Propaganda za zwróceniem się do obcych o pożyczkę i kontrolę prowadzona jest na tak szeroką skalę, że wciąż nowe wysuwane są na poparcie tej tezy argumenty.
Moje wystąpienie w obronie tezy, aby odrzucić wszelkie pomysły obcej kontroli finansowej, choćby to miało nas kosztować pozbawienia możności otrzymania większej pożyczki zagranicznej, spotkało się z licznymi replikami, wśród których artykuły p. A. Wieniawskiego nastręczyły dużo poważnych tematów do zastanowienia. Natomiast Czas, przytoczywszy jeden z moich artykułów, zaopatrzył go komentarzem, w którym przypomina brutalnie, że wszak z moimi metodami opierania się na własnych siłach nic dobrego nie udało mi się dokonać.
Jeżeli występuję w obronie tego, aby w rządzeniu krajem opierać się na wierze w siły narodu, to dlatego, że uważam tę metodę za bezwzględnie niezbędną w każdych warunkach i w każdym czasie. Poza tą metodą jest tylko nie rządzenie, lecz przygotowywanie gruntu, aby inni znowu nami raczyli rządzić. Nie dlatego nie mogłem doprowadzić do ostatecznie dobrego skutku reformę, którą zapoczątkowałem, że tej metody się trzymałem, tylko dlatego, że nie doceniłem należycie roli samych stosunków faktycznych, które przy stosowaniu tej metody muszą przecież w grę wchodzić tak samo, jak przy każdej innej. Pragnę zaś obecnie, aby ci, którzy po mnie przyszli, umieli lepiej ode mnie ocenić stosunki faktyczne i wymierzyć siły narodu tak, aby zużytkować je w kierunku najbardziej skutecznym dla zapewnienia naszemu państwu należnego mu w świecie stanowiska.
Wiara w siły narodu, a przecenianie tych sił to dwie zupełnie inne rzeczy. Jeżeli można mi zarzucić, że siły narodu przeceniłem, to z tego nie wypływa, żeby dziś nie było rzeczą zupełnie na miejscu i na dobie budzenie wiary we własne siły, przy unikaniu ich przeceniania.
Nie tylko aluzjami pod adresem moich rządów próbował Czas osłabić znaczenie moich argumentów. Zasłonił się on opinią, wyrażoną w sejmie o pożyczkach zagranicznych, przeze mnie zawieranych, przytaczając obelżywe co do nich epitety. Pożyczki te były zawierane, jak wiadomo, z dawaniem gwarancji, ale bez kontroli, a więc na warunkach godziwych i rozumnych. Gdy były zawierane, już wtedy irytowało to tych, którzy o kontroli nad Polską marzyli.
Cyniczne epitety, dawane obecnie w sejmie tym pożyczkom, przecież wstyd przynoszą i tym, co je wygłaszają, a nawet i sejmowi, który ani żadnych konsekwencji nie umiał i nie śmiał z nich wyprowadzić, ani odpowiednio na ich niestosowność zareagować. Ci posłowie, którzy sobie na to pozwalali, postępowali, jak zwyczajne ślepe istoty, nie wiedzące, co czynią i czyim służą interesom, byleby sobie folgę sprawić i zza płotu wymierzać pociski. A teraz Czas rad jest znów powtarzać te epitety, zasłaniając się, że pochodzą one nie od niego, lecz z sejmu, i myśląc, że taka metoda, na odrazę jedynie zasługująca, może zdyskredytować moje przeciwko tezie Czasu argumenty o konieczności unikania kontroli międzynarodowej.
Nie stanowisko Czasu, ale szereg innych głosów, bardziej spokojnych i mniej namiętnych, a zatem i bardziej rozważnych, skłania mnie do zabrania jeszcze raz głosu w sprawie pożyczek zagranicznych, związanych z kontrolą finansową międzynarodową.
Z argumentów rzeczowych, które te głosy zawierają, dwa zasługują na bliższe rozważenie: Jeden, że bez kontroli żadnej większej pożyczki nigdy nie otrzymamy, drugi, że bez większej pożyczki nigdy nie wyjdziemy ze stanu kryzysu gospodarczego, że zamrze u nas wszelki ruch na polu ulepszeń i postępu, że będziemy skazani na wegetację i zejdziemy do rzędu narodu słabego i zacofanego.
