Powstanie Warszawskie 1944 wybuchło w oparciu o dziwaczne rachuby, w myśl których nasz wróg – ZSRR miał udzielić Polakom pomocy, choć jak powtarzano wszem i wobec, było ono militarnie skierowane przeciw Niemcom, ale politycznie właśnie przeciw Sowietom, którzy miesiąc wcześniej w podwileńskich Miednikach rozprawili się bezwzględnie z tamtejszym AK, po tym jak pomogło im zdobyć Wilno. Powstanie Warszawskie doprowadziło do katastrofy – spowodowało śmierć lub emigrację dziesiątek tysięcy patriotycznej młodzieży, masakrę setek tysięcy cywilów, zniszczenie stolicy z całą infrastrukturą przede wszystkim społeczną i kulturalną, zamienienie wielkiego miasta najpierw w gruzowisko, potem w biurokratyczny moloch ściągający najgorsze szumowiny na pozycje elity nowej władzy. Mówienie o tym, że z krwi powstańców wyrasta niepodległa Polska to szczyt zakłamania i hipokryzji. Z tamtej katastrofy wyrasta 3 RP z poststalinowskimi pseudo elitkami i rzeszą miernot, dla których śmierć powstańców i zagłada dawnej Warszawy zrobiła wygodne miejsce.
Obserwując dzisiejszą wojnę jaką administracja warszawska prowadzi z Rosją obserwujemy duże podobieństwa polityczne. Jakby dwa najważniejsze kraje ościenne zamieniły się w tym przedstawieniu jedynie rolami. A w postępowaniu Polski zmieniły się tylko kierunki wektorów nonsensu i szaleństwa jakimi kieruje się polityka polska, ale nie zmieniła się jej istota – zdominowana przez kompleksy bezmyślność, tłumaczona zakłamanym moralizatorstwem.
W 1944r. walczyliśmy z nazistowskimi Niemcami – wrogiem, który przegrywał od ponad roku wojnę i którego ostateczna klęska była pewna. Pewne było także to, że tym co lada moment rzeczywiście stanie się realnym zagrożeniem jest komunizm i objęcie w Polsce władzy przez przywiezionych z Moskwy wrogich Polsce, a nawet wrogich polskim komunistom przedstawicieli Centralnego Biura Komunistów Polski w ZSRR. Dzisiaj również wykrwawiamy się gospodarczo w walce z krajem, który nie stanowi dla Polski istotnego zagrożenia, przeciwnie; który mógłby być dla Polski dostarczycielem tanich surowców i rynkiem zbytu dla przemysłu, gdyby udało się nam go odbudować.
Obrońcy szaleństwa 1944 często powtarzają, że Powstanie Warszawskie musiało wybuchnąć, bo takie były nastroje patriotycznej młodzieży. Również dzisiaj podsycana i hodowana od ponad 30 lat rusofobia jest ważnym czynnikiem uzasadniającym ruinę gospodarczą, cywilizacyjną i etniczną państwa polskiego w imię walki z Rosją. W tym wypadku zasadnicza różnica polega jednak na tym, że o ile chęć odwetu na nazistowskich Niemcach była emocjonalnie uzasadniona ich barbarzyństwem, codziennym upokarzaniem i dokonywanym na Polakach ludobójstwem, to dzisiejsza barbarzyńska rusofobia budowana jest od początku do końca nie tylko na błędnej ocenie geopolitycznej, na fałszywej wizji historii, ale także na poniżającym, dzikim wybuchu prymitywnej rusofobii, który w odróżnieniu od szlachetnej chęci słusznej zemsty na okupantach niemieckich jest również fałszywa moralnie oraz emocjonalnie i której w odróżnieniu od szlachetności serca powstańców z 1944, Polska kiedy wróci, to będzie się kiedyś wstydzić.
W wyniku wykrwawienia się Polski i jej stolicy w walce z upadającymi Niemcami łatwiejsze było opanowanie na niemal 10 lat Polski przez przywiezionych z Moskwy komunistów o podwójnych nazwiskach. W wyniku ruiny gospodarczej do jakiej prowadzi obecna klasa polityczna łatwiejsza będzie likwidacja resztek polskiej państwowości przez niemiecką Unię Europejską. Sztandary czerwone zostaną zastąpione tęczowymi, plany 5 letnie programem fit for 55, złotówka cyfrowym euro, a niemieccy następcy doktora Mengele zajmą się w końcu polskim zdrowiem.
