Edukacja domowa staje się coraz popularniejsza wśród nie tylko rodzin tradycyjnych katolików, ale także wszystkich tych, którzy odrzucają System i „wartości” promowane w publicznych szkołach („Tęczowe Piątki” i inne przejawy degeneracji). Oczywiście wymaga ona sporego poświęcenia i samozaparcia ze strony rodziców – na pewno niewolnicy „kariery” i konsumpcyjnego szaleństwa nie mogą jej realizować dobrze na dłuższą metę.
- Na edukację domową decydują się ludzie, którzy zobaczyli, że mogą podstawę programową wyznaczoną przez Ministerstwo próbować realizować samodzielnie albo wspierając się nauczycielami, bo czasami nauczyciele są na przykład w rodzinie – mówił w „Czterech porach roku” w Programie 1 Polskiego Radia Artur Abramowicz – dyrektor Szkoły Podstawowej i Liceum im. Moraczewskich w podwarszawskim Sulejówku, a prywatnie ojciec trojaczków uczących się w domu. - Zachowując spójność domową, integralność rodziny mogą wychowywać dzieci według własnego systemu wartości. Po ponad 10 latach współpracy z rodzicami w związku z edukacją domową mogę śmiało mit, że dziecko nie jest uspołeczniane, zdementować. Jest wiele miejsc, gdzie dziecko może nabywać umiejętności społeczne, jak kluby sportowe, zajęcia pozalekcyjne, koła zainteresowań. Zajęcia lekcyjne nie są jedynym ani idealnym miejscem do właściwego uspołeczniania się dodaje.
Każdy rodzic może wystąpić o zgodę na prowadzenie edukacji domowej swojego dziecka (czyli – formalnie: „wypełnianie obowiązku szkolnego poza szkołą”). Musi napisać podanie do dyrektora szkoły. Może to być np. szkoła rejonowa, ale warto rozważyć wybór placówki specjalizującej się w ED. Dziecko uczy się w domu, ale może też korzystać ze wsparcia oferowanego przez szkołę. Niektóre z nich proponują lekcje, konsultacje, zajęcia sportowe i językowe, spotkania i wyjazdy integracyjne; niektóre dają też stypendia. Na zakończenie każdego roku nauki uczeń zdaje egzaminy ze wszystkich przedmiotów, które są podstawą klasyfikacji i promocji do następnej klasy.
Więcej o edukacji domowej w magazynie „Szczerbiec” – nr 152, nr 153 i nr 155.
Na podstawie: nacjonalista.pl/polskieradio.pl
6 lutego 2021 o 18:46
Obecnie w chwili degeneracji państwowego systemu edukacji edukacja domowa jest pewną alternatywą, ale należy pamiętać, że gdy państwo stanie się tradycyjno-nacjonalistyczne to edukacja musi mieć państwowy wymiar. Co prawda metody edukacji, jak i sama treść będą wyglądały inaczej, ale jeśli chcemy społeczeństwa obywatelskiego jako podstawy tworzenia nowej, „neołacińskiej” cywilizacji to edukacja musi mieć państwowy wymiar.
9 lutego 2021 o 15:04
Państwowy tak, ale nie dosłownie. Wystarczy państwowa weryfikacja pewnego zakresu wiedzy, w tym również systemu wartości (coś w rodzaju egzaminów). Człowiek w społeczeństwie tradycyjnym powinien kształcić się i dorastać w autentycznej wspólnocie lokalnej – grupie sąsiedzkiej, parafii, żyjąc jej codziennymi wyzwaniami, którym sam stawi czoła w dorosłym życiu, w grupach mieszanych wiekowo, w których nie tylko młodsi uczą się od starszych, ale też starsi od młodszych. Nic nie atomizuje autentycznych więzi wspólnotowych w tak silnym stopniu, jak sztuczna systemowa edukacja. Rodzinno-sąsiedzki wymiar edukacji nie oznaczałby oczywiście, że nie mogłyby powstawać quasi-szkoły (czy raczej, czerpiąc z wzorców greckich, mikrowspólnoty na wzór gymnasionów) czy kooperatywy edukacyjne.
11 lutego 2021 o 16:09
@Marzena
Generalnie zgadzam się. Wychowanie młodzieży powinno być głównie realizowane w rodzinie, wtedy więzi międzypokoleniowe nie są zrywane i wartości takie jak patriotyzm (zarówno ten narodowy, jak i lokalny) zostaje wzmocniony. Z drugiej strony gdyby to ode mnie zależało to dopuściłbym państwową edukację jako uzupełnienie. Działałaby na takiej zasadzie, na jakiej działała Ballila. Pomaga to w integracji z większą ilością rówieśników, a przy okazji taka młodzieżówka mogłaby służyć integrowaniu się młodzieży z różnych regionów kraju.
20 marca 2024 o 21:10
Szkoła Bez Kresu – edukacja w centrum kultury Królestwo Bez Kresu w Krakowie.
szkolabezkresu.my.canva.site/
youtube.com/watch?v=cWfAuFHegQQ
Od czerwca 2020 roku w kamienicy przy ul. Biskupiej 18 w Krakowie działa Królestwo Bez Kresu. Na początku definiowaliśmy je jako centrum kultury lub też ostatni przyjazny dom kultury. Później bardziej adekwatne okazało się inne określenie: miejsce spotkań (w duchu poezji Zbigniewa Herberta). Zanim jednak Królestwo trafiło do Krakowa działało przez kilka lat w Rzeszowie. Łącznie daje to 9 lat rozmaitych doświadczeń na styku kultury i edukacji. Przez ten czas odbyły się w KBK setki spotkań, warsztatów i innych wydarzeń. Stworzyliśmy kilka gier planszowych, a nawet pokój zagadek inspirowany poezją Zbigniewa Herberta. W 2022 roku ruszyły konwersacyjne lekcje polskiego dla Ukraińców. I w pewnym momencie dotarło do nas, że Królestwo Bez Kresu to już nie tylko miejsce spotkań, ale również przestrzeń rozwiniętej edukacji nieformalnej. To z kolei stało się impulsem do powstania Szkoły Bez Kresu, czyli programu wsparcia edukacji domowej, w ramach którego chcemy wykorzystać doświadczenie i potencjał KBK do rozwoju uczniów ED na poziomie liceum.
7 lutego 2021 o 14:29
Zachęcam do zapoznania się z blogami i materiałami wideo Varga Vikernesa i Marie Cachet na temat edukacji domowej. Piękny, inspirujący wzorzec życia licznej białej rodziny (sześcioro dzieci!) w zgodzie z naturą. Mają sporo dobrych porad życiowych i wychowawczych.
Piękne jest też to, że nadali dzieciom wyłącznie imiona europejskie, żadnych hebrajskich…
Ich treści dotyczące edukacji domowej dzieci są bardzo wartościowe, jednak do niektórych teorii, które wygłaszają na przykład na temat pochodzenia Europejczyków, lepiej podejść z dystansem, bo bywają odległe od współczesnej wiedzy naukowej.
7 lutego 2021 o 23:41
6? Panie, znam przyklady z mojej wsi, gdzie baba 16 urodzila. To byly dawne dobre czasy kiedys.