Wstęp: Na portalu Nacjonalista.pl pojawiło się setki wpisów dotyczących nacjonalizmów państw europejskich i pozaeuropejskich. Ciekawym i mało poruszanym tematem są nacjonalizmy narodów nieposiadających obecnie swojego państwa. Do tego typu nacjonalizmów wspomnianych na Portalu zaliczają się: bretoński nacjonalizm1, korsykański nacjonalizm2, flamandzki nacjonalizm3, donbaski nacjonalizm (temat mocno kontrowersyjny)4, palestyński nacjonalizm5, kareński nacjonalizm6, afrykanerski nacjonalizm78 oraz tybetański nacjonalizm9. Jednym z tego typu nacjonalizmów jest obecnie szkocki nacjonalizm. Szkocki nacjonalizm w wersji integralnej i radykalnej można już datować na okres przedwojenny wraz z pojawieniem się takich ugrupowań, jak Scottish Democratic Fascist Party10, czy Scottish Protestant League11. Po wojnie pierwszą radykalną organizacją szkockich nacjonalistów stał się 1320 Club powstały w 1967 roku12. Klub w 1982 roku przyłączył się do powstałej w 1978 roku organizacji Sìol nan Gàidheal będącej tematem tego artykułu. Ów organizacja (w języku polskim oznaczająca „Plemię Gaelów”) jest szkocką organizacją etnonacjonalistyczną (przez przeciwników nazywaną „protofaszystowską”13) optującą za całkowitym separatyzmem od Zjednoczonego Królestwa oraz od UE. W swojej polityce tożsamości stawia główny nacisk na celtycki-gaelicki element swojej etnogenezy w przeciwieństwie do bardziej kulturowych z jednej strony lub rasowych z drugiej nacjonalistów, którzy odwołują się do zarówno celtyckiej etnogenezy Szkotów, jak i germańskiej (anglosaskiej i normańskiej) lub do białej tożsamości rasowej Szkotów, względnie do tożsamości oderwanej od czynnika etnicznego. Ze szkockich ugrupowań nacjonalistycznych odwołujących się do rasowego lub etnorasowego nacjonalizmu można wymienić (prawdopodobnie już niektywne) Scottish Nationalist Society14 oraz Scottish Dawn15 – obie wywodzące się ze zdelegalizowanej organizacji National Action16. O ile Scottish Nationalist Society optowało za pełną niepodległością Szkocji to Scottish Dawn mniejszy nacisk kładło na niepodległość w kwestii tożsamościowej zbliżając się do identytarystycznego pojęcia tożsamości. Wiele lat temu istniała również grupa Scottish Distributist Movement zbliżona do koncepcji Trzeciej Pozycji, jednak od lat jest nieaktywna. Oczywiście, obecnie rządząca Szkocją „Szkocka Partia Narodowa” z nacjonalizmem w naszym rozumieniu nie ma nic wspólnego, jest to typowa demoliberalna, socjaldemokratyczna partia wpisująca się w lewacką agendę kulturową. Gdy Szkocja odzyska niepodległość ta partia od razu przejdzie na pozycje antynarodowe. Niniejszy artykuł ma na celu ukazanie stanowiska organizacji Sìol nan Gàidheal na kluczową kwestię zależności Szkocji od Zjednoczonego Królestwa utożsamianego z angielską supremacją. Niniejszy artykuł nie ma na celu poruszenia kwestii separatyzmu jako takiego, a jedynie tych narodowych separatyzmów, które dotyczą ludów, których odrębna tożsamość ma bardzo solidne podstawy. Czytający ten tekst fani ślązakowców nie powinni odbierać tego jako uzasadnienia dla ślązakowskiego separatyzmu – nie zamierzamy traktować tego środowiska poważnie, tym bardziej nie zamierzamy poświęcać temu zjawisku poważnych dyskusji. Śląsk i Szkocja to są dwie zupełnie różne sprawy.
