Państwo sowieckie rozwinęło w swej strukturze te pierwiastki, które działając rozkładająco na społeczeństwo i człowieka w wieku XIX i początku XX, wymagały właśnie usunięcia i wykreślenia a nie rozkwitu i rozpanoszenia się. Sowietyzm te gnijące elementy przyjął za swoje, uznał za rzecz godną realizowania kosztem najbardziej zbrodniczych i niedorzecznych ofiar oraz zniszczenia. Ponieważ Rosja carska była państwem różniącym się np. od III republiki swym związkiem z religią, sowiety pośpiesznie wyrównały ten odstęp, wprowadzając rozdział Kościoła od państwa, by następnie zrobić dalsze etapy, już na Zachodzie wprowadzone. A więc całkowite usunięcie Boga z życia publicznego, usamodzielnienie państwa pod względem samowystarczalności moralnej (państwo samo decyduje o swojej moralności), usunięcie Boga ze szkoły (laicyzacja szkoły), usunięcie Boga z zawodów, usunięcie Boga z rodziny (śluby cywilne jako obowiązujące), konfiskata mienia kościelnego, konfiskata kościołów itd. Po tym wyrównaniu frontu z Zachodem państwo sowieckie idzie krok dalej, a mianowicie wszelkimi najbardziej zbrodniczymi sposobami wydziera człowiekowi z duszy Boga. Utrudnia wynajmowanie kościoła, śledzi i denuncjuje ludzi religijnych, prześladuje, zabija i torturuje duchowieństwo, propaguje środkami państwowymi bezbożnictwo, a raczej walkę z Bogiem i religią. Po okresie poprzednim, który urzeczywistniła cywilizacja państwowa europejska, wypędzenia Boga z życia społecznego, państwowego, robi się ostatni krok w celu wydarcia człowiekowi z duszy Boga.
Państwo sowieckie przestaje być dobrem osobnego i wysokiego gatunku. Wiek XIX uczynił z państwa narzędzie dla partii, narzędzie dla lóż masońskich, narzędzie dla plutokracji; państwo sowieckie staje się narzędziem dyktatury garści inteligentów, o wielkim odsetku żydowskim, nad wielomilionowa masą narodowości podległych państwu rosyjskiemu. Państwo staje się narzędziem „ucisku” – pozornie dyktatury proletariatu, w gruncie rzeczy początkowo pozornie dyktatury partii, w gruncie oligarchii, a ściślej jednostki (Lenin, Stalin). Dyktator i despota ubiera się w szatę dyktatury warstwy robotniczej. Państwo sowieckie nie skupia ludzi ale niszczy, różni i kłóci. Państwo to nie buduje duchowo lecz rujnuje, zabija i poniewiera. Ta nikczemna rola, którą bolszewizm wyznacza państwu, jest o tyle wstrętna, iż zapowiada się zniszczenie i obumarcie państwa (Lenin). W miarę rozwoju wypadków, gdy staje się coraz oczywistszym, iż pierwotne miraże społeczeństwa zgodnego, „bezklasowego”, harmonijnego, i nie rządzącego przez ludzi ludźmi, lecz tylko rzeczami, stają się coraz krwawszą ironią, przedłuża się życie państwa, wyznacza się mu dłuższe jeszcze i bezterminowe trwanie i formy, (raczej tylko pozory, a jednak i pozory pociągają) państwa, którego państwo sowieckie miało być zaprzeczeniem (demokracja, wybory o wielu przymiotnikach, konstytucja, władza prawodawcza, wykonawcza i sądowa, prawa i obowiązki obywatelskie itd.).
