Ukryte dążenia
Kto wjeżdżał do Niemiec, ten zawsze pozostawał pod wrażeniem ładu i zewnętrznego porządku. Niemiec lubi, by go za rękę prowadzono i państwo spełnia to jego życzenie. Państwo hitlerowskie niczym się tu nie różni od dawnych Niemiec cesarskich czy od republiki weimarskiej. A jednak jest to dzisiaj kraj socjalistyczny, mimo wszelkich pozorów zewnętrznych i mimo propagandy wrogiej hitleryzmowi, która ten socjalistyczny charakter III. Rzeszy stara się zatrzeć.
Jest to co prawda socjalizm bardzo kulturalny, nie w „rubaszce” zasmolonej, lecz w eleganckim garniturze, używający samochodu i wszelkich zdobyczy postępu. Taki socjalizm, o którym marzył Lenin, gdy jechał ze Szwajcarii do Petrogradu, by stopniowo nowy ustrój realizować.
Niemcy znoszą własność prywatną
Własność prywatna istnieje w Niemczech i jest nawet oficjalnie popierana, ale czy rzecz odpowiada nazwie – to co innego. Właściciel przedsiębiorstwa jest tylko jego kierownikiem, „Betriebsführer”, a całe ustawodawstwo zmierza do ugruntowania tego właśnie charakteru. Jest to proces, który nie jest jeszcze zakończony, ale logicznym wnioskiem z przesłanek hitleryzmu jest odebranie warsztatu pracy temu, który nim kieruje nieudolnie.
W imię rozwoju produkcji wprowadzono też ustawę o dziedzicznych majętnościach chłopskich. Zasada piękna, od dawna w Niemczech stosowana, gdzie jedno z dzieci dziedziczyło majątek, a inne dostawały spłaty. Jaką więc zmianę wprowadza nowa ustawa? Oto rodzeństwo dziedzica nie dostaje nic, jeżeli są długi na majątku, – a który rolnik nie ma długów? Rodzeństwo ma tylko prawo do wykształcenia i przytułku. Dawniej przechodziło ono do szeregów stanu średniego, otrzymując z domu pewien kapitał. Teraz przechodzić będzie do szeregów proletariatu, chyba, że dostanie ziemię z parcelacji. Do tego trzeba dwu warunków: zapisania się do partii hitlerowskiej i dostatecznej ilości ziemi. Na razie parceluje się wielkie dobra wewnątrz kraju. Co będzie potem?
Tak samo, jak w ustawie o chłopskich gospodarstwach, przeciw stanowi średniemu zwraca się polityka gospodarcza Rzeszy, która popiera wielki przemysł. Gospodarczym życiem Niemiec kieruje genialny niewątpliwie dyktator, Schacht. Prowadzi on w całej pełni gospodarkę planową, zadając kłam twierdzeniom tych, iż jest ona niemożliwa, bo nie da zatrudnienia ludności i spowoduje głód. Tymczasem liczba bezrobotnych w Niemczech spada. Należy jednak dodać, iż z rządami Schachta jest tak, jak z dyktaturą polityczną: dobry dyktator jest szczęściem dla kraju, zły dyktator – klęską. Co będzie, gdy Schacht ustąpi z widowni?
Niemcy rozporządzają wielkimi pieniędzmi
Jedno z pytań, które nasuwają się każdemu, dotyczy pieniędzy. Skąd Niemcy mają pieniądze teraz, w epoce kryzysu, na zatrudnienie mas bezrobotnych, prowadzenie robót publicznych, olbrzymie inwestycje na cele wojskowe. Otóż Niemcy zaciągnęły wiele pożyczek zagranicą przed r. 1931; procenty i raty ściąga nadal rząd, ale ich zagranicznym wierzycielom nie płaci, a używa na inwestycje i rozbudowę przemysłu wojennego. To jedno źródło pieniędzy. Drugiem źródłem jest całkowite uzależnienie banków od państwa. Poza tym państwo narodowo-socjalistyczne umie sięgać jeszcze inaczej do kieszeni obywateli. Ma wyjść ustawa, mocą której tylko mała część dywidendy ma być wypłacana akcjonariuszom w gotówce, za resztę ma się nabywać papiery państwowe. Ma być obniżone komorne domów o 25%, a właściciele mają otrzymać obligacje długów miejskich, które w ten sposób na nich spadną. Wreszcie zbiórki, nieustanne zbiórki. Płacą wszyscy, im kto więcej się boi, tym więcej płaci.
