Przejdziemy do samej polityki wewnętrznej, przepisanej przez „Mędrców”. Przyjrzyjmy się ustrojowi wewnętrznemu państwa masońskiego. Zanim poruszymy jednakże wszystkie takie kwestie, jak konstytucja, władza prezydenta, wybory, administracja, wojsko, policja it. d. musimy przytoczyć zdanie autorów „Protokółów” o różnych stadiach rzeczypospolitej, o ustroju, odpowiadającym najlepiej dążeniom masonerii, o drogach jakimi masoneria do władzy dochodzi it. p. wstępne, że się tak wyrazimy, wiadomości.
„Każda rzeczpospolita piszą —„Mędrcy” — przechodzi kilka stadiów; pierwsze z nich stanowią pierwsze dni szału ślepca, miotającego się na wszystkie strony, drugie — demagogia, rodząca anarchię, która bezwzględnie prowadzi do despotyzmu, lecz nie do jawnego, uprawnionego, a więc tym samem odpowiedzialnego, ale do niewidzialnego i niewiadomego, niemniej jednak dotkliwego despotyzmu jakiejkolwiek organizacji tajnej, działającej tym bezwzględniej, bo z ukrycia, z za pleców różnych ajentów, których zmienianie nie tylko nie szkodzi, lecz nawet dopomaga do rozwoju siły tajemnej, pozbywającej się wskutek tego konieczności wydatków na zapłacenie ajentów za długotrwałą pracę”- (Prot. IV).
Ustrój zaś, który najlepiej prowadzi do zrealizowania programu syjonistów i wolnomularzy, to ustrój republikański, pozbawiony silnej władzy, w jednym spoczywającej ręku. A w jaki sposób masoneria i syjonizm zdołały zagarnąć władzę, mówi następujący ustęp: „W owych czasach, kiedy ludy uważały panujących za przejaw woli Boskiej, wówczas ulegały bez szemrania samowładztwu królów; począwszy lecz od chwili, kiedy podsunęliśmy ludom myśl o prawach własnych, zaczęły one uważać panujących za zwykłych śmiertelników. Cechy uświęcenia przez wybór Boski znikły z czoła królów w oczach ludów, kiedy zaś pozbawiliśmy je wiary w Boga, wówczas (władza) wyrzucona była na ulicę wraz z własnością publiczną i zagarniętą przez nas“ (Prot. V). Formą rządu, według „Protokółów” najwłaściwszą dla każdego państwa, które chce dojść do wysokiego poziomu cywilizacyjnego, to autokracja, bo „tylko w umyśle samowładcy mogą wytworzyć się plany rozległe i jasne w kolejności, regulującej cały mechanizm maszyny państwowej. Z powyższego wnioskować należy, że celowe w sensie dobra kraju rządy winny być skoncentrowane w ręku jednej osoby odpowiedzialnej. Bez despotyzmu bezwzględnego nie może istnieć cywilizacja… Tłum, to barbarzyńca, ujawniający przy każdej sposobności swe barbarzyństwo. Skoro tylko tłum zdobędzie wolność, przemienia się ona w anarchię”.., (Prot. I).
Masońscy syjoniści chełpią się, że zatruwali organizmy państwowe jadem liberalizmu, przez co zmienił się zupełnie ustrój polityczny. „Państwa zapadły na chorobę śmiertelną — na zakażenie krwi. Nie pozostaje nic, jak — oczekiwać końca ich agonii” (Prot. X). Z liberalizmu zaś zrodziły się z czasem państwa konstytucyjne z figurą prezydenta na miejsce dotychczasowych królów. O tej zmianie w ustroju politycznym państw tak się wyrażają „Protokóły”: „ …Zastąpiliśmy władzę przez karykaturę rządu — przez prezydenta, wziętego z tłumu, z środowiska naszych kreatur i niewolników”. Jednakże i masońskie państwo w pierwszym swojem stadium będzie miało i konstytucję i prezydenta. Tylko tak prezydent jak konstytucja urobione będą już ściśle wtedy według wskazówek tajnej władzy żydowsko-masońskiej. Otóż właściwości prezydenta, będącego w służbie państwa syjonistyczno-masońskiego: „Będziemy organizowali wybory takich prezydentów, w których przeszłości istnieje jakaś niewyjaśniona ciemna sprawa, jakaś „panama”. Wówczas będą oni wiernymi wykonawcami planów naszych, a to w obawie rewelacji, oraz z powodu wrodzonej każdemu, kto doszedł do władzy, — dążności zachowania dla siebie przywilejów i