Jesteśmy coraz bardziej zastraszani. Pomimo twardych danych rządowych, ukazujących czarno na białym, iż w Polsce śmiertelność z powodu samego COVID-19 to nieco ponad 4 promile zachorowań, a na przykładzie choćby Florydy i Kalifornii widać wyraźnie, iż lockdown nie przynosi żadnych rezultatów w walce z zakażeniem SARS-COV-2 – rząd nie zmienił polityki zastraszania i represji.
Przykre jest, iż w nurt propagandy wpisuje się wielu przedstawicieli środowiska medycznego, wielokrotnie w swoich wypowiedziach zaprzeczając nie tylko wiedzy medycznej, ale nawet zdrowemu rozsądkowi. Jak w przypadku badań nad skutecznością amantadyny w zwalczaniu SARS-COV-2. Członek Rady Medycznej, organu pomocniczego premiera Mateusza Morawieckiego, prof. Krzysztof Simon twierdzi, że amantadyna wywołuje szybkie mutacje i nie wolno jej stosować, a co więcej – sugeruje, iż NIE POWINNO SIĘ W OGÓLE DOPUSZCZAĆ DO BADAŃ naukowych w tym zakresie. Również inny członek tej samej rady, prof. Andrzej Horban straszy toksycznością amantadyny. Ten sam prof. Horban, który jeszcze w 2009 roku zalecał amantadynę w ciężkim przebiegu infekcji grypowej.
Pamiętacie jeszcze Państwo wywiad z prof. Simonem z lipca ubiegłego roku, gdy zdecydowanie się wypowiadał przeciw wyjeżdżaniu na wakacje w czasie pandemii? Oglądałem też kolejny z nim wywiad, z sierpnia ubiegłego roku. Przeprowadzony był nad morzem, gdzie profesor spędzał swój urlop. Dwa dni temu natknąłem się w mediach głównego nurtu na określenie: pożądany odczyn poszczepienny, również niestety użyte przez jednego z lekarzy. Takim pożądanym odczynem poszczepiennym mają być np. nudności, bóle głowy czy wysoka gorączka. Proszę Państwa, to oczywista bzdura. Nie istnieje w medycynie coś takiego, jak pożądany odczyn poszczepienny, a powyższe objawy są typowymi przykładami niepożądanych odczynów poszczepiennych. Wiele miesięcy temu ostrzegałem, że niezwykle przykrą konsekwencją koronapaniki jest pozostawianie starszych, lub młodych ale poważnie chorych osób wymagających hospitalizacji bez możliwości kontaktu z bliskimi. Tacy ludzie, często bardzo emocjonalnie związani z innymi członkami rodziny zostają osamotnieni, bez możliwości odwiedzin w momencie, kiedy wsparcie najbliższych jest im najbardziej potrzebne. Warto tu wspomnieć o depresjach (koledzy psychiatrzy i psychologowie mają coraz więcej nowych pacjentów). Depresja idzie w parze także ze wzrostem bezrobocia. Jak wynika z wielu analiz – wzrost bezrobocia o 1% przyczynia się do wzrostu liczby samobójstw o ok. 1,1%.
Kilkakrotnie na moich oczach dochodziło do omdleń, kiedy pacjenci (nawet mężczyzna w sile wieku) z powodu założonej maseczki mieli utrudniony dopływ tlenu. Po zdjęciu maski wracali powoli do siebie. Wtedy mówiłem, żeby nie zakładali w tym dniu maseczki, niezależnie od zaleceń ministra. Ostrzegałem też przed skutkami zamknięcia służby zdrowia na diagnozowanie i leczenie chorób innych niż COVID-19. Pisałem, że podjęte działania będą kosztowały życie wielokrotnie większej liczby Polaków, niż sam COVID-19. To wszystko się sprawdziło. Mamy największą liczbę zgonów od wojny – i to wcale nie z powodu koronowirusa. Co ciekawe – wg Ministerstwa Zdrowia zostało zaszczepione 94% lekarzy. Wobec tego dlaczego służba zdrowia nie otworzyła się w 100%, dlaczego nadal są przeprowadzane „teleporady”, które jeszcze rok temu były traktowane jako działanie nieetyczne i groziły odebraniem prawa wykonywania zawodu? Skoro pracownicy szpitali są, wg oficjalnych informacji, całkowicie bezpieczni, to jaki jest powód, aby dalej ciągnąć tą patologiczną sytuację?