Państwo sowieckie nie uznaje prawa moralnego nad sobą, dlatego skazane jest jak i państwo XIX wieku na jedyne skuteczne oparcie, jakim jest przymus i przemoc. Przymus i gwałt, powszedni i ponury chleb państwa sowieckiego, wyniesione na szczyt ludzkich spraw, stały się pierwszą i jedyną podstawą społecznego i państwowego życia. Nie więź duchowa, nie więź moralna, lecz krwawy i okrutny przymus. Skoro element celu moralnego i porządku moralnego został krwawo wykreślony, wola znowuż występuje na plan pierwszy, fantastycznie spotęgowana w swojej roli, zlewająca się z przymusem i gwałtem. Nie ma żadnych moralnych hamulców dla przymusu i przemocy. Wola ma swobodę okrutną jak to widzimy, wyzyskiwaną i nadużywaną. Potworne dziwactwa cezarów rzymskich wydają się niewinną zabawką wobec tego niesamowitego i okrutnego wyuzdania woli państwa sowieckiego. W tych warunkach ani na chwilę nie można się dziwić nieprawdopodobnym, co do rozmiarów, eksperymentom dokonywanym na życiu, krwi i straszliwym pocie oraz poniżeniu i sponiewieraniu człowieka. Wola rozigrana i żadnym hamulcem moralnym nie temperowana, mająca do swej dyspozycji bezmiar państwowego przymusu, nie krępuje się też rozumem, który zaszedł na odległy plan i miejsce. Wiek XIX wytworzył typ głowy państwa od ceremonii i aktów rejentalnych, (przejazdy po kraju, otwieranie wystaw, załatwianie nominacji rządu narzuconego przez partie, przyjmowanie dyplomatów itd.). Państwo sowieckie tę martwą instytucję jeszcze bardziej zniwelowało. Kolegium jest najwyższym punktem ustroju, a te ceremonialne funkcje załatwia jedna z osób tego kolegium. Najwyższa władza faktyczna spoczywa gdzie indziej, tak samo jak w parlamentarnej republice. Fakty zatem mówią co innego, niż formalne zapowiedzi. Państwo sowieckie miało faktyczną monarchię od 1917 roku (Lenin), monarchię absolutną – od czasów Stalina mamy monarchię despotyczną – w najbardziej wynaturzonej i cynicznej formie.
Wiek XIX wypracował całe rusztowanie kunsztu partii. Jest to adwokat dobrze płatny, bo dąży do władzy, adwokat bezwstydny i wyłączny. Nikt poza partą nie rozumie tak wybornie dobra tych, których ona reprezentuje, czy to warstwy, czy dobra powszechnego narodu, nikt poza nią nie ma tytułu do reprezentowania całości społeczeństwa czy tegoż odłamu. Partia żyje kłamstwem, obiecuje wiele, daje mało, nie ma środka, którego by nie użyła, by się utrzymać przy władzy, lub innych od władzy odpędzić, zohydzając wrogów i ich czyny, idealizując swoich i swoje czyny. Partia wytworzyła całą wielką sztukę zdobywania zaufania i utrzymywania się przy nim, wcisnęła się do zawodu, do gminy, do urzędu, często nawet do sądu, nawet do armii, tocząc jak rak te instytucje. Państwo sowieckie wyrosło na partii, a partia tuczyła się i tuczy państwem. Zwichnięcie struktury moralnej państwa ułatwiło to zadanie. Ale partia jest z kolei podnóżkiem dla konkretnych całkiem ludzi. Gdy się z jej pomocą utrwalą, partia jak i państwo staje się dla nich biernym narzędziem. Tak też tej chwili wyglądają rzeczy w państwie sowieckim i wszędzie tam, gdzie utrwali się partia i zwyrodnieje ostatecznie.
Wiek XIX odebrał państwu Boga. Odebrał zatem miarę oceny człowieka, gdyż bez Boga człowiek jest znikomym zwierzęciem. Człowieka cenić należy według tego czym jest. Gdy tylko przemijającym zwierzęciem, cenna jest inna, gdy trwałą wieczną osobowością, ocena rzecz prosta zupełnie inaczej wypadnie. Bolszewizm podchwycił tę koncepcję skarlenia człowieka, którą przygotowali inni na Zachodzie (materializm, darwinizm i pozytywizm) i dał tej koncepcji okrutny wyraz. [...]
