„Gdzie oni są, ci wszyscy moi przyjaciele? Zabrakło ich, choć zawsze było ich niewielu. Schowali się po różnych mrocznych instytucjach. Pożarła ich galopująca prostytucja. Gdzie są moi przyjaciele, bojownicy z tamtych lat…”.
Któż z mojego pokolenia nie zna tych słów wyśpiewywanych lata temu przez toruńską „Republikę”? Ba, wielu skandowało je na koncertach, dyskotekach i podczas innych przeróżnych okoliczności. Były manifestem buntu, bo płynęły z głębi serca młodych idealistów. Taki to był wtedy podział: „Wy” – starzy, skorumpowani, zakłamani oportuniści i „My” – młodzi, odważni, nie skalani żadnym świństwem, solidarni. Nikt z nas wówczas nie podejrzewał, że postarzejemy się, że staniemy się tymi „Wami”.
Tak, „Biała flaga” to ponadczasowy szlagier, a zarazem… przekleństwo. Wczoraj, dziś, jutro.
„Zawsze było ich niewielu, teraz jestem sam”, bo:
- etat
- rodzina
- kredyt
- posłuszeństwo wobec biskupa
- interesy
- życie towarzyskie
- dobra opinia
- inne czasy
- to było kiedyś
- wszyscy tak żyją
- kogo to dziś obchodzi
- może nie mieliśmy racji
- trzeba jakoś żyć
Alibi ma tysiące twarzy. Wierność zawsze tę samą.
*
Okres Wielkiej Nocy co roku przywołuje we mnie wspomnienie wydarzenia sprzed trzydziestu paru lat. Wspólnie z kolegą rozdawaliśmy świąteczny numer nielegalnych „Nowych Horyzontów”, czyli biuletynu wydawanego w studenckim środowisku obozu narodowego. Naraz zza pleców dobiegł nas czyjś podniesiony głos: – Tak srodze ich po wojnie przetrzebiliśmy, a oni wciąż łby podnoszą!
Te nasze endeckie „łby” momentalnie odwróciły się. Parę kroków za nami stało dwóch eleganckich staruszków wpatrujących się w bibułę świeżutko przywiezioną z Warszawy. Przez chwilę nasze spojrzenia skrzyżowały się. W ich oczach odbijało się coś, co skojarzyło mi się z głęboką czernią zakaukaskich stepów. Staliśmy pięć metrów od siebie i wiedzieliśmy o sobie wszystko. Nie, żadne słowa już więcej nie padły. Panowie nie rozglądali się w poszukiwaniu milicyjnego patrolu. Zachowywali się dość spokojnie. Nie miałem jednak wtedy najmniejszej wątpliwości, że gdyby to nasze spotkanie wypadło dobrych paręnaście lat wcześniej, to na kontakcie wzrokowym by się nie skończyło.
Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością mogę założyć, że tych tajemniczych jegomościów polska ziemia już po sobie nie nosi. Żyją za to na pewno jacyś ich krewni lub ideologiczni spadkobiercy, niechybnie zaangażowani w projekt o nazwie „Polin”. To do nich wysyłam ten szorstki komunikat: Łby wciąż podniesione!
Krzysztof Zagozda
Źródło: facebook.com
30 kwietnia 2020 o 11:51
Kultowy i ponadczasowy utwór:
https://www.nacjonalista.pl/2010/09/27/republika-biala-flaga/
30 kwietnia 2020 o 20:30
Sam tekst krótki, ale dobry i ważny, bo zwłaszcza w szeroko pojętym ruchu nacjonalistycznym było wielu takich, którzy mieli „nigdy się nie poddać” etc. etc. Często jakiś gówniarz w wieku 20 lat uważa się za „weterana”. Temat rzeka.