Dzisiaj mamy już pewność: zamykanie kraju jest całkowicie nieskuteczne. Doskonałym przykładem są Stany Zjednoczone, kraj bardzo dotknięty przez epidemię. Weźmy pod uwagę dwa stany – Florydę i Kalifornię. Stany bardzo popularne turystycznie, o podobnym klimacie. Różnica między nimi jest taka, że Kalifornia jest całkowicie zamknięta i ma bardziej dotkliwy lockdown, niż my w Polsce. Natomiast Floryda żyje praktycznie bez żadnych ograniczeń. A co mówią dane? W Kalifornii zachorowało 8,8% mieszkańców, na Florydzie 8,3% mieszkańców. Podobne przykłady można mnożyć. Z powyższych danych wynika jasno, że lockdown w żaden sposób nie pomaga w walce z koronawirusem, za to kosztował już życie dziesiątek tysięcy osób. Czy rząd poczuwa się do odpowiedzialności za tą tragedię? Absolutnie nie. Zapowiadają wprowadzenie dalszych ograniczeń, a lekarzom, którzy mają odwagę mówić, jak jest, grożą odpowiedzialnością dyscyplinarną.
Podstawą do wprowadzenia dalszych ograniczeń jest oczywiście wzrost liczby zachorowań i zgonów. 4 promile zgonów do nikogo nie przemówią, więc należało odpowiednio przygotować dane. W jaki sposób? Oto cytat z wytycznych Ministerstwa Zdrowia odnośnie kodowania przyczyny zgonów: „Kod wyjściowej przyczyny zgonu zostanie nadany przez lekarza – kodera (…) W przypadku wątpliwości dotyczących przyczyn przedstawionych na karcie zgonu, lekarz – koder kontaktuje się w celu wyjaśnienia lub uściślenia przyczyn zgonu podanego przez lekarza stwierdzającego zgon poprzez bezpośredni kontakt z tym lekarzem, a także poprzez możliwość wglądu do dokumentacji medycznej pacjenta. (…) Choroby zakaźne jako przyczyny wyjściowe zgonów są nadrzędne w stosunku do chorób niezakaźnych (…) Dlatego COVID-19 oznaczony kodem U07.1 (przypadek potwierdzony) będzie stanowił wyjściową przyczynę zgonu.” W skrócie: nawet, jeżeli pacjent umrze z powodu nowotworu, zawału serca, marskości wątroby czy obrażeń odniesionych w wyniku wypadku komunikacyjnego – to w przypadku pozytywnego wyniku testu PCR – nadrzędną przyczyną zgonu będzie COVID-19. Szach – mat.
Cieszę się, że mimo wszystko wśród Polaków jest wiele świadomych osób, które potrafią liczyć i myśleć samodzielnie, nie ulegając wszechobecnej propagandzie. Daje to nadzieję, że wspólnymi siłami zakończymy to makabryczne przedstawienie i zaczniemy wracać do normalności.
dr Zbigniew Martyka
Przemówienie do uczestników „Marszu o Wolność”, Tarnów, 20.02.2021.
Autor jest kierownikiem oddziału obserwacyjno-zakaźnego szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej.
Źródło: facebook.com
24 lutego 2021 o 20:32
– Jeśli nosimy maseczki to nie mamy większego wpływu na ochronę innych przed zakażeniem a w dodatku szkodzimy własnemu zdrowiu – ocenia dr Zbigniew Martyka, kierownik oddziału zakaźnego w Dąbrowie Górniczej
.
– Utrudnienie dopływu tlenu i zwiększenie zawartości dwutlenku węgla we wdychanym przez maseczkę powietrzu może być nieodczuwalne przez osoby w pełni zdrowe (o ile nie podejmują w tym czasie zwiększonego wysiłku fizycznego). Ale osoby mające problem z oddychaniem (astma, przewlekła obturacyjna choroba płuc, niektóre wady serca, niewydolność krążeniowo-oddechowa, duża niedokrwistość) są szczególnie wrażliwe na zmniejszenie ilości tlenu – argumentuje lekarz. Na potwierdzenie przywołując opinię noblisty, Otto Wartburga: „Nie znam choroby u podstaw której nie leżałoby niedotlenienie komórek”.