Państwo straciwszy busolę moralną wytwarza samo moralność. Jaką? Wyzysk „rekina” kapitalistycznego i bezwzględność, „żelazne” prawa ekonomiczne wieku XIX, tak jaskrawo skierowane przeciw godności, wartości, podmiotowości i osobowości człowieka, stały się znowu drobiazgiem w porównaniu z tym wyzyskiem okrutnym człowieka, robotnika i rolnika przez państwo – przedsiębiorcę Niewola ekonomiczna w kapitalizmie, przetworzyła się w potworną już niewolę ekonomiczno-pańszczyźnianą człowieka w państwie sowieckim (kolektywizacja, stachanowski system itd.). Sprawiedliwość społeczna poniewierana już w systemie państwa XIX w., ginie doszczętnie w państwie sowieckim. Gdyż odwrócenie się od Boga i Jego Prawa pogrąża człowieka w nieświadomość co do tego, co w istocie rzeczy jest sprawiedliwym a co niesprawiedliwym. Miłość człowieka do człowieka w swej rzetelnej skali i wartości płynie z miłości do Boga i w Bogu szuka najpewniejszej miary i sprawdzianu. Gdzie nie ma miłości, tam rośnie nienawiść, symbol państwa sowieckiego.
Państwo sowieckie wypędzając Boga z życia społecznego i z życia pojedynczego człowieka traci orientację w zakresie porządku wartości ludzkich. Już wiek XIX przesunął z tej samej przyczyny dobra materialne na plan pierwszy. Państwo sowieckie pójdzie jeszcze dalej tym szlakiem. Ludności wskazuje się rzeczy materialne, jako pierwszy życiowy walor i cel.
Państwo sowieckie nie uznaje szerokiej rozpiętości dóbr autonomicznych: miłość Boga u ludzi, miłość ojczyzny (od niedawna zaczyna się powrót do niej), miłość rodziny itd. Orientacja materialistyczna bowiem doprowadza do mechanizacji i standaryzacji zjawisk życia społecznego, ich ujednolicenia, a raczej używając języka hitlerowskiego do „zgleichszaltowania”.
Świat przyzwyczaił się do kłamstwa, które tak obficie rozkrzewiło się w życiu publicznym. Nauczyliśmy się jednak odcyfrowywać prawdę, którą poprzez dekorację można przy pewnym wysiłku wydobyć; „demokracja”, „wola ludu”, „walka o pokój” itd. jako ozdobne przyciągające słowa kryjące prawdę przykrą i bolesną. Ale świat nie zna państwa, które by żyło tak powszechnie i tak wytrwale, na każdym bodaj kroku, kłamstwem w jego potwornych wprost wymiarach, jak sowieckie. Na rusztowaniu tych wyzywających fałszów wybudowane jest sowieckie państwo. Przejdźmy niektóre punkty ważniejsze.
„Rady delegatów robotniczych, włościańskich itd. stanowią polityczną podstawę sowieckiego związku”. W istocie te rady nie mają żadnego istotnego, prócz pozornego znaczenia. „Cała władza należy do pracujących”. Tymczasem tzw. pracujący nie mają żadnego wpływu na władzę we wszystkich jej przejawach, obecnie ten aparat jest do gruntu zdemoralizowany i zdeprawowany. Zlecenia przychodzą z góry od dyktatora i przedostają się na dół spełniane pod największym strachem i z największą niepewnością, czy wykonanie idzie po linii życzeń despoty – porównywanego do „słońca” i do prawdziwego półboga. „Usunięty został wyzysk człowieka przez człowieka”. Gdyby pojęcia odpowiadały sobie miarą, wtedy to, co nazywało się ”wyzyskiem” przedrewolucyjnym, nie mogłoby być porównywane z tym, co teraz nazywa się „usunięciem wyzysku”. Pierwsze zjawisko musielibyśmy jednak inaczej nazywać niż „wyzysk”, drugie w tym potocznym znaczeniu jest okrutniejszym „wyzyskiem”. Tu nie chodzi o to, że „wyzysk” człowieka przez człowieka został zamieniony na wyzysk człowieka przez państwo, gdyż w sowietach mamy i jedną i drugą formę wyzysku, ale chodzi o to, że ta niesprawiedliwość przedrewolucyjna jest bladym i małym początkiem tej okrutnej niesprawiedliwości, tego okrutnego wyzysku, jakiemu podlega dzisiaj człowiek w sowietach.
