Kościół katolicki bywa obarczany odpowiedzialnością za zło wynikające z podboju Ameryki przez europejskich konkwistadorów. W rzeczywistości było inaczej. Co prawda, europejscy zdobywcy i kolonizatorzy byli chrześcijanami, ale ich stosunek do miejscowej ludności indiańskiej często nie miał wiele wspólnego z nauczaniem Kościoła.
Wśród prawdziwych katolików, płomienny obrońca Indian, dominikanin Bartolome de Las Casas (1474-1566), autor opublikowanej w 1552 roku „Krótkiej relacji o wyniszczeniu Indian”, nie należał do wyjątków. Już w 1537 roku w specjalnym dekrecie papież Paweł III (1468-1549) pisał, że: „Wszyscy Indianie są prawdziwymi ludźmi, zdolnymi nie tylko pojąć naszą wiarę katolicką, ale czekającymi w gotowości na chwilę jej przyjęcia”. Misjonarze bronili Indian przed barbarzyństwem kolonistów, czego najlepszą ilustracją są dzieje jezuickich redukcji.
Nauczanie Kościoła katolickiego nie pozostało bez odzewu. W koloniach podlegających władzy katolickich władców, Indianie mogli przetrwać. Często dochodziło do mieszanych małżeństw. W rezultacie, o ile w krajach Ameryki Łacińskiej ludność indiańska lub mieszana stanowi obecnie znaczny, a nawet przeważający odsetek ludności, o tyle na kontynencie północnoamerykańskim (gdzie dominował protestantyzm), Indianie zostali niemal doszczętnie wytępieni.
Po ogłoszeniu niepodległości przez dawne kolonie portugalskie i hiszpańskie, w krajach Ameryki Łacińskiej rozgorzał ostry konflikt pomiędzy rządzącą, nieliczną kastą wywodzącą się bezpośrednio od bogatych białych kolonizatorów, a indiańskimi i mieszanymi masami. Nie jest dziełem przypadku, że rządząca elita była (i wciąż pozostaje) wrogo nastawiona do katolickiej tradycji, natomiast tożsamość ubogich i niewykształconych mas określała tradycyjna pobożność katolicka – w szczególności kult Matki Boskiej. Niekiedy zdarzało się, że do władzy dochodzili katolicy: w 1861 roku w Ekwadorze zwycięstwo odniósł katolik Garcia Moreno Gabriel (1821-1875), który zniósł niewolnictwo i promulgował konkordat ze Stolicą Apostolską. Gdy ponownie zwyciężył w 1869 roku, uczynił katolicyzm religią państwową, a w 1870 roku – po napaści wojsk Garibaldiego na Rzym – jako jedyny szef państwa w Ameryce Łacińskiej, zaoferował oddziały ekwadorskie na pomoc papieżowi. Zaledwie trzydzieści sześć godzin po wyborze na trzecią kadencję, wywołany z modlitwy w stołecznej katedrze, został zamordowany maczetami przez wolnomularskich fanatyków. Skonał ze słowami: Dios nunca muerte! – Bóg nigdy nie umrze!
