Kiedy chodzę na moje spacery, nie oddalam się zbytnio, żeby mi nikt nie zwracał uwagi. Spaceruję głównie ze względu na noce, bym miał tyle snu, na ile zasługuję. Sen jest lepszy niż jedzenie, snu nie można porównać z niczym. Sen nie polega na tym, że siedzę czy leżę i nagarniam sobie do głowy energię potrzebną organizmowi, nie, w żadnym razie proszę tak nie myśleć. Sen to jest nie mające sobie równych szaleństwo, we śnie mogę znaleźć w kieszeni pieniądze, których nigdy nie zgubiłem, ale których bardzo szukałem. We śnie uwalniam się ostatecznie od jakiegoś potężnego marynarza, którego chciałem zamordować, a który w odpowiedzi uszczypnął mnie sekatorem. Tak, sen jest niezwykłą baśnią, i życiem, i cudem.
Ale i jedzenie może się na coś przydać, oczywiście, że tak.
Nie jestem tu związany żadnymi stałymi porami – kiedy mi się podoba, biorę po prostu mój kostur i idę. Nie muszę się specjalnie tym kosturem posługiwać, zabieram go po prostu tak, jak się zabiera psa, nic więcej. Większość ludzi mówi o moim kosturze: laska. Laska spacerowa. „Czy mam przynieść panu jego spacerową laskę?” pytano mnie kiedyś w hotelach. Ale ja uważam, że to zbyt wytworne i zawsze mówię: kostur. Ma fason giętej laski, a na końcu gumową nasadkę, został też jednak, niestety, na samym końcu owiązany niezbyt ozdobnym stalowym drutem, bo kiedyś pękł. Poza tym ma dużo znaków metrycznych, które czasami bardzo mi się przydają.
Pozdrawiam dzieci, które spotykam po drodze; niektórzy chłopcy słyszeli pewnie, że jestem głuchy, bo zabawiają się teraz w ten sposób, że podbiegają do mnie blisko i coś wykrzykują. Pozdrawiam także dorosłych, jeśli uważam, że wyglądają dość zachęcająco, jeśli są nieprzystępni i odwracają się, to mijam ich obojętnie. Ale pozdrawiam z chęcią, temu nie można zaprzeczyć, pozdrawiam zbyt chętnie. Nauczyłem się tego w dzieciństwie, mówiono wtedy, że to ładnie pozdrawiać, i jest to we mnie do dziś.
Pewnego słonecznego poranka w Pradze szukałem sklepu tytoniowego. Kiedy wszedłem do środka, zastałem tam mnicha-żebraka, pani za ladą podała mu właśnie monetę, a on dziękował i zamierzał wyjść. Była to scena tak egzotyczna dla mojego norweskiego serca, że natychmiast dołożyłem drugą monetę do poprzedniej. Mnich był zaskoczony, zaczął coś mówić, podnosił obie ręce, ja zapomniałem po co przyszedłem, nie kupiłem nic, wyszedłem ze sklepu, na ulicę, daleko. Potem chodziłem po mieście, zachwycony ludźmi i całym światem, pozdrawiałem każdego, kogo spotkałem, ludzie odpowiadali mi uśmiechami i także pozdrawiali, nikt mnie nie zatrzymywał, wszystko było piękne. Co sobie ludzie myśleli, co myślała ulica, nie wiem, pewnie uważali, że musiałem wcześnie wstać, skoro o tej porze zdążyłem już wyjść z winiarni. Co mnie to obchodzi! Jestem tym, kim jestem, a Praga jest wspaniałym miastem.
Czytałem kiedyś, dawno, dawno temu – jestem taki stary, że wszystko wydarzyło się dawno, dawno temu – otóż czytałem pewną historię o Sokratesie. Szedł on z przyjacielem ulicą i pozdrowił jakiegoś przechodnia. „On ci nie odpowiedział!” – zawołał przyjaciel oburzony. Sokrates uśmiechnął się i rzekł: „To mi naprawdę nie przeszkadza, że jestem bardziej uprzejmy niż on”.
Przychodzą mi do głowy różne rzeczy, które mógłbym przytoczyć na swoją obronę, ale przemilczę to. Czy mógłbym nie pamiętać o dawnych Norwegach, którzy pozdrawiali się wyciągniętą przed siebie prawą dłonią, żeby pokazać, że nie mają broni? Albo zapomnieć tamten dzień w Oslo, kiedy stałem w windzie z japońskim ambasadorem, a obaj byliśmy tak uprzejmi, że żaden nie chciał wyjść pierwszy? Wcale też nie żałuję, że kiedyś w Wersalu wstałem i ustąpiłem miejsca damie, która wsiadła do tramwaju. Była to elegancka starsza pani w żałobnej woalce i naszyjniku z pereł, może jakaś księżna krwi, mogłaby mnie adoptować. W każdym razie dałem tym panom, tym Francuzom, lekcję uprzejmości, której nie zapomną: ja wstałem pierwszy.
