Każdy z nas kogoś takiego spotkał. W pełni zdrowa osoba, ale jednak pozbawiona podstawowych umiejętności. Młody człowiek, który ma problemy z wypełnieniem druczku na list polecony. Dorosła osoba za którą wszystko robią rodzice. Wyuczona bezradność. To nie jest jedynie problem słynnego już pokolenia pierdół. Osoby ją dotknięte to zawodowi klienci pomocy społecznej i główni amatorzy niszczących używek – żeby była jasność, mowa o zdrowych fizycznie, nieubezwłasnowolnionych jednostkach.
Wyuczona bezradność to niemożność zobaczenia związku między własnym działaniem, myśleniem i wyobrażeniem, a ich konsekwencjami. To stan, w którym człowiek różne rzeczy nawet próbuje rozwiązać i załatwić, ale ponieważ brakuje mu pewnego elementu w osobowości, to jest przekonany, że jest poddany siłom wyższym, a raczej – kontroli zewnętrznej. Innymi słowy: taki człowiek jest przekonany, że co by nie robił, jakby nie działał, i to tak z tego nic nie będzie.
To nie jest cecha, którą dziedziczymy. Ta cecha jest kształtowana w procesie wychowania u małych dzieci, a następnie jest utrwalana. A skoro tak, to jest to cecha dość trwała i trudna do usunięcia. Taki bezradny dorosły w dzieciństwie – mówiąc językiem psychologii i psychiatrii – nie otrzymywał pozytywnych wzmocnień.
Można więc powiedzieć o bezradności, że to jest pewna podatność, a trening do bezradności odbywa się w okresie dzieciństwa i dorastania. W dorosłym życiu może się ta podatność utrwalać. Potem strasznie trudno jest pomóc takim osobom także z medycznego punktu widzenia. Podstawowy mechanizm działania jest obecny cały czas. Można go spłycić, zmniejszyć jego nasilenie. Tym się zajmuje terapia poznawczo-behawioralna i interpersonalna. Zanegować, zniszczyć tego mechanizmu się już nie da. Ale nawet u człowieka ukształtowanego, dorosłego można na tyle zmodyfikować funkcjonowanie, że będzie tak pół na pół. Ten mechanizm na pewno będzie się odzywał w trudniejszych sytuacjach, ale w pozostałych będzie jakby uśpiony i taka osoba będzie w stanie poradzić sobie także w trudnych sytuacjach. O tym nie mówiliśmy, ale wyuczona bezradność to jedna kwestia, a lęk jej towarzyszący – to druga. Zmniejszenie nasilenia lęku zmniejsza nasilenie wyuczonej bezradności. Ważne jest też wyjaśnianie danych sytuacji, czyli nie prześlizgnięcie się po naturze problemu, a jego analiza. Reasumując: nie można zatrzymać się na konstatacji: „Taki jestem i już”. Nie. Można się zmienić, nie musisz taki być. Im więcej wyjaśniania, podsuwania pomysłów, tym mniej bezradności. Człowiek uczy się przez całe życie.
Na podstawie: zdrowie.pap.pl
14 sierpnia 2020 o 17:30
„Żyją w tyranii optymizmu, przekonane, że mogą wszystko, że mają równe szanse, że wystarczy chcieć, by mieć. A nie potrafią poradzić sobie nawet z komarem, a co dopiero z krytyką czy wzięciem odpowiedzialności za innych”, czytamy we wstępie do znakomitego artykułu poświęconemu pokoleniu wychowanemu w kulcie konsumpcjonizmu, niezdolnemu do okazywania uczuć, stawiającemu świat wirtualny ponad realne doznania…..
https://www.nacjonalista.pl/2015/09/07/rosnie-pokolenie-pierdol-konsumpcyjnych-zombie/