Dziś każdy wie, że istnieją grupy ludzi, którzy radykalnie poddają w wątpliwość panujące wyobrażenie o losie Żydów w Trzeciej Rzeszy. Tych ludzi nazywa się «rewizjonistami» albo, dokładniej mówiąc, «rewizjonistami holokaustu». Środki masowego przekazu nie szczędzą im najgorszych słów, nazywają «kłamcami oświęcimskimi» i, nie zastanawiając się długo, umieszczają w jednym worku z «prawicowymi radykałami». Jeśli przeciętnego obywatela zapytać, co właściwie twierdzą rewizjoniści i na czym opierają się w swoich wywodach, on na to nie potrafi odpowiedzieć nic. I to jest całkiem nieuniknione, ponieważ znajdującym się pod ścisłą i totalną kontrolą środkom masowego przekazu zakazane jest mówić cokolwiek o argumentach rewizjonistów. Dlatego wielu ludzi pozostaje z całkiem wykrzywionym pojęciem, myśląc, że rewizjoniści po prostu negują cierpienia Żydów w czasie drugiej wojny światowej. W rzeczywistości zaś nikt nie kwestionuje tego, że znaczna ilość Żydów w czasie panowania NS została skierowana do obozów koncentracyjnych, że wielu z nich zmarło tam z powodu epidemii i wycieńczenia. Nikt nie kwestionuje faktów rozstrzeliwania Żydów, przede wszystkim na Wschodnim Froncie.
Rewizjoniści zwalczają trzy następujące twierdzenia:
1. że istniał plan fizycznej zagłady Żydów;
2. że istniały «komory gazowe» oraz «obozy śmierci», urządzone dla likwidacji ludzi;
3. że w strefie panowania Narodowego Socjalizmu zabito od 5 do 6 mln Żydów.
Niesłusznym jest również twierdzenie, że rewizjonizm jest «radykalnie prawicowym» ruchem, ponieważ on w ogóle nie jest żadną ideologią. On, jak powiedział prof. Robert Faurisson, jest metodą. Rewizjoniści sprawdzają na nowo oficjalne wersje «holokaustu» za pomocą tych samych środków, które uważane są za ogólnie uznane i przyjęte przy stosowaniu do innych okresów dziejów. Są wypadki, kiedy niektórzy rewizjoniści w swej orientacji politycznej kierują się bardziej w prawo, lecz jaki to ma stosunek do słuszności lub fałszywości ich naukowo uzasadnionych wyników? Jeśli nową planetę odkryje konserwatysta, liberał, socjalista albo komunista nie posiada to żadnego znaczenia dla samego odkrycia. Zresztą, i tu mają miejsce godne odnotowania fakty. Dla przykładu, jeden wybitny rewizjonista przyszedł z lewicy. Jest to Paul Rassinier – uczestnik francuskiego ruchu oporu, socjalista i dawny więzień obozów Buchenwald i Dora-Mittelbau.
Jeśli przyjrzeć się uważniej kampanii, którą klika środków masowego przekazu i politycy prowadzą przeciwko rewizjonistom, zaraz odkryje się przed nami cały szereg «rzeczy godnych uwagi». Przede wszystkim, literaturę rewizjonistyczną hurtem pozbawia się wszelkiej wiarygodności, ją bowiem «można upodobnić do tych wariackich oświadczeń, w których dotąd się twierdzi, że Ziemia jest ośrodkiem Wszechświata». A dlatego, mówią, rewizjoniści cierpią na ciche pomieszanie zmysłów. Ale, w takim wypadku, dlaczego z nimi tak się obchodzą? Czyż ktoś ciągnie przed sądy ludzi, którzy kwestionują obracanie się Ziemi dookoła Słońca? W dziwny sposób ci «głupkowaci cudacy» okazują się być skrajnie niebezpiecznymi dla rządzącej kasty «zachodniej demokracji», ponieważ grożą wstrząsem samych jej fundamentów. Na przykład, Patrik Baners pisze z powodu skazania prezesa Narodowodemokratycznej Partii Niemiec, rewizjonisty Günthera Deckerta «Gdyby rozumienie przez Deckerta holokaustu było słusznym, oznaczałoby to, iż Federalne Niemcy są zbudowane na kłamstwie. Każde przemówienie prezydenta, każda chwila milczenia, każda książka z historii okazałyby się kłamstwem. Negując eksterminację Żydów, kwestionuje on prawo Republiki Federalnej do istnienia».