W latach 1913-1915 Meksykiem wstrząsnęła wojna domowa, której efektem było przyjęcie antykościelnych i antyreligijnych zapisów w Konstytucji z 1917 roku. Początkowo nie stosowano ich w praktyce, jednak gdy w 1924 roku do władzy doszedł Plutarco Elias Calles (1877-1945), zaliczający się do „osobistych wrogów Jezusa Chrystusa”, nastąpił otwarty konflikt między państwem a Kościołem. Calles był i antyklerykałem, i etatystą, dążącym do podporządkowania wszystkiego laickiemu państwu. Walka z Kościołem przypominała metody stosowane przez bolszewików w sowieckiej Rosji. Jej celem nie był rozdział Kościoła od państwa, ale całkowite podporządkowanie Kościoła państwu, a następnie wychowanie nowego, ateistycznego społeczeństwa. Konfiskowano mienie kościelne, żołdactwo konne wjeżdżało do świątyń, dokonując ich profanacji. Duchowieństwo zostało zaliczone do obywateli drugiej kategorii: księża i zakonnicy utracili prawo do noszenia szat poza uroczystościami religijnymi, a ponadto odebrano im prawa wyborcze i prawo do krytyki rządzącej partii na piśmie czy forum publicznym. Wojna z symbolami religijnymi przybrała absurdalny wymiar: poddano „laicyzacji” nazwę miasta Vera Cruz (Prawdziwy Krzyż) – zmieniając ją na: Veracruz, zakazano używania symbolu Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, zaczęto usuwać krzyże z cmentarzy, wprowadzono karę 10 pesos za wymawianie słowa „Bóg” (Dios), którą rozciągnięto na wyrażania takie jak adios (z Bogiem, czyli do widzenia) oraz si Dios quiz (jeśli Bóg zechce), zakazano pracy duchownym nie urodzonym w Meksyku, wprowadzono karę grzywny za używanie dzwonu kościelnego, nauczanie dzieci modlitwy, posiadanie figurki świętego lub świętej oraz ok. 30 podobnych „wykroczeń”. Wygnano z kraju wszystkie zakony, znacjonalizowano cały majątek Kościoła i skasowano wszystkie pozapaństwowe (czyli katolickie) związki zawodowe.
Reakcja Kościoła była bezprecedensowa. Episkopat ogłosił swoisty „strajk” duchowieństwa, polegający na nie odprawianiu nabożeństw i nie udzielaniu sakramentów. Narodowa Liga Obrony Wolności Religijnej (LNDLR), założona 1924 r., zebrała 2 miliony podpisów pod petycją do władz domagającą się zniesienia represji, wezwała do bojkotu szkół, kin, teatrów, rządowego handlu i rozrywek oraz transportu publicznego. Rząd odpowiedział aktami przemocy w postaci zajmowania świątyń przy pomocy wojska oraz zamachów na aktywistów katolickich. Dnia 3 sierpnia w Guadalajara (stan Jalisco) 400 katolików broniło sanktuarium Matki Boskiej z Guadalupe przed atakiem regularnego wojska (zginęło 18 osób). W tej sytuacji, prosty lud potraktował uchwałę Episkopatu oraz akcję bojkotu państwa jako wezwanie do zbrojnego powstania.
Cristeros, czyli chrystusowcy, ruszali do walki i umierali z okrzykiem: Viva Cristo Rey! – Niech żyje Chrystus Król! Byli to przeważnie prości chłopi. Bez problemów usunęli przedstawicieli lokalnych władz w stanach Jalisco i Guanajuato. Walki objęły również stany Colima, Zacatecas oraz Michoacan. Oddziały rządowe, chcąc odciąć partyzantów od popierającej ich ludności cywilnej, stworzyły tzw. reconcentrados, czyli zamknięte obszary, na których osiedlano wszystkich mieszkańców. Taktyka okazała się początkowo skuteczna. Jednak po stłumieniu powstania w jednym regionie, wybuchały kolejne w innych miejscach. Ocenia się, że w okresie powstania działało łącznie kilkaset oddziałów, dowodzonych przez od 200 do 300 komendantów. Ogółem pod bronią znajdowało się od 20 do 50 tys. partyzantów, nie licząc tysięcy chłopów, którzy w nocy zajmowali się pracą na roli, a wieczorem przeprowadzali ataki na siły rządowe.
Na czele cristeros stanął gen. Enrique Gorostieta (1890-1929), który kierował oddziałami o doskonałej wartości bojowej. Walczyli w nich chłopi i hodowcy bydła z rejonu Los Altos (stan Jalisco), doskonali jeźdźcy i gorliwi katolicy. Pod kierownictwem doświadczonego wojskowego, oddziały cristeros – doskonale zaznajomione z terenem i silnie motywowane religijnie – były niepokonane. Trwające blisko trzy lata walki, pomimo zastosowania barbarzyńskiej metody tworzenia obozów koncentracyjnych dla ludności cywilnej i bombardowania oddziałów partyzanckich przez samoloty USA (z zasłoniętymi znakami rozpoznawczymi), nie zakończyły się sukcesem rządu. Przedłużająca się wojna domowa ze wszystkimi objawami okrucieństwa i demoralizacji oraz trwający „strajk” duchowieństwa, groziły jednak zapaścią całego kraju. W tej sytuacji doszło w 1929 roku do zawarcia porozumienia między rządem a Kościołem. Zgodnie z nim, powstańcy mieli być objęci amnestią, a Kościół miał odzyskać zagrabiony majątek. Ze swej strony hierarchia kościelna zobowiązywała się zakończyć „strajk” oraz ugasić rebelię.
