Spalmy książkę. Pośmiejmy się, gdy ktoś zabija filozofa, a może – przez pomyłkę (?) – jego córkę. Zakażmy dyskusji. Wypowiedzmy kolejne, pełne nienawiści słowa. Oskarżmy, oplujmy, pozbawmy człowieczeństwa. A na koniec, z poczuciem mile spędzonego dnia, znów popieprzmy coś o „demokracji”, „tolerancji”, „wartościach europejskich”, „stolicy wolności”, „walce z faszyzmem”. Tak wygląda przeciętny dzień polskiego „liberalnego demokraty”, bojownika o wolność „naszych” i „waszych” (tych swoich), ale już nie tych Innych, jakże odrażających, ciemnych i obrzydliwych, bo przecież… „nie – naszych”.
Zastanawiam się coraz częściej, co może mnie z tymi ludźmi łączyć. Narodowość, obywatelstwo to rzeczy czysto umowne, symboliczne, czasem wyobrażone. Interesów wspólnych, podobnie jak większość Polaków, z tą grupą „poprawnościowych totalitarystów”, żyjących całkiem dostatnio z grantów, posad w administracji, honorariów od czołowych redakcji – też nie mam.
Momentem, który połączy nas wszystkich, będzie chwila, w której będzie już za późno. Tyle, że oni nigdy nie zdobędą się na przyznanie, jak bardzo się mylili. Gdy zacznie się walka o przeżycie, nadal opowiadać będą z dumą o tym, z jaką determinacją dążyli do ściągnięcia na nas wszystkich katastrofy. W imię ww. zestawu nic nie znaczących sloganów.
Może to już nieaktualne, a nawet staroświeckie. Na pewno niemodne. W sporach, jakie toczymy, zwykliśmy niegdyś odwoływać się do wiedzy, rozumu, doświadczeń i przykładów. To warunki racjonalnej dyskusji. Taka rozmowa z drugim człowiekiem pozwala na zrozumienie perspektywy Innego, nawet jeśli jest ona diametralnie odmienna od naszej. I czasem przychodzi się nam z nią zgodzić pod wpływem logicznej argumentacji. Mamy też emocje, o których powinniśmy nauczyć się mówić. Krótko mówiąc, rozmowa powinna zaczynać się tak:
- Nie zgadzam się z Tobą, bo (tu przytaczamy fakty, opinie, autorytety naukowe, własne doświadczenia i obserwacje) przeczą Twoim twierdzeniom. Czuję, że…
Tymczasem dziś zazwyczaj wygląda to tak:
- Jesteś zdrajcą, onucą, agentem, sprzedawczykiem, łajdakiem, złodziejem! Szatanem, nie-człowiekiem, zdychaj w bólu, gadzie!
I koniec, wypowiedź się kończy. Uszy nadawcy zatkane własnymi bluzgami, rozum w letargu.
Nie mam tu na myśli jakiejś konkretnej grupy ludzi o określonych poglądach. Problem dotyczy całego społeczeństwa, a nawet naszych indywidualnych relacji. I wiecie co? Nie chce mi się przekonywać kogokolwiek do czegokolwiek. Kontakt z drugim człowiekiem zaczyna być coraz częściej obcowaniem z żywym trupem, albo zaprogramowaną przez kogoś sztuczną nieinteligencją. Lepiej otworzyć książkę, włączyć muzykę i kontemplować coraz dłuższe wieczory.
Mateusz Piskorski
Źródło: facebook.com
Komentarz redakcji Nacjonalista.pl: W wielu sprawach nie zgadzamy się z Mateuszem Piskorskim i jego środowiskiem. Krytykowaliśmy je i krytykujemy, czasem mocno, ale zawsze kierując się względami ideowymi, a nie pustymi oskarżeniami lub osobistymi antypatiami. Opublikowane tutaj słowa (inne raczej nas nie interesują) są świetnym podsumowaniem szajby, jaka występuje w Polsce na masową skalę po 24 lutego 2022 roku. Mało kogo interesują fakty, a liczą się tylko inwektywy i „tropienie” z gorliwością czekistów. Choć w środowiskach nacjonalistycznych lub szerzej antysystemowych w Niemczech, Francji, Hiszpanii, Włoch i innych krajach występują różnice, często znaczne, w ocenie wojny na Ukrainie, nikt nie nawołuje do zamykania za poglądy, nikt (poza naprawdę zaburzonymi jednostkami) nie identyfikuje się bardziej z obcym krajem niż własną ojczyzną i rodakami.