Ale czyż to jest możliwe, żeby garstka obłąkanych mogła zagrażać podstawom «Republiki Federalnej»? Nie, panowie dziennikarze, w waszej argumentacji coś jest podejrzane. Albo rewizjoniści są «głupkami» – wtedy nie są oni niebezpieczni, a wy lepiej oszczędzajcie farbę drukarską i nie szczujcie ich, albo oni rzeczywiście są niebezpieczni dla panującego na Zachodzie ustroju i wtedy już nie są to żadni «głupcy»! Wybierzcie jedną z tych dwu możliwości, ponieważ razem są one nie do pogodzenia.
Sprawa przedstawia się bardzo dziwnie z tego powodu, że «negujący» (dokładniej mówiąc, «obalający») «holokaust» są ścigani przez sądy w wielu krajach. Za podstawę do tak bezczelnego wtrącania się wymiaru sprawiedliwości do strefy wolnych badań posłużyło uchwalone w 1990 r. we Francji tak zwane «Loi Gayssot». W RFN rewizjonistów ciągnie się przed sąd zgodnie z art. 130 Kodeksu karnego (nawoływanie do nienawiści), art. 131 (pochwała przemocy) i art. 189 (znieważenie pamięci zmarłych). Do połowy 1996 r. planowało się wszcząć przeciwko rewizjonistom kilkaset procesów sądowych. W Austrii swego rodzaju «młotem na czarownice» dla stłumienia wolnych badań «holokaustu» jest przyjęte w r. 1992 tak zwane «prawo», zakazujące wznowienia działalności NS.
Wszystkie te prawa są sprzeczne z zagwarantowanym przez konstytucję prawem do wolnego wypowiadania swego zdania. Bezprawną jest również praktyka sądowa, zbudowana na tych prawach, która pozbawia podsądnych wszelkiej możliwości dowodzenia swych racji, albowiem wnioski ekspertów o technicznej niemożliwości rzekomych masowych mordów są blokowane poprzez powoływanie się na «oczywistość» holokaustu.
Przesadą jest w ogóle same zdanie, zgodnie z którym prawnicy niby to mają prawo do rozstrzygania wątpliwych kwestii z dziedziny historii. Posłużmy się jednym przykładem. Naukowiec z Monachium Herbert Illig w książce zatytułowanej «Czy Karol Wielki żył kiedykolwiek?» neguje istnienie Karola Wielkiego, a cały okres czasu między 614 a 911 rokiem ogłasza legendarnym. Te wszystkie 297 lat wraz z działającymi wtedy postaciami historycznymi miały zostać, według Illiga, zmyślone w celach politycznych. Dowodząc tego, odwołuje się on do braku zabytków architektury z tych tak zwanych «ciemnych wieków» itd. Nie wchodząc głębiej w treść książki, można powiedzieć, że jeśli wszystko co w niej zostało powiedziane nie jest niczego warte, wtedy nie należy zwracać na nią uwagi; jeśli zaś kiedyś nagle się okaże, iż autor miał rację, wtedy nic nie pozostaje jak ogłosić go geniuszem. Ale tu jest jeszcze trzecia możliwość, mianowicie że Karol Wielki jednak żył, ale wielu z przypisywanych mu wyczynów wcale nie dokonał. W takim wypadku książka Illiga może owocnie wpłynąć na historiografię, wskazując jej jak ważną jest rzeczą nie ufać źródłom, lecz sprawdzać je na nowo.
Ale jakkolwiek by przedstawiała się sprawa z książką Illiga, jedno jest oczywiste: nie będzie on musiał rozmawiać na jej temat z prokuratorem. Nikomu nie przyjdzie do głowy wsadzać go za kraty za to, że neguje on «zagładę narodu»: bo właśnie to on czyni, zaprzeczając istnieniu Karola Wielkiego, któremu przypisuje się masową zagładę pogan-Sasów. Krótko mówiąc, Karola Wielkiego wolno jest badać bezkarnie, natomiast los Żydów w Trzeciej Rzeszy – nie. Każdy myślący człowiek w tym miejscu powie sam sobie: prawda, którą trzeba bronić za pomocą kodeksu karnego, przy sprawdzeniu najprawdopodobniej okaże się kłamstwem.
Jürgen Graf
Zdjęcie Autora, ściganego i skazanego przez obrońców najprawdziwszych z prawd
Fragment książki wydanej w Lublinie w 1998 roku. Materiał o charakterze historycznym i edukacyjnym.