.
Zawroty głowy, kołatanie serca, duży stres a także obniżona odporność to, w ocenie dra Martyki, częste dolegliwości, z jakimi spotykał się w swojej praktyce u osób, które na co dzień noszą maseczki. Odwołuje się również do zagranicznych badań i publikacji na ten temat, m.in. „Annals of Internal Medicine”, wiodącego pisma poświęconego medycynie.
.
– Badania przeprowadzone w dwóch szpitalach w Seulu w Korei Południowej wykazały, że gdy zarażeni pacjenci, których usta i nos są osłonięte maską, kaszlą – krople zawierające wirusa i tak uwalniają się do środowiska – przekonuje lekarz i podkreśla. – A zawilgocone maseczki, jak wykazały badania, nie dość, że sprzyjają wtórnym infekcjom (co dla osób z obniżoną odpornością i łatwo zapadających na choroby infekcyjne dróg oddechowych jest fatalne w skutkach) to nie stanowią żadnego zabezpieczenia dla innych osób. Wystarczy, że maska zawilgnie, od wilgoci, oddechu lub wydzieliny z nosa, już stwarza zagrożenie. Jesteś naprawdę bardziej bezpieczny w czystym, świeżym powietrzu niż zakryty maską – podkreśla lekarz zwracając uwagę na badania holenderskich naukowców którzy również orzekli, że maseczki nie pomagają w zwalczaniu pandemii, natomiast mogą utrudniać walkę z chorobą.
https://zyciekalisza.pl/artykul/maseczki-nie-chronia/1139614
24 lutego 2021 o 22:07
Zniosą obostrzenia, gdy ostatnia polska firma zostanie wykupiona za grosza przez żydków.
24 lutego 2021 o 22:36
Dr Martyka jest chyba jednym z nielicznych lekarzy, który nie uległ temu szaleństwu. Ciekawe, kiedy wielki kapitał ruszy na wielkie zakupy np. polskich hoteli?
Prof. Simon do tej pory nie wyjaśnił niesłychanej inteligencji tego wirusa, który zabójczy jest 1 listopada, ale na Strajku Motłochu idzie na L4 XD. Te absurdy są widoczne dla każdego, kto nie jest nałogowym oglądaczem TVN/TVPiS i reszty tego medialnego ścieku.
25 lutego 2021 o 12:31
Ten wirus jest też bardzo pobożny bo w kościołach jest limit a w marketach nie.
28 lutego 2021 o 13:03
@Ja
pojawił się ciekawy wywiad z doktorem Martyką, polecam.
„Trochę mniej ta sytuacja dziwi, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że wielu członków Rady Medycznej przy premierze jest sponsorowanych przez koncerny farmaceutyczne, a jeden z nich, najbardziej znany z obrażania Polaków nie zgadzających się z oficjalną narracją, brał pieniądze od Pfizera.
Skończyć lockdown, przywrócić normalne funkcjonowanie ochrony zdrowia – jak w poprzednich latach. Dotychczasowa polityka rządu kosztowała życie ponad 75 tysięcy osób – niediagnozowanych i nieleczonych, właśnie przez „walkę” z koronawirusem. Ile jeszcze ludzi musi umrzeć, żebyśmy się opamiętali?”
https://dorzeczy.pl/kraj/174072/dr-martyka-ile-jeszcze-ludzi-musi-umrzec-zebysmy-sie-opamietali.html
8 marca 2021 o 10:02
Niedługo Wielkanoc i już przybywa chorych, idealnie żeby w okresie świąt znowu wszystko pozamykać (zwłaszcza kościoły) i zakazywać ludziom spotykania się w rodzinnym gronie. Potem nastąpi rozluźnienie aż do 1 listopada pewnie W międzyczasie pewnie będą kolejne „strajki kobiet” które oczywiście nie przyczynią się do wzrostu zakażeń. Jak ktoś jeszcze wierzy w jakąkolwiek „pandemię” to jest po prostu kretynem. Wirus zapewne istnieje, ale cała plandemia to największe oszustwo w historii, ciekawe co następnego nam przyszykują kochani globaliści.