Pojęcie „fast food” zna chyba każdy. Jego odpowiednikiem w dziedzinie odzieży jest „fast fashion”, czyli szybko przemijająca moda, która generuje szkodliwe nawyki i kupowanie kolejnych ubrań. Jej agregatorami są tzw. sieciówki, potrafiące „rzucać” na rynek po kilkanaście kolekcji rocznie.
Według opracowania przygotowanego na zlecenie Parlamentu Europejskiego co roku na wysypiska lub do atmosfery trafia 85 proc. wyprodukowanej odzieży. Chemia wykorzystywana do produkcji ubrań trafia do wody, gleby, powietrza i naszych organizmów. W Bangladeszu, ósmym najludniejszym państwie świata i prawdziwym zagłębiu fabryk odzieży, trzy rzeki przepływające przez ten kraj zostały uznane za „biologicznie martwe” – praktycznie nie zawierają tlenu. To efekt pozbywania się ścieków w najprostszy i najtańszy sposób. Nie lepiej jest w takich państwach jak Indie, Pakistan, Wietnam i Etiopia, gdzie fabryki tekstyliów stanowią główne źródło skażenia wody i gleby.
Liczba syntetycznych związków wykorzystywanych przez branżę tekstylną szacowana jest na 8 tysięcy. Wiele – o ile nie większość – z nich ma działanie toksyczne. Na liście najbardziej rozpowszechnionych substancji znajdują się:
1) formaldehyd – który zapobiega marszczeniu tkanin i nadaje im gładkość, ale wywołuje reakcje alergiczne, a przy długotrwałym narażeniu może sprzyjać rozwojowi nowotworów;
2) barwniki azowe – stosowane do farbowania tkanin, rozpadają się do związków o działaniu prawdopodobnie rakotwórczym;
3) ftalany – obecne głównie w nadrukach na ubraniach, zaburzają gospodarkę hormonalną;
4) PFC (perfluorowęglowodory) – zapewniają wodoodporność, ale mogą być szkodliwe dla układu rozrodczego;
5) NPE (etoksylowane nonylofenole) – występują nawet w dwóch trzecich ubrań, mogą przyczyniać się do rozwoju bezpłodności i nowotworów piersi.
Do wyprodukowania jednego bawełnianego T-shirtu trzeba zużyć ok. 2700 litrów wody. Tyle przeciętny człowiek wypiłby przez 1350 dni (czyli ok. dwa litry dziennie). Na dodatek, by koszulka miała odpowiedni fason, kolor i fakturę, musi wchłonąć ok. 100 ml chemikaliów nieobojętnych dla zdrowia. Para dżinsów kosztuje środowisko blisko 14 tys. litrów wody. To 19 lat dostępu do pitnej wody dla jednego człowieka. Czy może zatem dziwić imigracja do Europy np. z Bangladeszu?
Kapitalizm, globalizm i konsumpcjonizm niszczą środowisko oraz generują masową imigrację.
Na podstawie: interia.pl/nacjonalista.pl
17 lipca 2020 o 09:20
Szokują ilości wody potrzebne do produkcji. Azję ratuje pora deszczowa, gorzej z Afryką.
Zaminować Morze Śródziemne i ściśle kontrolować loty. Pieszo nie dojdą.
17 lipca 2020 o 10:24
Trzeba przyjąć do wiadomości, że ceną za „dobrobyt” i „zachodni styl życia” (tu Vikernes ma rację) jest degradacja wielu obszarów i generowanie stamtąd imigracji do Europy.
„Ktokolwiek krytykuje kapitalizm, jednocześnie aprobując imigrację, której pierwszą ofiarą jest jego własna klasa robotnicza, powinien się lepiej zamknąć. Ktokolwiek krytykuje imigrację, jednocześnie milcząc na temat kapitalizmu, powinien zrobić to samo.”
(Alain de Benoist)
17 lipca 2020 o 17:39
„Tragiczne warunki pracy, toksyczne materiały, zatruwanie środowiska i plaga kopiowania – to tylko niektóre aspekty branży fast fashion, która z roku na rok osiąga coraz większe zyski finansowe. Naukowcy dodają do tej listy jeszcze jeden negatywny czynnik: oddziaływanie na naszą psychikę.
Fast fashion to mechanizm, który napędza i umacnia proces uzależnienia. Tanie i łatwo dostępne produkty dostarczają szybkiej dawki przyjemności. Podnoszą samoocenę i sprawiają, że czujemy się na bieżąco z trendami, a przez to poprawia się nasze samopoczucie.”
https://www.f5.pl/fashion/depresja-uzaleznienie-puste-konto-jak-fast-fashion-wplywa-na-nasza-psychike