Faszyzm italski nie jest bynajmniej jakąś teorią czy doktryną. Jest to kierunek na wskroś empiryczny. Kto pragnąłby określić go wedle istniejących teorii politycznych czy socjologicznych, znajdzie w nim dużo sprzeczności, o których usunięcie faszyzm bynajmniej się nie stara. Ponieważ jednak zjawiska polityczne i socjologiczne określamy pewnymi ogólnie przyjętymi pojęciami i teoriami, przeto pragnąc się dostać do istoty faszyzmu, nie możemy tego uczynić inaczej, jak tylko przez zestawienie i porównanie go z takimi pojęciami i teoriami, jak liberalizm, demokracja, socjalizm i t. d.
Ale i z tymi kierunkami politycznymi, które swoje programy opierają na nauce w nowożytnym tego słowa znaczeniu, nie chce mieć faszyzm nic wspólnego. Odrzuca więc materializm dziejowy Marksowskiego bolszewizmu, odrzuca determinizm. Ale gdy bolszewicy uprzedzają dziejowy rozwój, stosując gwałt, faszyzm nie może się powstrzymać od wyrażenia sympatii dla niego. Tak samo zobaczymy, że ci przeciwnicy determinizmu dziwne mają pojęcie o wolności.
Przytoczyliśmy cechy negatywne faszyzmu. Co w nim jednak jest pozytywnego? Katechizm dla związku młodzieży i dzieci faszystowskich uczy, że Bogiem Włochów jest Naród, a Carta del Lavoro z 21 kwietnia 1927 r. określa Naród, jako moralną, polityczną i gospodarczą jedność; która się w państwie faszystowskim w zupełności urzeczywistnia. Bóg faszyzmu przeto – to Bóg tylko italski, z monoteizmu sprowadza faszyzm swoje stronnictwo do monolatrii. Mussolini, jak prorok Ezdrasz, może zwrócić się do italskiego Jehowy ze słowami: „Tyś dla nas stworzył ten pierwszy świat, pozostałe zaś narody, pochodzące od Adama, uważałeś za nic – za ślinę, za krople, spływające z wiadra, miałeś ich obfitość… Jeśli zaś dla nas stworzyłeś ten świat, dlaczego nie posiadamy tego świata”? Dziwna ironia. Faszyzm wydał wojnę walce klas, ale sam przez swój skrajny nacjonalizm staje na stanowisku walki narodów. Stąd płynie jego wstręt do Ligi Narodów i jego niechęć do międzynarodowej współpracy, ale też tutaj szukać należy źródła niebezpieczeństwa, które grozi Włochom na polu gospodarczym. W dzisiejszym stanie gospodarstwa światowego samowystarczalność ekonomiczna jest iluzją. Uchronić może nacjonalistyczne państwo od katastrofy tylko ekspansja, a więc wojna.
Czytając tę mowę Mussoliniego, doznajemy dziwnego, wstrząsającego wrażenia. Prawie dosłownie tak samo mówi Wielki Inkwizytor w Dostojewskiego „Braciach Karamazow” do Chrystusa: „Czy Ty wiesz, że miną wieki i ludzkości ustami swej nauki i mądrości, iż nie ma zbrodni, a przeto i grzechu nie ma, lecz są tylko głodni. – Nakarm nas i dopiero wtedy żądaj od nas cnoty ! – oto, co wypiszą na swych sztandarach, które podniosą przeciwko Tobie i którymi kościół Twój zburzą ….. I żadna nauka nie da im chleba, dopokąd wolnymi pozostaną. Lecz skończy się na tym, że wolność swą u stóp naszych złożą i rzekną do nas: Niewolnikami nas raczej uczyńcie, lecz nakarmcie nas! Sami wreszcie pojmą, że wolność i chleb dla wszystkich do sytości – nawet pomyśleć się razem nie dadzą, bo nigdy, przenigdy, podzielić ich pomiędzy siebie sprawiedliwie nie potrafią! Przekonają się także, że wolnymi stać się nigdy nie potrafią dlatego, iż słabi są, nędzni, pełni wad i buntownicy.