Państwo sowieckie jest „dobrowolnym zjednoczeniem republik sowieckich”. Historia zna różne potworności w ujarzmianiu ludów, ale przecież taki kunszt w znęcaniu się nad podbitymi ludami, jak w państwie sowieckim, rzadko może pokazać. Do tego dodajmy zasadę wszystkich dotychczasowych konstytucji sowieckich: „swoboda występowania republiki ze związku sowieckiego”. A jakże! Stalin motywując przepisy projektu konstytucyjnego wręcz oświadczył, iż takie prawo wystąpienia ze związku sowieckiego poszczególnej republiki narodowościowej należy zostawić dalej, lecz tylko tym republikom, które mają granice z obcymi państwami, czyli mogą fizycznie, geograficznie to prawo wystąpienia urzeczywistnić. Na pewno te republiki skorzystają, gdy się okazja nadarzy z tego prawa, nawet choćby go nie było! O tym wie każdy obywatel sowiecki. Ale teraz to pytanie o swobodzie wystąpienia z związku sowieckiego jest tylko na to potrzebne, by zdumiewać i oszałamiać naiwnych z poza Rosji, a tych jeszcze jest dużo w świecie, bo któż nie zawaha się w przypuszczeniu, ze przecież kłamstwo i oszustwo tak daleko iść by nie mogło. Wszystkie te kłamstwa i oszustwa państwa sowieckiego mają na celu nie przekonanie poddanych sowieckich, bo ci przez dwadzieścia lat poznali sens zakłamanych haseł, ale dla zagranicy. „Suwerenność republik sowieckich” jest podobnież kłamstwem! Ale to ładnie brzmi dla naiwnych i głupców! Nie tylko o suwerenności nie może być w danym razie mowy, ale republiki te odczułyby ulgę i to olbrzymią, gdyby je nadzielono najskromniejszym samorządem, który w porównaniu z istniejącym wyrafinowanym centralizmem już byłby folgą i niejakim odpoczynkiem. „Powoływanie rządu dokonuje się na wspólnym posiedzeniu obu izb rady najwyższej” (art..56 konstytucji Stalin). Wiemy, że na zachodzie w typie państw XIX w. powoływanie rządu przez głowę państwa jest czystą formalnością wobec nacisku prawa większości parlamentarnej. Gdy tam dokonuje się konstytucyjne kłamstwo, czemuż nie może go użyć konstytucja sowiecka? Powołuje rząd dyktator sowiecki! Ale znowu chciano sypnąć piaskiem w oczy Zachodowi! Patrzcie! U was tylko zwyczajowo parlamentarna większość powołuje rząd, a w państwie sowieckim konstytucyjnie to prawo przekazano „parlamentowi”. Art. 52 konst. Stalina przewiduje także „immunitet poselski”. Mógłby się na ten immunitet powołać „poseł” sowiecki. „Sędziowie są niezależni i podlegają tylko prawu” (art. 25). Okrutna i krwawa ironia sądownictwa sowieckiego! „Wolność sumienia” (art. 124 konst. Stalina). Tak, ni mniej ni więcej! Ta wolność sumienia kosztowała już potok krwi. „W celu zabezpieczenia obywatelom wolności sumienia kościół w Z. S. R. R. oddzielony jest od państwa a szkoła od kościoła. Wolność uprawiania kultów religijnych oraz wolność propagandy antyreligijnej przysługuje wszystkim obywatelom”. Cóż ten przepis mówi pod adresem państw cywilizacji zachodniej? Robimy to tylko, co wy u siebie robicie już dawno! Oddzielamy kościół od państwa, jak wy to zrobiliście, oddzielamy szkołę od kościoła, jak wy to robicie, przyznajemy prawo wolności i propagandy antyreligijnej, jak to wy przyznajecie. Nic więcej! Jest to bardzo symptomatyczne, to powoływanie się dziecka na ojca. Robię to, co ty dawno robisz, zatem z pewnością dobrze, bo ty robisz to dawno i jesteś z siebie zadowolony, zatem pozwól i mnie być z siebie zadowolony i ty ze mnie winieneś także być zadowolony. Oczywiście faktycznie sowiety nie znają wolności sumienia.
