Na temat edukacji nie powinno się opowiadać w grzecznych słowach. Zdobywanie wiedzy, kształtowanie charakteru to proces dynamiczny, podczas którego leją się niekiedy pot i łzy. Te ostatnie głównie na skutek doświadczenia kontaktu z oświatowymi technokratami.
Kiedy kilka tygodni temu nasza ulubiona kurator Barbara Nowak rzuciła uwagę o edukacji włączającej jako rzekomej „lewackiej utopii”, uznałam, że dokonała po prostu gigantycznego skrótu myślowego. Wypowiedziane na wizji – czyli w sytuacji ograniczonych możliwości autoryzowania tego, co już się rzekło – słowa pani kurator „Równe traktowanie wszystkich to lewacka utopia” można równie dobrze traktować jako pewną arbitralną zasadę. Edukacja włączająca równym traktowaniem nie jest i nie będzie, uczeń ze specjalnymi potrzebami nie ma takich samych potrzeb jak uczeń bez tychże specjalnych potrzeb. Nie dałam się więc sprowokować jazgoczącemu lewactwu i siedziałam cicho. Przeszła medialna burza w szklance wody i tak jak każda podobna minęła, a artykuł 127 i następne Prawa oświatowego oraz pokrewne rozporządzenia wciąż mają się dobrze. Wspieranie uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi nadal pozostaje obowiązującym prawem. Konstans. Uff.
Obecnie jednak minister Czarnek, niczym błędny rycerz na równie błędnym koniu, perorujący na Twitterze (https://twitter.com/CzarnekP/status/1583845113578414081) na temat „oświatowej mafii” wyłudzającej grube miliony od państwa, nie ma ambicji wyłącznie oratorskich. Wymachując przed nosem polskim rodzinom bardzo konkretnym projektem poselskim nowelizacji ustawy Prawo oświatowe, swoistą obosieczną szabelką, mimowolnie wylewa dziecko z kąpielą. Bo jak inaczej nazwać postulat zwiększenia kuratoryjnej kontroli nad szkołami i radami rodziców? Jak inaczej nazwać powrót do anachronicznych przepisów w kwestii edukacji domowej, czyli ściślej spełniania obowiązku edukacji poza szkołą: do rejonizacji, ograniczenia okresu przejścia na Edukację Domową (dalej ED) do pierwszych trzech tygodni września, limitów uczniów stacjonarnych i tych na ED, zakazu egzaminowania online, obowiązku posiadania powierzchni do przeprowadzania pisemnych i ustnych egzaminów rocznych na skalę masową? Tym bardziej że ta sama ekipa rządząca z sukcesem wprowadziła prawo liberalizujące przepisy oświatowe, by każdy rodzic miał prawo sprawowania bezpośredniego nadzoru nad edukacją własnych dzieci? Nie ma tu absolutnie żadnego znaczenia zapis, że uczniowie, którzy przeszli na ED przed 1 września 2023 r., zachowają pełnię uprawnień. Ma natomiast znaczenie fakt, że ci, dla których ED byłaby wybawieniem przed systemową opresją i brakiem zrozumienia trudności edukacyjnych, od września kolejnego roku będą mieli bardzo utrudnione możliwości przejścia na tę formułę edukacji.
Powtarzamy do znudzenia: zgodnie z zasadami ideowymi nacjonalizmu jedno z praw człowieka, wynikającym z prawa naturalnego, stanowi prawo do założenia rodziny, która jest dla osiągnięcia pełni życia koniecznością. Człowiek jest istotą społeczną, to znaczy, iż niemożliwym jest jego rozwój poza wspólnotą ludzi. Wspólnota nie jest sumą jednostek, lecz całością, w której człowiek realizując swój cel absolutny korzysta i wzbogaca swe życie o osiągnięcia innych ludzi. Żyjąc we wspólnocie, człowiek ma obowiązek przestrzegania praw innych ludzi. Wspólnota istnieje więc zarówno dla wzbogacania życia jednostek, jak i dla ochrony jej praw i egzekwowania jej obowiązków. Naród jako wspólnota najwyższego typu, wspólnota naturalna, posiada określone prawa, w tym prawo kontroli wychowania narodu – dla zachowania i rozwijania wartości naród określających. Realizując owo prawo, naród organizuje się oddolnie w różne wspólnotowe struktury. Jedną z wielu tego typu struktur powołanych wolą narodu jest państwo. W kompetencjach państwa leży zapewnienie realizacji praw człowieka i narodu, wynikających z prawa naturalnego. Narzędziem działania państwa jest prawo, które nie może być sprzeczne z prawem naturalnym.