zaszczytów, związanych z godnością prezydenta. Izba deputowanych będzie osłaniała, broniła, wybierała prezydentów, lecz odbierzemy jej atrybucję wnoszenia projektów praw i zmiany ich, bowiem atrybucję tę przekażemy prezydentowi odpowiedzialnemu, — zabawce w naszych rękach. Rzecz prosta, iż wówczas władza prezydenta stanie się celem najróżniejszych napaści, to też damy mu samoobronę w formie prawa odwoływania się do narodu, do jego decyzji poza jego przedstawicielami czyli do tego samego naszego popychadła ślepego, — większości z pośród tłumu. Niezależnie od tego nadamy prezydentowi prawo wprowadzania stanu wojennego. Umotywujemy to w taki sposób, że prezydent, jako szef armii całego kraju, winien mieć możność rozporządzenia nią w wypadkach, kiedy zachodzi potrzeba obrony nowej konstytucji republikańskiej, do czego jest najzupełniej uprawniony jako przedstawiciel odpowiedzialny konstytucji tej“. (Prot. X)
W dołączeniu do tego punktu o prezydencie i Izbie deputowanych czytamy w małym ustępie zatytułowanym „Masoństwo jako siła prawodawcza” takie wielomówiące zdanie: „Zrozumiałe jest, że w warunkach podobnych… nikt, prócz nas nie będzie kierował siłą prawodawczą”. Zresztą o prawodawstwie w państwie syjonistyczno-masońskim będzie jeszcze mowa na innym miejscu.
Tymczasem przyjrzyjmy się nowej konstytucji republikańskiej, mającej przygotować grunt pod przyszłe samowładztwo masonerii. Oddajmy głos Mędrcom Syjonu, niechaj oni nam mową swych „Protokółów” coś niecoś o tym powiedzą. Oto jak wygląda program nowej konstytucji: „My będziemy stwarzali i wykonywali prawa i rządy: 1) w formie projektów, składanych ciału prawodawczemu, 2) przy pomocy dekretów prezydenta w formie postanowień ogólnych, orzeczeń senatu, uchwały rady państwa, decyzyj ministerialnych, 3) w chwili zaś odpowiedniej — w formie przewrotu państwowego”. (Prot. XI).
Na mocy zaś nowej na modłę ideologii masońskiej urobionej konstytucji zmaleją prawa sejmu do minimum, co jest rzeczą nadzwyczaj charakterystyczną dla naszych stosunków polskich. Oto, co o tym czytamy w Protokóle X: „Z chwilą wprowadzenia nowej konstytucji republikańskiej odbierzemy Izbie prawo interpelacji co do zarządzeń rządowych… Prócz tego sprowadzimy do minimum liczbę przedstawicieli, a tym samem ograniczymy o tyleż namiętności polityczne i namiętność do polityki: jeżeli zaś one, wbrew oczekiwaniom wybuchną i w owym minimum, to zanulujemy je przez odwołanie się do większości narodu całego”.
„Mianowanie prezydentów i wiceprezydentów Izby i Senatu będzie zależne od prezydenta. Nieustające sesje parlamentów zredukujemy do paru miesięcy. Poza tym prezydent, jako naczelnik władzy wykonawczej, będzie miał prawo zwoływania parlamentu lub zarządzenia w sesjach przerw, które mogą trwać aż do naznaczenia terminu nowej sesji. Aby skutki tych działań bezprawnych w istocie swej nie spadły przedwcześnie dla naszych planów na wprowadzoną przez nas odpowiedzialność prezydenta, podsuniemy ministrom oraz innym przedstawicielom wyższej administracji, otaczającym prezydenta, — myśl obchodzenia jego rozporządzeń własnymi środkami, za co oni, nie zaś prezydent, będą ponosili odpowiedzialność. Szczególnie zalecamy powierzanie wykonywania tej roli senatowi, radzie państwa lub radzie ministrów, nie zaś poszczególnym osobom”.
„Prezydent będzie według uznania naszego komentował treść tych z pośród istniejących praw, które dadzą się tłumaczyć w sposób różnoraki. Będzie również kasował je, jeżeli wskażemy mu, że zachodzi tego potrzeba. Prócz tego prezydentowi będzie przysługiwał przywilej wnoszenia praw tymczasowych, a nawet wprowadzenie nowych zmian do pracy konstytucyjno-państwowej. Jako motyw w obydwu wypadkach będą podawane wymagania wyższe dobra państwowego”.