Jeżeli przez politykę rozumieć będziemy działalność, którą się rozwija dla zdobycia i utrzymania władzy, to działalność faszystowska wyczerpuje się prawie zupełnie w działalności politycznej. Żeby to uznać, trzeba pamiętać, że całe gospodarstwo, cała oświata poddane zostały państwu, a więc wedle wyobrażeń faszystowskich, polityce.
Powyższe uwagi niech służą za uzasadnienie mojego poglądu na istotę faszyzmu. Faszyzm podjął się rozwiązania dwóch kwestii: walki klas i parlamentaryzmu. Żadnej z tych kwestii nie rozwiązał, a tylko usunął je na bok, po prostu je zignorował. Kwestii walki klas nie rozwiązał, bo przesunięcie punktu ciężkości ze sprawy podziału dóbr na sprawę produkcji nie usuwa przecież z widowni świata tej pierwszej. Państwo rozstrzyga konflikty między pracodawcami a robotnikami. Jeżeli pierwsi czynią ustępstwa na rzecz drugich, to każą sobie płacić za to państwu w podatkach i cłach, to zaś czyni przemysł italski coraz mniej zdolnym do eksportu, coraz bardziej ogranicza Italię do samowystarczalności, a w konsekwencji pcha do terytorialnej ekspansji. Jakże się ma sprawa z kwestią parlamentaryzmu?
W tych kwestiach przeto Europa nie wiele może się nauczyć od faszyzmu. Pod groźnym, głośnym i imponującym wielu gestem faszystowskim, kryją się prawdziwe niebezpieczeństwa. Absolutyzm faszystowski, jak każdy absolutyzm, jest niebezpiecznym z obydwóch stron. Po stronie rządzących wiedzie do rządów kliki. Po stronie rządzonych zaś do degeneracji. Nacjonalizm jest drugim niebezpieczeństwem. Reformy, które zaprowadza Mussolini, nie powinny łudzić, Każdy nacjonalizm jest demagogią, budzi namiętności, pewien, że potrafi je opanować. I rzeczywiście, dopóki faszyzmowi towarzyszyć będzie sukces, niebezpieczeństwa te będą utajone. Ale pierwsza klęska wydobędzie je na wierzch, a wówczas biada państwu, które gra tak wysokimi stawkami.
Czy Mussoliniemu uda się to wychowanie narodu? Zależeć to będzie tego, czy namiętności nacjonalistyczne, które rozżarzył, nie zmuszą go pierwej do wojny. Braknie wówczas czasu na to wychowanie.
Będziemy się starali określić dzisiejszy ustrój państwowy Italii, już teraz jednak podnieść musimy, że mimo wszelkich braków, nadużyć, ciemięstwa, faszyzm przedstawia niesłychaną siłę, bo siłę entuzjazmu. Można przez niego dokonać cudów. Powiedzmy jednak od razu, że entuzjazm jest siłą krótko trwałą. W każdym razie gaśnie z chwilą śmierci tego, który jest jego źródłem. Co potem, o to entuzjaści nie pytają.
Czytając konstytucje państw europejskich, włącznie z najmłodszymi, jesteśmy wprost zdumieni. Od czasów rewolucji francuskiej nic się w zasadach, w filozoficznym ugruntowaniu, w podstawowych instytucjach nie zmieniło. Cokolwiek by się powiedziało, jest niezbitą prawdą, że do dziś dnia żyjemy ze spadku, który zostawił coraz bardziej zmąconej Europie Rousseau. Tysiąc razy wykazano fikcyjność i szkodliwość jego teorii o volonté générale, a jednak potęga jej była i jest tak wielką, że wpływ jej jest nienaruszony. Co ta teoria oznacza?
Przyczyną choroby przeto, z powodu której więdnie dzisiejsze Państwo, jest brak tradycji i autorytetu. Oparcie go na mycie o volonté générale jest budową wzniesioną na ruchomym, niestałym gruncie. W demokracji wszystko zależy od przywódców, od ich talentu i czystości charakteru, ale szkoły takich przywódców nie ma. O powodzeniu przeto decyduje przypadek.