Tłumacząc na konkrety: w państwie narodowym niekwestionowaną podstawą zdrowego funkcjonowania wszelkich wspólnotowych struktur, kształtowanych oddolnie przez naród, jest rodzina. Bez pośrednictwa rodziny nie jest możliwy zdrowy – zgodny z powyższymi postulatami – rozwój i organizowanie się narodu. To poszczególne rodziny tworzą wspólnoty wyższego rzędu, nie żaden mityczny zbiorowy suweren czy anonimowy motłoch. Bez poszanowania praw rodziny nie ma zdrowych wspólnot wyższego rzędu, nie ma zdrowego narodu, a tym bardziej zdrowego państwa. Integralną przestrzenią funkcjonowania zdrowej rodziny powinna być przestrzeń edukacji, zdobywania wiedzy i mądrości przez dziecko wespół z rodzicem, w aktywnej relacji z rodzicem – lub też innym dorosłym na wniosek rodzica. Naturalną konsekwencją tej niezwykle istotnej, wiodącej roli rodzica w procesie kształcenia i nauczania powinna być – i w wielu przypadkach przynajmniej teoretycznie istnieje – realizacja tego procesu właśnie na wniosek rodzica i przy ścisłej współpracy z nim. Rodzic ma obowiązek zadecydować o edukacji dziecka. To on zatem decyduje, do jakiej szkoły zapisać dziecko. To rodzic i tylko rodzic wnioskuje o objęcie dziecka wczesnym wspomaganiem rozwoju, kształceniem specjalnym. To rodzic jako członek rady rodziców ma wpływ na program wychowawczy szkoły. To rodzic i tylko rodzic decyduje, czy dziecko ma przejść na ED, choć w tej akurat sytuacji wielce wskazany jest dialog z pociechą. ED nie jest dla wszystkich i nie wszyscy czują się w niej komfortowo. Niektórzy uczniowie zwyczajnie lubią systemową szkołę i zdrowo myślący rodzic winien to uwzględnić w procesie decyzyjnym.
Wszystkie te normy teoretycznie obowiązują, zarówno jako zasady konstytucyjne, jak również w innych źródłach prawa. Minister Czarnek udowadnia jednak, że w odniesieniu do rodziny są jedynie pustą wydmuszką. Po raz kolejny państwo okazuje się taranem niszczącym niepokorny naród, niepokorną, idącą pod oświatowy prąd rodzinę. Zamiast uchwalić rozporządzenia eliminujące prawne patologie w systemie edukacji, władza wyciąga jak zwierzak w absurdalnej kreskówce wielki młotek i zdziela nim po łbach wszystkich niepokornych jak leci. Za to tylko, że ośmielają się chcieć dla dzieci więcej niż ustawowe minimum. W istocie polską oświatą włada kolejna rządowa junta, wprowadzająca pod płaszczykiem troski o dzieci zamach nad przyrodzone uprawnienia wychowawcze rodzica. Żeby rozprawić się z „oświatową mafią”, o której prawi minister Czarnek, wystarczyłoby zacząć ściślej egzekwować przepisy dotyczące choćby egzaminów online, które wiele placówek bezlitośnie naciąga, robiąc z nich pewną normę.
Tak, idę tu w sukurs Mentzenowi, ale co z tego, skoro oboje mamy w tym kontekście rację. Jak już pisałam kilka lat temu na łamach „Szczerbca”, system oświaty jako pewna idea ma swój pruski rodowód, związany z pragnieniem zapobiegania robotniczym strajkom. Lekiem na społeczne niepokoje miało być wychowanie żołnierza systemu, spolegliwego i biernego realizatora poleceń władzy. Władza państwowa bowiem zawsze wie lepiej niż rodzic, w jakiej formule edukacyjnej dziecko będzie czuło się najlepiej – w liczącej nawet 2 tys. uczniów szkole systemowej czy w kameralnej kooperatywie edukacyjnej, w której dziecko ma przestrzeń na zdobywanie wiedzy, terapię, poznawanie ciekawych osób i szeroko rozumiany rozwój osobisty. Czym się różnią zapisy na temat ED w omawianej nowelizacji od skandalicznej wypowiedzi prof. Ireny Lipowicz z 2014 r., że ograniczenie przez kontrowersyjne szkolne programy konstytucyjnych praw rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami jest zgodne z prawem polskim i unijnym?
