life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Józef Mackiewicz: Kolaboracja z wrogiem komunistycznym

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Władysław Gomułka w przemówieniu wygłoszonym 20 stycznia 1962, z okazji dwudziestej rocznicy powstania PPR, poddał retrospekcji czasy okupacji i wojny. M. in. wspomniał, że już „w początkach roku 1943 odbyły się dwa spotkania między przedstawicielami kierownictwa PPR i Delegatury”, celem nawiązania współpracy. Wprawdzie Gomułka utyskuje, że do współpracy wówczas nie doszło, wiemy jednak skądinąd że do kontaktów nieoficjalnych dochodziło później nieraz. A od roku 1944 począwszy, dochodzi już do jawnej kolaboracji z władzami sowieckimi i armią czerwoną.

Używamy słowa „kolaboracja” nie dla wysunięcia jakowegoś zarzutu, a dla ścisłego ustalenia stanu faktycznego. Współpraca bowiem z armią i kierownictwem ościennych władz na własnym terytorium, jest: kolaboracją. (Polski Słownik wyrazów obcych Lama, str. 322, nazwy te utożsamia.) Można by powiedzieć, że działanie aprobowane, lub wręcz nakazane przez legalny rząd i jego władze, nie może podpadać pod pojęcie: „kolaboracji z wrogiem”. Słusznie, oczywiście; ale tylko w odniesieniu do tych, którzy międzynarodowy komunizm za wroga nie uważają. Gdyż sam fakt posłuszeń­stwa władzom legalnym nie przesądza jeszcze sprawy. We Francji, właśnie legalny rząd Petaina uznany został za „kola­boranta z wrogiem”, a nieposłuszna mu garstka; początkowo ludzi prowadzonych przez De Gaulle’a, za wyrazicieli dążeń narodowych. Posłuch nakazom władz legalnych, jako zobowią­zująca norma postępowania, został też co najmniej zakwestionowany… orzecznictwem Trybunału Norymberskiego.

Powojenna literatura polrealistyczna usiłuje odwrócić sytuację, przez położenie nacisku na represje, aresztowania i likwidacje oddziałów AK przez władze sowieckie, potem gdy te oddziały wsparły armię czerwoną. Ma to przenieść punkt ciężkości na „zdradę sowiecką” i wystarczyć za alibi polityczne. Ten rodzaj komentarza wydaje się wszelako szczególnie niefortunny. Po pierwsze komuniści nikogo nie „zdradzają”, dopóki likwidują nie-komunistów. Zdradzali by do­piero swoją doktrynę, gdyby przejściową taktykę wobec niekomunistów obracali w uczciwy i rzetelny z nimi kompromis. Po drugie sam fakt represji komunistycznych względem kogoś, nie przesądza o jego postawie politycznej. Ofiarami represji padło też setki tysięcy najwierniejszych członków partii. Po trzecie wreszcie, komuniści mają zwyczaj likwidować wszystkich tych, którzy nie są im już potrzebni, a mogliby się stać zawadą w przyszłości. Represje względem AK należały do klasycznego wzoru, o którym wspominaliśmy od początku, likwidacji zbędnych już „poputczików”. Poputczik pochodzi od rosyjskiego zwrotu: „po puti” – po drodze, do celu oczywiście. Z chwilą gdy cel jest osiągnięty, czy za taki przez komunistów uważany, „poputczik” jest już niepotrzebny i może odejść jak murzyn, który zrobił swoje. Cała historia taktyki komunistycznej nie pozostawia pod tym względem żadnych złudzeń. A że ktoś nie chce znać tej historii, albo przy złudzeniach się upiera, tym lepiej dla komunistów. Pozwala im to bez końca tę samą taktykę powtarzać i, jak widzieliśmy, w razie nagłej potrzeby nawet „rehabilitować” już raz zlikwidowanych, aby zacząć od nowa. Nie inaczej postąpili z AK. Zajęli Polskę, cel osiągnęli, i byliby zdradzili swą doktrynę, gdyby teraz tą zdobyczą chcieli się dzielić ze swymi niekomunistycznymi kolaborantami. Przeciwnie, postąpili konsekwentnie likwidując ich, a gdy zaszła nowa taktyczna potrzeba w roku 1956, pośpieszyli z ich „rehabilitacją”.

