Ekscelencjo, śledząc ostatnie edycje „Komentarzy” jestem nieco zdezorientowany. Czy Kapituła Generalna Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X w 2012 roku była czy też nie była dziełem zdrajców? Jeśli tak, to dlaczego być wobec nich pobłażliwym? Jeśli nie, to dlaczego nazywać ich pracę „katastrofą”?
Muszę przyznać, że nie wyraziłem się tak jasno, jak to było możliwe. Odzwierciedla to zamieszanie wywołane przez Sobór Watykański II (1962-1965), kiedy to niczym po zabójstwie Duncana Macduff zawołał: „Swego arcydzieła zamęt dokonał” (Makbet, II, 3). Niech zatem Katechizm pomoże uporządkować tę konfuzję.
Aby grzech był śmiertelnie ciężki, wymagane są trzy rzeczy: po pierwsze, grzech powinien być sam w sobie, obiektywnie, wystarczająco ciężki, by spowodować duchową śmierć duszy; po drugie, grzesznik musi być świadomy, że jego czyn jest grzechem śmiertelnym; a po trzecie, grzesznik winien wyrazić pełną zgodę na popełnienie tego grzesznego czynu. Oznacza to, że jeśli ktoś popełnia czyn, który w rzeczywistości jest grzechem śmiertelnym, ale nie wiedząc, że nim jest, to czyn ten jest obiektywnie grzeszny, ale nie subiektywnie, z powodu niewiedzy grzeszącego. Tak też było w przypadku wielu katolików po Vaticanum II.
Na Soborze Watykańskim II diaboliczny spisek mający na celu zniszczenie Kościoła Katolickiego powiódł się poprzez przekonanie czołowych hierarchów do zastąpienia prawdziwej, skoncentrowanej na Bogu wiary poprzez fałszywą, skoncentrowaną na człowieku parodię tejże wiary. Z kolei tym kościelnym hierarchom – dwóm papieżom i około 2000 biskupom – udało się doprowadzić do przekonania znacznej większości katolickich dusz na całym świecie do przyjęcia nowej humanistycznej religii. Było to możliwe, bowiem ci papieże i biskupi wydawali się być tym Autorytetem, o którym te dusze wiedziały, że Chrystus ustanowił go, aby poznawał, głosił i chronił Prawdę, tj. niezmienne Boże prawdy o zbawieniu. Dlatego prowodyrzy Vaticanum II, którzy dokładnie wiedzieli co robią, by zniszczyć Kościół, byli w najwyższym stopniu winni, podczas gdy wszyscy biskupi, księża i świeccy, którzy zostali oszukani – a była ich masa – byli stosunkowo niewinni. Jak mówi abp Vigano, w tamtym czasie nie był w stanie uwierzyć, że jego współbracia mogli chcieć zniszczyć Kościół. Wierzy w to teraz, ponieważ konfrontacja z rozkładem moralnym, który zawsze pojawia się jako owoc zepsucia doktryny katolickiej, otworzyła mu oczy na to, jak Autorytet zdradził Prawdę.
Dokładny stopień winy czy niewinności każdej pojedynczej duszy, która od tamtej pory uczestniczyła w tej zdradzie, jest znany Panu Bogu, ale zdrowy rozsądek wystarczy, by stwierdzić, że duża część katolików podążających za apostazją Vaticanum II od tamtej pory była raczej ofiarami, a nie sprawcami, i tu jest zdroworozsądkowy powód dla nas samych, by oceniać ich z łagodnością. Im bardziej pasterze byli winni, tym bardziej owce były niewinne, ponieważ kiedy podążały za hierarchami głęboko wierzyły, że są oni pewnym źródłem tej Prawdy, która jest dla nich absolutnie niezbędna do zbawienia ich dusz.
Tak, ale złe owoce wynikające z Soboru powinny już otworzyć o wiele więcej oczu niż to zrobiły. Wielu katolików woli nową pluszową religię. Pobłażliwość musi mieć swoje granice!
To prawda. Tu pojawia się obiektywny grzech zdrady Wiary. Doktryna religii soborowej jest fałszywa, deprawuje moralność, niszczy Kościół i prowadzi niezliczone dusze do piekła. Sam Sobór był końcowym owocem wieków moralnej zgnilizny, stale się pogłębiającej, począwszy od schyłku średniowiecza. Ten narastający proces zepsucia wyjaśnia – ale nie usprawiedliwia – ślepotę biskupów głosujących na Vaticanum II. Bowiem także oni wszyscy powinni byli dostrzec to, co widział wówczas Arcybiskup Lefebvre. Zamiast tego, przynajmniej obiektywnie, dopuścili się wtedy zdrady. Z kolei dziś przełożeni FSSPX, które stworzył Arcybiskup, by przeciwstawić się zgniliźnie, pragną oddać się w ręce posoborowych wodzirejów, zgniłych bardziej niż kiedykolwiek, o czym świadczy choćby Traditionis Custodes. Tacy twórcy Neo-Bractwa są więc kolejnymi zdrajcami. Założyciel FSSPX zdecydowanie odciął się od posoborowych Rzymian, których oni kochają, a z którymi dziś podobno knują, by zmienić Statut Bractwa, poprzez który Arcybiskup nadał mu strukturę. Jeśli te doniesienia są prawdziwe, to nie powinniśmy być zdziwieni, że rzymscy moderniści nalegają na nową strukturę, otwartą i umożliwiającą całkowite zawłaszczenie przez zdrajców z Rzymu i Neo-Bractwa.
Kyrie eleison.
bp Richard Williamson
Źródło: https://fsspxr.wordpress.com
Najnowsze komentarze