***
Jedność wśród Szkotów staje się z dnia na dzień coraz bardziej nagląca i ważne jest to, że przywództwo (być może chodzi o przywództwo w narracji – przyp. Wyatt) przekazywane przez Siol Nan Gaidheal przez lata w spojrzeniu na nasz kraj, naszą historię, naród, doświadczenia, wartości i języki w celu ponownego odkrycia naszej kultury i cech wspólnych jest nie tylko zachowane, ale rozwija się. Każdy, kto chociaż był członkiem Siol nan Gaidheal odkrył, że odsunięcie na bok podziałów religijnych i klasowej bigoterii nie jest dużym wysiłkiem. Gdy raz osoba zrozumie, że jest w pierwszej kolejności i przede wszystkim Szkotem, że jego kraj był wykorzystywany przez wieki, z wielką stratą dla narodu, przez strategię „dziel i rządź”, a przez to przez różne przesądy narodowe związane z religią, polityką partyjno-klasową, antagonizmem pomiędzy Szkocją nizinną i wyżynną (Lowland vs Highland), wtedy ważne jest po prostu pytanie, „co jest ważniejsze: wieczne animozje wytworzone przez innych poza Szkocją, czy wykuwanie nowej Szkocji, gdzie będziemy się czuć pewnie, dostatnio i będziemy wystarczająco dumni z naszej unikalnej historii, aby postępować w harmonii w zajmowaniu naszego miejsca w świecie?”. My w organizacji Siol Nan Gaidheal staraliśmy się pozbyć mitów wykreowanych przeciwko nam i odrzucić przekonanie, że Szkocja jest naturalnie podzielona i może zdegenerować się w kierunku walczących „frakcji” lub „plemion” bez „cywilizującego” wpływu Anglii i ich rzekomo cnotliwego światopoglądu.
Wielu ludzi w Szkocji jest niepotrzebnie obciążonych. Czy to przez biedę, rasizm, „wiekizm”, seksizm, czy bezrobocie, w jaki sposób bezsilny naród, taki jak my radzi sobie z podstawowymi zadaniami, z którymi się zmierzamy, gdy naród jako całość jest w duchu poddany opresji i bierności? Ludziom w naszym kraju w wielu formach uniemożliwia się utrzymanie jego odrębności, ponieważ celem imperialnych sił działających w Szkocji jest podzielenie i anihilacja naszej prawdziwej tożsamości kulturowej. Porzuć naszą unikalność w imperialnej „ojczyźnie”, a następnie podążaj za niwelacją kulturową sprzyjającą nikczemnej zgodzie politycznej. By temu przeciwdziałać, nowa prawidłowość musi być zatem jednością i jakkolwiek powstaje obecnie, jedność celów ma być wspierana i z czasem wysuwana na dalszy plan. Teraz jest czas na debatę nad pojawieniem się nas jako funkcjonującego narodu. Nadszedł czas, by zweryfikować uczciwie i rzetelnie nasz poziom degradacji od czasu unii z Anglią i z ufnością ruszyć z naszym tłumionym kulturowo krajem.
Jaka jest natura tej w dużej mierze subtelnej opresji? Przez lata dominującymi problemami wśród polityków szkockich była gospodarka (wzrost bezrobocia itd.). To pasowało unionistom, ponieważ utrzymywało dyskusję z dala od spraw fundamentalnych – tożsamości i lojalności narodowej. Kiedy Szkoci obudzą się w wyniku swojej podstępnej zdrady gniew i poczucie zatraty kulturowej będą głębokie, a efekty jeszcze nie będą zauważane. Świadomość i edukacja są w tym kontekście kluczowe.