To też organ młodych komunistów, „Poprostu”, logicznie oburzył się w r. 1957 na wysunięty zarzut „reakcyjności AK”:

„Wiadomo jest powszechnie, że na terenie Wołynia walczyła w latach 1943-44 27 dywizja AK, na Podolu zaś oddziały mjr. ,Tamy” i kapitana ,Trzcianickiego”. Zarówno 27 dywizja Armii Krajowej, licząca 6.500 żołnierzy i oficerów, jak i oddziały podolskie współpracowały ściśle z oddziałami partyzantów radzieckich, później zaś z Armią Czerwoną. Świadczy o tym m. in. komunikat radia moskiewskiego z dnia 19. III. 1944 roku, mówiący o współpracy oddziałów AK i jednostek Armii Czerwonej podczas wyzwalania miasta Równe. W pierwszej dekadzie kwietnia 1944 oddziały 27 dywizji nawiązały ścisły kontakt z Armią Czerwoną na terenie powiatów ostrogskiego i zdołbunowskiego. ,Dowódcy sowieccy stwierdzają, że wszędzie otrzymywali pomoc i wyrażają uznanie dla postawy bojowej i dowództwa AK’ – pisał 13.IV.1944 Biuletyn Informacyjny, organ Biura Informacji i Propagandy KG AK. W tym samym czasie inne ugrupo­wania Dywizji Wołyńskiej zdobyły stację kolejową Stare Koszary, leżącą na linii Kowel-Luboml. W bitwie o Stare Koszary uczestniczył także oddział radziecki, którego dowódca zwrócił się do komendanta AK z propozycją współpracy. O innych, wcześniejszych w czasie przejawach współ­pracy oddziałów 27 z partyzantką radziecką pisze w swych wspomnieniach b. żołnierz tej dywizji, a obecnie major Wojska Polskiego Józef Czerwiński (patrz „Za Wolność i Lud”, nr.,6, 1956). Z armią i partyzantką radziecką współpracował również działający na Wołyniu i Polesiu oddział leśny mjr. Satanowskiego. Zarówno oddział Satanowskiego, jak i większość żołnierzy i oficerów 27 dywizji zasili później Armię Wojska Polskiego… Cynicznie fałszuje się historię imputując polskim partyzantom reakcyjność… Czas już ostatecznie skończyć z fałszowaniem dziejów II Wojny światowej.” ­(„Poprostu”, nr.23/437, z 9.6.1957.)

Przyznam, że w tym wypadku, podzielam całkowicie końcowe zdanie w artykule młodych komunistów. Najintensywniej bodaj rozwinęło się współpracownictwo AK z bolszewikami, w rejonie wspomnianego już Kowla, ale też Lublina, gdzie według pewnych relacji, AK wspomagała bolszewików w zdobyciu 18 miejscowości, wg. innych przyczyniła się nawet do zachwiania niemieckiego frontu za Bugiem, za co pewna ilość akowców odznaczona została sowiec­kimi orderami.

Oficer brytyjski Solly-Flood, w swym szkicu zamieszczonym w „Blackwoods Magazine”, opisując pobyt misji brytyjskiej przy AK w zimie 1944/45, cytuje słowa gen. Okulickiego, że „Polacy jak mogli tak wspierali armię rosyjską”… Płk. Leon Mitkiewicz, zastępca szefa sztabu przy dowództwie alianckim, w swej pracy ogłoszonej w nr. 1 „Zeszytów historycznych” (wyd. „Kultury” paryskiej, 1961), podkreśla „lojalną i aktywną pomoc, jaką AK dawała i daje sowieckim wojskom…” Zresztą wszystkie źródła historyczne fakt ten potwierdzają.

Może szczególną wymowę posiada pietyzm, z jakim się wspomina współdziałanie AK z Armią Czerwoną przy zdobywaniu Wilna i Lwowa. (Nawiasem mówiąc, militarne znacze­nie tego współdziałania jest wyolbrzymione.) To jest tych miast, do których Sowiety nie wyrzekły się nigdy pretensji formalnych, i które po „oswobodzeniu” pozostały zgoła poza granicami nawet Polski Ludowej. Akcja na Wilno rozpoczęła się 7 lipca 1944; poprzedziło ją porozumienie zawarte we wsi Praciaty pomiędzy dowództwem AK i sowieckim.