Tak, ale to się działo za moich młodych lat, które nikogo już teraz nie interesują i dlatego nie warto o nich wspominać. Ale pamiętam, że nawet w Nordland, na wójtostwie w Salten, kiedy przychodziliśmy do kogoś, uprzejmie zdejmowało się czapkę, wkładało ją pod lewe ramię i pozdrawiało: „Pokój temu domowi!”, i „Szczęść Boże!”, kiedy ktoś zajęty był pracą oraz „Zostańcie w pokoju!”, kiedy wychodziliśmy.
To były nasze pozdrowienia.
Knut Hamsun
Fragment z „Na zarośniętych ścieżkach”.
27 listopada 2022 o 15:24
Sylwetka Mistrza:
.
Knut Hamsun (ur. 4 sierpnia 1859 w Vågå jako Knud Pedersen, zm. 19 lutego 1952 w Nörmholmie koło Grimstad) – norweski pisarz, prekursor modernistycznych tendencji w powieści psychologicznej oraz egzystencjalnej, które w pełni ukształtowały się w drugiej połowie XX wieku.
.
Przedstawiciel kierunku subiektywistycznego w prozie norweskiej. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1920 za książkę Błogosławieństwo ziemi. Jeden z członków komisji noblowskiej uzasadnił ten wybór, porównując twórczość Hamsuna do twórczości Hezjoda.
.
Hamsun był czwartym spośród siedmiorga dzieci ubogiego wiejskiego krawca. W młodości pracował jako czeladnik szewski, subiekt, kamieniarz i nauczyciel w szkole elementarnej. W latach osiemdziesiątych dwukrotnie wyjeżdżał do USA, gdzie zarabiał na chleb jako buchalter, motorniczy tramwaju, robotnik budowlany (swoje refleksje z pobytu w Ameryce opisał w Fra Det moderne Amerikas Aandsliv (1889)). Do Norwegii wrócił z podejrzeniami śmiertelnej choroby. W rodzinnym kraju odzyskał zdrowie.
.
Pierwszą powieścią, która zyskała uznanie krytyków był Głód (norw. Sult, 1890, wyd. pol. 1892). W powieści Hamsun odchodzi od dziewiętnastowiecznego psychologicznego naturalizmu. Świat bohatera powieści został zredukowany do psychiki głodującego człowieka, uwikłanego w walkę o byt. Powieść jest prekursorem modernizmu w literaturze i zapowiedzią utworów Franza Kafki i innych pisarzy dwudziestowiecznych, którzy dostrzegali pustkę egzystencji wobec otaczającej cywilizacji. W Głodzie Hamsun odchodzi od dziewiętnastowiecznego modelu narracji – dialogi zastępuje opisami marzeń, urojeń i obsesjami głodującego. Również w kolejnych utworach Hamsun rezygnuje z interpretacji psychologicznej i refleksji filozoficzno-społecznej. Kolejny utwór Misteria (norw. Mysterier, 1892) był prawdopodobnie najwybitniejszym dziełem Hamsuna. Innym ważnym utworem z tego okresu była powieść Pan (1894). Po 1910 w twórczości Hamsuna coraz ważniejsze stają się odniesienia społeczne, a agresywność ustępuje miejsca melancholii.
.
Arcydziełem w opiniach krytyków było Błogosławieństwo ziemi (norw. Markens Grøde, 1917), za którą w 1920 otrzymał literacką Nagrodę Nobla. Zbuntowany wobec społeczeństwa włóczęga stał się bohaterem trylogii Hamsuna: Włóczęgi (1927, wydanie polskie 1929), August Powsinoga (1930, wydanie polskie 1931), A życie toczy się dalej (1933, wydanie polskie 1958). Duże uznanie wzbudził zbiór jego poezji Det vilde Kor (Dziki chór) (1904).
.
Przed II wojną światową i w jej trakcie popierał Adolfa Hitlera i nazistów, za co po wojnie był sądzony i poddany ogólnonarodowemu ostracyzmowi. W 1942 Hamsun spotkał się z Hitlerem. W 1943 oddał nawet swój medal, będący częścią Nagrody Nobla, Josephowi Goebbelsowi na znak podziwu; jeszcze w maju 1945 roku opublikował artykuł gloryfikujący Hitlera. Po wojnie zbliżający się do 90. roku życia pisarz został skazany przez sąd za zdradę ojczyzny na bardzo wysoką grzywnę, która w istocie pozbawiła go całego majątku. Następnie osadzono go w szpitalu psychiatrycznym. Efektem pobytu w szpitalu była powieść Na zarośniętych ścieżkach (På gjengrodde Stier) (1949), napisana po wielu latach przerwy w twórczości.
28 listopada 2022 o 18:25
Knut Hamsun miał rację, niszcz koszerną demokrację!
27 listopada 2022 o 17:29
Z ciekawości, słyszeliście, że Don Black, założyciel Stormfrontu, nie żyje?