W międzyczasie możemy uczyć się od innych, którzy doświadczyli zaciekłej opresji. Australijscy Aborygeni, Indianie północnoamerykańscy oraz wiele ofiar kolonializmu i imperializmu (dwa całkowicie zamienne określenia), którzy doświadczyli cierpień w podobny sposób. Nie może nigdy to być zapomniane mimo skandalicznych zaprzeczeń ze strony rewizjonistycznych i liberalnych unionistów, że na naszych ziemiach było praktykowane ludobójstwo, że postępowała asymilacja, że czystka i wymiana etniczna jest praktykowana do dzisiaj. Podobnie nasza historia została sprowadzona do opcjonalnej, zgettoizowanej części nauczania kontynuującej pasywność w kwestiach świadomości i przynależności narodowej. Wiele należy zrobić, by odwrócić szkodliwe tendencje brytyjskości w głównym nurcie naszej edukacji. Wychowanie w rdzennych formach i praktykach językowych i przykładowo możliwość w prowadzeniu nauczania za pomocą języka gaelickiego pomogłaby w łączeniu rdzennych uczuć w kierunku zdrowego poczucia tożsamości narodowej. O ile ważnym jest, że patrzymy na inne etnokulturowe konfiguracje w celu poszerzenia naszej wiedzy i zrozumienia naszego statusu jako w istocie narodu negacji, tylko dzięki naszym wysiłkom argumenty, zrównoważona wiedza i działania będą bronić naszego narodu i jego przyszłości.
Dobrze widzimy, że wielu Szkotów jest ślepych na sytuację, w której się znajdują. Z drugiej strony nie jest to niezwykłe, że zainteresowani obcokrajowcy z najbardziej powierzchowną wiedzą o naszej kulturze i uwarunkowaniach politycznych dostrzegają politykę, która powoduje, że Szkoci są pokrzywdzeni na ich własnej ziemi. Wielu Anglików osiedla się tutaj bez najmniejszego poczucia przynależności do szkockich wartości i obyczajów, wykorzystując możliwości wprowadzają wartości wspierane przez angielską klasę wyższą i w typowo kolonialny sposób sprawują kontrolę jeśli nie nad wszystkimi wspólnotami to nad komitetami, radami, stowarzyszeniami i innymi ciałami zorganizowanymi. Angielscy menadżerowie średniego szczebla są przenoszeni do Szkocji, administratorzy naszych kulturowych i środowiskowych organizacji są Anglikami, angielscy „good-lifers” („dobrzy sąsiedzi”? – przyp. Wyatt) – oni wszyscy nie są Szkotami. Oni też nimi nie chcą być, poza kilkoma odosobnionymi przypadkami. „Czyż nie jesteśmy wszyscy Brytyjczykami?”. Quod erat demonstrandum.
Obecne przywództwo polityczne w Szkocji musi zostać potępione. Składa się z marginalnych mężczyzn i kobiet, którzy naśladują rządy swoich mocodawców kolonialnych siedząc do dziś w obcym parlamencie. Powinni być pogardzani za swoje intelektualne i emocjonalne tchórzostwo, nieudolność i niekwestionowaną zdradę. Następne pokolenia będą niewątpliwie rozpaczać nad swoim najniższym poziomem, jaki osiągnęła nasza obecna kultura polityczna. Co może być bardziej dziwne od osób, które chcą niezależności w głosowaniu na jawne unionistyczne partie typu laburzyści lub Liberalni Demokraci, gdy jedyna partia niepodległościowa przywiązuje się do monarchii, do Commonwealth, nie wspominając o najbardziej niepokojących unifikujących trendach w Unii Europejskiej.
Aby „powstać i stać się znów narodem” musimy najpierw rozpoznać nasze wspólne poniżenie, następnie powstać przeciw niemu. Jak odważą się mówić w naszym imieniu głosy Anglików? Jak śmie decydować o nas parlament angielski? Jednak robią to nie tylko w wyniku uległości szkockich unionistów, ale też innych Szkotów. Tylko wtedy, gdy zostanie to rozwiązane, w pełni zrozumiane i zastosowane w praktyce, będziemy mogli twierdzić, że jesteśmy ludźmi z zasadami, którzy cenią swoją wartość przed wywyższaniem się, czy to w kraju, czy za granicą.