Zwrócono uwagę na to, że te wszystkie bezczelne kłamstwa robi się dla cementowania „frontów ludowych” Jest w tym polityczna prawda, ale tutaj nam chodzi o inną prawdę. „Fronty ludowe” wiąże mimo przeciwieństw zwyczajów kultury politycznej i osobistej jedna wspólna płaszczyzna harmonii. Do „frontów ludowych” idą te siły, które bądź jawnie, bądź tajnie i skrycie walczą z Bogiem i pragną społeczność i człowieka uwolnić od zależności od Bożego prawa i moralności. Jest to znacznie silniejsza więź, niż te różnice narodowości, jak różnice poglądów politycznych, jak różnice sytuacji materialnej i poziomu intelektualnego. Mason francuski, choć bogaty „burżuj”, fabrykant i rentier, więcej jest bliski bolszewikowi przez swą nienawiść do Boga, do Bożego prawa, choć inaczej wskazywało by jego bogactwo, inny tryb życia oraz narodowość Naturalnie tym bardziej bolszewizmowi bliskie są partie socjalistyczne, które mają tę samą nienawiść do Boga i Kościoła, jak ją ma bolszewizm, choć względy oportunizmu nie pozwalają na razie na całkowite przejawianie się, jak to robi u siebie bolszewizm, na zewnątrz ostatnio zalecający się podstępnie nawet do katolików. Zdumienie, jakie w świecie wywołują koligacje i przyjaźnienie się bolszewizmu z „burżuazyjnymi” elementami Zachodu mają tylko to zasadnicze i zgodne z prawdą wyjaśnienie.
Nienawiść do Boga, do wyższego porządku moralnego, jest silniejsza niż przegrody stanowe i narodowościowe, kulturalne, polityczne itd. Warto o tym dobrze pamiętać i nie szukać wyjaśnień tam, gdzie się ich co do istoty nie znajdzie.
Przybliżenie się państwa sowieckiego w zasadach konstytucyjnych Stalina do zasad zachodnich państw dowodzi ponad wszelką wątpliwość tego, co tak silnie akcentują przepisy „o wolności sumienia”. Dziecko powołuje się na ojca! Gdy nie może tego czynić szczerze, czyni to nieszczerze, a jednak czyni. Gdy bowiem ojciec żyje takim właśnie życiem, jakie zapowiada czynić syn, syn pragnie w ten sposób zwalić ciężar odpowiedzialności na ojca, a zdjąć z siebie, gdy przejmie program ojca. Ale jest jeszcze jedna możliwość. Państwo sowieckie w nowej konstytucji wyraziło życzenie cofnięcia się choć do tego punktu z którego wyszło, kontynuując w złym państwo zachodnio-europejskie. Jest to milczące przyznanie się, że ten odwrót, gdyby był możliwym do przeprowadzenia, wart uczynienia,
„Wolność słowa”, „druku”, „zgromadzeń”, „wieców”, „pochodów”, „nietykalność osobista”, „tajemnica korespondencji”, są to tak bezwstydne naigrawania z prawdy sowieckiego państwa i życia, iż wyrywa się okrzyk zdziwienia: Czyż jest to możliwe, by takie przewrotne fałsze i kłamstwa można było głosić wtedy, gdy człowiek sowiecki boi się własnego cienia, gdy nie ma kąta i chwili, w których by był choć odrobinę spokojniejszy i wolny.