Niestety, strona rządowa nie dotrzymała umowy. Wbrew gwarancjom, zamordowano wielu eks-powstańców, przede wszystkim dowódców. Kościół również nie odzyskał wszystkich swoich dóbr. W encyklice Acerba animi z 29 września 1932 roku papież Pius XI skarżył się, że pomimo zawarcia porozumienia nie tylko nie zaprzestano szykanowania duchowieństwa i nie zwrócono kościołów, ale rząd „wbrew wyraźnym obietnicom pozostawił wielu duchownych i świeckich, którzy mężnie bronili wiary ojców, okrutnej zemście ich wrogów”. Papież Pius XI wielokrotnie protestował przeciw prześladowaniu Kościoła w Meksyku, choć nigdy wprost nie poparł zbrojnego oporu przeciw antykatolickiemu państwu. Zob. encykliki Iniquis afflictisque z 18 lipca 1926 r. oraz Divini Redemptoris z 1937 r. W kraju rozgorzały nowe walki, ale nie osiągnęły one już znacznej skali. W sumie wojna domowa pochłonęła 80 tysięcy ofiar śmiertelnych. Na terenie stanu Jalisco działania partyzanckie toczyły się aż do końca lat 30. Dopiero odsunięcie od władzy Callesa w 1936 roku umożliwiło zakończenie okresu brutalnych prześladowań katolików.
Meksyk pod rządami monopartii przez wiele lat pozostawał krajem, w którym większość katolicka musiała podporządkować się antykatolickiemu prawu. Jeszcze w 1979 roku, gdy papież Jan Paweł II przybył do Meksyku ze swoją pierwszą wizytą apostolską, w kraju tym zakazane było noszenie sutanny poza obrębem świątyni. Dopiero upadek komunizmu stał się momentem przełomowym. W latach 1991-1992 zniesiono restrykcyjne wobec duchownych zapisy w konstytucji kraju: Kościół uzyskał osobowość prawną, a księża otrzymali czynne prawa wyborcze oraz prawo do noszenia sutann. Nawiązano stosunki dyplomatyczne między Meksykiem a Stolicą Apostolską. W 1996 roku, po 70 latach przerwy, ulicami stolicy Meksyku przeszła procesja Bożego Ciała. Papież Jan Paweł II, który w swą pierwszą podróż apostolską (pierwszą podróż całego pontyfikatu!) w 1979 roku udał się do Meksyku, zapoczątkował proces beatyfikacji męczenników meksykańskich: „Ci męczennicy naszego wieku – mówił w 1992 roku – zgodzili się na śmierć, głosząc publicznie swą wierność dla Ewangelii i przebaczając swym prześladowcom. Wielu z nich umierało z okrzykiem: Niech żyje Chrystus Król i Dziewica z Gwadelupy!”.
Krew męczenników: jezuity o. Miguela Augustyna Pro Juareza, Cristobala Magellanesa i 24 towarzyszy, Rafaela Guizara y Valencia, biskupa Vera Cruz, augustianina o. Eliasa del Socorro Nieves i wielu, wielu innych cristeros – stanowi najwymowniejsze świadectwo tego, czym naprawdę była w XX wieku władza w Meksyku, opierająca się na ideologii „wolności, tolerancji i postępu”. Blisko sto tysięcy ludzi poniosło śmierć w wyniku fanatycznych urojeń zbrodniczej ideologii masońskiej. Na koniec spełniły się słowa wypowiedziane przez umierającego prezydenta-męczennika: Dios nunca muerte!
Korneliusz Zieliński
Źródło: FSSPX Gdynia. Na podstawie: W. Turek, Dzieła Boże, 2006.
Najnowsze komentarze