Bolszewizm i faszyzm są w tym właśnie zgodne, że usunęły zasadę większości, a usunęły ją w ten sposób, że nie należących do partii komunistycznej względnie faszystowskiej wyrzuciły po prostu poza Państwo. W Rosji wybito wszystkich tak z w. burżujów, a chociaż Państwo bolszewickie ma tytuł Państwa robotników i włościan, to jednali przez dziesiątki wyrafinowanych sposobów uczyniono z włościan obywateli drugiej klasy. Rosja jest więc Państwem komunistycznych robotników, zorganizowanych hierarchicznie, poza którymi są już tylko niewolnicy. Jakże jest w Italii? Carta del Lavoro mówi o kooperatywnym Państwie, ale do zawodowych związków, uregulowanych ustawą z 3 kwietnia 1926 mogą należeć tylko ci, których polityczne zachowanie pod względem narodowym jest w sposób określony statutami wykazane. Wszyscy inni z odnośnego zawodu podlegają zarządzeniom związku, chociaż do niego nie należą. Tak w Rosji przeto, jak i w Italii, osiągnięto szczyt volonté générale, nie popełniając niekonsekwencji przez przyjęcie zasady większości. Osiągnięto to w sposób zaiste dziwnie prosty: zredukowano naród do jednej partii. Wszyscy, którzy znajdują się poza partią, do narodu nie należą. W Rosji, w której bolszewicy uważają się za awangardę całej ludzkości, a nie tylko narodu rosyjskiego, owa redukcja nie ma zabarwienia narodowego, chociaż w gruncie rzeczy nią jest. W Italii natomiast art. I Carta del Lavoro wyraźnie stwierdza, że naród italski znajduje „swoje zupełne urzeczywistnienie” w Państwie faszystowskim. Wynika z tego, że to, co jest poza faszyzmem, nie jest narodowym. Jest to teoria każdego nacjonalizmu, ale nowym jest to, że w Italii stała się ona faktem, stała się rzeczywistością, z łona narodu bowiem w taki czy inny sposób usunięto nieprawomyślnych, a że naród to Państwo, więc pozbawiono ich praw politycznych.
Co do mnie, to odróżniam – o ile idzie o trwałość – Mussoliniego od faszyzmu. Mussolini może zachować swą władzę do końca swego życia, bo mu ją zachowa jego urok, jego charisma. Ale faszyzm nie utrzyma się, jeżeli nie znajdą w nim zastosowania owe trzy elementy, o których na wstępie mówiłem. Jedno jest jednak dla mnie pewne: urok, który wywiera wyjątkowy człowiek, jest właśnie tylko wyjątkiem. Naśladownictwo nie zastąpi nigdy oryginału.
Jeśli tak jest, to jaką istotę ma prąd, który w innych państwach nosi nazwę faszyzmu, a które nie mają swojego rodzimego Mussoliniego. Muszą te objawy w różnych państwach mieć coś wspólnego, a do italskiego faszyzmu zbliżonego, jeżeli chętnie posługują się nazwą zrodzoną w Italii. Wspólną jest przede wszystkim przyczyna, wywołująca te prądy, jest nią upadek parlamentaryzmu. Wspólnym jest także środek, którym się ten prąd posługuje, a którym jest nacjonalizm. Upadek parlamentaryzmu wiedzie z konieczności do takiej lub innej dyktatury. Nacjonalizm zaś okazuje się jedynym sposobem rozbudzenia szerokich warstw, wobec tego, że nie nadeszły jeszcze czasy pomyślne dla religijnego apostolstwa, a bolszewizm jest właśnie tym wrogiem, którego owe prądy pragną zwalczyć. Przypatrzmy się bliżej tym różnonarodowym faszyzmom. Uczynimy to jednak nie na tle historycznego przedstawienia odnośnych procesów w różnych państwach, ale na tle pewnych ogólnych uwag.