Specyficzna „żenada” wielu Szkotów jednak nie różni się od innych kolonizowanych narodów, którzy byli prześladowani przez tych z wyższą pozycją, siłą i bogactwem. W naszym przypadku dominująca kultura była angielską, która była wystarczająco silna i wpływowa, by narzucić swoje normy i wartości, jako niekwestionowaną ortodoksję w Szkocji. Wielu Szkotów przyswoiło wartości kulturowego ciemiężcy i nie może sobie z nimi poradzić bez pełnej zmiany ubioru, mowy i aspiracji. Jeśli się zmienimy, jak wielu to zrobiło, będziemy w konflikcie z głosem naszych przodków, ale jeśli uznamy naszą autentyczną kulturę, będziemy w konflikcie z ciemiężcą.
Nie lekceważmy żniwa, jakie nam przyniosło przyswajanie obcych, głównie angielskich i angloamerykańskich wartości, wrogich naszej szkockiej naturze, wpajającej nam niską samoocenę i niższość. Wstręt do samych siebie był tak duży, że wielu Szkotów zwróciło się przeciwko własnemu narodowi w celu zniszczenia szkockości i towarzyszącym im skojarzeniom z rzekomym „zacofaniem”, „wulgarnością” i „zaściankowatością”.
Już w XX wieku, a nawet pod pewnymi względami do dziś prowadzi się skoncentrowane etnobójstwo. Nawet jeśli nie zawsze celowe, z pewnością wynika z przestępczych zaniedbań. Niszczenie języka gaelickiego, wykorzenianie języka scots i szkockich dialektów angielskiego, lekceważenie naszych tradycji ludowych, porzucanie naszego dziedzictwa materialnego, zatajanie naszej narodowej historii i co najważniejsze, rakotwórczy rozrost pan-angielskości można po prostu uznać za winę apologetów i agentów Zjednoczonego Królestwa.
Ci z nas, którzy akceptują opresję, również często akceptują subtelną opresję kulturową wymierzaną celowo lub nie, przez agenturę Zjednoczonego Królestwa, również akceptują fakt, że występowanie przeciwko tym ludziom może być niebezpieczne. Morderstwo Willie McRae oraz niedopuszczalne i niezgłaszane nękanie, prowokowanie i śledzenie nacjonalistów pokazuje, że „święte” państwo brytyjskie nie cofnie się przed niczym, by uciszyć buntowniczych Szkotów i zapobiec rozwojowi „rebelii”.
Podporządkowywanie naszego kraju będzie trwało dopóki nie stanie się jasne, że przez brytyjskość:
- nasza narodowość jest negowana
- nasz kraj jest sztucznie dzielony
- nasze prawa są naruszane
- nasza kultura jest wypaczana
- nasze dziedzictwo językowe jest lekceważone
- nasze umysły są kolonizowane
- nasza wartość jest nieuznawana
- nasza przyszłość jest zagrożona
Odtąd musimy odrzucić duszące pochlebstwa brytyjskiego unionizmu i lojalizmu, obalić mity i ortodoksje, które podtrzymują to ujarzmienie. Musimy odrzucić negatywne obrazy nas samych narzucane nam przez naszych wewnętrznych i zewnętrznych przeciwników, abyśmy mogli wzrastać w uzasadnionej dumie i wolności. Musimy przejąć to, co jest nasze i tylko nasze – prawo oraz rzeczywiście wspólnotowy i kulturowy obowiązek bycia Szkotami.
