Pragnę zwrócić uwagę na tę dziedzinę myśli Romana Dmowskiego, która za jego życia niknęła zwykle w rozgwarze dyskusji politycznych, wywoływanych jego pismami i działalnością publiczną, a i teraz, kiedy odszedł od nas, choć tyle się o jego spuściźnie duchowej pisze i mówi, nie znalazła dotąd godnej siebie oceny.
Mam na myśli stosunek Dmowskiego do nauki i pracy naukowej. Nie ulega wątpliwości, że Dmowski w istocie był umysłem na wskroś naukowym: we wszystkich jego pismach, nawet w artykułach ogłaszanych w prasie codziennej, uderza rzadka zdolność jasnego i konsekwentnego wnioskowania, opartego zawsze na gruntownie i krytycznie dobranym materiale faktycznym – zdolność, która w połączeniu z doskonałym opanowaniem języka uczyniła zeń jednego z najwybitniejszych współczesnych pisarzy polskich. W sposobie ujmowania problemów, w całej metodzie wykładu przebija się u niego zawsze doskonałe wyszkolenie myślowe i metodyczne, którym góruje nad ogółem naszych pisarzy politycznych i publicystów. To wszystko zawdzięczał on nie tylko wrodzonemu talentowi ale i gruntownym, systematycznym studiom, jakie odbył na wydziale przyrodniczym dawnego uniwersytetu warszawskiego. Mimo, że w czasie tych studiów interesował się żywo sprawami politycznymi oraz sporo czasu poświęcał pracy organizacyjnej i politycznej, nie zaniedbywał nigdy pracy naukowej, zapewniającej na całe życie kapitał wiedzy i wyrobienia umysłowego.
Studia swe – w zakresie zoologii i biologii – ukończył w możliwie najkrótszym czasie, składając po czterech latach znakomicie egzaminy dyplomowe, a po roku uzyskując stopień „kandydata” na podstawie bardzo udatnej pracy z dziedziny zoologii (Studia nad wymoczkami. O kilku wymoczkach z rzędu Holotricha), ogłoszonej wkrótce potem drukiem w „Pamiętniku Fizjograficznym”. Droga do pracy naukowej stała przed nim wówczas otworem. Dłuższy czas jeszcze po ukończeniu studiów, już po zorganizowaniu słynnej manifestacji młodzieży w setną rocznicę Konstytucji 3 – go Maja i po pierwszej podróży zagranicznej wahał się Dmowski, czy nie wejść na tę drogę i rozważał plan przygotowania się do habilitacji na Uniwersytecie Jagiellońskim. Nagłe jednak uwięzienie, następnie zaś wydalenie z granic Królestwa połączone z zakazem pobytu w miastach uniwersyteckich zdecydowało ostatecznie o tym, że wybrał drogę pracy politycznej, która miała mu zapewnić przewodnie stanowisko w narodzie. Dla pracy naukowej zachował jednak zawsze pełne zrozumienie i wysoko cenił rolę nauki w życiu narodu i państwa. Dał temu najpełniejszy wyraz w momencie, kiedy po latach przeszło trzydziestu znów mu było dane wejść w bezpośredni kontakt z kołami naukowymi i środowiskiem uniwersyteckim. Było to w czasie promocji na doktora honoris causa Uniwersytetu Poznańskiego, która odbyła się 11 czerwca 1923 r.
Wypowiedział wtedy Roman Dmowski wspaniałą mowę, w której sformułował wyraźnie swoje poglądy na doniosłość nauki dla życia narodu i na obowiązki, jakie w tym względzie ciążą na wszystkich tych członkach narodu, którzy mają możność przyczynić się do wzbogacenia polskiego dorobku naukowego, na uczonych i młodzieży uniwersyteckiej. Obowiązki te wynikają stąd, że „wielkim jest naród nie tylko przez swą liczbę, bogactwo, potęgę materialną, wielkim staje się on przez swą myśl, wiedzę, potęgę ducha. O samoistności narodu stanowi nie tylko niezawisłość polityczna, ale własna samodzielna twórczość duchowa, życie w sferze ducha nie tylko tym, co spada z cudzego stołu”. Cofając się myślą do początków swej pracy politycznej i publicystycznej, stwierdził dalej Dmowski, że jedną z największych trudności, na jakie napotkał w dążeniu do wytknięcia polityce polskiej kierunku zrodzonego z naszego rodzimego ducha i z naszych istotnych potrzeb, był brak koniecznej podbudowy naukowej, niemożność zdobycia jasnej odpowiedzi na wiele pytań, w szczególności dotyczących Polski, na które nauka nasza – zbyt wątła i uboga – odpowiedzieć nie umiała. Trzeba było własnym wysiłkiem myśli odpowiedzi tych szukać, tworzyć sobie to, co gdzie indziej działacze praktyczni znajdują gotowe w piśmiennictwie naukowym. Wyniki tych poszukiwań miały zresztą z natury rzeczy charakter tymczasowy i wiele z nich doznało i dozna z pewnością przebudowy pod wpływem ścisłych badań naukowych, które mając teraz w Polsce wolnej niczym nieskrępowaną możność rozwoju, mogą i powinny w krótkim czasie „postawić naszą wiedzę, naszą samoistną twórczość narodową na poziomie współczesnym”, odpowiadającym wielkości i potrzebom naszego narodu.