Najfatalniejszym błędem jest apoteoza gwałtu, ocenianie wartości polityki tylko wedle skutku, bez względu na jej stosunek do moralności. „Czysta” polityka, tj. polityka nie licząca się z moralnością, jest tylko myślową izolacją. W życiu nie ma takiej izolacji. Polityk musi się liczyć z wszystkimi czynnikami składającymi się na życie związku społecznego. „Czysta” polityka, t. j. polityka uprawiana bez względu na moralność, mogłaby się udać tylko w społeczeństwie nie posiadającym moralności. Wszędzie indziej musi być polityką złą, bo nie liczyłaby się z jednym z najpotężniejszych czynników życia narodowego, jakim jest właśnie moralność. To też najpoważniejsze wątpliwości budzić musi wznowiony kult Macchiavelli’ego przede wszystkim w Italii. Referat Helmuta Franke’go o faszyzmie niemieckim (w „Internationaler Faschismus”, herausgegeben von Dr. Carl Landauer und Dr. Hans Honegger, Karlsruhe 1928) pozostawia wrażenie uwielbienia dla gwałtu czyli – jak zdaje się za Spenglerem w Niemczech się mówi – krwi, instynktu, nie hamowanych rozumem popędów.
Rozglądając się po Europie z tego punktu widzenia, który nas tu interesuje, zadajemy sobie ciągle pytanie, czy to szukanie nowych dróg, którym jest wedle naszego zdania faszyzm, zakończy się znalezieniem tej nowej drogi. W ojczyźnie faszyzmu, w Italii, nie rozwiązano ani ekonomicznego problemu rozdziału dóbr, ani problemu politycznego większości, na którym polega parlamentaryzm, ani wreszcie problemu społecznego walki klas. Faszyzm italski ignoruje po prostu te kwestie. Pozostaje reforma polegająca na ustroju korporatywnym. Ale wedle mojego zdania nie może spełnić swojego zadania, bo nie daje zawodom tak zorganizowanym prawdziwego samorządu, a jest tylko nową, dalszą, szerszą formą organizowania narodu przez rząd i dla rządu.
Przedkładając parlamentowi ustawę o prawnym uregulowaniu stosunków pracy (Disciplina giuridica dei rapporti collettivi del lavoro z dnia 3 kwietnia 1926, l. 363), mówił minister Rocco: „Państwo nie jest niczym innym, jak społeczeństwem w jego wspólnych przejawach organizacyjnych, życiowych, gdyż wszelka organizacja – to właśnie życie…. Po raz pierwszy masy wchodzą w głąb organizacji państwa i narodu, nie w formie gwałtu, wyrazu niezadowolenia, lecz pełne spokoju i wewnętrznej satysfakcji, z otwartego im miejsca. Wchodzenie owo nie jest przejawem chęci zniszczenia więzi państwowej, lecz odwrotnie, dążnością ku jej wzmocnieniu, ofiarowaniu państwu przez szerokie rzesze najlepszych sił, w zamian otrzymanych ze strony państwa w jak najszerszym zakresie, opieki i uznania…. Po raz pierwszy dziś, masy znajdą w nowej ustawie słuszną opiekę i obronę swych potrzeb materialnych i moralnych, gwarancję wyszkolenia i wychowania, bez potrzeby stawania się w zamian ślepym narzędziem walki o władzę polityczną. Wyrwanie szerokich mas z pod wpływu demagogów, zwrócenie im swobody myślenia, zgodnie z wewnętrznym przekonaniem i zupełne oddzielenie spraw samoobrony syndykalnej i politycznej – oto stanowcze następstwa nowej ustawy.