Powiemy kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Dodatkowo, niech zostanie w końcu powiedziane bez zważania na potulność frakcji brytyjskiej, że:
- Anglicy są sąsiadami i cudzoziemcami
- Szkoci, którzy działają jako kolonialne sługusy i administratorzy są zdrajcami, tak jak ci, którzy zasiadają w angielskim parlamencie
- odzyskamy nasze dziedzictwo
- odzyskamy nasze prawo do definiowania samych siebie
- odzyskamy naszą nieprzekłamaną historię
- odzyskamy naszą społeczność i konstytuującą ją sieć solidarności
- odzyskamy nasze prawo do rozwiązywania naszych problemów tak jak my chcemy
- odzyskamy nasze prawo do nawiązywania relacji z innymi państwami
- odzyskamy nasze prawo do powstrzymania wyprzedaży naszej ziemi przez obcokrajowców
- odzyskamy nasze prawo do wychowywania naszych dzieci na obywateli wolnego państwa Szkocji
Musimy odkryć wydarzenia i słabości z naszej przeszłości, które obciążają nasz obecnie na co dzień. Jeśli nic nie wiemy o nierozerwalnym związku między naszą ziemią i naszym narodem, o naszej dalekiej genezie narodu celtyckiego mówiącego w języku gaelickim, o Williamie Wallace, Robercie Bruce, nierówności w Unii, o pracy i działaniach naszych szkockich mężczyzn i kobiet w ramach naszego unikalnego środowiska socjokulturowego, nie możemy przedstawić żadnego argumentu przeciwko całkowitej asymilacji Szkotów do Anglii. To jest istota porażki programu SNP17 do dnia dzisiejszego. Argumenty ekonomiczne, mimo że ważne nie są wystarczające. Tożsamość narodowa i przynależność są w końcowej analizie dwoma czynnikami najbardziej oddziałującymi na jakikolwiek ruch w kierunku narodowego samookreślenia.
Czas nagli. Wraz z utworzeniem zasadniczo bezsilnego szkockiego parlamentu, nie minie dużo czasu, zanim rząd anglo-brytyjski zda sobie sprawę, że stare powiedzenie jest prawdą: „Możesz oszukiwać wszystkich ludzi przez pewien czas, możesz oszukiwać część ludzi przez cały czas. Ale nie możesz oszukiwać wszystkich ludzi przez cały czas”. Gdy naród szkocki obudzi się w wyniku kolejnego angielskiego oszustwa i zażąda całkowicie suwerennego, niezależnego parlamentu, wtedy możemy zobaczyć koniec dominacji obcego rządu i jego kadry wieloletnich administratorów kolonialnych nad naszym narodem i możemy rozpocząć nowy początek dla Szkocji i jej narodu.
Suwerenność należy do narodu szkockiego, a już na pewno nie do polityków karierowiczów, związkowców, ani też do parlamentów „łaski i przychylności”, które są połowicznie nastawione. Partia Pracy pokazała w przeszłości, że nie można im ufać, w przeszłości zdradziła naród szkocki i, jeśli nie będziemy czujni, zrobi to ponownie.
Siol nan Gaidheal będzie ze swojej strony w nadchodzącym trudnym czasie zachować zdecydowaną i świadomą czujność.
Sìol nan Gàidheal
Tłumaczenie: Wyatt
Przedruk wyłącznie po uzyskaniu zgody redakcji portalu Nacjonalista.pl.
Przypisy:
2 kwietnia 2021 o 18:20
Dla reakcjonistow i tradycjonalistów niepodległość Szkocji jest rzeczą oczywistą. Wiąże się to jednak z trzema kardynalnej wagi kwestiami.