Te pieniądze idą na zbrojenia, drogi, inne mało rentowne inwestycje. Czy starczy na długo pieniędzy? Co będzie potem? Sceptycy mówią, że starczy nie na długo, że trzeba było już teraz zabrać pieniądze z Gdańska. Ale rządy narodowo-socjalistyczne są silne i wiele mogą wytrzymać. Tym bardziej, że czynią bardzo dużo dla robotnika. Wysokie płace (które zabijają eksport), wysoka stopa życia, rozrywki, wycieczki – wszystko to objawy troski szczerej i prawdziwej o robotnika. Być może, iż dążenie do podniesienia stopy życiowej robotnika, zachęcanie do wydatków, do nabywania samochodów i motocykli, do życia wygodnego przypomina błędy amerykańskie, wykazuje niezrozumienie, czym jest oszczędność w życiu społeczeństw. Ale mimo to tej troski o robotnika możemy się uczyć u hitlerowców.
„Liszeńcy” – obywatele drugiej klasy
Hitlerowcy odżegnują się od Sowietów. Ale i tu są „liszeńcy”, tylko nie klasowi, a rasowi. Są to Żydzi, półaryjczycy, politycznie podejrzani. Ci ostatni zresztą siedzą przeważnie w obozach koncentracyjnych. Poza tym „liszeńcy” rasowi (półaryjczycy) pracy dostać nie mogą. Orzeczenie sądu niedawno wyjaśniło, iż mogą być bez przeszkód zwalniani z pracy, tak długo, jak są w danym zawodzie bezrobotni. „Liszeńcy” są skazani na śmierć głodową, a jeśli mają przedsiębiorstwa – na bojkot, który jest systematycznie organizowany. „Liszeńcy” politycznie podejrzani lub półaryjczycy nie mają prawa być oficerami w wojsku. Zupełnie jak w Sowietach.
Terror polityczny kwitnie nadal w Rzeszy. Obozy, sterylizacja są jego narzędziami. Zdarzają się „próby ucieczki”, zakończone śmiercią więźnia. Oddziały S. S. (Schutz-Staffeln) chodzą w czarnych „frenczach”, jak tam, na wschodzie czekiści. Na zewnątrz jednak wszystko zachowało pozory dawnego życia. Tylko emigrantów niewygodnych porywa się z zagranicy. Tak jak Kutiepowa. Narodowy komunizm zwyciężył u zachodnich ścian Rzeczypospolitej.
Nagromadzona energia psychiczna wyładowuje się w walkach religijnych
Politycy europejscy zastanawiali się długo, w którym kierunku „pęknie” kocioł niemiecki, gdy Hitler dojdzie do władzy. Zdawało się, że w kierunku Polski, potem – w kierunku Austrii, wreszcie – w kierunku Francji. Dobrze zablokowany kocioł pękł w kierunku religii chrześcijańskiej w ogóle, a Kościoła katolickiego w szczególności. Siedząc spokojnie poza granicą, nie zdajemy sobie sprawy, co się w Niemczech dzieje. Wydaje się nam, że neopoganie to rodzaj stowarzyszenia wolnomyślicieli lub kościoła narodowego. Tam, zagranicą nie mówią o przyszłej walce, a mówią o walce, która się toczy, i to o walce o wiele cięższej i ostrzejszej, niż za czasów kulturkampfu. Bo hitlerowscy neopoganie są bardzo podobni do bezbożników komunistycznych.
Doszli oni do wniosku, że Niemcy są rozbite duchowo z powodu sporu katolików z ewangelikami. Ponieważ niema nadziei, by katolicy przeszli na protestantyzm, a ewangelicy na katolicyzm, należy wszystkich nawrócić na religię neopogańską czyli na ateizm. Religia neopogańska ma bowiem już cztery sekty w swym łonie, które złączone są wspólną nienawiścią do chrześcijaństwa i kultem rasy nordyckiej.
Śmierć, głód, prześladowanie
Walka z Kościołem katolickim prowadzona jest bardzo przezornie. Duchowieństwo usunięte jest do kościołów, zabierać głos może tylko w kazaniach i gazetkach kościelnych, sprzedawanych w obrębie świątyń. Wybitniejszych księży osadza się w więzieniach. Poza tym przywódców katolików świeckich tępi się bezwzględnie. W dniu 30 czerwca 1934 kilku wybitnych katolików straciło życie, mówią, iż wypadki podobne sporadycznie się powtarzają. W każdym razie system terroru i prowokacji rzucił taki strach na szeregi katolickie, że elementy czynniejsze są sparaliżowane, a krytyka neopogaństwa i sterylizacji oraz opór przeciw niej są karane.