Groza tego państwa przeraża jego twórców. Może radzi by się cofnąć. Ale to już za późno. Po „uchwaleniu” konstytucji idą masowe mordy dawnych przyjaciół. Bóg karze zbrodniarzy ich własnymi rękami. Odbierają sobie resztki ludzkiej czci przed straceniem. Robią się „zdrajcami ludu”, „wrogami”, „szpiegami” i „podłymi sprzedawczykami”. Na najwyższej podłości wyrosłe państwo sowieckie, upadla swych twórców odbierając im życie jak zdrajcom i ostatnim wyrzutkom społecznym, czyniąc z nich wyrafinowanych morderców, jakimi są niestety. ”W najbardziej surowych kodeksach ludzkich nie można znaleźć wystarczającej kary dla rządzącej kliki moskiewskiej i przede wszystkim dla jej przywódcy”, pisze Trocki. Zróbmy liczbę mnogą, włączając tu oczywiście i Trockiego, i wtedy to zdanie będzie całkiem ścisłe. Ten proces kary Bożej pójdzie dalej, i jeśli pożyjemy jakiś czas, to jeszcze własnymi oczyma go zobaczymy. Ta straszna zdrada Boga, to bezwstydne i zuchwałe urąganie Bogu, które rozpoczęła gnijąca część Zachodu, szczególnie państwo ateistyczne, a kończy bolszewizm, wyzwalając państwo z podlegania Prawu Bożemu, nie ujdzie bezkarnie! Ludzkość cywilizacji zachodniej albo będzie musiała zawrócić z tej haniebnej drogi zdrady i gruntownie wrócić do Boga, albo pójdzie etapami na zniszczenie, jak niszczy się olbrzymi kęs ludzkości podległej sowieckiemu państwu.
prof. Ignacy Czuma
„Prąd”, 1938.
25 października 2022 o 10:36
Urodził się 22 października 1891 roku w podkrakowskich Niepołomicach. Był synem Jana i Emilii, jego starszym bratem był Walerian Czuma, generał, legendarny obrońca Warszawy z 1939 r. Rozpoczęte przed wojną studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim ukończył dopiero zakończeniu wojny w 1918 r., następnie na tej uczelni otrzymał tytuł doktora w 1922 r., habilitował się w 1924 r. Rok później został profesorem w zakresie skarbowości na Wydziale Prawa i Nauk Społeczno-Ekonomicznych Katolickiego Uniwersytet Lubelskiego. Z tą uczelnią związał swoje dalsze losy. W latach 1926–1928 pełnił funkcję Dziekana Wydziału Prawa, tuż przed wojną zasiadał na stanowisku rektora (1938–1939). Aktywnie działał w życiu społecznym miasta. W 1927 r. został wybrany radnym, jednak mandat złożył po niespełna pół roku w proteście przeciwko niegospodarnej polityce władz miejskich. Był założycielem i prezesem Towarzystwa Ekonomicznego w Lublinie; był również aktywnym działaczem Akcji Katolickiej, Towarzystwa Wiedzy Chrześcijańskiej, prezesem lubelskich i wołyńskich struktur Polskiego Związku Zachodniego oraz prezesem Komitetu Przeciwkomunistycznego w Lublinie.
.
W okresie przed wybuchem drugiej wojny światowej zainteresowania badawcze Ignacego Czumy były niezwykle szerokie. Pisał prace z zakresu skarbowości: Równowaga budżetu na tle prawa budżetowego innych państwa (1924), Sprawiedliwość w dziedzinie skarbowej (1929) oraz ustroju: Problemat Głowy Państwa w Polsce (1930), Absolutyzm ustrojowy (1930), Sprawiedliwości i miłość jako zasada chrześcijańskiego ustroju państwowego (1937), Ustrojowe podstawy skarbowości na tle konstytucji kwietniowej (1937). Szczególnie jego uwagę i obawy budziły procesy tworzenia się systemów totalitarnych po obu stronach granicy Rzeczpospolitej, ze szczególnym naciskiem położonym na Sowiety. Takie prace jak: Konstytucja Sowieckiej Rosji (1923), Filozoficzne punkty styczne zachodu i bolszewizmu (1930), Dzisiejsza filozofia sowieckiego prawa a romantyzm prawniczy (1930) czy Polityka ludnościowa III Rzeszy (1939) po dziś dzień stanowią jedne z najlepszych analiz i krytyk systemu totalitarnych.Współpracował z takimi pismami jak: „Droga”, „Prąd”, „Przegląd