Ot! czyżby to był klucz do rozwiązania tajemnicy gry w ciuciubabkę, jaką od pewnego czasu widzimy między rządem a sejmem polskim? Czyżby ostatni ustęp tłumaczył nam różne niezrozumiałe dla ogółu prawa i zmiany nie zawsze zgodne z obecną konstytucją ani z postanowieniami sfer prawniczych (dekret prasowy!)?.. Od tak ujętej konstytucji już krok tylko do samowładztwa masońskiego:
„Stosowanie środków tych da nam możność niszczenia stopniowego, krok za krokiem, wszystkiego, co początkowo przy przejęciu przez nas praw naszych musieliśmy wprowadzić do konstytucyj państwowych, jako środki przejściowe do niepostrzeżonego zniesienia wszystkich konstytucyj, kiedy nastanie czas zastąpienia wszelkiego rządu przez nasze samo- władztwo”.
Już powyżej słyszeliśmy o „odwołaniu się do większości narodu całego” zamiast do jego przedstawicieli parlamentarnych. Obecnie cytujemy mały, ale jakże ważki ustęp o głosowaniu powszechnym, aktualne także u nas w walce o „nową konstytucję”: „Musimy dopuścić do głosowania wszystkich bez różnicy klas i cenzusu, aby wprowadzić absolutyzm większości, czego nie można wymusić na klasach inteligentnych, posiadających cenzus”. Jeżeli ten przymiot głosowania przy wyborach np. do sejmu wykazał swoje wielkie dla spraw narodowych niedomagania, to o ileż gorzej rzecz się będzie miała, gdy dopuścimy do wyboru prezydenta drogą głosowania powszechnego, jak tego domagają się pewne czynniki polityczne!.. Granie na najniższych instynktach tłumu, wyzyskiwanie analfabetyzmu i ciemnoty szerokich mas na wschodzie państwa, a wreszcie ewentualne ograbywanie budżetu państwowego mogą na kraj sprowadzić nieobliczalne następstwa. Ale kto z czynników miarodajnych o to się pyta; taki jest rozkaz loży i basta!
A teraz przypatrzmy się sądownictwu i „praworządności” przepisanej przez Protokóły Mędrców Syjonu dla społeczeństwa, na które urządzono połów. Już w Prot. I. orzekają syjoniści masońscy wyraźnie: „ prawo nasze polega na sile”. Tę miarę w pewnym pojęciu stosują także na polu sądownictwa. Siłą przeforsowane obniżenie powagi prawa i władzy, dwulicowa sankcja prawna lub zgoła stosowanie sankcji „wbrew prawu”, wreszcie obsadzenie sądownictwa ludźmi posłusznymi rozkazom loży — oto niektóre objawy żydowsko-wolnomularskiego ustroju „prawnego”. Zaiste, czy w Polsce są one nieznane?… Zapytajmy się teraz samych „Mędrców”, co oni o tym mówią. Oto ich wynurzenia w Protok. XV:
„Pod wpływem naszym wykonanie praw gojów spadło do minimum. Powaga jest zachwiana przez komentowanie wolnomyślne, wprowadzone przez nas do tej sfery. W najważniejszych sprawach politycznych i zasadniczych sądy wydają wyroki w myśl wskazań naszych, widzą sprawy w takiem świetle, jakiem je zabarwiamy dla administracji gojów, rzecz prosta, przez osoby podstawione, z którymi na pozór nie mamy nic wspólnego, oraz przy pomocy opinii gazet i innych środków. Nawet senatorowie i przedstawiciele wyższej administracji korzystają z rad naszych. Zwierzęcy par excellance umysł gojów niezdolny jest do analizy i obserwacji, tym więcej zaś nie może przewidzieć, co ma na celu odpowiednie postawienie danej sprawy”.
„Kiedy przyjdzie okres naszych rządów jawnych… wtedy przerobimy wszystkie prawodawstwa. Prawa przez nas utworzone będą zwięzłe, jasne, niewzruszone i bez wszelkich komentarzy, to też każdy będzie w stanie poznać je gruntownie. Zasadniczym rysem będzie posłuszeństwo dla zwierzchności, doprowadzone do stopnia najwyższego…”
„ … Aureola władzy naszej wymaga stosowania kar celowych za najmniejsze zachwianie jej powagi dla zysku osobistego…”
„Nasz personel sądowy będzie pracował nie dłużej, jak do lat 55, po pierwsze dlatego, że starcy z większym uporem obstają przy powziętym z góry zdaniu, trudniej poddając się rozporządzeniom nowym, po drugie zaś dlatego, że da nam to możność osiągnięcia łatwości w przenoszeniu personelu, który z tym mniejszą trudnością ugnie się pod uciskiem naszym: kto zechce pozostać na zajmowanym stanowisku, będzie musiał być ślepo posłuszny, żeby zasłużyć na to”.