Uważam za trafną jednolitość terytorialnej administracji publicznej, przy czym podnoszę, że najniższa jednostka, t. j. gmina, ma specjalne stanowisko. O ile więc idzie o samorządowe zorganizowanie społeczeństwa, to ono powinno pójść w kierunku organizacji zawodów. Należy się tylko porozumieć co do istoty samorządu. Jeżeli ma on pomnożyć siły państwowe, wychować obywateli do życia publicznego, wyrwać ich z pod władzy demagogów, – jak to właśnie minister Rocce mówił, — to organizacja samorządowa musi
I° wykonywać administrację publiczną w granicach oznaczonych ustawą, a nie być ograniczoną tylko do tych działań, które mogą być podjęte także i przez związki dobrowolne,
2° musi sprawować tę administrację publiczną tak, aby sprawujący ją mieli poczucie pełnej odpowiedzialności, a więc musi być niezależną od rządu, wreszcie w konsekwencji tej ostatniej cechy
3° kontrolę nad jej działalnością wykonywać muszą sądy administracyjne, a nie władze rządowe. Jeżeli organizacja nie ma tych cech, wówczas nie jest samorządową, ale jest w pewien sposób (nie przez nominację rządową) ustanowionym organem rządowym. Czy faszystowska disciplina giuridica ma te cechy?
Faszystowskie organizacje zawodowe są zorganizowane hierarchicznie. Istnieją federacje kilku związków i konfederacje kilku federacji (art. 6). Federacje i konfederacje mają władzę dyscyplinarną nad poszczególnymi członkami tych związków. U szczytu stoi ministerstwo korporacji powołane do życia dekretem z dnia 2 lipca 1926 l. 113I. Cała ta hierarchiczność jest najzupełniej sprzeczną z istotą samorządu, który w każdej swej kondygnacji (mamy na myśli większy lub mniejszy obszar) musi być zupełnie niezależny tak od rządu, jak i od jakiejkolwiek innej organizacji samorządowej, jakiegokolwiek byłaby ona rzędu. Zawisłość organizacji od rządu czyni ją organem rządowym, a więc pozbawia samorządu. Hierarchiczność zaś organizacji czyni z nich drugi rząd państwowy, chyba że u szczytu znajduje się minister, jak to właśnie ma miejsce w Italii, ale też wówczas organizacje stają się znowu tylko pewnego rodzaju organem rządowym.
Nawiasem podnosimy, że przyznanie trybunałom pracy prawa ustanawiania nowych warunków pracy jest jednym z objawów zerwania z liberalnym systemem gospodarczym. Wprowadza to sprawę na niezmiernie dzisiaj ważne pole dyskusji o roli państwa w gospodarstwie. Faszyzm każe państwu ująć gospodarstwo w swoje ręce. Czy ten eksperyment w państwie, które nie jest samowystarczalnym, się uda, jest więcej, niż wątpliwym.
Giovanni Papini w swoim „Il creposcolo dei Fiiosofi” (str. 56) mówi, że w słowie „Romantyzm” jest coś nieokreślonego, ale tam, gdzie idzie o wielkie fenomeny, o potężne ruchy, nic nie jest więcej precyzyjnym, niż właśnie nieokreślone słowo. Oddaje to stan literatury w kwestii, czym jest romantyzm, a literatura ta jest naprawdę wielka i zwiększa się poważnie z każdym rokiem. Jesteśmy przekonani, że nawet wówczas, gdy literatura o faszyzmie dojdzie do rozmiarów literatury o romantyzmie, będzie można o pierwszym powiedzieć to, co Papini powiedział o drugim. Jednak mimo tej nieokreśloności podobieństwa między tymi dwoma potężnymi prądami narzucają się tak silnie, że zbadanie ich wzajemnego stosunku do siebie wydaje się koniecznym dla każdego, kto w współczesnych ideologiach pragnie się zorientować.
Mimo wszystkich różnic w określeniach romantyzmu i w ocenie jego dziejowej roli, określenia te mają przecież jedno wspólne. Wedle wszystkich źródłem romantyzmu jest uczucie, fantazja, intuicja. Jakkolwiekby więc ktoś rozumiał romantyzm, musi go uznać za przeciwieństwo racjonalizmu, za przeciwieństwo mechanicznego, atomistycznego, poglądu na świat. Z tego punktu widzenia zarzuty i krytyka Schmitta tracą grunt, o ile w nich mieści się sąd ujemny, nagana. Staje się bowiem rzeczą zrozumiałą, że romantyzm jest pewnego rodzaju myśleniem, ujmowaniem spraw, odczuwaniem, a nie jest, jakbyśmy to obrazowo powiedzieli, jakąś odrębną substancją, odrębną materią. Nie jest też wskutek tego dziwnym, że w różnych czasach i u różnych narodów romantyzm może być kwalifikowany w rozmaity sposób, o ile kryteria tej kwalifikacji są inne, jak antyteza rozumu i intuicji.