Tak, mam świadomość, że poprzez zliberalizowane przepisy ED dzieci mogą być narażone na wpływ szkodliwych ideologii. Mimo to twardo stoję na stanowisku, że jeśli wolność idzie w parze z odpowiedzialnością, rozwój człowieka postępuje we właściwym kierunku, i tę zasadę należy uwzględniać, formułując przepisy prawa oświatowego. Filarem kształtowania odpowiedzialności rodziców i innych przedstawicieli narodu winna być możliwość wykładni przepisów prawa w zgodzie z wiodącą linią obyczajową, czyli w duchu dominującej w państwie narodowym wiary rzymskokatolickiej. Tego typu zasady postulował choćby Stanisław Kasznica w Projekcie konstytucyjnym Grupy „Szańca”. To jednak zupełnie odrębny temat.
Z promocją szkodliwych ideologii nie walczy się, wrzucając do ognia żywe gałęzie ze świeżymi owocami. Zamykając niniejszy tekst, dopowiem tylko, że w ED znalazło dogodną do rozwoju przestrzeń wiele dzieciaków ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, które zetknęły się w praktyce z patologiami realizacji idei edukacji włączającej. Wielu uczniów, którzy głupim tekstem o edukacji włączającej jako „lewackiej utopii” (który migruje od lat w społeczeństwie, kurator Nowak nie jest w tym odosobniona) oberwali po głowach od ograniczonych mentalnie dyrektorów i nauczycieli. System mógłby zacząć więc wyrywanie chwastów od własnej struktury. Pierwszym krokiem będzie wyrzucenie wspomnianej nowelizacji Prawa oświatowego do kosza bądź jej zmiana w taki sposób, by nie uderzać w konstytucyjne i naturalne prawa rodziców.
Marzena Dobner
24 października 2022 o 13:07
Ja tylko dodam, że 25 października br. odbędzie się pierwsze czytanie projektu w sejmowej komisji edukacji. Projekt nie trafił do konsultacji społecznych ani międzyresortowych. Ministrze Czarnek, prosimy stanowczo zejść z tej krętej drogi.
24 października 2022 o 13:26
Nie ukrywamy, że w tej sprawie liczymy również na odpowiednią reakcje środowiska Solidarnej Polski.
25 października 2022 o 16:45
a co wtedy, gdy rodzice będą negacjonistami naukowymi i będą wpajać dziecku wiedzę np. negującą ewolucję albo negującą zbrodnie wojenne? Jak zapobiec takim sytuacjom?
25 października 2022 o 21:23
not the hekkin sciencerinio!!!!!!
25 października 2022 o 22:07
Nie wchodząc w spory na temat teorii ewolucji – elementarne braki czy wypaczenia w wiedzy z zakresu podstawy programowej wyjdą na egzaminach rocznych. Po to jest ten systemowy wentyl.
25 października 2022 o 22:39
Jeśli negują prawdy objawione to więzienie dla rodziców.
Negacjonizm karzemy mamrem
26 października 2022 o 20:14
@Lily Marleen
Tak, kajdany i kamieniołom dla takich, a dzieci do państwowego łagru podstawa programowa nie ma na szczęście narzuconych gotowych ocen różnych wydarzeń i ważne, by wraz z dzieckiem poznając różne zagadnienia, jednocześnie prowokować nie tyle nawet do analiz, myślenia, ile do obrony własnego stanowiska coś, czego system nie lubi bardzo.
27 października 2022 o 00:16
Bardzo dobry i ważny tekst. Szacunek dla wszystkich, którzy są zaangażowani w obronę edukacji domowej.
P.S. Wyobraźcie sobie, że Autorka siada przy jednym stole z jakimś kabaretowymi obszczymurkami z Socjalnej Lewatywy czy tzw. środowiska. Mam nadzieję, że ludziom z NOP przeszła już potrzeba i ochota na jakiekolwiek kontakty z tym cyrkiem.
27 października 2022 o 09:17
Należy mieć szacunek do wszystkich, którzy bez względu na przekonania polityczne wspierają ideę edukacji rodzinnej. W kuluarach sejmowych od lat działa grupa robocza ds. ED, a pedagodzy związani z ED nie boją się stawać przy politykach różnych opcji, jeśli tylko ci ostatni mają dobre pomysły wspierające środowisko ED i nie boją się ich forsować. Właśnie tak przeprowadzano kluczowe reformy dotyczące ED na przestrzeni ostatnich 20 lat, pomijając oczywiście d(r)eformę minister Zalewskiej i obecną nowelizację. Niestety zostawiono bardzo szkodliwy zapis o informowaniu kuratorium w kwestii egzaminów rocznych. Trudno.
27 października 2022 o 09:32
Info z ostatniej chwili, jeśli kogoś interesuje niniejszy temat – projekt 2710 nie był uwzględniony w harmonogramie dzisiejszych porannych obrad sejmu. Oznacza to, że prawdopodobnie zostanie zamrożony, być może nawet do końca kadencji.