„Dzienniki Turnera” to tłumaczenie bestsellerowej powieści Andrew MacDonalda, która w latach 90. ubiegłego wieku rozeszła się w nakładzie kilkuset tysięcy egzemplarzy. Political fiction MacDonalda ukazuje społeczeństwo amerykańskie w Nowej Erze, w której górę wzięły idee skrajnie lewicowe, co w efekcie doprowadziło do kompletnego rozbrojenia Amerykanów, którzy nie byli w stanie bronić się przed coraz brutalniejszymi i zuchwalszymi atakami ze strony nie-Białych. MacDonald ukazuje świat pozbawiony jakichkolwiek zasad moralnych, w którym dekadencja i hołdowanie jedynie zwierzęcym instynktom prowadzi do kompletnego upadku cywilizacji białego człowieka.
W tej degrengoladzie widać jednak promyk nadziei, jest nią Organizacja, której celem jest obalenie znienawidzonego Systemu i na gruzach amerykańskiego społeczeństwa odbudowanie dumy białego człowieka.
MacDonald, pisząc swoją powieść w latach 70. ubiegłego wieku, doskonale przewidział, jak zmieni się życie w Stanach Zjednoczonych (dziś wiemy, że dotyczy to także innych części świata), jeśli zachowane zostaną ówczesne trendy. Mamy rok 2020 i widzimy, do czego doprowadziła skrajnie lewicowa polityka, dlatego pomimo że „Dzienniki Turnera” swoją premierę miały niemal pół wieku temu, ich wymowa jest niezwykle aktualna.
332 strony, rok wydania 2020.
Warto przypomnieć, iż po raz pierwszy fragmenty „Dzienników Turnera” pojawiły się na łamach pisma „Szczerbiec”.
Sylwetka niezapomnianego Williama Luthera Pierce’a
Fragmenty „Dzienników Turnera” na portalu Nacjonalista.pl
Są książki, które osoba z danego środowiska po prostu musi przeczytać. Tak zwane książki kultowe w pewnym sensie kojarzone z daną grupą ludzi i ich pasją, światopoglądem. Dla każdego białego radykała taką książką bez wątpienia są „Dzienniki Turnera” Williama Luthera Pierce, który napisał ją pod pseudonimem Andrew Macdonald.
Jak reklamuje „Dzienniki” wydawca amerykański – w przeciwieństwie do setek powieści ginących corocznie wśród tysięcy im podobnych, tylko ta jedna rozpaliła wyobraźnię fanatyków. I takie są fakty. Sam czytałem ją póki co dwa razy będąc jak w transie. To jednak nic – ja tylko czytałem :-). Według FBI Timothy McVeigh wysadził w powietrze budynek władz federalnych w Oklahoma City, zainspirowany właśnie Dziennikami. Miało to miejsce 19.04.1995 roku, w wyniku zamachu zginęło 168 osób, a 500 odniosło rany. Mc Veigh dostał karę śmierci, natomiast jego wspólnik Terry Nichols karę dożywotniego więzienia. Jak było naprawdę i na ile wydarzenia inspirowane były lekturą? Nie jestem w stanie odpowiedzieć. Sam autor książki w wywiadzie dla polskiego pisma „Szczerbiec” przyznał, że dokonujący zamach znał jego powieść, ale sposób zamachu znacznie różni się od tego przedstawionego w jego dziele. No cóż, moim zdaniem – coś powiedzieć musiał. Jedno jest pewne – każdy zainteresowany sprawami rasowymi czytał tą książkę lub do przeczytania się przymierza. I nie widzę innej możliwości.
Jest to bowiem literacka fikcja będąca wizją wielkiej rewolucji. W książce ze szczegółami przedstawione jest działanie podziemnej „Organizacji” dążącej do obalenia Systemu. Jest to biblia nie prawicowej ekstremy, lecz białej partyzantki. Napisana na zasadzie tytułowych dzienników, czyli są to zapiski jednego z rewolucjonistów biorących udział w akcjach.
Opisuje on zbrojne akcje na System, szczegóły jak szykowanie broni, zdobywanie jedzenia, różne sytuacje w, których bohaterowie oszukiwali policję i polityków. To wszystko przeplatane jest refleksjami na tematy ideologiczne. Jeśli bohaterzy mieli styczność z czarnymi, żydami lub politycznie poprawnymi amerykanami – obok opisu danej akcji Turner wyjaśnia w swych zapiskach powody walki z nimi. Duża część książki poświęcona jest pustym rodakom autora, amerykanom, którym System wyprał mózgi. Z tego też powodu wiele z nich musiało zginąć, bo jak twierdził autor trzeba wyciąć chory narząd, by nie zarazić reszty.