16 września 2021 o 23:55
A ja tak z innej beczki. Otwieram nie dawno internety a tu wooow nowy serial na utube wyprodukowany na kanwie pamietnika Hani Frank. I Co ja ogladam, wkraczamy wlasciwie to taranujemy drzwi do XXI wieku, Anne Frank ozyla ma sie swietnie I chce przekazac mlodym ludziom messydz:nie bylam tylko przesladowana zydowska zwykla dziewczynka, bylam takze niegrzeczna: ))) oprocz gier I zabaw z chlopcami, zastanawialam sie gleboko nad swoja gender identity:))))
Przypuszczam, iz za jakis czas dowiemy sie, iz nasza slodka Ania byla lgbt+ to ona zapoczatkowala walke o prawa ucisnionych, reszte dopiszmy sobie sami.
Hahaha, sorry ogladajac ten piekny wyciskacz lez, wymyslilam sama kilka scenariuszy w jakim kierunku pojdzie dalsza kariera Hani Frank.
Ciekawe, ktora opcje wybiora producenci.. Szekle czekaja
Mit liebe grusse Lilly
17 września 2021 o 09:20
Tak, jak zawsze twierdził Jozef Mackiewicz: Tylko prawda jest ciekawa
Inna sprawa, ze zyjemy w czasach wojny informatycznej, dodatkowo polityka historyczna Niemcow i tak skupia sie na systematycznym przerzucaniu winy na niejakich „nazistow”. Czekam na finalizacje budowy pomnika polskich ofiar IIWS w Berlinie.
17 września 2021 o 21:09
@Mariusz Szczerski
Co się tyczy wojny informatycznej to już Napoleon Buonaparte zauważył, że „Historia to uzgodniony zestaw kłamstw”, więc mamy „nazistów”, „polskie obozy zagłady” i inne bzdury.
17 września 2021 o 10:41
Najzabawniejsze jest to, iz sami krytycy ow serialu, twierdza ze to kolejna produkcja filmowa z kolekcji holocaust.
Drazni nawet lewakow, iz zrobiono kolejny gniot nie przedstawiajacy prawdy historycznej tj.faktow tylko since fiction.
Czyzby prawda byla tak nudna???
Nikt nie neguje przesladowanie zydow, ale litosci normalny zjadacz chleba ma dostep do informacji i sam zaczyna czytac.
Politycy i producenci sa sobie sami winni, kreca gnioty a na ludzi juz to nie dziala. Dlatego wprowadzono ustawowo kary wiezieniu dla osob ktore nawet odwaza sie zadawac pytania. Juz nawet nie kwestionowac holocaust.
Zydzi powinnin sami postawic sie producentom, zarabiajacym na ich narodowym nieszczesciu. Robia spektakl i cyrk, ktory zaczyna razic swoja infantylnoscia.
Bardzo prosze by nie byc goloslowana. Wklejam stronke dumnych lesbijek. Z informacji zawartych w pamietniku Anne Frank, wynika bezdyskusyjnie, iz nasza bohaterka uwielbiala dotyka kobiecych piersi i calowac sie z jezykiem.
Nie, nie to nie zart tylko strona powaznej organizacji.
I jak tu nie wierzyc, iz caly swiat kreci sie wokol dupy i kasy:))))
proudlesbians.nl/anne-frank-was-aangetrokken-meisjes/
17 września 2021 o 21:02
@Lilly Marleen
Zabawna ta niderlandzka witryna Jeszcze trochę pożyjemy i okaże się, że „Dziennik” A. Frank ma 10 tomów (oczywiście wcześniej niepublikowane), a tam istne kompendium wiedzy na temat problemów świata pierwszej ćwierci XXI w. tj. piesełki, kotełki, LGBTQXYZ, opinia autorki nt. aborcji, odnawialne źródła energii, globalne ocieplenie itd.
Co się tyczy obecnych produkcji „historycznych” to dziś tworzy się przeważnie gnioty, które mają na celu namieszać ludziom w głowach np. „Mary Queen of Scots” (2018) gdzie np. w postać lorda Thomasa Randolpha wcielił się ciemnoskóry aktor, a Elizabeth Hardwick zagrała aktorka o azjatyckich rysach twarzy. Uzbrojeni w „wiedzę historyczną” fani wyżej wymienionej produkcji będą skłonni rozpowszechniać „informację”, że osoby nie-białe należały do szlachty angielskiej w XVI wieku.