Globalna „epidemia” koronawirusa z pewnością posłuży do zwiększenia kontroli nad społeczeństwami ze strony lokalnych przedstawicieli Syjonistycznego Rządu Okupacyjnego.
Ponieważ epidemia zbrodniczego koronawirusa ma charakter globalny, to jest rzeczą oczywistą, że i walka z nią też musi nabrać globalnego rozmachu. A skoro tak, to któż tę nieubłaganą walkę będzie organizował i koordynował? To jasne, że rząd światowy. A któż powinien stworzyć taki rząd światowy? To też proste, jak budowa cepa: awangarda postępu, co to spenetrowała nieubłagane prawa rozwoju dziejowego. A ponieważ najtwardszym jądrem tej awangardy jest żydokomuna, no to odpowiedź na to pytanie też wydaje się oczywista. Któż lepiej, a przede wszystkim – sprawniej od niej przeprowadzi likwidację mniej wartościowych narodów tubylczych? Nikogo takiego na horyzoncie nie ma i nie będzie – chociaż i tutaj panuje pewna niejasność – czy mianowicie powstanie jeden rząd światowy pod kierownictwem partii, czy też powstaną co najmniej trzy – każdy dla swojej części świata. Już teraz bowiem można wyobrazić sobie co najmniej trzy takie polityczne centra: jedno z USA na czele, drugie – na czele z Chinami i trzecie – arabskie, którego politycznym kierownikiem mogłaby być Arabia Saudyjska. W ten sposób świat upodobniłby się do obrazu nakreślonego w „Roku 1984” Jerzego Orwella, a jeśli epidemia koronawirusa potrwa jeszcze trochę, to i społeczności zdążą się tak wytresować, że „nowy wspaniały świat” znajdzie się w zasięgu ręki.
Wreszcie epidemia stworzyła znakomite warunki dla przekształceń ideologicznych. Jak wiadomo, najwięcej zgryzoty żydokomunie, stojącej w awangardzie komunistycznej rewolucji, dostarczał reakcyjny kler, który nie tylko rozsiewał zatrute ziarna antysemityzmu, ale w dodatku, poprzez propagowanie zasad swojej religii, sypał piasek w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów. Stopniowe nasycanie szeregów reakcyjnego kleru sodomitami i „judeochrześcijanami” przynosiło wprawdzie pewne rezultaty, ale zarazem budziło rosnące zniecierpliwienie promotorów rewolucji z powodu ślamazarności tego procesu. I oto, gdyby w języku rewolucji takie sformułowania nie były surowo zabronione, można by powiedzieć, że epidemia koronawirusa pojawiła się, jako prawdziwy dar Niebios. Z dnia na na dzień, pod pretekstem ryzyka zarażenia, skasowane zostały de facto wszystkie nabożeństwa. To znaczy – formalnie nie – ale faktycznie tak, bo cóż to za Kościół, w którym nikogo nie ma? Owszem – można oglądać transmisje nabożeństw przez telewizję, ale na takiej samej zasadzie, jak inne produkcje przemysłu rozrywkowego.
Na podstawie: michalkiewicz.pl
3 kwietnia 2020 o 19:56
Na kryzysie jak zwykle zyskuje wielka finansjera:
https://fortune.com/2020/03/26/coronavirus-investing-tips-recession-economy-hedge-funds/