski: Fotogeniczność „Lalki” Prusa
    Mam mówić o „Lalce” Prusa w cyklu odczytów radiowych, którego tytuł brzmi: "Książki do których się wraca". Oscar Wilde w jednym ze swoich filozoficznych dialogów o sztuce zauważył...
  • 24 maja 2023 -- Cyprian Kamil Norwid: Ostatnia z bajek
    Powiew Swobodny, który był i jest wszędzie, gdzie się działo i dzieje życie, tak mówi do zatrzymanej myśli: Nie wierzcie, lub nie dowierzajcie, gdy was nauczają, że bajka jest lit...

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*