„Nawet sowiecki dowódca przyznaje w swych wspomnieniach, że wnet potem AK uderzyła na garnizon niemiecki w Zodziszkach… Armia czerwona korzystała z ich pomocy w ciężkich walkach o Wilno, ale gdy tylko Niemcy zostali pobici, dywizje sowieckie otoczyły oddziały AK, rozbroiły je i tych co nie zdążyli uciec, wywieziono do łagrów.” („Ostatnie Wiadomości”, Mannheim, 9.7.1961.)

„7 lipca 1944 oddziały AK uderzyły na Wilno i odegrały w zdobyciu miasta decydującą rolę, za co uzyskały naj­wyższe pochwały armii sowieckiej.” – („Dziennik Polski”, Londyn, 3.9.1949.)

„Wilk-Krzyżanowski… dysponował znacznymi siłami AK, które współdziałały z wojskami sowieckimi, m. in. wydatnie dopomagając im do zdobycia Wilna.” – („Dz. Pol.” 1. 6. 1957.)

Wybitny komunista polski Jerzy Putrament, wkraczając z oddziałem Berlinga w lipcu 1944 do Wilna, tak opisuje spotkanie z akowcami:

„Jest cicho w umarłej ulicy. Mówimy jednocześnie, my i oni:

- Aka?

- Berlingowcy?

- Pierwsza Armia! – poprawiamy.

Znowu milcząc podajemy sobie ręce.” – („Pół wieku”, „Przegl. Kultur.”, Warszawa, 25. 1. 1962.)

Dnia 23 lipca 1944 rozpoczęły się walki o Lwów. Oddziały AK (5 D.P. i 14 p. uł.) wspierają czołgi sowieckie w akcji i pomagają w zdobyciu miasta. Potem władze sowieckie rozkazują im włączyć się do armii Berlinga. – W londyńskim „Dzienniku Polskim” z 31.7.1961 znajdujemy następującą wypowiedź jednego z b. akowców, w polemice na temat stosunku do armii Berlinga:

„… jeśli b. żołnierzy z armii Berlinga mielibyśmy uznać za zdrajców ojczyzny, to ciekaw jestem jak p… ukarałby tych spośród nas, którzyśmy całym sercem pomagali ,zdrajcom’?”

W ten sposób można by cytować stronicami. Z tej kolaboracyjnej wobec Sowietуw postawy, wyłamały się jedynie niezależne od AK tzw. „Narodowe Siły Zbrojne” (NSZ). Podziemna agencja prasowa str. ludowego „Wieś” pisze o tym w kwietniu 1944:

„Wzywanie do zakazu współdziałania z wojskami sowieckimi jest niezgodne z rozkazami Komendanta sił zbroj­nych w kraju. Jest to wyraźne szkodnictwo.”

Podziemny organ ludowy „Żywią i bronią”, pisze w tym samym czasie:

„Powtarzamy, że owe zbrodnie bratobójcze na oddziałach PPR-owskie,i Armii Ludowej, będą najhaniebniejszą plamą w historii walk narodu o wolność… Nigdy broń Batalionów Chłopskich i AK nie zwróciła się przeciw żołnierzowi komunistycznych oddziałów bojowych!”

Nie zmienia niczego w tej konsekwentnej pozycji i powstanie warszawskie z sierpnia 1944, z którego propaganda radziecka czyni szczytowy przykład rzekomo antysowieckiego posunięcia. Albowiem powstanie warszawskie pomyślane za­sadniczo w słusznym celu wyprzedzenia Armii Czerwonej w zajęciu stolicy Polski, nie miało zamiaru bronić jej przed bolszewikami, lecz odwrotnie, powitać ich jako sojusznikуw; w myśl instrukcji dowództwa AK z listopada 1943, o „ujawnieniu się i wystąpieniu wobec wkraczającej armii rosyjskiej w roli gospodarza”. I oto ten tylko zamiar, w niczym nie naruszający postawy kolaboracji, wystarczył aby Sowiety uznały go za „zbrodniczy”. To stanowisko sowieckie potwierdził Gomułka we wspomnianej wyżej mowie, natrząsając się nad dowództwem AK, że ośmieliło się do takiej roli „gospo­darza” pretendować! To znaczy, że gospodarzami w Polsce mogą być tylko komuniści. Obowiązkiem AK było komunistom do tego dopomóc, ale nie samej pchać się do władzy. Trudno o bardziej jawne otwarcie kart; wtedy i teraz.