Dzieje myślenia romantycznego we Francji wymagają osobnej analizy, bo wchodzą tu w grę pierwiastki nie powtarzające się gdzie indziej. Ale w Niemczech ostatnim, właściwym wyrazem romantyzmu jest z pewnością jego krytyka atomizacji społeczeństwa, a zwrócenie się do tego poglądu, który w państwie widzi pewien organizm. To samo z całym naciskiem podnosi faszyzm. Urzeczywistnienie tej idei widzieli romantycy niemieccy, zgodnie ze swoją predylekcją dla wieków średnich, w takim czy innym wskrzeszenia stanów. Faszyzm jest oczywiście dalekim od tych lirycznych umiłowań, ale w reformach swych idzie w tym samym myślowym kierunku, bo pragnie zorganizować – powtarzamy zorganizować – naród w zawody, w korporacje zawodowe.
Porozumienie się co do tego charakteru faszyzmu nie jest obojętnym. Rzuca bowiem światło na kolejność myślenia ludzkiego, znajdującego swój wyraz w słowie i w faktach. Nie mówimy ani o ewolucji ani o postępie, mówimy tylko o kolejności. Z tego punktu widzenia stwierdzić możemy, że obecnego przesilenia przyczyną jest hegemonia racjonalizmu. Objawia się on wszędzie (Rosja jest zupełnie specyficznym terenem, dlatego tutaj o kolejności tej nie można bez zastrzeżeń mówić). Mówimy o „hegemonii” racjonalizmu, ale nie o jego wykluczeniu. Dlatego też w Italii widzimy nie pewien tylko odruch, ale naprawdę początek nowej ery, faszyzm bowiem nie ogranicza się do usunięcia dotychczasowych instytucji, ale usiłuje w miejsce ich stworzyć nowe, odpowiadające nowym stosunkom, nowym poglądom i nowym energiom społecznym. Mówimy „usiłuje”, bo dotychczas żadnego z problemów obecnej doby naszym zdaniem nie rozwiązał. Walkę klas i podział dóbr usunął na bok, nie widzi ich, raczej nic chce ich na razie widzieć, a więc tego problemu nie rozwiązał. Kwestię większości rozciął, bo stanął na gruncie, że naród stanowią tylko jednakowo myślący. Wreszcie organizacja korporatywna nie jest naszym zdaniem reformą społeczną, ustrojową, a więc naprawdę „organiczną”, ale jest reformą polityczną. Jakkolwiek mają się jednak te rzeczy, musi się stwierdzić niesłychaną usilność zaprzęgnięcia zbudzonych nowych energii narodowych, płynących z instynktów, z krwi, jakby powiedział Spengler, do rydwanu kierowanego przez rozum. I to jest w faszyzmie najważniejsze
prof. Władysław Leopold Jaworski
25 czerwca 2020 o 20:18
Władysław Leopold Jaworski (ur. 10 kwietnia 1865 w Karsach Małych, zm. 14 lipca 1930 w Milanówku koło Warszawy) – prawnik polski, polityk konserwatywny, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, członek PAU, członek Wydziału Stronnictwa Prawicy Narodowej w 1910 roku, wiceprezes sekcji zachodniej Naczelnego Komitetu Narodowego w 1914 roku.