Filozoficzny” czy „Ruch Katolicki”. Ideologicznie i politycznie Ignacy Czuma związany był z nurtem zachowawczym. W ramach współpracy konserwatystów z sanacją wystartował jako przedstawiciel Polskiego Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego z listy BBWR do Sejmu. Jako członek niższej izby parlamentu był współautorem ustawy o szkolnictwie wyższym z 1933 oraz był obok m.in. Stanisława Mackiewicza, Eustachego Sapiehy reprezentantem opcji zachowawczej w Komisji Konstytucyjnej. Brał udział w redakcji pierwszych dziesięciu artykułów konstytucji, ponadto wskazuję się, iż to właśnie Czuma był autorem kluczowego zapisu o odpowiedzialności prezydenta RP przed Bogiem i historią. Takie ujęcie było ściśle związane z jego uprzednio prezentowaną koncepcją prawa i ustroju. Odwołując się z jednej strony do perspektywy tomistycznej, z drugiej zaś do ustaleń m.in. krakowskiego prawnika Władysława Leopolda Jaworskiego wypowiadał się przeciwko nowożytnej tendencji demokratyczno- parlamentarnej która była wynikiem dekompozycji cywilizacji. Kierunek ten w konsekwencji przesilenia prowadził ku rewolucji i tworzenia się systemów totalnych. Czuma, idąc za typowo konserwatywnym szablonem, wskazywał na konieczność wzmocnią instytucji władzy – uosabianej w wypadku konstytucji kwietniowej przez prezydenta – wraz z wzmocnieniem gwarancji praworządności. Analizując pojęcie absolutyzmu pisał o polskiej konstytucji: „Ustrój Polski po konstytucji z dn. 23 IV 1935 r. jest filozoficzno- moralnie ograniczony, nie absolutny. Państwo bowiem polskie, w konstytucji rozszerzając swoje słuszne uprawnienia na wielu polach, zakreśliło granice swoich praw i dosięgalności, uznając wyższy porządek moralny (odpowiedzialności Prezydenta Rzeczpospolitej przez Bogiem) i podkreślając prawo do rozwoju i wolności jednostki” (Absolutyzm [w:] Encyklopedia nauk politycznych, 1936). Spoglądając na odmiany współczesnego absolutyzmu podkreślał przede wszystkim zanik wszelkich moralnych hamulców władzy, co czyniło z państwa sowieckiego czy nazistowskiego wyłącznie instrument panowania zdeprawowanej woli. Sowiety dla Czumy były typowym przykładem systemu wielopłaszczyznowego woluntaryzmu w obszarze ustroju i ekonomii; woluntaryzmu który wyzwolił się z najsilniejszego, bo zakorzenionemu w Bogu, moralnemu ograniczeniu. W 1938 r. Czuma pisał w duchu Mariana Zdziechowskiego: „Wiek XIX odebrał państwu Boga. Odebrał zatem miarę oceny człowieka, gdyż bez Boga człowiek jest znikomym zwierzęciem (….). Bolszewizm podchwycił tę koncepcję skarlenia człowieka, którą przygotowali inni na Zachodzie (materializm, darwinizm, pozytywizm) i dał tej koncepcji okrutny wyraz” (Państwo sowieckie, 1938). Z podobnej perspektywy oceniał system hitlerowski w Niemczech.
.
Sam profesor Czuma osobiście doświadczył działania obu totalitaryzmów. W listopadzie 1939 r. w ramach akcji likwidacji inteligencji został aresztowany przez Gestapo i wpisany na listę śmierci. Ocalał dzięki interwencji Czerwonego Krzyża. Zwolniony go ostatecznie w marcu 1940 r. Do 1945 r. przebywał w Niepołomicach, gdzie uczestniczył w tajnym nauczaniu. W 1946 r. opublikował jeszcze wykład wygłoszony w listopadzie 1945 r. pt. Moralny koszt współczesnej wojny będący apelem o powrót Europy do chrześcijaństwa. Po 1945 r. aktywnie włączył się działalność antykomunistycznych struktur podziemnych. Współpracował z Delegatura Sił Zbrojnych, potem z Zrzeszeniem Wolność i Niezawisłość. Aresztowany w 1950 r. został skazany na 10 lat więzienia. Zwolniono go w 1953 r. Powróciwszy do pracy na uczelni, szybko odszedł na emeryturę. Zmarł 18 kwietnia 1963 r.