Przede wszystkim twierdzenie, że bez kontroli nigdy większej pożyczki nie otrzymamy, jest zupełnie gołosłowne. Usposobienia i poglądy sfer finansowych na sprawy pożyczek w ogóle są co parę lat zmienne i niema żadnych danych na to, aby dzisiejsze poglądy mogły rachować na wielką trwałość. A poglądy na Polskę też już rozmaicie się kształtowały. Niema danych do twierdzenia, że poglądy te zmienią się znacznie na lepsze, ale że w razie, gdy wykażemy więcej odporności na nasze bolączki i gdy sami będziemy się starali sobie przede wszystkim dopomóc, że to wpłynie na podniesienie o nas opinii, to nie może chyba podlegać żadnej wątpliwości.
Twierdzić coś przeciwnego wydaje się rzeczą niepojętą, bo byłoby to wbrew naturze stosunków ludzkich. Zawsze szanuje się najwięcej tego, kto bez obcej pomocy pragnie i może sobie radzić. Stare to, jak świat, spostrzeżenie i jeżeli dziś wmawia się w nas, że Polsce obcy nie uwierzą, gdy będzie sobie sama radziła i nigdy jej pożyczki nie dadzą bez kontroli, jest to gołosłowne rozsiewanie deprymujących perspektyw, nic wspólnego z realizmem myślenia nie mających.
Tak samo obraz wielkiej stagnacji i zacofania, na jaki będziemy skazani, o ile obecnie do kapitałów zagranicznych się nie zwrócimy, jest też obrazem mocno fantastycznym. Przede wszystkim trzeba sobie zdać z tego sprawę, czy w interesie kapitału zagranicznego leży, byśmy byli krajem o kwitnącym przemyśle. Rzeczą jest znamienną i znaną, że finansiści zagraniczni, zwiedzający Polskę, nieraz wypowiadali się w tym duchu, że ich zdaniem Polska powinna rozwinąć się, jako kraj rolniczy i eksportujący swoje surowce, a nie jako kraj przemysłowy. Nie należy przeto sobie wyobrażać, żeby zwrócenie się do finansistów zagranicznych o pomoc miało być równoznaczne z nastaniem dla naszego kraju ery wielkiego postępu gospodarczego we wszystkich dziedzinach. Postęp ten mógłby być bardzo jednostronny i mógłby zostawić, wiele dziedzin w stanie kryzysu i stagnacji. Widzimy to zresztą na przykładzie Niemiec, gdzie, pomimo znacznego przypływu obcego kapitału, jest ogromne bezrobocie.
O ile pożyczki zagranicznej nie można identyfikować z ożywieniem i postępem gospodarczym we wszystkich dziedzinach, to również i odwrotnie, braku pożyczki zagranicznej nie można identyfikować ze skazaniem kraju na wegetację i zacofanie. Najtrudniejszą rzeczą, oczywiście, będzie przetrwać pierwszy okres kryzysu gospodarczego, ten, w którym się teraz znajdujemy. Najtrudniejszą dlatego, że jeszcze. Nie dość powszechnie weszliśmy na drogę prawdziwej sanacji gospodarczej, która się wyraża w doprowadzeniu do tego, by móc i umieć „tanio produkować”. Dziś jeszcze zbyt wielu producentów wzdycha do wysokich cen za swoje produkty, jako do jedynego dla siebie ratunku. Wysokie ceny są możliwe tylko przy spadku waluty, a więc tendencje życia gospodarczego u nas nie idą jeszcze dostatecznie w duchu istotnej sanacji. Ale to musi się skończyć. Niezależnie od tego, że mamy duże podatki rządowe i samorządowe, że mamy drogi kredyt, że świadczenia socjalne są nadmierne, przede wszystkim jest przyczyną naszego kryzysu to, że źle pracujemy. W roku zaprzeszłym nieurodzaj wśród kolonistów czeskich na Wołyniu dał się we znaki znacznie mniej, niż wśród ludności miejscowej. Stwierdził to minister rolnictwa podczas swego objazdu.
Gdyby w Polsce więcej ludzi umiało i chciało tak pracować, jak ci Czesi, nie potrzeba byłoby uginać się pod ciężarem nieurodzajów, złych bilansów handlowych i kryzysów gospodarczych. Na wsi, wśród włościan, gdzie żadne ustawodawstwa socjalne nie sięgają i gdzie jest wielki nadmiar rąk roboczych, znajdujemy przecież tyle ubożącego kraj niedbalstwa i nieróbstwa.
