Naród to najwyższa, ogarniająca i zespalająca w sobie wszelkie inne solidarności rodzinne, zawodowe, stanowe, klasowe, religijne, językowe wspólnota duchowa. Naród istnieje przez to i jedynie przez to, że wchodzące w skład jego jednostki stawiają wyżej dobro, całość, trwałość, potęgę narodowej swej wspólnoty ponad wszelkie interesy i dążenia zarówno osobiste, jak i innych ugrupowań społecznych, do których należą.
Narodu stworzyć nie można ani nakazem, ani propagandą, ani materialnymi korzyściami. Naród tworzy się sam przez zespolenie się mas ludności świadomością wspólnego cywilizacyjnego dziedzictwa, odpowiedzialności wobec wspólnych przodków za utrzymanie go i obowiązku pomnożenia go dla przyszłych pokoleń. Wspólnotę rodową tworzyła wypływająca ze wspólnego pochodzenia jedność duchowa następujących po sobie pokoleń. Wspólnotę plemienną tworzyła wypływająca z połączenia się szeregu rodów związkami małżeńskimi solidarność spokrewnionych i spowinowaconych rodzin, solidarność braterska.
A gdy w państwach, wytworzonych pierwotnie, zawsze przez podbój plemion osiadłych przez bardziej wojownicze plemiona pasterskie lub łowieckie, po stuleciach wspólnego życia na jednej ziemi, w jednej organizacji państwowej, ustala się jedność religijna, językowa i obyczajowa plemion zwyciężonych i zwycięskich – zespalają się one w jeden lud. Ludzie innej mowy, odmiennych obyczajów są przez lud uważani za obcych, “barbarzyńców” wedle określenia greckiego, “niemców” wedle określenia słowiańskiego. Lud ma poczucie swej cywilizacyjnej odrębności. Ale nie ma poczucia zbiorowej wszystkich swych członków i każdego z nich z osobna odpowiedzialności za przyszłość swej cywilizacyjnej wspólnoty – bo nie ma poczucia jej dziedzictwa.
Takim był lud francuski przed stuletnią wojną. Takim jest dziś lud rosyjski. Nie lubi on odruchowo obcych. Rosjanin niełatwo się asymiluje. Rosyjskie kolonie studenckie we Francji, Szwajcarii i Niemczech ostentacyjnie zaznaczały swym trybem życia lekceważenie dla “zgniłego zachodu”.
Ale nie ma w nim zgoła poczucia odpowiedzialności za losy swej ojczyzny. Więc gdy upadła władza carska, nie tyle wywrócona przez rewolucję, co przez własny rozkład myśli i woli, pomimo usilnej propagandy patriotycznej Kiereńskiego żołnierze masowo opuszczali front. I nie wiele różnili się od nich brakiem poczucia odpowiedzialności za przyszłość Rosji oficerowie. Kijów zdobyło w styczniu 1918 r. 8 tysięcy bolszewickiego wojska. A w Kijowie było wówczas 12 tysięcy oficerów dawnej armii carskiej. I były olbrzymie zapasy broni i amunicji, liczna artyleria. Ale nie było władzy, która by kazała im stanąć do walki. Więc czekali, każdy w swym mieszkaniu, co się stanie. A gdy bolszewicy zajęli Kijów – w ciągu 24 godzin rozstrzelali przeszło 1000 oficerów. I podobnie działo się we wszystkich innych miastach. Bolszewicy zdobywali jedno miasto rosyjskie po drugim. Wszędzie się ich obawiała większość ludności. Wszędzie była broń, byli oficerowie – którzy mogli ludność tę zorganizować wojskowo. Ale nigdzie tego nie zrobiono.
Nigdzie miastu obleganemu przez bolszewików nie przyszły inne miasta na pomoc. Powtórzyła się historia podboju Rosji przez Mongołów, którzy wyrzynali po kolei miasta rosyjskie, a nie potrafiły one zorganizować wspólnego odporu. Bo w początku XX wieku lud rosyjski był nadal tylko ludem – a nie narodem, tak samo jak w XIII stuleciu.