Zadania naszej nauki w odniesieniu do własnej naszej rodzimej kultury są ogromne. Maluje je Dmowski barwnie, stwierdzając, że „poza sferą pracowników naukowych nasz wykształcony ogół mało sobie zdaje sprawy z tego, jak wiele nam mają jeszcze do powiedzenia pisane i nie pisane dokumenty naszych dziejów, dokumenty przedhistoryczne, spoczywające w ziemi lub częściowo z niej wydobyte, nasze dawne zwyczaje, które przetrwały lub o których pozostała nam wiadomość, nasze pojęcia tradycyjne, nasze znamiona rasowe, budowa fizyczna i psychiczna, wreszcie ten wielki dokument – język polski. „Na wszystkich tych polach konieczna jest wytężona praca, idąca do jasnego wytkniętego celu własnymi, samodzielnymi drogami: zapożyczanie obcych wzorów nie na wiele tu pomoże. Nauka polska wtedy tylko, gdy będzie samoistną, gdy pójdzie naprzód własnymi badaniami, będzie mogła przyjść z pomocą polityce narodowej, która bez takiej pomocy zawsze będzie narażona na błądzenie po omacku. Praca w tym kierunku jest „wielkim zadaniem kierowników młodszego pokolenia, w którym musimy wychować zdolność do wysiłku, do samodzielnego rozstrzygania zagadnień naszego narodowego życia”.
Poza tym, poniekąd praktycznym znaczeniem nauki dla życia narodu, podkreśla Dmowski równie silnie duże znaczenie moralne, jakie ma rozwój nauki dla myślącego ogółu: „Praca naukowa jest szukaniem prawdy i wysiłki pracowników, którym często towarzyszy wielkie poświęcenie i wyrzeczenie się tego, co inni mają w życiu, z miłości prawdy pochodzą. Zbliżenie się z nauką, zrozumienie jej ducha rozwija w społeczeństwie miłość prawdy, wypiera z życia społecznego kłamstwo: kłamstwo poczciwe, polegające na złudzeniach co do siebie samych i co do świata zewnętrznego, złudzeniach, które były źródłem tylu klęsk naszej ojczyzny – i kłamstwo podłe, obmyślane i często zorganizowane, które znieprawia życie polityczne i rozkłada siłę narodu”.
Tak odmalował Dmowski znaczenie nauki dla naszej ojczyzny w dobie obecnej. Z obrazu tego, na pozór może nieco jednostronnego, bo uwzględniającego jak gdyby tylko tę dziedzinę badań, które się wiążą bezpośrednio z kulturą i przeszłością kulturalną naszego narodu – ale jakże wyrazistego i przekonywającego – wynikają jasne wskazania dla wszystkich, którzy pracują w służbie nauki: dla starszych, których zadaniem jest kierować badaniami naukowymi i dla młodych, którzy mają w ciągu lat spędzonych w uniwersytecie zyskać kapitał naukowy na całe życie. Wskazania te streszczają się w obowiązku wytężonej pracy w wytkniętym kierunku, od której nie powinny odciągać żadne uboczne cele, choćby na pozór ważne i pilne. Każde takie zboczenie odbija się bowiem ujemnie na ciągłości pracy i osłabia zdolność przyswajania sobie wiedzy a tym samym wyrządza niepowetowaną szkodę narodowi, któremu – wbrew temu co głoszą nieraz krótkowzroczni i małoduszni zjadacze chleba codziennego – potrzeba jak najwięcej ludzi prawdziwie wykształconych, przygotowanych nie tylko do użytkowania ale i do pomnażania kultury intelektualnej. Bez wytworzenia silnych kadr takich jednostek, zdolnych do samodzielnej twórczości naukowej, nie ma mowy o prawdziwej niezawisłości kulturalnej, bez której nie może istnieć naród naprawdę wielki. Ideologia zatem prawdziwie narodowa, głosząca ideał wielkości narodu, musi wymagać od swych wyznawców pełnego zrozumienia potrzeby i obowiązku pracy dla nauki i propagowania wszelkimi środkami jej rozwoju.
Nakaz ten, głęboko odczuty i ujęty kategorycznie, pozostawił nam w spuściźnie Roman Dmowski i od wypełnienia tej klauzuli jego testamentu zależy w dużym stopniu, czy przyszłość nasza będzie godną narodu wielkiego.
prof. Tadeusz Lehr-Spławiński
Najnowsze komentarze