Czy pola są dziś lepiej, dokładniej orane i bronowane, czy skiby lepiej równane, skorupy i bryły na ziemi kruszone, a chwasty pilniej pielone, czy inwentarze częściej doglądane, lepiej czyszczone, a pasza bardziej racjonalna i zdrowsza podawana, czy więcej starań i zachodów, więcej potu ludzkiego i mądrego a pilnego zastanowienia nad tym, co robić i o jakiej porze, czy więcej woli ludzkiej, aby robić wciąż i nieustannie, a mniej wygodnego wyczekiwania na to, że samo się wszystko ułoży. Od zmiany usposobienia naszego nadzwyczaj wiele zależy w zdolności naszej do przetrzymania obecnego kryzysu. Gdy przestaniemy rachować na obcą pomoc, gdy szersze warstwy narodu przestaną rachować również na to, że taka lub inna zmiana rządowa i może im tak lub inaczej dopomóc, że może sprowadzić zmianę w cenach, tak, aby zysk sam wpadł do kieszeni, o ile się wyczeka chwili, jak to było w czasach inflacji, wtedy kryzys zacznie się zmniejszać, bo każdy będzie starał się o to, aby mieć zysk z tego, żeby więcej przy tych samych nakładach pieniężnych, ale przy większej pracy swojej własnej wyprodukować, a więc produkcja będzie tańsza, bo będzie obfitsza i wyrobi sobie rynek wewnętrzny i zewnętrzny.
Zagadnienie opanowania kryzysu własnymi siła mi nie jest dokonywaniem żadnej nadzwyczajnej sztuki, lecz tylko prostą koniecznością. Robiły to różne społeczeństwa w wielu okresach swego bytowania. Prusy nieraz musiały sobie radzić w XVIII wieku z dużo gorszymi trudnościami, niż te, jakie my teraz mamy. A Stany Zjednoczone w XIX wieku przechodziły przez straszne kryzysy i bez obcej pomocy wychodziły z nich z ogromnym przyrostem sił własnych. Mała ilość środków obiegowych i drożyzna kredytu są to ciężkie plagi, nas trapiące, ale i te plagi znała ludność już nieraz i one również bez obcej pomocy ustępują. Przede wszystkim tanio i dużo produkować, oraz mniej konsumować, niż produkować, oto dwie dla nas konieczności. O ile one powstaną, wtedy i waluta i środki kredytowe społeczeństwo znajdzie w swoim własnym łonie i obcej pomocy wzywać, jako ratunku, nie będzie potrzebowało. A nie na stagnację takie społeczeństwo zostanie narażone, tylko, przeciwnie, dozna ono znacznie bardziej wszechstronnego i głębszego rozkwitu gospodarczego i postępu ogólnego, niż ten, który by przy pomocy obcego kapitału dał się osiągnąć.
prof. Władysław Grabski
„O własnych siłach. Zbiór artykułów na czasie”, 1926.
30 marca 2021 o 14:40
Urodził się 6 lipca 1874 roku w rodzinie o tradycjach patriotycznych i niepodległościowych, które rodzice starali się zaszczepić dzieciom – dwóm synom, Stanisławowi i Władysławowi, oraz dwóm córkom, Zofii i Halinie. Feliks Grabski stosował w swoim majątku – Borowie – najnowsze metody rolnicze, a w 1859 roku, wyprzedzając o kilka lat carską reformę, uwłaszczył swoich włościan.
.
Władysław Grabski ukończył Szkołę Nauk Politycznych w Paryżu z odznaczeniem, a następnie przez cztery lata kształcił się w dziedzinie historii i ekonomii na Sorbonie. Do 1897 roku studiował też agronomię w Hadze, a owocem jego pobytu tam były dwie pierwsze publikacje – „Kwestia agrarna we Francji” oraz „Wiedza i praktyka rolnicza w Niemczech”.
.
Dalsze studia Władysława przerwała śmierć ojca i konieczność objęcia rodzinnego majątku. Przejął 520-hektarowe gospodarstwo, założył tam stawy rybne, zwiększył produkcję buraka cukrowego. Działalność rolniczą łączył z pracą społeczną – był współzałożycielem Sekcji Rolniczo-Doświadczalnej w Kutnie oraz jednej z pierwszych w Królestwie Polskim włościańskich spółek rolniczych – w Bocheniu.
.