Po pierwsze, Szkocja nie może się odrodzić jako jakaś bieda-republika – demokratyczna, parlamentarna, liberalna, prawoczłowiecza i egalitarna, lecz tradycyjna, oparta na wielowiekowej historii tego kraju monarchia. Oczywiście monarchia nie z zasiadającą obecnie w Londynie uzurpatorką „Elżbietą II”, lecz legitymistycznym sukcesorem dynastii Stewartów (w Anglii Stuartów), prawowitym królem Franciszkiem II z dynastii Wittelsbachów. Zresztą Franciszek II Bawarski jest prócz Szkocji (oraz rzecz jasna swojej ojczyzny Bawarii) prawowitym władcą także Anglii i Irlandii i gdyby Bóg zdarzył, że objąłby wszystkie trzy wyspiarskie trony (i do tego oczywiście rodzimy), to można byłoby tylko zakrzyknąć ze szczęścia. Nie byłoby to wszak żadne zagrożenie dla niepodległego bytu Szkocji i Irlandii, gdyż związek Trzech Królestw (właśnie tak – odrębnych i niezależnych – choć ze wspólną dynastią – Trzech Królestw, a nie jednego, unitarnego „Zjednoczonego Królestwa”!) zawsze miał charakter unii personalnej, w przeciwieństwie do scentralizowanego „Królestwa Wielkiej Brytanii” (zaś od 1801 r. „Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii”), powołanego do życia absolutnie nieważnym „Aktem unii” z 1707 r. przez zwołany za przyczyną nieprawowitej królowej Anny londyński łżeparlament.
Po drugie, odrodzona szkocka monarchia winna też – co dla reakcjonisty jest zrozumiałe samo przez się – oficjalnie uznawać katolicyzm jako religię prawdziwą i oficjalnie państwową, lecz z konieczności gwarantować również tolerancję dla heretyków. Niestety, ale fakty są takie, że w XVI w. powiodła się rewolucja tego przeklętego kacerza i diabelskiego sługi Jana Knoxa i dziś Szkocja jest krajem w większości kalwińskim, w którym katolicka mniejszość liczy jedynie 15 % mieszkańców… Dlatego też katolicki król szkocki winien prowadzić w tej, tzn. wyznaniowej materii ostrożną politykę, dokładnie taką, jak ostatni prawowity Stewart realnie sprawujący władzę, czyli Jakub II.
Po trzecie wreszcie, nowo restytuowane szkockie królestwo powinno odwoływać się do dziedzictwa celtyckiego – zarówno tego w szerokim znaczeniu kulturalnego, jak i ściśle językowego, tak, by uzyskana niepodległość stała się taranem kruszącym szkodliwą i niszczycielską dla tożsamości Szkocji, trwającą już kilka stuleci anglicyzację, „(wielko)brytanizację” oraz – co równie istotne – wszechogarniającą od kilkudziesięciu lat wszystko, co tradycyjne amerykanizację… Dlatego właśnie szkocka odmiana języka gaelickiego winna być koniecznie urzędową mową królestwa obok wywodzącego się wprawdzie z angielskiego, lecz odrębnego odeń, germańskiego języka szkockiego „scots”. Natomiast angielski sensu stricte – tak w swym miejscowym, szkockim dialekcie, jak i w „klasycznej” odmianie angielskiej, powinien być w Szkocji, jako mowa okupanta, bezwzględnie rugowany i zwalczany!
I tak właśnie winien wyglądać oraz z takich trzech segmentów się składać program prawdziwych szkockich niepodległościowców – program legitymistyczny w polityce, katolicki (z konieczną tolerancją dla heretyckiej większości) w religii i celtycki w języku i szeroko pojętej kulturze.
2 kwietnia 2021 o 18:46
Kwestie tronu są dla mnie obojętne, z resztą całkowicie się zgadzam.
2 kwietnia 2021 o 20:20
Odnośnie osoby panującej to gdzieś czytałem, że bardzo dobre opinie ma pomysł z siostrą obecnej królowej, chyba ma na imię Małgorzata. Bezsens do potęgi n-tej.
Nie zgadzam się z tymi podejrzeniami o fałszerstwo. W tamtym czasie dość dużo oglądałem brytyjską tv i widziałem jeden front za wspólnym państwem. To samo prasa. Myślę, że spokojnie mogło to przekonać nawet rodowitych Szkotów.