Jakżeż charakterystyczne objaśnienie dla naszych stosunków prawniczych, prawda? A teraz jeszcze jedno słówko o przenoszeniu sędziów i sławnych dzisiaj u nas emeryturach:
„ … Przenoszenie sędziów powoduje zmniejszenie solidarności zbiorowej kolegów i przykuje wszystkich do interesów państwa, od którego będzie los ich zależał…”
„ … Na ewentualny zarzut, że dymisja starych urzędników obciąża znacznie skarb, mogę odpowiedzieć, że po pierwsze w zamian utraconej posady będą otrzymywali inną prywatną, przygotowaną dla nich wcześniej, po drugie zaś przypomnę, że w naszym posiadaniu będą pieniądze całego świata, a więc rząd nasz nie ma przyczyn liczenia się z kosztami”.
Zniósłszy poza tym prawo kasacji i wpoiwszy społeczeństwu „nieomylność” sędziów państwa żydowsko-masońskiego, będzie masoneria panowała bezwzględnym absolutyzmem, o którym tak się wyraża autor Protokółów: „Absolutyzm nasz będzie pod każdym względem konsekwentny, to też wola nasza w każdej jej decyzji będzie szanowana i wykonywana bezwzględnie: wola ta będzie ignorowała wszelkie szemranie, wszelkie niezadowolenie, tępiąc każdy ich przejaw czynny przy pomocy przykładnych kar”.
Specjalnym przepisem ujęto sposób sądzenia przestępstw politycznych: „Chcąc przestępców politycznych pozbawić nimbu dzielności, będziemy ich sadzali na ławie oskarżonych obok złodziei i zabójców, oraz innych brudnych i wstrętnych przestępców. Wówczas w umysłach ogółu zjednoczy się pojęcie takich przestępstw z haniebnością wszelkich innych. W wyniku wszystkie będą jednakowo pogardzane”. (Prot. XIX).
Tych kilka wyciągów niechaj starczy o sądownictwie żydowsko-masońskim.
W programie podboju świata przez żmiję syjońską mamy także arcyciekawą wzmiankę o policji i o służbie „denuncjatorskiej”. Masoneria kładzie nie tyle nacisk na policję urzędową, która służy tylko do załatwiania służalczych „formalności”, ile na zręcznie zorganizowane szeregi „podglądaczy”, „podsłuchiwaczy”— słowem: denuncjantów, Agenci rządu wolnomularskiego rozsiani będą po całem społeczeństwie, we wszystkich jego stanach i warstwach, i skrzętnie będą donosili władzom o wszelkich przejawach nieprawomyślności. Są to wszystko rzeczy, modne od pewnego czasu nie tylko w protokółach „mędrców syjonu”… Ależ oddajmy głos Protokółowi XVII:
„Będziemy wiedzieli o wszystkim bez pomocy policji urzędowej, która we formie, opracowanej przez nas dla gojów, przeszkadza rządom widzieć wiele rzeczy. Zgodnie z programem naszym, „trzecia część” poddanych naszych będzie śledziła pozostałe części w poczuciu obowiązku w myśl zasady służenia dobrowolnego państwu. W czasach tych zajęcie szpiega i denuncjanta nie będzie hańbiło. Przeciwnie nawet, — będzie chwalebne, lecz denuncjacje bezpodstawne będą surowo karane, by zapobiec szerzeniu się nadużyć w tym kierunku. Agenci nasi będą należeć zarówno do wyższych jak i do niższych klas społecznych. Będą tu również wydawcy, drukarze, księgarze, subiekci, robotnicy, stangreci lokaje i t. d. Policja podobna, nieprawna, nieupoważniona do jakiejkolwiek samowoli, a więc pozbawiona władzy, będzie tylko świadczyła i denuncjowała. Kontrola jej doniesień oraz ewentualne areszty będą zależne od grupy odpowiedzialnej kontrolerów do spraw policji. Aresztowań będzie dokonywał korpus żandarmerii oraz policja miejska. Osoba, która nie zawiadomi o czymś widzianym lub słyszanym z zakresu kwestyj politycznych, będzie pociągana do odpowiedzialności za ukrywanie przestępstwa, o ile da się to udowodnić”.