Józef Mackiewicz

jozefmackiewicz


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , , , , , , , , ,

Podobne wpisy:

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

2 Komentarzy

  1. Józef Mackiewicz ur. 1902 w Petersburgu, zm. 1985 w Monachium; pisarz, reporter, publicysta. Brat S. Cat-Mackiewicza. Od 1907 mieszkał w Wilnie. Brał udział jako ochotnik w wojnie 1920. Studiował nauki przyrodnicze na UW. W czasie okupacji opublikował w wileńskiej prasie kilka artykułów, które uznano za świadectwa kolaboracji. Podziemny sąd skazał go za to na karę śmierci, wyroku nie zdołano jednak wykonać. Ocena tego faktu do dziś jest przedmiotem gorących sporów i polemik. W 1943 brał udział, jako polski świadek w ekshumacji grobów katyńskich. W 1944 przedostał się do Krakowa, skąd w 1945 wyjechał do Włoch, potem do Anglii. Od 1955 zamieszkał w Monachium.

    Debiutował zbiorem opowiadań 16-go między trzecią a siódmą (1936). Następnie ogłosił m.in. powieści: Droga donikąd (1955), Karierowicz (1955), Kontra (1957), Sprawa pułkownika Miasojedowa (1964), Nie trzeba głośno mówić (1969); reportaże i artykuły publicystyczne Bunt rojstów (1938), Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów (1948), Watykan w cieniu czerwonej gwiazdy (1975), Fakty, przyroda i ludzie (1984). Już po śmierci Mackiewicza ukazał się wybór publicystyki Gdybym był chamem. Antologia (1987).

    W pisarstwie Mackiewicza dominują dwa motywy, którym pisarz był zawsze wierny i które artykułował dobitnie. Motyw pierwszy to żywiołowy antykomunizm. Dla M. komunizm to zło absolutne, a wiara, że można go reformować czy obłaskawiać jest naiwnością, natomiast jakakolwiek współpraca z nim to zbrodnia. By myśl tę mocniej wyeksponować, Mackiewicz był w swoim pisarstwie świadomie stronniczy, nie cofał się przed przejaskrawieniem, wplataniem w obręb powieści całych obszernych partii dywagacji historiozoficznych i namiętnej publicystyki, co niekiedy rozsadzało ramy fabularne jego utworów, obniżające ich rangę artystyczną. Ze szczególną konsekwencją tropił wszelkie przejawy współpracy z komunistami; wobec wszystkich, którzy taką współpracę podjęli, przyjmował postawę bezwzględnego oskarżyciela. Motyw drugi to głęboka więź i poczucie solidarności z narodami wschodniej Europy, które wyjątkowo brutalnie i tragicznie zostały doświadczone przez historię XX wieku. W imię tej właśnie solidarności Mackiewicz nie cofał się przed atakowaniem największych autorytetów, płacąc za to zupełnym osamotnieniem.

  2. Trzeba rozdzielić ocenę działania szeregowca i oficera. Rzadko który przeciętny człowiek posiada jakąkolwiek świadomość polityczną. Przed wojną, w czasach masowego analfabetyzmu, po prostu w ciemno wykonywało się rozkazy. Co innego kadra oficerska. Wykształceni ludzie, z horyzontami, powinni potrafić analizować i wyciągać wnioski. Zdecydowanie zabrakło tej umiejętności, szczególnie pod koniec wojny. Jedynym usprawiedliwieniem mogłaby być domniemana agenturalność całej AK. Ciekawa teza z wywiadu z prof. Wieczorkiewiczem, wrzuciliście go wczoraj.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*