W 1944r. kierownictwo powstania oburzało się, że Stalin nie pomaga powstaniu, które jak głosili jego dowódcy politycznie było skierowane przeciw niemu, dzisiaj polskie elity oburzają się na Niemców, że nie pomagają Polsce w budowaniu mitycznej, ale jednak jawnie głoszonej silnej przeciwwagi dla Unii Europejskiej poprzez budowanie w tej części Europy 80 milionowego państwa upadłego, rządzonego przez oligarchów i nazistowskie gangi, który to twór choć słaby, może jednak utrudnić prowadzenie racjonalnej polityki w tej części świata. Z drugiej strony niemieckie media chwalą postawę Polski i krytykują swój rząd, który jednak w odróżnieniu od administracji warszawskiej mało się tym przejmuje, tylko robi swoje. W lipcu 1944r. radiostacja Kościuszko również wzywała Polaków do powstania i oskarżała AK o stanie z bronią u nogi. A emocjonalnym przygotowaniem polskiej młodzieży, ale być może i wierzących we własną propagandę dowódców zajmowało się Biuro Informacji i Propagandy Komendy Głównej ZWZ AK.
Elity polskie w 1944 nie chciały poświęcić pamięci o Katyniu na rzecz lepszych relacji ze Stalinem, nie chciały również wyciągnąć konsekwencji z faktu, że Zachód mówienie o Katyniu traktował podobnie do tego jak dzisiaj rząd PiS i jego opozycja traktuje pamięć o ukraińskim ludobójstwie na Wołyniu. Wtedy określano to na Zachodzie jako propagandę goebbelsowską dzisiaj w wolnej ponoć Polsce jako putinowską, choć nie pamiętam by zwolenników prawdy o Katyniu obrzucano wyzwiskami. Wtedy czynili tak Anglosasi i BBC, dzisiaj tak zwany obóz patriotyczny i polska telewizja publiczna. Wtedy przyklaskiwała im Radiostacja Kościuszko, dzisiaj opozycja i media niemieckie oraz anglosaskie ośrodki wpływu. Wtedy Barbara Toporska i Józef Mackiewicz, którego rok obecnie obchodzimy wydawali własnym sumptem gazetkę Alarm, nikt nie chciał ich słuchać, a co gorliwsi oskarżali o „mówienie tak jak Hitler”. Dzisiaj głosy wzywające do opamiętania padają na łamach niskonakładowych tygodników i internetowych stron zamykanych przez następców BIP AK i Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Nota bene sprawa sowieckiej agentury w AK ciągle czeka na odpowiednie do wagi problemu opracowanie, sprawa obcych wpływów na służby 3 RP również.
Żaden z dowódców Powstania z 1944 nie zginął w walce, ani nie popełnił samobójstwa. Wielu jest dzisiaj patronami ważnych ulic. W miastach całej Polski mają swoje okazałe ulice Bór – Komorowski, Armia Krajowa, swoje rondo mają w Krakowie ofiary Katynia. Natomiast pułkownik Edward Godlewski, który nie wykonał rozkazu Bora – Komorowskiego z 23 sierpnia, nakazującego wywołanie podobnej katastrofy pod Wawelem oraz pomagający mu w tym Kardynał Sapieha mają w Krakowie skromne uliczki i mało kto o nich pamięta.
200 tysięcy bestialsko zamęczonych na Wołyniu Polaków nadal nie może doczekać się cywilizowanego pochówku i ma żenująco skromny, symboliczny nagrobek pod płotem rakowickiego cmentarza, dawniej chowano w taki sposób samobójców. Trudno o lepszy symbol tego, że współczesna polityka polska nie tylko odtwarza tragiczne mechanizmy nieudanych i bezsensownych powstań, ale do nędzy intelektualnej dołożyła moralny kundlizm i to też jest efekt śmierci tamtych powstańców.