9 listopada 2022 o 19:36
Skurwił się. Mógł tworzyć ogólnopolski ruch NS, ale wolał współpracować z komunistycznymi pedałami i tym miszlingiem co wali konia do Stalina.
9 listopada 2022 o 23:42
Jak widać, na pisowską czy peowską cenzurę sojusz ekstremów czasem pomaga przetrwać zdrowemu rozsądkowi, jak w herbertowskiej „Potędze smaku”.
10 listopada 2022 o 10:19
Ta „szajba” nie pojawiła się 24 lutego 2022 roku, ale znacznie wcześniej. Bardzo widoczne to było w czasie tak zwanej „pandemii”.
10 listopada 2022 o 13:49
E, jeszcze wcześniej, nawet nie w 2014, tylko wyborach na prezydenta Białorusi w 2005 r., kiedy pokazywano panią Borys.
12 listopada 2022 o 09:40
Produkt uboczny patologicznej amerykanofilii lat ’80 propagowanej przez szpionów z $olidarności.
10 listopada 2022 o 14:11
Można się nie zgadzać z poglądami i działalnością Mateusza Piskorskiego (popełnione przez niego błędy m.in. PRowe doprowadziły do klęski tworzonego przez niego ruchu Zmiana
Należy jednak podkreślić, że jest on bez wątpienia zaprzysięgłym wrogiem Systemu (z którym także i my walczymy) za co zresztą odsiedział ponad 3 lata w więzieniu. I w tym sensie jest naszym sojusznikiem (choć jest reprezentantem lewicowego nacjonalizmu słowiańskim a nie polskim NR)
Niestrudzenie walczy słowem. Polecam całość tego wykładu o Lepperze
youtube.com/watch?v=qllTJz7LBog
6 stycznia 2023 o 15:29
warto polecić kanał Piskorskiego na YouTube – „Wbrew Cenzurze”. Bardzo ciekawe informacje.
youtube.com/@WbrewCenzurze/videos
24 kwietnia 2024 o 21:33
Ciekawa postać. Wartościowa. Polemizować – można. Czepiać się nie ma czego.
Im dłużej ogladam wbrew cenzurze – tym bardziej przekonuję się do osoby Piskorskiego.
Polemika tak – zwalczanie nie. Solidarność w obliczu represji Systemu – zawsze!
Coraz bardziej przekonuję się, ż spory między dajmy na to:
- prawdziwą Prawicą, monarchizmem tradycjonalizmem (ludzie tacy jak dajmy na to np. Jacek Bartyzel czy Braun)
- Trzecią Pozycja (ludzie idei NR)
- lewicą narodową (np. Piskorski)
owszem istnieją – ale wbrew wszelkim pozorom są to spory drugorzędne. W pierwszorzędnych kwestiach politycznych (stosunek do demoliberalnej rzeczywistości IIIRP, amerykanizmu i syjonizmu – jest zgoda). Reszta jest dyskutowalna. Są to polemiki. Różnica zdań nie musi być wrogoscią – a zmiana poglądów między tymi stanowiskami nie jest zdradą.
Wymiana poglądów – dyskusja – może być owocne.
Rozdmuchiwanie sporów personalnych – jest działaniem na rzecz naszych wrogów.
wykłócanie sie o to czy komuś bliższa jest tradycja Zdobywców Kołobrzegu z LWP czy tradycja NSZ. tradycja ONR czy Narodowej Partii Robotniczej. Albo czy komuś bliższa jest tradycja serbskich czetników czy też Jugosławii Tito – no ustalmy fakt. To są spory. Ale spory których ciekawie się słucha, słucha się o tym z prawdziwą przyjemnością. Ale to nie jest powód do prawdziwej wrogości.
Wrogość zarezerwujmy dla:
-syjonistyczno-atlantyckiej prawicy
- demoliberalnych centrystów
- lewackich środowisk lgbt-sorosowych