W działaniu Organizacji rządzonej przez „Order” (Zakon) nie ma miejsca na kompromisy. Oczyszczają oni konsekwentnie swoje szeregi z tych, którzy wątpią, chcą się układać z wrogiem lub próbują „filozofować” o nie patrzeniu na świat „czarnym lub białym”. Organizację tworzą żołnierze stosujący terror polityczny, rewolucjoniści z krwi i kości za wszelką cenę wykonujący swe zadania. Tylko taka dyscyplina i twardy regulamin pozwalają na udane ciosy w ogromnego słonia (System) zadawane przez komary (nieliczną Organizację). W sprawie jaką wyznaczyli sobie rewolucjoniści nie ma miejsca na materializm, prywatną karierę i w ogóle życie osobiste. Jednostki, które nie do końca poświęciły się sprawie, dbając o własne dupy są usuwane.
Jest to książka o ludziach do końca oddanych sprawie. O takich, którzy nie uwierzą w żadne słowo napisane w prasie systemowej czy wypowiedziane w lewackiej telewizji. Jest to wizja jak rewolucja i obalenie lewackich, liberalnych władz mogłoby wyglądać. Wizja bardzo trudna do zrealizowania biorąc pod uwagę oddanie każdego członka Organizacji. O takich ludzi jest w życiu realnym na pewno trudno, a wiadomo, że nie może to być 15 czy 100 osób.
Dla wybrednego czytelnika nudne mogą być często pojawiające się długie teksty o sprawach technicznych. Konstruowanie systemów łącznościowych, podprowadzanie wody pod baraki, czy nawet zainstalowanie prysznica z lodowatą wodą w jednej z chwilowych kryjówek. To wszystko jednak pokazuje jak ciężka by to była walka gdyby do czegoś takiego doszło. I za to Dzienniki cenię – pokazały w jak trudnej sytuacji świat się znajduje. Pokazuje też, że mimo wszystko wygrać może jakaś rewolucja przy zbiegu wielu faktów i okoliczności.
Dla przeciwników poglądów jakie zawarte są w dziele Pierce’a książka jest bardzo niewygodna. Wszystkie „argumenty” jakie mogą przedstawić w negowaniu jej zostały bowiem zawarte na jej kartkach! Kiedy Turner opisuje w swych Dziennikach propagandę Systemu wymierzoną przeciwko ich Organizacji podaje sposoby manipulacji jakie na co dzień media stosują w autentycznym świecie przeciwko wszelkim objawom „rasizmu”. Kilku obiektywnych wydawców puściło książkę w obieg zaznaczając, że „wierzą w inteligencję odbiorcy” i z treścią książki się po prostu nie zgodzą. Bardzo fajnie – moim zdaniem w znacznym procencie jest dokładnie odwrotnie. Kto ma kontakt z „Dziennikami Turnera” i dokładnie je przeanalizuje na pewno choć częściowo zmieni swoje podejście do otaczającej go rzeczywistości. Pewnie, że od razu nie chwyci za broń, ale zda sobie być może z kilku rzeczy sprawę. Dlatego serdecznie ją polecam, nawet jeśli jesteście zdecydowanymi przeciwnikami „rasizmu”! Emocje gwarantowane. Dodatkowo na plus fakt, że książka jest napisana językiem raczej prostym, dla każdego czytelnika.
„Droga Legionisty”
9 lutego 2021 o 21:36
Co prawda finał akcji jest trochę średni (oddanie Ameryki Sowietom, którzy wykorzystują wojnę domową) a przy wielu pośrednich misjach głównemu bohaterowi towarzyszy zbyt duże szczęście, niemniej warto się zapoznać. Dla mnie osobiście Dzienniki są nawet lepsze, niż „Obóz Świętych”
Zawsze jak po nie sięgam, aby wrócić do najciekawszych fragmentów, to zaczyna mi grać w uszach „In the Heart of Alabama” Konkwisty
A jak ktoś szuka filmów w tematyce antyrządowej krucjaty Amerykanów, to polecam Arlington Road, świetna obsada, świetny klimat, bardzo wciągający i nawet puszczam w niepamięć robienie z przeciwników rządu federalnego jakichś neonazistowskich ekstremistów, chodzi o świetnie ukazany proces funkcjonowania całej siatki, jak to wygląda od wewnątrz.