Świadomość bowiem dziedzictwa swej cywilizacyjnej wspólnoty, poczucie odpowiedzialności wobec przeszłych pokoleń za utrzymanie jej w całości i obowiązku przekazania jej w niczym nieuszczuplonej przyszłym generacjom – wytwarza nie niewolnicze posłuszeństwo wspólnej władzy, lecz ciągły, zbiorowy wielu pokoleń danego ludu wysiłek cywilizacyjny, wojenny i organizacyjno-państwowy.
Narodem nie staje się lud, który przez wieki sam zbiorową swą myślą i wolą tworzył swe dzieje społeczno-gospodarcze, prawno-polityczne, wojenno-mocarstwowe. Im pełniejszy był udział wszystkich warstw społecznych w tym wysiłku i im dłużej on trwa – tym głębsza i silniejsza jest w danym społeczeństwie świadomość narodowa i tym silniej góruje ona nad egoizmami indywidualnymi, rodzinnymi, klasowymi, zawodowymi.
We Francji, Anglii, Belgii i Holandii już w XIII stuleciu zaczyna się zamiana pańszczyzn i danin w naturze na czynsze. Nie państwo tam uwłaszczyło włościan. Sami oni, własnym gospodarczym wysiłkiem, wykupywali się w ciągu wieków z zależności poddańczej, nabywali prawo testamentowego rozporządzania swą własnością, odsprzedawania i kupowania swych gospodarstw, podnosili się na wyższe szczeble hierarchii społeczne, z niewolnych”serves” stawali się wolnymi osobiście “homes de poeste”, a następnie nie podlegającymi już jurysdykcji panów ziemi “fermiers”. A Avenel w swej “Historii cen, zarobków i własności we Francji” cytuje szereg rodzin włościańskich, które w XIV stuleciu w ciągu trzech generacji dochodziły do przywilejów rycerskich.
A jeszcze wcześniej mieszczaństwo francuskie, pomimo że stanowi stan trzeci, uzyskuje stanowczą nad zamkami baronów przewagę swą kulturą umysłową, literacką, artystyczną i prawną. Z miast pochodzą trubadurzy, budzący wśród rycerstwa nowe, wyższe od suto zastawionych stołów, bogatych strojów i siły fizycznej, ambicje. Z miast wywodzą się znakomici teologowie, wznoszący wspaniałe świątynie budowniczowie, uzasadniający prawa królów wobec ich wasali legiści. I ta cywilizacyjna wyższość miast ściąga do nich najmożniejszych panów ziemi, którzy budują w nich pałace, by większość roku żyć miejskim życiem. Nie królowie tworzyli historię Francji, nie tworzył jej sam nawet stan rycerski, od tysiąca lat tworzyła ją cywilizacyjna praca wszystkich stanów. Na czele walki o wyższość prawa narodu francuskiego do posiadania własnego francuskiego króla nad prawem feudalnym, na którym opierali swe pretensje do ziem francuskich królowie angielscy, stanęła wieśniacza dziewuszka Joanna d’Arc.
I tak samo od tysiąca lat tworzył swe dzieje, pracą, inicjatywą, myślą i wolą wszystkich swych stanów, naród angielski, oraz naród belgijski i holenderski.
prof. Stanisław Grabski
31 marca 2020 o 20:22
Ekonomista, profesor, minister rządów przedmajowych, działacz polityczny związany z narodową demokracją. W młodości organizator kółek socjalistycznych. W listopadzie 1892 współzałożyciel PPS, z którą zerwał w 1902, wiążąc się z obozem narodowym. Członek Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu. Członek polskiej delegacji na rokowania Polski i RFSRR w Mińsku, a następnie w Rydze, zakończonych traktatem ryskim. W latach 1919-1927 poseł na Sejm z listy Związku Ludowo-Narodowego. W 1923 i w latach 1925-1926 minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego. Autor ustawy regulującej kwestię szkolnictwa dla mniejszości narodowych. Po przewrocie majowym w 1926 wycofał się z życia politycznego i poświęcił się pracy naukowej i publicystycznej.