Był synem Leopolda (dzierżawcy wsi Koczanka) i Teofily z Bahrów. Uczęszczał do szkoły powszechnej w Sandomierzu, później do gimnazjum Św. Anny w Krakowie (do 1884). W latach 1884–1888 studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, a następnie pracował w krakowskiej Prokuratorii Skarbu. Uzupełniał studia na uniwersytetach w Berlinie i Paryżu (1890–1891). W 1895 habilitował się na UJ (na podstawie pracy Prawo nadzastawu wedle ustawodawstwa austryackiego, przygotowanej pod kierunkiem Franciszka Ksawerego Fiericha) i został docentem w Katedrze Prawa Cywilnego. Po uzyskaniu tytułu doktora praw na UJ (1899) został mianowany profesorem nadzwyczajnym i kierownikiem II Katedry Prawa Cywilnego. Od 1905 był profesorem zwyczajnym, a w 1910 przeszedł na Katedrę Prawa Cywilnego, Nauki Administracji i Prawa Administracyjnego. Od 1920 był członkiem-korespondentem Polskiej Akademii Umiejętności, od 1928 członkiem czynnym akademii. Wchodził również w skład Towarzystwa Naukowego Warszawskiego (od 1921 członek rzeczywisty, od 1929 członek zwyczajny).
Niezależnie od pracy naukowej i dydaktycznej był aktywnym działaczem politycznym. Związany ze środowiskiem krakowskich „stańczyków”, zainicjował tam nurt neokonserwatywny, kładący nacisk w sporze z opozycją na politykę ekonomiczną. W latach 1901–1914 pełnił mandat poselski na Sejm Krajowy, a w latach 1911–1918 do austriackiej Rady Państwa. W Radzie Państwa opracował koncepcję zbliżenia ludowców i konserwatystów (dla ograniczenia wpływów Stronnictwa Narodowej Demokracji na wsi), przyczyniając się do stworzenia tzw. bloku namiestnikowskiego, zrzeszającego konserwatystów krakowskich, demokratów i ludowców. Był członkiem kierownictwa Stronnictwa Prawicy Narodowej (1907–1918), przewodniczącym Sekcji Zachodniej Naczelnego Komitetu Narodowego (1914–1918). Był członkiem Komisji Sejmowo-Konstytucyjnej Tymczasowej Rady Stanu.
W 1916 otrzymał tytuł honorowego obywatelstwa Nowego Sącza. Był odznaczony (pośmiertnie) Krzyżem Komandorskim Orderu Polonia Restituta (1936)[5].
Z małżeństwa z Anną z Wszeteczków miał syna Iwo (profesora prawa powszechnego na Uniwersytecie Wrocławskim). Jego wnuk Władysław Leopold był profesorem Szkoły Głównej Handlowej.
Zainteresowania naukowe Jaworskiego obejmowały prawo cywilne, prawo administracyjne, prawo państwowe oraz filozofię prawa. Podjął próbę ujednolicenia systemów prawa cywilnego trzech prawodawstw zaborczych; opracował zagadnienia prawa małżeńskiego oraz stosunków między rodzicami i dziećmi. Podkreślał wartość kodeksów, podał prawną charakterystykę rodziny, zdefiniował domniemanie i fikcję w prawie polskim. Opracował artykuł 1 dla projektu konstytucji polskiej, z założeniem, że państwo stanowi porządek prawny, ustalony na niezmiennie trwałej podporze, za jaką uznał moralność katolicką, a wyłącznym organem urzeczywistniającym porządek prawny jest prezydent. Krytycznie odniósł się do konstytucji marcowej, sprzeciwiając się szczególnie ustrojowi demokracji parlamentarnej. Domagał się oparcia struktury aparatu władzy na dualizmie – rządzenia i kontroli. W 1927 przygotował projekt kodeksu agrarnego, w którym wprowadził pojęcie „przedsiębiorstwa rolnego” (niepodzielnej jednostki gospodarczej).
Przygotował wydanie krytyczne Mów Juliana Dunajewskiego (1896–1914). Współpracował z czasopismami, m.in. „Czasem” i „Czasopismem Prawniczym i Ekonomicznym”. Utrzymywał kontakty z wieloma intelektualistami, m.in. Stanisławem Tarnowskim i Michałem Bobrzyńskim. Do grona uczniów Jaworskiego zaliczali się Konstanty Grzybowski, Jan Gwiazdomorski, Adam Vetulani i inni.