My na wschodzie mamy zupełnie inne myślenie. U nas takie referendum to byłaby przygniatająca większość za, nawet za cenę zubożenia. Na zachodzie ludzie myślą bardziej praktycznie. Przecież oni nawet nie mówią we własnym języku, więc po co im niepodległość? Dla stołków dla elit? Do tego się to sprowadza.
2 kwietnia 2021 o 21:22
@Rdk: „Odnośnie osoby panującej to gdzieś czytałem, że bardzo dobre opinie ma pomysł z siostrą obecnej królowej, chyba ma na imię Małgorzata” – jeśli mowa o siostrze „Elżbiety II”, to ma ona identycznie „prawowite” prawa do szkockiego (jak również angielskiego i irlandzkiego) tronu, jak Elżbieta właśnie… A zatem ewentualne wysunięcie jej kandydatury, to byłby właśnie bezsens do kwadratu…
2 kwietnia 2021 o 23:57
Przepraszam za mocne słowo (nie kieruję osobiście tylko w sensie ogólniejszym). Ale to są ogólnie jakieś „pierdoły” w sensie zbyt duża waga przywiązywana do konkretnego ustroju – monarchii na części skądinąd ciekawych i intelektualnie niezależnych (a to podstawa antysystemowości!) środowisk Prawicy. Tym bardziej rażą pozbawione odniesienia do rzeczywistości rozważania o „prawowitości” tego bądź innego kandydata do nieistniejącego „tronu” i stosy analiz o legitymizmie tej lub owej dynastii…
Ważniejszy jest pierwszy aspekt – absolutyzacja monarchii jako rzekomo jedynej słusznego ustroju. Nie mam nic przeciwko monarchii (monarchii narodowej ale zarazem ludowej i antykapitalistycznej jaką głosiła np. Akcja Francuska) – ale jestem przeciwko ubustwianiu tego konkretnego ustroju.
Tymczasem już Platon wymieniając konkretne ustroje jakie występują w dziejach świata wymienił:
- monarchię
- oligarchię
- demokrację
Twierdził że przez ułomność człowieka każdy z nich może się zdegenerować. Wymieniał formy pośrednie: anarchię i tyranię.
Podobne twierdzenia znaleźć można u Arystotelesa (obaj stosują nieco inne nazewnictwo dla konkretnych ustrojów ale sens jest ten sam)
Filozofowie starożytni twierdzili że nie ustrój jest ważny lecz fakt że rządzą ludzie sprawiedliwi, mądrzy i odważni kierujący się interesem wspólnoty (polityka jako służba publiczna) a nie egoiści traktujący Państwo jako folwark a politykę jako koryto dla swoich świńskich ryjów.
Zresztą Corneliu Codreanu pisał że nie szczegółowych programów potrzeba tylko ruchu nowych ludzi.
W tym sensie są argumenty i za monarchią i za republiką – to są jednak kwestie drugorzędne.
Także z radykalnie tradycjonalistycznego punktu widzenia w praktyce politycznej ustrój ma małe znaczenie ważny jest duch. Przykładowo zdeklarowany Julius Evola pomimo zdeklarowanego monarchizmu poparł Włoską Republikę Socjalną a nie żałosnego „króla” Włoch. I żeby uprzedzić argumenty – Evola popierając RSI a nie monarchię nie używał argumentów legitymistycznych o prawnej prawowitości czy nieprawowitości Wiktora Emanuela – to nie miało dla niego żadnego znaczenia – liczyło się że bojownicy RSI reprezentowali wierność i odwagę – duch legionowy i walczyli z amerykańskim imperializmem niosącym do Włoch zdegenerowane „wartości” kapitalizmu, konsumpcjonizmu, hedonizmu itd.