Oto! czyż wyznaczenia te nie przypominają nam nasze sanacyjne donosy, nasze kartoteki przeciwko duchowieństwu, działaczom katolickim i narodowym? Żywo mamy w pamięci tajne okólniki do osób „zaufanych” na Pomorzu w czasie ostatnich wyborów do Sejmu, a polecające „badać” nastroje i usposobienie duchowieństwa pomorskiego. Ustęp co dopiero z Prot. XVII przytoczony jest nam kluczem wystarczającym do wyświetlenia tych wszystkich posunięć.
Łącznie z rozdziałem o policji, stojącej pod wpływem masonerii można przypomnieć głośną swego czasu sprawę apoteozowania wolnomularstwa na urządzonym przez Min. Spraw Wewn. kursie dla wyższych oficerów policji, zimą 1927/28. Zrozumiemy lepiej to urzędowe uwielbianie wolnomularstwa, jeżeli sobie przypomnimy, co piszą Protokóły o stosunku policji do lóż masońskich. Czytamy tak w Prot. XV: „ …W liczbie członków lóż będą prawie wszyscy agenci policji narodowej i międzynarodowej, bowiem ich współpraca jest dla nas niezbędna, policja ma możność nie tylko załatwiania się po swojemu z opornymi, lecz również i ukrywania dzieł naszych, stwarzania przyczyn do niezadowoleń it. d.”
Wyznanie nadzwyczaj charakterystyczne dla naszych spraw polskich, prawda?
ks. Alojzy Kowalkowski
Pro Christo, Wiara i czyn, Organ młodych katolików, sierpień Rok VI, nr. 8, 1930.
12 sierpnia 2020 o 20:29
O Autorze:
Urodził się 16 września 1905 r. w Kartuzach. Był drugim dzieckiem Edmunda i Walerii z d. Pierzyńskiej, wnuczki Feliksa Pierzyńskiego – powstańca z 1863 roku.
Znaczny wpływ na jego osobowość wywarta atmosfera domu rodzinnego, z którego wyniósł żywe tradycje religijne i miłość do ojczyzny. Ojciec Alojzego był też malarzem wykonującym dla kościoła obrazy, złocenia i remonty. Wpływ na młodego Alojzego wywarł zapewne również jego stryj – ks. Antoni Kowalkowski- proboszcz w Rytlu, gdzie Alojzy spędzał okres wakacji, a może i bracia ojca – nauczyciele i zakonnik. Po ukończeniu szkoły powszechnej rozpoczął w 1915 r. naukę w ówczesnym progimnazjum w Kartuzach. Następnie w latach 1918-1924 uczęszczał do Gimnazjum im. Jana III Sobieskiego w Wejherowie. Tam należał do I Drużyny Harcerskiej im. Stefana Czarneckiego. a potem w II Drużynie im. Tadeusza Kościuszki był przybocznym. W 1923 r. wraz z Klemensem Ponka założył Drużynę Zuchów. W Kartuzach 9 stycznia 1919 r. uczestniczył w wielkim zjeździe kaszubskim, w którym wzięło udział 25 tys. Polaków, co wywarło na nim wielkie wrażenie. Egzamin dojrzałości zdał 16 czerwca 1924 r. i idąc za głosem powołania jeszcze tego samego roku wstąpił do Seminarium Duchownego w Pelplinie. Już wtedy obok zajęć związanych ze studiami. rozpoczął działalność publicystyczną będąc od 1926 r stałym współpracownikiem „Słowa Pomorskiego” i „Pro Christo”. Jak sam wspominał: Wstępując do Seminarium marzyło mi się wielkie kaznodziejstwo, ale rychło się przekonałem. Ze Bóg mi odmówi, tego daru. a dal inne talenty przemawianie in scriptis, również do licznych rzesz. Stąd nie nęciły mnie jakieś długie rozprawy naukowe przeznaczone dla wąskiego kręgu specjalistów Raczej popularyzacja tematów i zagadnień nauki, raczej redaktorskie przemawianie na łamach prasy codziennej na tematy wówczas aktualne. Interesował się bardzo Pomorzem i jego historią i w tym celu wakacje poświęcał na studiowanie materiałów w Archiwum Państwowym w Gdańsku oraz w tamtejszej Bibliotece Miejskiej. Święcenia kapłańskie przyjął ks. Alojzy 30 czerwca 1929 r. z rąk bpa Konstantyna Dominika. Zaś jego pierwszą pracą był wikariat w Kaszczorku pod Toruniem, gdzie pracował do 31 stycznia 1931 r. W międzyczasie 1 października 1930r. podjął studia na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Poznańskiego. Po przeniesieniu się do Poznania został kapelanem Bratniej Pomocy i aktywnym członkiem „Pax Romana”. Uczestniczył m.in. w Kongresie we Fryburgu (Szwajcaria). Tematem jego pracy magisterskiej była „Wojna Domowa” Samuela Twardowksiego licząca 360 stron maszynopisu praca jest chyba najpoważniejszym omówieniem tej polskiej epiki barokowej i jedyną dziś szansą poznania treści zaginionego rękopisu. 19 czerwca 1934 r. ks. Alojzy uzyskał dyplom mgr. filozofii. Po powrocie do Pelplina został wykładowcą w Collegium Marianum. Uczył języka polskiego i literatury polskiej w kl. VII i VIII Gimnazjum.
