Przed pojawieniem się syjonistycznego nowotworu w Ziemi Świętej chrześcijanie byli na tych terenach elitą i stanowili blisko 20% ludności. Masowe wypędzenia, czystki etniczne oraz ludobójcza polityka prowadzona przez izraelskich terrorystów zmieniły jednak wszystko.
Ks. prof. Waldemar Cisło, dyrektor Sekcji Polskiej Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, uważa, że chrześcijanie znajdują się obecnie w trudnym położeniu, a ich starania nie zawsze są doceniane. Jest zdania, że już niedługo w Ziemi Świętej może ich zabraknąć. Liczba chrześcijan na terenach Ziemi Świętej spadła bardzo dramatycznie i szacowana jest w przedziale od 1 do 2 procent populacji. Ostatnie lata koronawirusa spowodowały zatrzymanie ruchu turystycznego, które jest głównym źródłem utrzymania. Pielgrzymi zatrzymują się w hotelach, korzystają z transportu, kupują pamiątki z Ziemi Świętej (…). To jest podstawa ich utrzymania i życia tam na miejscu – wskazał gość TV Trwam. – Przyjrzyjmy się chociażby tym, że jest odwieczny konflikt między sunnitami i szyitami. Oni traktują siebie niemalże jak wrogów, choć wyznają tę samą religię, natomiast chrześcijanie potrafią żyć z sunnitami i szyitami. Dopóki nie doszło do ekstremizmu, jakim jest Państwo Islamskie, to ci ludzi żyli obok siebie (…), ale nawet teraz starają się żyć ze sobą i obok siebie – dodał ks. prof. Cisło. Według ostatnich danych chrześcijanie stanowią zaledwie około jednego procenta tutejszej populacji. Chcemy zrobić wszystko, by ten jeden procent nie zbliżył się do zera, a mamy świadomość tego, że to może się wydarzyć – podkreśla duchowny. „W Iraku w 2003 roku mieliśmy około 1,5 mln chrześcijan, dzisiaj mamy poniżej 100 tys. Nie chcemy, żeby ten sam los spotkał chrześcijan w Ziemi Świętej” – przypominał.
„Pamiętam pierwszy rok, kiedy tutaj przyjechałam. Nie było jeszcze muru, mogłam się swobodnie poruszać, pojechać do Jerozolimy, czy Tel Awiwu. Potem każdego roku wszystko zaczęło zacieśniać się coraz bardziej. Pamiętam też dokąd sięgało wtedy Betlejem, a dokąd sięga dziś. Niewyobrażalnie zostało to wszystko okrojone” – powiedziala PAP Ewa Rishmawi, która od 34 lat mieszkająca w Betlejem. „Życie chrześcijan w Ziemi Świętej jest bardzo trudne, w ogóle jak życie w Ziemi Świętej” – opowiada pani Ewa. „Nas, chrześcijan różnych wyznań, niewielu tutaj zostało. Trwa ogromna emigracja spowodowana zarówno sytuacją polityczną, jak i gospodarczą. Z roku na rok jest ona coraz większa, bo tutaj praktycznie nie ma żadnego przemysłu i gdyby nie było drewna oliwnego, to nie wiem z czego ludzie by utrzymywali” – wyjaśnia.
Zgodnie z raportem „Prześladowani i zapomniani? 2020-2022″, opublikowanym niedawno przez Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie, prawie 75 lat po utworzeniu „państwa” Izrael liczba chrześcijan na Zachodnim Brzegu spadła z 18 proc. do mniej niż jednego proc.
Syjonizm jest wrogiem wszystkich narodów. Syjonizm musi zostać zniszczony.
Na podstawie: nacjonalista.pl/TV Trwam/dzieje.pl
18 grudnia 2022 o 01:12
No, to w takim razie pytanie, co po „bombach na Izrael”: Królestwo Jerozolimskie z baasistami w parlamencie jako przywódcami i pretentem obecnym do jego tronu, czy Palestyna?
26 grudnia 2022 o 15:37
Co po bombach na Izrael? Poczytaj Turner Diaries
18 grudnia 2022 o 01:14
I czy tzw. Trzecia Świątynia Jerozolimska po zwycięstwie nacjonalistów europejskich zostanie po wyzwoleniu Palestyny przekształcona na świątynię katolicką?