Olaf Swolkień
Źródło: facebook.com
2 sierpnia 2022 o 23:57
Ja z kolei stawiam tezę, że gdyby NSZ zdecydowało się obrać inną taktykę i przeczekać okres stalinowski za granicą i wrócić do kraju, to może Geremek, Lipski czy Kaczyński nie mieliby w KOR decydującego wpływu na Solidarność, ale właśnie oni i to od nich zależałby dalszy rozwój kraju, a nie od post(KORo)muny, a powstałe w 1981 r. NOP byłoby znacznie silniejsze jako formacja polityczna po 1989 r. Podobnie, jak AK w Powstaniu Warszawskim, ten sam błąd popełniło NSZ, wykrwawiając żołnierzy w kolejnych bitwach, a gdy rozwalono AK sztab centralny w Warszawie, rozpoczęła się w Polsce partyzancka „równia pochyła”, doprowadzająca do 1963 r. wszystkich partyzantów, walczących o wolną Polskę.
3 sierpnia 2022 o 00:28
*na śmierć.
3 sierpnia 2022 o 00:12
Należało to rozegrać podobnie, jak tzw. Starzy – czyli ludzie, znający realia jeszcze z czasów Dmowskiego – pojawiłby się element pozornej dezorganizacji, czyli niby by było, jak za Siemaszki w PRL, ale ponownie usiłowanoby działać dalej, z Piaseckim, Górnym, „Szakalem” i Moczarem.
Potem następuje rok 1968, jeśli nacjonaliści by rozpoznali dobrze sytuację, to wspólnie z milicją pod protekcją zrobiliby barszcz na Modzelewskim, Michniku i Kuroniu. Wyglądaliby tak samo – jak jeden Witkowski.
Potem powstaje KOR, ludzie z NSZ dostają cynk, że coś się zmienia po Radomiu i przerywają któreś ich tam obrady, siadają na ich stanowiskach, Geremek dostaje po mordzie, Kuroń takoż, Kaczyński też i przejęta zostaje tam władza przez nacjonalistów. Nominowany na przewodniczącego KOR zostaje Siemaszko, a po nim – Gmurczyk.
3 sierpnia 2022 o 00:40
Po latach, nawiązane zostaje na kanwie protestów w Jastrzębiu – Zdroju i Gdyni połączenie polityczne nacjonalistów polskich przez (N)KOR z londyńskim SN, gdzie w początku lat 80. zapada decyzja o utworzeniu Narodowego Odrodzenia Polski z majątkiem, przejętym stopniowo przez NOP od SN. Na jego czele zasiada Adam Gmurczyk i Jan Tomasz Zamoyski jako wiceprzewodniczący. Przy presji nacjonalistycznego KOR, pomimo prześladowań SB, Wałęsa ustępuje ze stanowiska przewodniczącego „Solidarności”, a na jego miejsce pojawia się Górny.
3 sierpnia 2022 o 00:57
Podsumowując. Brak ludzi z NSZ – u w polskim demoludzie lat 70. i 80. (poza Mireckim) uniemożliwił szerszym środowiskom przedstawienie alternatywnej dla KORowskiej i PZPRowskiej wizji rozwoju i odbudowy Polski Narodowej. Wykrwawienie ich zachwiało ciągłością polityczną i ideową nacjonalizmu w Polsce, czego skutkiem było pojawienie się dużej ilości małych SN – ów, FN, PSL – PL, ONR czy PSLN w latach 90., zamiast jednego, silnego NOP.
3 sierpnia 2022 o 11:12
A Doboszyński zawalił sprawę, miał przeczekać z rządem londyńskim, który słusznie go ostrzegał o sytuacji w Polsce, okres stalinowskiego terroru i potem wrócić do Polski z Mackiewiczem – Catem, a nie, że się wybrał do Polski bez realnych gwarancji od Bieleckiego, Piaseckiego czy Bora, że nikt go nie zatłucze i tak dalej. A tak, nacjonaliści w Polsce dostali swojego Mickiewicza 100 lat później. Wielka szkoda – ten człowiek byłby na polu narodowym bardziej przydatny do działań za Gomułki, (najwyżej dostałby esbecki ogon na jakiś czas) Jaruzelskiego i Gierka, niż za Bieruta i Stalina.