W miarę popularyzowania metod nowoczesnego rolnictwa oraz działalności oświatowej, popularność Grabskiego w okolicy rosła, tak że kiedy w 1904 roku rzucił pomysł założenia w Łowiczu powiatowej spółki rolniczo-handlowej, wybrano go na jej prezesa. Grabski był też sekretarzem Sekcji Rolnej Towarzystwa Rolniczego, co zaowocowało monografią „Historia Towarzystwa Rolniczego w Królestwie Polskim” jego pióra, nagrodzoną przez Akademię Umiejętności w Krakowie. Mniej więcej w tym samym czasie Grabski podjął działalność polityczną – w 1905 roku, wybrany na posła ziemi łowickiej do I Dumy, występował na wiecach jako orędownik swobód politycznych dla ludu. Bojowcy socjalistyczni planowali nawet zamach na Grabskiego, widząc w jego działaniach przyczynę niepowodzenia strajku rolnego w powiecie łowickim. Działalność ta przyczyniła się też do uwięzienia Grabskiego na Pawiaku przez władze carskie. Na Pawiaku Grabski napisał pracę „Materiały w sprawie włościańskiej”, opublikowaną w 1910 roku. Uwięzienie spowodowało wzrost popularności Grabskiego, który bez trudu zdobył mandat poselski do II i III Dumy, ale pozbywszy się złudzeń co do polityki carskiej względem Polski, odmówił kandydowania do IV Dumy. W międzyczasie założył Łowickie Towarzystwo Rolnicze, którego prezesem pozostawał do 1919 roku. W chwili wybuchu I wojny światowej Grabski utworzył Centralny Komitet Obywatelski, który pomagał najbardziej dotkniętym przez wojnę, i sam stanął na jego czele.
.
Po wybuchu rewolucji bolszewickiej Grabski był więziony przez Niemców w twierdzy modlińskiej. W 1918 roku, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, Grabski został powołany przez Józefa Piłsudskiego na prezesa Głównego Urzędu Likwidacyjnego, który miał ustalić straty wojenne, politykę finansową wobec sąsiadów i roszczenia repatriacyjne. Grabski został też, obok Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego, delegatem na Konferencję Pokojową w Paryżu, kierując pracami polskiej delegacji w zakresie ekonomicznym. Następnie sprawował obowiązki ministra skarbu w rządzie Leopolda Skulskiego.
.
Od 23 czerwca do 24 lipca 1920 roku, w okresie wojny bolszewickiej, pełnił funkcję premiera.
W styczniu 1923 roku Grabski ponownie objął tekę ministra skarbu, tym razem w rządzie Wincentego Witosa, ale wobec braku zgody rządu na plan reform uzdrawiających ekonomię państwa podał się do dymisji w lipcu tego samego roku. Jednak na skutek kryzysu gabinetowego w grudniu 1923 roku Grabski objął urząd premiera. Udało mu się uzyskać nadzwyczajne pełnomocnictwa od parlamentu, które pozwoliły na rozpoczęcie gruntownych reform. W tym czasie przeprowadzono m.in. reformę walutową. W czasie, gdy Grabski był premierem, udało się też przeprowadzić inne reformy – ustawę o ubezpieczeniu na wypadek bezrobocia, poprawę stosunków z mniejszościami narodowymi. Niestety, wojna celna z Niemcami i spadek światowej koniunktury gospodarczej wywołały różnice pomiędzy premierem a dyrekcją utworzonego przez niego Banku Polskiego na temat obniżenia kursu złotego. W listopadzie 1925 roku Grabski podał się do dymisji. Swoje doświadczenia opisał w dziele „Dwa lata u podstaw państwowości naszej”.
.
Po dymisji Grabski poświęcił się całkowicie pracy naukowej. Już w 1923 roku był wykładowcą Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, ale dopiero trzy lata później został etatowym profesorem ekonomii politycznej na Wydziale Leśnym SGGW. Od 1926 do 1928 roku pełnił też funkcję rektora tej szkoły, a w 1936 roku zorganizował tam Instytut Socjologii Wsi, powołując jednocześnie do życia wydawane do dziś „Roczniki Socjologii Wsi”. Grabski opublikował też w tym czasie prace „Wieś i folwark”, „Historia wsi w Polsce”. Swój testament polityczny zawarł w pracy „Idea Polski”, wydanej w 1935 roku. Zmarł 1 marca 1938 roku.
https://dzieje.pl/postacie/w%C5%82adys%C5%82aw-grabski-1874-1938
.
30 marca 2021 o 19:44
W 84 numerze Pro Fide Rege et Lege czytałem właśnie, że Grabski był „liberałem”. Z tego tekstu wychodzi, że popierał częściową autarkię. Więc nie bardzo mógł być liberałem albo słabo jego „liberalizm” tu wypada XD