Główny atak neopogan skierowany został na młodzież, którą wychowuje się nie tyle w duchu kultu Baldura czy Wotana albo konia saskiego, ile w duchu sceptycyzmu wobec chrześcijaństwa. Organizacje wyznaniowe młodzieży są prześladowane. W niektórych prowincjach członkowie takich stowarzyszeń nie będą dostawali posad. To znaczy: będą umierali z głodu. To też młodzieży w kościołach jest mało: są dzieci i ludzie starsi. Tym ostatnim praktykować wolno bez przeszkód. Neopoganie liczą, że odebrawszy Kościołowi młodzież, zniszczą jego byt.
Obrona i opór
Słyszałem kazanie, w którym Kościół w Niemczech, trwający w walce, porównano do cierpiącego Chrystusa. Jak Chrystusa, tak i Kościół odbiegli ludzie mali, myślący tylko o posadach, o kawałku chleba – możni Nikodemowie wolą unikać go publicznie – otoczyli go Judasze – tylko kobiety zostały mu wierne. Kaznodzieja mówił o przemocy, która zakazuje walczyć przeciw wrogom Kościoła poza murami świątyń, zwracał się z apelem do młodzieży, jakże nielicznej! Katolikom niemieckim nie brak odwagi i ma się wrażenie, że gdyby wystąpień nie wstrzymywano, walka doprowadziłaby do najgorszych konsekwencyj.
Nie zawsze bowiem katolicy niemieccy rozumieją swą sytuację: niektórzy zwątpili, by kiedykolwiek Kościół mógł odzyskać stracone wpływy wśród mas: z tych zrozpaczonych rekrutują się renegaci. Inni marzą o zmianie regime’u, o wojskowej dyktaturze – co jest jakże mało realne. A tymczasem trzeba się przeorganizować na zasadach akcji katolickiej, oczyścić metody z naleciałości politycznych, których tak wiele do życia katolickiego wniosło Centrum, dziś nieistniejące. Z pism, wydawanych przez kurie biskupie, widać, że ten kierunek pracy jest propagowany, odbywają się rekolekcje nawet dla wojska, silny nacisk położono na literaturę mistyczno-religijną, strona graficzna tych pism stoi na wysokim poziomie artystycznym. Ale wydaje się, że masy katolickie jeszcze tych metod nowych nie zrozumiały. A walkę z Kościołem toczą renegaci partii centrowej, doskonale obeznani ze wszystkimi tajnikami życia kościelnego. Poza tym pełno prowokatorów kręci się dookoła organizacyj katolickich. W tej atmosferze terroru trudno jest o walkę.
Walka z kościołami ewangelickimi na razie przycichła. To znaczy, niedawno wyszło rozporządzenie, które przekazało rozstrzyganie wszelkich sporów między kościołami ewangelickimi (a więc i dogmatycznych) pewnemu urzędowi. Oczywiście jest on narodowo-socjalistyczny. Duchowni ewangeliccy, występujący w obronie chrześcijaństwa, są prześladowani nadal, podobnie ich zwolennicy.
Horoskopy
Co będzie dalej? Czy chrześcijaństwo wytrzyma w Niemczech? Na pewno. Katolicy i ewangelicy niemieccy będą na pewno walczyć i to po bohatersku. Ale czy Kościół katolicki zdoła zreorganizować swych wyznawców? Oto pytanie. Wydaje się, że rozpęd neopogan nie będzie trwał długo – może dziesięć lat – a potem się załamie. Jeżeli do tego czasu nie będzie jawnego zerwania z Rzymem, walka zakończyć się może stopniowymi ustępstwami. Do tego zerwania prą bojowe grupy hitlerowców, ale wydaje się, że oficjalne sfery obawiają się walki z Kościołem, choć tolerują wyładowanie nienawiści w tym kierunku. Adolf Hitler pozostaje zagadką dla wszystkich.
Neopoganie są dziś w Niemczech wielką potęgą, propaganda jest prowadzona z urzędu, przez dołączanie druków do oficjalnych czasopism. Neopogaństwo jest dziś wyładowaniem nienawiści, jaką od lat w Niemców wpajano, do traktatu wersalskiego, do nowego porządku w Europie i tych, którzy doń rękę przykładali. Chcą oni za wszelką cenę zjednoczyć wewnętrznie Niemców, by ich później poprowadzić dalej. Nie ograniczają się jednak do propagandy u siebie: sięgają też do krajów skandynawskich. Czy powstanie międzynarodówka neopogan, wyznawców religii nordyckiej? Na razie na to się zanosi.
Marian Kuziński
„Tęcza”, nr 9, 1935.
Najnowsze komentarze