Tu naraził się ówczesnym władzom państwowym za głoszenie śmiałych i krytycznych poglądów w duchu Narodowej Demokracji publikowanych m.in. w „Pielgrzymie” i „Gońcu pomorskim”. W 1936 r. został usunięty ze szkoły i wysłany do parafii w Kiełpinach w dziekanacie Lidzbarskim. Miało mu to umożliwić ukończenie pracy doktorskiej o teatrze barokowym na Pomorzu. Niestety, wojna zniszczyła dzieło. Był kandydatem na redaktora naczelnego „Pielgrzyma”, jednak veto postawione przez bpa St. Okoniewskiego nie zezwoliło na tę pracę ks. Alojzego, jak również prawdopodobnie uratowało mu życie. Z dniem I lipca 1939 r. ks. Alojzy został kapelanem na m/s Piłsudski i w tym charakterze w chwili wybuchu II.wojny światowej znalazł się za granicą, nie podzielił więc tragicznego losu duchowieństwa pelplińskiego. Wojna zastała go w drodze z Nowego Yorku do Gdyni , pozostał więc w Anglii. Po wyokrętowaniu 2 października w Newcastle pozostał w parafii św. Wawrzyńca sprawując opiekę nad mieszkającymi tu Polakami. Z dniem I marca 1911, został powołany do Wojska Polskiego w charakterze kapelana lotnictwa, otrzymując stopień kapitana WP. Był kapelanem w Szkołach Pilotażu, Ośrodku Szkolenia Załóg Bombowych. a od lutego 1946 r, do 30 kwietnia 1947 roku zastępcą szefa Duszpasterstwa Polskich Sił Powietrznych w Anglii. Otrzymał m.in. War Medal. Defence Medal, Medal Lotniczy – dwukrotnie. W trakcie swego pobytu w Anglii nie zaniedbywał też pracy naukowej i pisania artykułów do polskich czasopism. Przygotowywał m.in. historię piśmiennictwa kaszubskiego od Mrongowiusza do Majkowskiego. Po powrocie do kraju przez miesiąc byl administratorem parafi Linia, a następnie powrócił do Collegium Marianum w Pelplinie. gdzie był nauczycielem polskiego i angielskiego do 1951 r. Jednocześnie do 1958 r. prowadził wykłady w Seminarium Duchownym z języka polskiego, a następnie z dziedziny bibliotekarstwa, będąc od 1952 r. aż do swej śmierci Kustoszem Biblioteki Seminaryjnej. Swą sumiennością, pracowitością, dokładnością oraz ukochaniem książki postawił ją na wysokim akademickim poziomie. Nie zaniedbywał przy tym pracy naukowej i publicystycznej. Najchętniej, jak wspomniano, pisywał krótkie artykuły na aktualne tematy, ‚choć spod jego pióra wyszło także kilka większych prac, m.in. o dziejach kartuskiego klasztoru czy o duszpasterstwie w Polskich Silach Powietrznych we Francji i Wlk. Brytanii. Bibliografia jego publikacji opracowana przez ks. Henryka Mrossa liczy ponad dwieście pozycji. W 1984 r. ks. Alojzy Kowalkowski został kanonikiem honorowym Kapituły Katedralnej Chelmińskiej.
Ksiądz Alojzy zmarł 14 marca 1986 r W Pelplinie, a pochowany został w rodzinnych Kartuzach, obok swych rodziców.