Inna sprawa, cały ten legitymizm. Prawie każda monarchia powstała z jakiego przejęcia władzy przez daną drużynę wojów/rycerzy itd. [chyba jedyny znany inny przykład to wybór Romanowów na władców Rosji po okresie |Smuty" czego dokonał cały naród rosyjski na powszechnym soborze obejmującym wszystkie warstwy: bojarów, duchowieństwo, kozactwo, chłopstwo]
Dopiero później dorabiano otoczkę prawno-ideową a sam „zamach stanu” obrastał szeregiem mitów i legend uzasadniających sprawowanie władzy przez tą a nie inną dynastii. Gdyby przełożyć to na sytuację współczesną przychodzi na myśl kształtująca się już w trzecim pokoleniu „dynastia Kimów” w Korei Północnej [republice ludowo demokratycznej nomen omen ;)] Przejęcie władzy a nawet same narodziny Kim Ir Sena otaczane są przez propagandę szeregiem mitów (nie mających nic wspólnego z żadnym marksizmem). Heros-wyzwoliciel narodzony w chwili zagrożenia narodu na świętej górze Koreańczyków, w chwili narodzin zatrzymał się czas stanęły gwiazdy – tego typu bajkowe opowieści. Odbywają się tam narodowe pielgrzymki działaczy partii i Koreańczków: https://www.youtube.com/watch?v=qhXrye7zkwY Zresztą piszę bez ironii – KRLD co by nie mówić o jej narodowo-komunistycznym ustroju Juche to obok szyickiego Iranu jedno z państw stawiających opór syjonizmowi i USA – więc warunkowo odnoszę się do Korei z krytyczną przychylnością.
Polecam zresztą (krytycznie bo autor demoliberał) książkę o ideologii KRLD
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/115836/najczystsza-rasa-propaganda-korei-polnocnej według tego autora ustrój i ideologia KRDL z silnym wątkiem rasowym i narodowym jest bliska europejskiemu faszyzmowi (w wersji rewolucyjno-republikańskiej) a nie lewicy (szczególnie współczesnej postmodernistycznemu lewactwu)
3 kwietnia 2021 o 08:15
PS Jakub II oczywiście w Anglii, w Szkocji był to król Jakub VII.
3 kwietnia 2021 o 08:17
To a propos tego passusu: „Dlatego też katolicki król szkocki winien prowadzić w tej, tzn. wyznaniowej materii ostrożną politykę, dokładnie taką, jak ostatni prawowity Stewart realnie sprawujący władzę, czyli Jakub II”…
2 kwietnia 2021 o 20:11
Szkocja, Katalonia czy ten nieszczęsny Donbas to ruchy niepodległościowe wspierane przez Rosję celem destabilizacji konkretnych państw. W dodatku wszystkie o zabarwieniu lewackim. Nie widzę sensu dla niepodległości np. Szkocji. Przecież to będzie bida z nędzą. W mojej opinii Szkocja na związku z Anglią korzysta gospodarczo i to wybitnie.
2 kwietnia 2021 o 21:17
No nie, nie można zestawiać ze sobą niezestawialnego – typowo lewackiego (już od ponad stulecia) separatyzmu katalońskiego, kiedy to przecież Królestwo Aragonii (i wchodzące w jego skład Hrabstwo Barcelony) prawowicie i naturalnie połączyło się i utworzyło z Królestwem Kastylii jedną Hiszpanię oraz szkockiego jakobityzmu, będącego wszak najczystszym wyrazem Tradycji na Wyspach oraz żywą emanacją historycznej odrębności Szkocji! A to, że obecnie – niestety! – gros poparcia szkockich niepodległościowców istotnie zbiera czysto demoliberalna Scottish National Party wcale nie przekreśla i nie unieważnia niepodważalnych argumentów ruchu jakobickiego i wynikających zeń racji i słuszności szkockiego „separatyzmu”…
2 kwietnia 2021 o 22:06
Dokładnie. Szkocki nacjonalizm tradycyjnie ma zabarwienie tożsamościowe. Zresztą SNP dopiero od końcówki XX wieku skręciło w lewą stronę. Sama organizacja Siol nan Gaidheal jest dość tradycjonalistyczna i naatawiona etnicznie.